Na ratunek
Dean
Przez cały dzień próbowałem się z nią skontaktować, ale nie odbierała. W piekle chyba jest zasięg bo wszędzie przecież jest bo chyba nikt mi nie powie, że nie. W końcu sobie postanowiłem odpuścić i napisałem do Samm'iego żeby przesłał mi notatkę o której mówiła mi Natalie. Kiedy przeczytałem wiedziałem już co jest grane, ale nie miałem siły żeby to naprawiać . Kiedy wyszedłem przed dom ujrzałem Lisę i Bena, który nie był już małym chłopcem. Wyglądali jakby się kłócili. Odczekałem chwilę i kiedy Lisa weszła do domu przeszedłem na drugą stronę ulicy i zgadałem do chłopaka. Kiedy tak rozmawialiśmy nagle zjawiła się Lisa.
- Ben obiad. O cześć Dean-
- Cześć Lissa-
- Ben idź już do środka-
- Ta. Jasne mamo.-
Młody wszedł do środka a jego matka stanęła na przeciwko mnie. Przez chwilę panowała cisza, którą przerwała Lisa.
- Dean? Coś nie tak?-
- Nieee. Wszystko... wszystko w porządku...-
- Przecież widzę. Swoją drogą to dawno nie widziałam Natalie... Jest w jakiejś podróży?-
- Nie-
- Chodź do środka tam porozmawiamy na spokojnie-
Kiwnąłem głową i podążyłem za Braeden. Przez jakiś czas starała się wyciągnąć ze mnie informacje o Nat i o tym co się dzieje. Drążyła temat tak długo aż się nie złamałem. W końcu opowiedziałem jej o tym co si wydarzyło. Kiedy usłyszała całą historię zamurowało ją. Po chwili milczenia odezwała się.
- To zupełnie do niej nie podobne. Szukałeś jej wszędzie? Pytałeś Marinette? -
- Tak pytałem wszystkich, dzwoniłem do niej, przeszukałem wszystkie możliwe miejsca w których mogłaby się znajdować, ale przepadła jak woda w kamień-
- Mówiłeś, że została opętana przez Lucyfera. Może go jakoś przyzwij? -
- Próbowałem, ale nic się nie wydarzyło, Castiel też milczy-
- Próbowałeś przywołać te jej demony?-
- Nie, ale mogę spróbować-
Od razu pobiegłem do domu i ich zawołałem. Zjawili się dopiero za trzecim razem. Poprosiłem żeby zabrali mnie do piekła, ale zaczęli się wymigiwać. Zaszantażowałem ich, że jeśli tego nie zrobią to o wszystkim dowie się Natalie a ja urządzę im kąpiel w wodzie święconej. Przerazili się i natychmiast przenieśli mnie do piekła. W skrócie opowiedziałem im historię i oboje zaoferowali mi pomoc. Na początku zaprowadzili mnie do pomieszczenia które "zamieszkiwała" moja ukochana kiedy tu przebywała. Niestety nie było jej tam. Rozdzieliliśmy się i zaczęliśmy przeszukiwać całe piekło. W końcu znalazłem ją. Siedziała i z kimś rozmawiała. Podszedłem tam i przerwałem rozmowę. Próbowałem przekonać Lucyfera do opuszczenia ciała mojej ukochanej, ale z marnym skutkiem. Kiedy miałem odejść zrezygnowany zjawili się Carlos i Jace. Ten drugi wziął mnie na bok i zdradził mi plan działania. Odwróciłem się w stronę Carlosa, który rozmawiał z moją ukochaną a raczej Lucyferem który przebywał w jej ciele. Po chwili znaleźliśmy się w domu i od razu przeszedłem do działania. O wyznaczonej porze zgodnie z planem zjawił się Carlos z Lucyferem, który był zdziwiony tym, że znalazł się w jednym pomieszczeniu z łowcą. W końcu ruszył w moją stronę jednak nie zaszedł za daleko bo został uwięziony i zezłościł się.
- Zostaw Natalie w spokoju to może Cię stąd uwolnię -
- Myślisz głupcze, że Cię posłucham? Będę tu tak długo jak zechce i dopóki nie znajdę nowego naczynia-
- Jak chcesz, ale i tak trochę sobie tu posiedzisz-
- Nie bądź taki pewny łowco-
- Masz zamiar opuścić swoje obecne "naczynie" żeby stąd wyjść?-
- Tak, własnie taki mam zamiar-
- Z tego co mi wiadomo to, to "więzienie jest wstanie opuścić tylko jeden demon...-
- Mogę opuścić każdą pułapkę jeśli zechcę-
- Tej akurat nie. Tylko jeden demon może to miejsce opuścić i jest nim moja demonica-
- Nie ma takiej pułapki łowco. Jesteś głupcem. Zwyczajnym głupcem-
~ Nie byłabym tego taka pewna Lucyferku~
- O proszę! Nasza księżniczka się odezwała-
~ Jakiś ty miły. Ten twój uśmieszek Ci zaraz zniknie jak przekonasz się, że Dean ma rację~
- Ten głupiec? Ha nie bądź śmieszna! On myśli, że przechytrzył mnie, władcę piekieł-
~Skoro jesteś taki pewny to przekonajmy się~
Lucyfer tylko się uśmiechnął i zniknął, jednak po chwili pojawił się z powrotem. Zrobił tak jeszcze raz. Po kolejnej nieudanej próbie stanął zdziwiony. Uśmiechnąłem się tylko i wyszedłem.
~ Widzisz? Nie doceniłeś go, a teraz usiądź sobie wygodnie bo trochę tu pobędziemy. Przez ciebie~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top