Zakończmy to! (XXVIII)

My pov.

- Mam dla ciebie złą wiadomość. Powiedział poważnym tonem Bill, spodziewałaś się najgorszego...odkleiłaś się od jego ciepłego ciała i spojrzałaś na niego wyczekująco.

- Lucyfer powrócił i tym razem to TY będziesz w stanie go pokonać, dzięki swojej mocy, pamiętasz?

- A-ale pomożesz mi?- powiedziałaś z nadzieją w głosie.- Pomogę ci tylko jak rozwinąć twoje umiejętności, resztę natomiast musisz zrobić sama. Mówiąc to bawił się twoimi włosami, mimo, że mówił bardzo poważnie. Myślałaś o tym jak go pokonać, ale to wydawało się trochę niemożliwe

- A ty nie możesz go pokonać? Przecież jesteś najsilniejszą istotą w całym uniwersum.

- Niestety moja moc, choć bardzo silna , nie jest w stanie go pokonać, niestety, za to jeśli TY go pokonasz to zdmuchniesz go na dobre! Sądzę, że już zapomniałaś jak się walczy przez dwa tygodnie z moim braciszkiem, co?

- Chyba trochę, zacznijmy już teraz, dobrze? 

Poszliśmy do tego samego pokoju w którym byłam gdy ćwiczyłam z Billem, i zaczęliśmy. 

Tym razem ćwiczyłam moc, dzięki której mogłam wprawiać przeciwnika w zatrzymanie i w ruch. Spróbowałam na Billu i się udało! Zawsze chciałam tak umieć.

Następnie poszło powtarzanie rozwalania przedmiotów, szybko przypomniałam sobie jak należy to robić i ułożyłam ręce w "X" i odepchnęłam rzuconą rzecz.

Oczywiście Bill musiał, rzucać we mnie przedmiotami, a ja każdą wybuchałam, jak zwykle się przy tym dobrze bawiłam, zresztą pewnie Bill miał frajdę z powodu tego, że mógł rzucać we mnie rzeczami bez wyrzutów sumienia.

♥♥♥

Opanowałam już strzelanie, rozwalanie i "mrożenie". Czułam się gotowa, jednak Bill nakazał bym szła do łóżka i się wyspała przed tą bitwą. Gdy to mówił słyszałam jak głos mu się łamał i zdradzał emocje. 

- Nie będę mógł niestety tam z tobą iść.

- Dlaczego?

- Ponieważ, nie będę mógł patrzeć jak na przykład cię trafia, a największym bólem będzie to, że nie będę mógł cię uratować bo Lucyfer od razu by mnie zabił.  Po jego policzku spłynęła pojedyncza łza, zobaczyłam ją i natychmiast ją wytarłam, później całując policzek demona. Przez chwilę masowałam obszar skóry po którym spływały kolejne, słone krople. 

- Nie martw się, postaram się nie zabić. Powiedziała ze smutnym uśmiechem, i zamierzałaś pójść w kierunku swojego pokoju, jednak Bill nakazał ci poczekać, by jeszcze coś dodać. 

- Gdzie uciekasz, kruszynko, nie chciałabyś spać dzisiaj ze mną?-  Właśnie w ułamku sekundy biedny, wzruszony, czuły Bill zamienił się w "mistrza twoich snów".Pokusa była silniejsza, poza tym całkowicie potrzebowałaś jego bliskości. Uśmiechnęłaś się i podeszłaś do Billa.

Uniósł cię jak pannę młodą i zaniósł do jego łóżka, z nadzwyczajną delikatnością położył cię na jego pościeli i poduszki, a potem sam ułożył się obok ciebie, raz pocałował mnie na dobranoc i niecierpliwie przyciągnął do siebie.

Poczułaś coś mokrego...( ͡° ͜ʖ ͡°), ale potem doszłaś do wniosku, że to tylko łzy Billa moczą twój obojczyk.

♥♥♥

Już czas...dzisiaj musiałaś zakończyć to wszystko. Bill kazał mi się przebrać w czarną sukienkę i czarne wysokie buty (wyglądałaś jak Yuno Gasai...)

...bez katany oczywiście)

Stanęliście przed progiem domu Billa, a ten rzucił się na ciebie i mocno przytulił płacząc. Nie ukrywajmy ty też uroniłaś kilka słonych kropel, żeby nie było, że jest bitwa i grasz poważną. Chłopak wziął twoją różowiutką od płaczu twarz w dłonie i spojrzał wprost w twoje oczy.

- Will cię zaprowadzi kruszynko. Mówił nadal głośno łkając.- {T/I}...Nie dokończył gdyż ofiarował na twoich ustach długi i namiętny pocałunek, który oczywiście oddałaś. Nie chciałaś się odsuwać, ale musiałaś zakończyć to sama. Odkleił się od ciebie po chwili, kiedy usłyszał jak Will chrząka, nalegając, żebyście przestali. Demon spojrzał na brata z wzrokiem zabójcy, odklejając się od ciebie. Pomachał ci na pożegnanie jeszcze gdy frunęłaś z Willem.

♥♥♥

Jak już wiecie ta droga do pałacu znowu była długa. Zajęło wam dojście całą godzinę albo dwie. Trójgłowe, śmierdzące, zwierzęce ciało leżało martwe na ziemi nadal z wbitą włócznią (SWAG DIPP! Pamięta to ktoś? XD). Oboje wzdrygnęliście się na ten widok.

- Ciekawe, kto mógł zabić tego, groźnego psa...Pomyślał smutno Will, ty natomiast doskonale wiedziałaś kto to był...

- Mason "Dipper" Gleeful oczywiście.

♥♥♥

Dotarliście W KOŃCU do wrót zamczyska. Na samą myśl co tam przeżywałaś ciarki ci przeszły po plecach. Poczułaś dotyk na swoich biodrach. Tylko jedna osoba była w stanie ci tak robić.

- Seksownie wyglądasz w czerni, wiesz? Powiedział niebiesko-włosy, (następny...) za to ty zirytowana wiadomością, że demon cię obmacuje, powiedziałaś oschle:

- Spadaj, idę walczyć.

- Uuuu jaka niegrzeczna.-nadepnęłaś mu obcasem na stopę na co chłopak cię puścił, a ty użyłaś swojej mocy, tak jak cię uczył Bill, znaczy, że wycelowałaś otwartą dłonią we wrota i je przełamałaś świetlistym blaskiem. Will patrzył na ciebie z otwartą szczęką a ty popatrzyłaś na niego z poważną miną. Później odleciał po krótkiej pauzie.

Szłaś pewnym krokiem wzdłuż korytarza. Jego pałac nie wyglądał jak kiedyś; wszystko było zniszczone. Ściany były zdarte, a czarno-czerwona szachownica blada i porysowana. Stukanie obcasów po czarnej posadce wypełniało całe pomieszczenie.

- LUCKAS! Cisza, nie usłyszałaś żadnej (nie)żywej duszy tylko odbijające się echo. 

- Chodź tu idioto, wiem że tu jesteś! Słyszałaś jak coś leciało w twoim kierunku.- płomień. Podleciałaś w dobrej sekundzie aby uniknąć obrażeń. Przy okazji, jeszcze bardziej rozwalił swoje drzwi ;_;. Chłopak zdmuchnął płomień z palca i patrzył się na ciebie z zainteresowaniem.

- No, no {T/I}, myślałem, że nie unikniesz takiego zamachu, ostatnio cię widziałem gdy...gdy uratowałaś Billa, jakie to było rozczulające...

- Ha! Zabawne! Zostałam zesłana po to by posprzątać cię z tego miejsca!-Wyraźnie rozbawiony demon zaśmiał się z ciebie drwiąco.

- Taka mała, urocza, seksowna anielica ma pokonać MNIE?

- A kto?!- zapytałaś znając odpowiedź po czym strzeliłaś w niego promieniem z zaskoczenia. zniszczyłaś tylko połowę zamku, ale Luck nie dostał żadnych obrażeń. Znowu się z ciebie zaśmiał.

- Jak na słodką dziewczynę Billa całkiem nieźle ale...-wycelował w ciebie kolejnym czerwonym płomieniem, na szczęście go powstrzymałaś "X".Dzięki tej technice płomień zmienił kierunek i leciał prosto na chłopaka. Wiedziałaś dobrze, że masz go w garści, ale stwierdziłaś, że pobawisz się jeszcze trochę...

- Wiesz co? Stwierdziłam, że mogę przedłużyć tą bitwę, ponieważ, chcę się z tobą jeszcze trochę pobawić...-mówiłaś strasznie namiętnie, a czarne buty i sukienka dodawały ci seksapilu.

- Chcesz się bawić, mała?- spytał zbliżając się do ciebie wolnym krokiem, ty nadal pewna siebie się jednak cofałaś. Natrafiłaś jednak na ścianę, przytrzymał twoje nadgarstki nad głową i miał się już wpić w twoje usta gdy kopnęłaś go kolanem. Zawył z bólu wściekły i rzucił się na ciebie. 

Powalił cię na podłogę powodując tym ból na plecach. Cała pewność siebie ulotniła się w jednej chwili i poczułaś się kompletnie bezsilna. 

- Już nie jesteś taka odważna, co?- powiedział wściekłym, diabolicznym głosem. Szybko i zwinnie wpił się w twoje usta. Wyrywałaś się, bo nie mogłaś znieść bólu na twoich wargach, łzy leciały ci mimowolnie, kiedy je agresywnie gryzł. Odkleił się od ciebie ubrudzony krwią, by zobaczyć do czego doprowadził. Efekt wyraźnie sprawił mu satysfakcję. 

Uśmiechnął się diabelsko i po raz kolejny wpił się w twoje zakrwawione usta. Tym razem jednak całował cię brutalnie i namiętnie. Gdy poczułaś na dolnej wardze jego język zalała cię fala, niepohamowanej rozkoszy, której nie mogłaś zrozumieć. Chciałaś bardzo zaprzestać temu zachowaniu, ale nie mogłaś oprzeć się pokusie. Wpadłaś kolejny raz w jego sidła.

"Nie przestawaj"- pomyślałaś. To było zbyt trudne by się od tego uwolnić, nie wiedziałaś nawet czy Bill Cipher umie całować lepiej...

- Tym razem to jak wygrałem, a na dodatek, poznałem twoją słabość laleczko~. Po tych słowach, znów prędko przystąpił do namiętnego całowania cię. 

Poczułaś jak jego palec wskazujący przejeżdża wzdłuż twej klatki piersiowej, podobało ci się to i było to niebezpiecznie przyjemne, ale nie mógł sobie za dużo pozwalać.

- Koniec tej namiętności, szatanie. Powiedziałaś ledwo słyszalnie i użyłaś mocy do "zamrożenia" chłopaka. Wyśliznęłaś się z jego dotyku i uciekłaś od niego jak najdalej, odzyskując swoją wcześniejszą pewność siebie. Wprawiłaś go znowu w ruch, a ten poleciał twarzą na podłogę, całując ją. Miałaś okazję by w niego strzelić, ale nie udało ci się to bo uniknął ruchu. Jego aura sprawiała malenie twojej mocy. Nie była już tak potężna jak wcześniej. Zaśmiał się mimowolnie na widok ograniczenia twojej mocy.

- Nareszcie cię mam. 

- Miałeś mnie kilka sekund temu, ale wolałeś się całować niż mnie pokonać. Powiedziałaś z triumfalnym uśmieszkiem w stronę chłopaka.

- SZLAG BY TO!- zaklnął i wycelował w ciebie płomień. Zawsze się zastanawiałaś co się stanie jeśli dwie moce osoby dobrej i złej się połączą, i wtedy przypomniałaś sobie słowa Billa:

"Lepiej nie róbmy tego tutaj, ponieważ może to spowodować efekt wielkiego wybuchu."

Jasne, jeśli teraz to zrobisz zniszczysz cały zły świat! Pobiegłaś najdalej jak umiałaś, strzeliłaś i uciekłaś w bezpieczne miejsce...

Całe szczęście nic sobie nie zrobiłaś.

Zobaczmy co na to powie twój chłopak...

Bill pov.

Cooo??? Wybuch? {T/I}...jestem z niej dumny. Oby była cała i zdrowa...

♥♥♥

Reader pov.

Powoli zbliżałam się do Luckasa zobaczyć czy przypadkiem nie żyje. Leżał nieruchomo, i widziałam jak z niego uchodzi życie.

Życie?

Akurat przyleciał Bill, zszokowany tym co się stało. Uniósł mnie do góry, a ja oplotłam jego biodra nogami w pasie i się pocałowaliśmy. Tym razem wiem, że nic nie dorówna pocałunku Ciphera...za każdym razem gdy czułam język Cipher'a na dolnej wardze przenosiłam się w kompletnie inny świat...ahh ♥.

- Co się z nim dzieje? Zapytałam.

- Uchodzi z niego demoniczna forma. Wyglądało to tak, że ciało chłopaka bezwładnie leżało, a z niego wychodził hologram pentagramu. Dopiero teraz zauważyłam że chłopak miał jakiś tajemniczy amulet. Bardzo zaciekawił mnie ten widok, więc poprosiłam by Bill mnie puścił. Podeszłam do ciała Luckasa i przyjrzałam się biżuterii. Zauważyłam że był popękany. Bill też to zauważył i powiedział, że prawdopodobnie mój własny kolega, a do tego obiekt westchnień był opętany. Pewnie przywoływał duchy z kolegami z klasy...

I pomyśleć, że się z nim całowałam i nienawidziłam. Nigdy moje (nie)życie nie będzie takie samo...

-Co się z nim stanie? 

- Zostanie zabrany do świata żywych. 

-Chodźmy do domu.- powiedział czule i przeniósł nas do pałacu.

♥♥♥




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top