Prawda (VIII)
- Jak to nie do końca?
- Ha! A podobno Bill Cipher jest taaaki wobec ciebie czuły, nieprawdaż? To Bill doprowadził do twojej śmierci. Chciałem zrobić to samo, ale jak widać Bill wypełnił moją robotę.
- Bill czy to prawda? Odpowiedz!
- Tak {T/I}.-Oznajmił ze smutkiem.
- Chciałeś mojej śmierci?! Patrzyłeś jak powoli umieram i to przyspieszyłeś?! Idioto mogłeś mnie uleczyć a wybrałeś śmierć?! Twoje oczy zaszły łzami.
- Bill, nie odzywaj się do mnie nigdy więcej...Chłopakowi serce pękło słysząc twoje ostatnie słowa, nie chciał tego, lecz działało w nim silne uczucie.
- Serio? Naprawdę sądziłaś że Bill może być taki opiekuńczy? Byłaś z lekka zirytowana i czułaś jakiś niepokój w sobie.
- Niby Bill wziął cię z ognistego więzienia, uratował gdy byłaś przestraszona, wyłowił cię ze świata ludzi do nas...-Luckas szeptał w twoje ucho dzięki czemu łzy mimowolnie moczyły twą twarz, nigdy jeszcze nie czułaś TAKIEGO rozdarcia w sobie.
- {T/I}...-zaczął odyskując pewną siebie Bill.
- Cipher, NIE.
- Pójdź w me ramiona, kruszynko. Powiedział Luckas wyraźnie zaznaczając twoje przezwisko, po czym zrobił gest przytulający, lecz wyrwałaś się po czym odleciałaś płacząc. Lecz Bill w ostatniej chwili podleciał i powiedział:
- {T/I} Kocham cię!-zatrzymałaś się gwałtownie, a chłopak ze łzami krzyczał za tobą-miałem zamiar cię uzdrowić, lecz szkoda mi było ciebie, nie mogłem patrzeć jak cierpisz. Zakochałem się w tobie na tyle żeby cię uśpić, bo chciałem być z tobą, chciałem pokazać ci mój świat, LEPSZY świat...
- W tamtym momencie zadziałało w tobie uczucie jakiego jeszcze nigdy nie czułaś. Twoje oczy zaczęły znowu migotać lustrzanymi gwiazdami.
- Bill...ja też cię kocham. Nie wierzę że ci to mówię ale dziękuję że nie pozwoliłeś mi żyć.
- Halooo, a ja? {T/I} nie zapominaj o tym kto tak na prawdę cię zabił.
- A no racja należy ci się.
- Co zamierzasz zrobić?
- Ahh spokojnie Bill należy mu się pewna nagroda.
- Czyżby to na co czekałaś tak długo? Zapytał Luckas po czym flirciarsko się uśmiechnął.
- A nawet lepiej...-Powiedziałaś flirciarsko i delikatnie zetknęłaś jego usta ze swoimi. Natychmiast jednak przerwałaś.
- Nawet nie zdążyłaś mnie pocałować, ja czekam~
- Odwróciłaś się do Billa i puściłaś mu oczko.
- Jednak nie oczekuj zbyt wielu, Lucyferze.- Ponownie wykonałaś ten sam ruch, lecz to nie był słodki, namiętny pocałunek, twoje usta były suche od płaczu co dawało nie przyjemny efekt, ty w cale go nie całowałaś, lecz gryzłaś jego usta przez co chłopak czuł okropny ból, wrzasnął z bólu a na twoich ustach znajdowała się krew. Gdywytarłaś ją twoje usta znowu stały się normalne.
- To jeszcze nie koniec! Jeszcze tu wrócę! {T/I}, Przypomnę ci ten ból i zobaczysz jak się dziękuje!
- Nie mam ci za co dziękować Lucyferze!!! Po tych słowach zemdlałaś z nadmiaru emocji a jedyne co widziałaś to rozmazanego Billa krzyczący twe imię. Znowu ogarnęła cię ciemność.
♥♥♥
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top