Broken heart
Natalie
Po naprawieniu tego co zepsuł Lucyfer. Zajęłam się rozmową z Mari i pomaganiem jej w kuchni. Jako, że władca piekieł nie umiał wytrzymać tej radości i naszej paplaniny postanowił się na chwilę ulotnić. Na szczęście zrobił to w momencie gdy nikogo nie było w pobliżu mnie. Korzystając z okazji, że jestem zupełni sama napisałam na kartce krótką notkę z informacją co się dzieje i żeby w razie potrzeby podjęli odpowiednie kroki. Po północy Dean stwierdził, że pora się zbierać bo był "zmęczony". Po jakimś czasie dotarliśmy do naszego domku. W momencie gdy przekraczałam próg dostałam wiadomość od Sama w której dziękował za odwiedziny i proponował kolejne spotkanie. Odpisałam na wiadomość i skierowałam się do łazienki. Nie miałam pojęcia kiedy Lucyfer znowu wróci, więc postanowiłam skorzystać, że nie muszę się z nim "dzielić" mną. Po prysznicu pełnym przemyśleń udałam się do salonu sprawdzić czy jest jakiś ciekawy film. Kiedy tak szukałam przyszedł Dean.
- Nati...-
- Tak?-
- Co się z tobą działo?-
- Co masz na myśli?-
- No byłaś przez jakiś czas taka inna. Jakby nie ty...-
- Czyli nie czytałeś notki?-
-Jakiej notki?-
-Poproś Mari albo Sama żeby Ci powiedzieli. Teraz wybacz, ale idę do pokoju-
Wstałam pocałowałam go w policzek i udałam się do naszego pokoju. Kiedy szukałam wygodnych ciuchów poczułam jak ktoś się do mnie przytula. Gdy tylko się odwróciłam, zielonooki to wykorzystał i zaczął mnie całować. oddając mu pocałunki pozbawiłam go koszulki i na chwilę się oderwałam od niego by móc popatrzeć na jego umięśniony tors. Jako, że mam słabość do umięśnionych mężczyzn nie potrafiłam oderwać wzroku.
-Mała ślinisz się-
-Hm?-
-Mówię, że się ślinisz-
-Jezu! Co? Znowu?-
-Spokojnie księżniczko żartowałem, ale tak się wpatrujesz jakbyś coś Boga ujrzała-
-Boga to może nie, ale przystojnego mężczyznę-
Po tych słowach pocałowałam go. Nim się obejrzałam znaleźliśmy się w łóżku. Kiedy następnego dnia wstałam i chciałam iść do łazienki poczułam, że znów tracę kontrolę nad swoim ciałem.
~Witaj Natalie. Stęskniłaś się?~
Na serio? Zegarka nie masz? Bo wyczucie czasu to ty masz okropne.
~Nie rozumiem, wyjaśnij mi moja droga.~
Właśnie wstałam i chciałam iść do łazienki a dalej chyba nie muszę tłumaczyć.
~Och. Rozumiem. Wybacz. W takim razie zjawie się później~
Wstałam, podeszłam do szafy w celu zabrania ubrań i zniknęłam w łazience. Kiedy byłam gotowa zawołałam Lucyfera i momentalnie zostałam pozbawiona władzy nad moim ciałem.
Lucyfer
~Mam nadzieję, że znalazłeś nowe naczynie.~
Tak się składa, że jeszcze nie.
~Co to znaczy, że jeszcze nie?!~
Spokojnie moja droga. Wszystko mam pod kontrolą, ale jeszcze to wszystko potrwa.
~To znaczy ile?~
Nie mam pojęcia. O spójrz łowca się budzi.
~Ten łowca ma na imię Dean i jakbyś zapomniał to dzięki niemu Cię uratowałam a później na moją prośbę go uratowałeś.~
Co wcale nie zmienia faktu, że jest łowcą.
~Tak, ale jako, że jesteś "gościem" w moim ciele musisz zachowywać się normalnie jeżeli nie chcesz by ten łowca Cię stąd wypędził i musisz być dla niego miły~
Zobaczymy.
~Co takiego?~
Nie nic. Mówiłem, że będę grzeczny.
~Też tak myślę~
4 miesiące później
~Długo jeszcze będziesz tu?~
Tak długo do póki nie znajdę nowego naczynia.
~Coś długo Ci to zajmuję.~
Tak bo twój chłoptaś mnie pilnuje.
~Czego się spodziewałeś skoro jestem jego narzeczoną?!~
To akurat najmniejszy już problem.
~Co? Czekaj!~
-Dean. Musimy porozmawiać.-
-Co jest mała?-
-Nie nazywaj mnie mała. Niestety musimy się rozstać.-
-Dlaczego?-
-Jestem władcą piekieł i nie mogę tu ciągle siedzieć.-
-Nat co ty wygadujesz? Jaki władca piekieł? Jesteś tylko demonem i to w połowie.-
-Nie łowco, a teraz żegnaj.-
Zdjąłem pierścionek i wręczyłem łowcy a następnie przeniosłem się do piekła.
~Dlaczego to zrobiłeś?~
Jestem władcą piekieł, muszę dbać o wszystko.
~To mogłeś znaleźć inne naczynie a nie niszczyć mi moje życie które i tak jest już zniszczone!~
To było konieczne.
~Nie, nie było.~
Owszem.
~To się doigrałeś.~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top