Albo jesteśmy ofiarami?
Kiedy nareszcie nadszedł czas każdy wsiadł do swojego pojazdu i kierował się za Fyodorem znającym cel podróży. Po drodze ani Risa, ani on nie zamienili słowa. Dobrze znali plan. Ciemnowłosy wchodzi do kasyna i zagaduję mordercę. W środku mają być ludzie z agencji Risy, aby osłaniać w razie wypadku Fyodora. Na zewnątrz Fyodor prowadzi ofiarę do zaułka, gdzie rozprawiają się z nim agenci z mafii. Za wszelką cenę nie można dopuścić do zgonu tego mordercy.
- Tym razem damy radę wyjść z tego bez żadnych zbędnych bransoletek - mruknął szarpiąc włosy Risy swoją dłonią po czym wyszedł z auta przekazując jej stery. Przyczepił do płaszcza kamerkę i głośnik po czym wszedł do baru.
Po chwili w jej samochodzie pojawili się Edgar, Chuuya i Akutagawa podczas kiedy Hirotsu czekał na znak od reszty żeby zaatakować w zaułku.
- Skąd mamy pewność, że na pewno wykona swoje zadanie? - mruknął Chuuya zbliżając się do ekranu tabletka na którym był obraz widoczny z kamerki Fyodora.
- Bo wykona - odpowiedzieli w tym samym czasie Edgar i Risa. Zaskoczona zerknęła na swojego partnera, który jedynie posłał jej cień uśmiechu.
- A więc się przekonajmy - powiedział egzekutor rozsiadając się wygodniej na siedzeniu tylnym obok Akutagawy.
W środku panował chaos, jednak Fyodor wypatrzył mordercę i zamawiając jakiś trunek usiadł obok stołu przy którym grała grupka osób. Wśród nich cel. Zanim się zorientował został wypatrzony przez uczestnika gry.
- No nie wierzę. Mistrz pokera powraca z więzienia! - okrzyknął Yamamoto podchodząc do Fyodora i klepiąc go radośnie po plecach.
- Nie bądźmy tak głośno, stary przyjacielu - Fyodor przybił piątkę z ciemnowłosym, a jego drużyna przysiadła się do niego rozdając karty.
- Mam nadzieję, że nie zapomniałeś jeszcze jak się gra, co? - spytał z obrzydliwym uśmiechem na twarzy. Fioletowooki prychnął pod nosem biorąc swoją partię kart.
- To dla mnie przyjemność zagrać znowu z moim uczniem - odparł zaczynając grę.
W samochodzie panowała cisza. Każdy przyglądał się ekranowi szukając jakiś podejrzanych rzeczy.
Nie zawiedź nas, Fyodor. Nie zawiedź mnie i siebie. Zaraz...
Przyjrzała się bliżej postaci mordercy. Zauważyła, że za jego bluzą znajduję się lufa pistoleta. Spięła się przygryzając dolną wargę z nerwów.
Ten szczyl jest przygotowany. Czy to możliwe, że przewidział nasz atak?
Nagle zdała sobie z czegoś sprawę. Mimowolnie pierwszy pot zaczął wypływać na jej czoło. Dostała ten telefon od Demona. Skoro Demon jest szefem Saligii a do Saligii należy Yamamoto... To morderca już od samego początku wie o ich dzisiejszych zamiarach.
- Nie może być... Fyodor jest w niebezpieczeństwie. Trzeba już działać. Yamamoto o wszystkim wie, jest uzbrojony i gotowy do walki! - warknęła wychodząc z pojazdu na ulicę.
- Zaraz, czekaj! Risa, czekaj! - nagle zatrzymała ją czyjaś dłoń na ramieniu. Szybko zablokowała ją wykręcając co sprawiło ból Chuuyi.
- Nie rozumiesz? On o wszystkim wie. Zastanów się. Telefon od Demona. Wie o nas wszystkich od swojego szefa, ma pistolet przy sobie i zaraz może zabić Fyodora! - podniosła głos na tyle, aby nie zwracali na nią uwagi przechodni.
- ... Nie damy ci iść samej, wariatko. Na pewno ten psychol ma jeszcze kogoś, jak nie tych kolesi co z nim grają - odpowiedział wyrywając się z jej ręki. Spojrzeli sobie w oczy czekając na jakąś reakcję. Z auta wyszła reszta.
- Wchodzimy, inaczej może być za późno - oznajmił Poe dotykając opuszkami palców swojej broni.
- Hirotsu już o wszystkim wie - dodał Akutagawa zatykając usta dłonią przed kaszlem. Kiwnęła głową i podeszła do drzwi. Szybko weszła do środka i podchodząc do stolika gdzie siedział zabójca wyciągnęła z dłoni Fydora karty kładąc je na środek.
- As w rękawie powiadasz - mruknęła wyciągając pistolet na ciemnowłosego. Jeden z graczy podniósł stół rzucając nim w Rise. Ta uchyliła się strzelając na ślepo przez przypadek. Trafiła w sufit zanim upadła. Schowała się za stołem przed strzałami reszty.
- Risa! - krzyknął Chuuya wchodząc do środka. Strzelił w dłonie pozostałym ludziom mordercy, aby pozbyć się broni.
- Rashomon! - Akutagawa wystrzelił w ich kierunku swoje czarne bestie zabijając ich. W zamieszaniu Yamamoto wystrzelił pocisk prosto we Fyodoroa. Ten zrobił unik i podszedł do napastnika wyginając mu rękę do tyłu. Zabrał mu broń i unieszkodliwił.
- Gdzie moje pieniądze, co? - mruknął mu groźnie na co Yamamoto wzdrygnął się. Jednak po chwili zaśmiał się pod nosem.
- Każdy ma swojego asa w rękawie - wysyczał jadowicie po czym ciało zostało znikać w miliony kart.
- Jest obdarzony - mruknął zirytowany ciemnowłosy rozglądając się dookoła. Usłyszeli trzask drzwi a następnie Fyodor został kopnięty przez niewidzialną moc do tyłu na ścianę. Risa zaczęła rozglądać się dookoła po czym wybiegła na zewnątrz z kilkoma agentami oraz Akutagawą podczas kiedy reszta zajęła się rannym Fyodorem. Zanim się obejrzała jej pistolet został odtrącony w bok a ona została rzucona na ulicę pełną samochodów. Z oby dwóch stron nadjeżdżały autobusy, więc nie miała szans na ucieczkę. Zamknęła mocno oczy kuląc się, lecz uderzenie nie nastąpiło. Poczuła jak coś owija się wokół niej i podnosi ją w górę. Jak się okazało była to czarna macka wydobywająca się z płaszcza Ryunosuke. Bezpiecznie odstawił ją na pobocze obok siebie wypatrując mordercy.
- Tutaj jestem! - krzyknął zabawnie zabójca machając im dłonią z dachu budynku. Wściekły ciemnowłosy pomógł sobie swoją zdolnością wskakując na dach i zaczynając gonić oskarżonego. Risa dalej spoczywała w paszczy jego czarnego potwora chcąc się z niego uwolnić.
- Postaw mnie na ziemię! - warknęła szarpiąc się, ale kiedy zobaczyła jak niebezpieczne jest biegnięcie po dachach bez pomocy Rashomona a w dodatku zbliżają się do Yamamoto przestała. - Dobra, odwołuję. Postaraj się nie trząść - powiedziała celując w uciekającego ciemnowłosego bandytę. W jednym momencie, kiedy miała strzelić Akutagawa tajemniczo stracił równowagę mimo, że na jego drodze nie było przeszkód. Chybiła strzał trafiając obok uciekiniera.
Niech to szlak! Jak to możliwe, że stracił równowagę na prostej drodze?
Spojrzała pod jego nogi i zauważyła, że co jakiś czas jego noga znajdowała się nad ziemią. Nagle zrozumiała o co chodziło. Spojrzała przed siebie i zauważyła, że czeka ich przeskoczenie między budynkami. Zaczęła uderzać pięściami w bestię i ramię Akutagawy.
- Zatrzymaj się! Inaczej spadniemy to iluzja! - krzyczała bijąc go coraz boleśniej. Wreszcie zatrzymał się posłusznie przed skokiem.
- Przecież on nam ucieka, nie widzisz?! - warknął zerkając na nią.
- To iluzja, na pewno jest gdzieś tutaj, na tym polega jego dar. Wszystko jest iluzją - powiedziała spokojniejszym głosem. Postawił ją ostrożnie na dachu wypatrując i wsłuchując się w otoczenie. Gotowa do strzału odwróciła się widząc przed sobą szkielet jelenia z ogromnymi ragami na czaszce. Krzyknęła z przerażenie strzelając w bestię. Zamknęła oczy, lecz sobie coś uświadomiła.
To na pewno zwidy... Więc kogo ja postrzeliłam?
Otworzyła oczy. Zamiast jelenia stał przed nią ranny w brzuch morderca. Popchnął ją w ostatnim momencie w przepaść. Czuła się jak wtedy na dachu siedziby mafii. Nie czuła już pod nogami gruntu.
- Kasumi! - krzyknął za nią Akutagawa skacząc za nią. Jedna szczęka czarnej bestii wbiła się w ścianę budynku a druga porwała za nimi mordercę, aby im nie uciekł. Ciemnowłosy stworzył pajęczą sieć pod Risą, więc cała trójka bezpiecznie upadła na nią. Ponownie Akutagawa znalazł się blisko niej jednak tym razem to on był pod nią. Ona bezpiecznie została wtulona w niego.
- Jestem wariatką. Jestem wielką wariatką, Akutagawa - wymruczała mu w pierś zmęczona opuszczając twarz w jego płaszcz
- Zarażasz tym wszystkich dookoła chyba... - wymruczał z wyraźną ulgą, że nie zginęli a ich cel jest jedynie ranny, lecz żywy. Mężczyzna dalej mający na sobie Rise zadzwonił po resztę, aby zabrali Yamamoto do policji na przesłuchanie i aby został opatrzony.
A może jesteśmy ofiarami? Zabawkami w grze Demona? Tak łatwo nas za każdym razem ranią... Jesteśmy słabi.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top