Szyfr (V)


-No można tak uznać, w ogóle jak jest z wiekiem demonów? Ile masz lat?

-Wiem że wyglądam na typowego 18-latka ale tak na prawdę mam 1 trylion.

- A ja też się starzeję?

- Nie, aniołki takie jaki ty bywają zawsze młode, oczywiście kiedy umarły.

- Cały czas zastanawiam się nad tym snem o Luckasie, o co mu chodziło...

- Pomogę ci to rozwiązać {T/I}.

- Dziękuję Bill. Po tych słowach przytuliliście się, jego ramiona były niczym ciepło rozgrzanego letniego słońca, wtuliłaś się i przestałaś, bo stwierdziłaś że to trwało podejrzanie długo, ale Billowi to nie przeszkadzało, to uczucie wywołało u ciebie wielkie poczucie szczęścia. Było już późno i postanowiłaś iść spać, Bill pozwolił ci wziąć najlepszy koc jaki znalazł i mogłaś spać na fotelu od masażu bo dzisiejsza noc ci się bardzo spodobała.

Kolejny sen był tym razem inny. Luckas też tak był, we własnej osobie, lecz tym razem podał tylko cyfry. Nie wiedziałaś o co chodzi. 18, 2, 3

- Co to oznacza?

- Dowiesz się w swoim czasie.

♥♥♥

Obudziłaś się, a nad tobą siedział Bill.

- Co ty robisz?-powiedziałaś zaspanym głosem, ocierając oczy.

- Chciałem cię zobaczyć.

- Ale widzisz mnie przecież codziennie, no dobra nie ważne. Śnił mi się bardzo specyficzny sen...Bill usiadł na drugim fotelu obok twojego przyglądając się tobie z zaciekawieniem.

- 18,2,3 co to znaczy? 

- Może nie mam pojęcia,ale na dowiemy się w swoim czasie. Musimy iść.

- A gdzie idziemy? Już zwiedziliśmy całe miasto.

-Tak, ale potrzebuję iść do centrum.

- Do Los Angeles?

- No właśnie tego.

- Dziwne, dlaczego akurat centrum handlowe nosi nazwę miasta?

- Bo wygląda tam jak w Los Angeles? I swoją nazwą przypomina anioły. Nie sądzisz kruszynko?

♥♥♥

Sorry że takie krótkie jakoś tak wyszło przepraszam. Dwie następne będą całkiem ciekawe. Gwarantuję. ♥











Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top