Sakramentalne TAK...
- Ślub?-
-No wiesz to takie wielkie zdarzenie kiedy dwoje ludzi mocno się kocha i chcą spędzić wieczność. Zapraszasz gości i ogólnie nuda-
- Max, za kogo ty mnie bierzesz? Za pięciolatkę?-
- Skądże znowu moja słodka kruszynko-
- Na demony, możesz przestać?! Mdło już od tej twojej gadaniny. Żałuję, że Cię tu wezwałam.-
- Mówię to niechętnie, ale popieram cię nieznośna demonico-
Uśmiechnęłam się do demona, oparłam się o maskę dziecinki i pogrążyłam w myślach. Ślub? Po tym co się wydarzyło ostatnio? Wiem, że nie miałam wtedy kontroli nad ciałem, ale jednak poczucie winy nie daje spokoju. Haha demon i poczucie winy, takie zabawne a jednak... cóż prawdziwe. Demon i łowca razem, ciekawe a nie chwila demonica łowczyni i łowca. O aniele jeszcze dziwniej. Co też zielonookiego skłoniło do takiej decyzji? Strach? Zazdrość? Może ktoś go zmusił? Tak to całkiem możliwe jeśli mowa o mnie, ale w przypadku Dean'a? Niee , musiałby być zdesperowany albo opętany a to ostatnie nie możliwe bo Cas naznaczył braci. Nie ma sensu się dłużej nad tym rozwodzić.
- Piękna? Słyszysz mnie?-
-...-
- Cukierku?-
-...-
- Kruszynko? Ptaszyno moja przesłodka odezwij się-
- Byłby ktoś uprzejmy uciszyć tego bałwana? Castiel'u to jeden z twoich braci mógłbyś coś uczynić?-
- Jeśli Natalie się zgodzi. Natalie?-
- Nat? Jesteś tu? Halooo Nati?-
- Co? Aa tak jestem jestem Sammy. Wybacz zamyśliłam się-
- Mogłabyś złotko...-
- Trzymaj Crowley torbę . Jesteś wolny, Cas ty też. Ty dokąd Maxymillianie?-
- Oh czyli jednak się stęskniłaś?-
- Możesz marzyć dalej. Zabierz mnie do Deana-
Max się skrzywił, ale spełnił moją prośbę i po chwili ujrzałam ukochanego, który rozmawiał z Bobby'm. Korzystając z tego, że stoi plecami do mnie podbiegłam do niego i przytuliłam się. Dean odskoczył jak poparzony a kiedy się odwrócił się i mnie ujrzał uśmiechnął się łobuzersko i mnie pocałował. Kiedy zapytał co tu robię opowiedziałam mu wszystko. Ze szczegółami. Gdy tak słuchał na jego twarzy malowała się złość. W momencie gdy kończyłam, Dean ruszył w stronę Max'a z zamiarem obicia mu buźki jednak nie zaszedł daleko bo go powstrzymałam mówiąc, że nie warto. Max chwilę patrzył na mnie smutnym wzrokiem i zniknął.
*Kilka miesięcy później*
Dean
Nadszedł TEN wielki dzień. Jeszcze nigdy się tak nie stresowałem jak dzisiaj. W końcu spełni się moje marzenie i już zawsze będę z moją słodką Natalie. Jestem jednocześnie podekscytowany i zdenerwowany hehe.
- Dean? Wszystko gra?-
- Jasne, że tak bracie. W życiu lepiej nie było-
- Mało przekonujące Dean-
- Dobra jestem zestresowany. Lepiej?-
- Jeszcze nie dawno ze mnie się śmiałeś a teraz sam jesteś na moim miejscu-
- Śmiej się ile chcesz, ale ty nie musiałeś się zastanawiać czy natarczywy były twojej miłości czegoś nie planuje-
- Tak, racja. Max dalej Was nachodzi?-
- Na razie jest spokój i oby tak zostało-
- No to nie ma co się martwic. Choć już bo się spóźnisz na własny ślub-
- Tak mamo-
- Bardzo zabawne Dean-
Wyszliśmy razem z pokoju i udaliśmy się do ogrodu gdzie miała się odbyć ceremonia. Goście już czekali, z głośników leciała spokojna muzyka, ksiądz z kimś rozmawiał a ja chciałem żeby było już po wszystkim. Chwilę później ksiądz stanął przede mną, muzyka się zmieniła a goście wstali. Pierwsze weszły Marinette i Lissa które sypały płatki róż, zaraz za nimi zjawił się Castiel w roli ojca panny młodej a u jego boku ONA. Wyglądała zjawiskowo a mnie omal nogi się nie ugięły na jej widok. Ruszyli w moją stronę powolnym krokiem. Wszyscy goście się uśmiechali i podziwiali moja piękność. Kiedy stanęli na przeciwko mnie, Cas uśmiechnął się i podał mi rękę Natalie a ta lekko się uśmiechnęła do mnie. Ksiądz rozpoczął ceremonie. Było idealnie choć mogło się odbyć bez tego wszystkiego, ale dla niej zrobię wszystko. Z rozmyślań wyrwał mnie głos księdza.
- Jeśli ktokolwiek z tutaj zebranych zna powód by tych dwoje ludzi się nie pobrało niech przemówi teraz lub zamilknie teraz-
Nastała chwila ciszy. Ksiądz już miał kontynuować gdy nagle...
- Ja znam powód dla którego ta dwójka nie może być razem. Natalie kruszynko, kocham Cię i to ze mną powinnaś być a nie z tym marnym człowiekiem. Zostaw go i bądź moja cukiereczku-
- Max? Co ty tutaj robisz?-
- Jak to co? Ratuję Cię przed popełnieniem wielkiego błędu. Wróć do mnie-
- Max, ale ja od dawna cię nie kocham. Rozumiesz? Nic mniej już z tobą nie łączy-
- Nie mów tak piękna. Wiem, że nadal mnie kochasz i pragniesz. Ja to wiem-
- Nie, ty niczego nie wiesz. Natalie nic do ciebie już nie czuje. Ona wybrała mnie i pokochała mnie-
Max nie zważając na moje słowa podszedł do Natalie i ją pocałował. Zamiast odwzajemnionego pocałunku dostał niezłego sierpowego. Złapał się za policzek i na jego twarzy pojawił się uśmiech godny szaleńca. Chwycił ciemnooką za nadgarstek, przyciągnął ją do siebie i znów pocałował ją a we mnie aż się zagotowało i tym razem to ode mnie dostał , jednak na jednym ciosie się nie skończyło. "Niewinny aniołek" nie został obojętny na moją reakcję i mi oddał. Ponownie zadałem mu parę ciosów , jednak przy ostatnim uderzeniu się uchylił. Złapał moją księżniczkę w pasie i zniknął...
Miał być piękny ślub, miała zacząć się nowa przygoda Winchester'a i Traver. Jednak zazdrosny Max zupełnie oszalał na punkcie byłej dziewczyny. Co planuje zazdrosny anioł? Czy to koniec historii?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top