8. "... bez twojej zgody nic nie zrobię"

Poranek nie był dla Louisa zbyt łaskawy, obudził się bardzo wcześnie, było mu zimno i głowa pulsowała go dwa razy bardziej niż poprzedniego wieczoru. Pamiętał każdą minutę tamtego zdarzenia, pomimo dużej ilości wypitego alkoholu nie chciało to wypaść z jego głowy. Z całych sił próbował wydostać się z wanny, było to trudne biorąc pod uwagę jego wyczerpanie. Telefon znajdujący się w kuchni zaczął głośno dzwonić, co było sygnałem, że będzie musiał wyjść z wanny, jeśli to jego mama dzwoniła, to był pewny, że jeśli nie oddzwoni w ciągu pięciu minut, ta wsiądzie w samochód i przyjedzie do niego. Wyjście z wanny zajęło mu znacznie dłużej niż zwykle i nie chodziło tutaj tylko o ból głowy, jego ciało było bardzo zmęczone i każdy ruch wymagał wielkiego wysiłku z jego strony. 

Dotarł do  kuchni i wziął telefon do ręki, ucieszył się, że to jednak nie dzwoniła jego mama, jednak zdziwił się widząc kilka sms od nieznanego numeru. Chwilę później na jego twarzy pojawił się uśmiech, gdy zobaczył, że były one od Phila. Kłamstwem byłoby powiedzenie, że chłopak go nie kręcił, był wysportowany, cholernie przystojny i świetnie się dogadywali, czyli marzenie każdego, no może nie każdego, ale na pewno Louisa. Chłopak wydawał się być bardzo podekscytowany proponując kolejne spotkanie, niebieskooki nie wiedział czy dzisiaj był na siłach wychodzić gdziekolwiek. Nie ufał sobie i wolałby zostać w domu nie musząc martwić się o to że popsuje komuś nastrój swoimi humorkami, jednak kilka wiadomości od piłkarza wystarczyło, żeby zmienił zdanie. Gdy zakończyli swoją krótką rozmowę Louis twierdził, że musi się ubrać pomimo wysokiej temperatury na zewnątrz jego ciało przejęła gęsia skórka. 

Zdecydował od razu założyć na siebie dresy i bluzę nie chcąc mieć później problemów z ubieraniem, a jednak rozebrać się było o wiele łatwiej. Zrobił sobie w kuchni kawę i został w pomieszczeniu chcąc ją wypić, gdy będzie jeszcze gorąca. Phil obiecał mu przyjść dopiero za dwie godziny, więc miał jeszcze dużo czasu do jego przyjścia. Sam nie wiedział co będą robić, ten tylko poinformował go, że ma dla niego niespodziankę, ale niestety nie chciał zdradzać szczegółów. Gdy tylko wypił swoją kawę do momentu, gdy trochę fusów zebrało się w jego ustach odłożył kubek do zlewu i ruszył do korytarza, wiedział, że właśnie tam wczoraj zostawił papierosy a te zawsze pomagały mu gdy miał kaca. Uśmiechnął się sam do siebie i zabrał paczkę z małego stolika i wyszedł z domu, ostatnio o sam zaczął czuć, że za bardzo śmierdzi tam dymem papierosowym i przestało mu się to podobać. Sam nie wiedział kiedy wystąpiła w nim ta zmiana, ale nie uważał, żeby była ona zła. 

Stanięcie na chodniku blisko wejścia niestety również było dla niego pewną trudnością, nie chciał przeszkadzać przechodniom. Stanął jak najbliżej ściany i odpalił papierosa zaciągając się z całej siły. 

- Widzę, że jednak trochę pomogłem. - usłyszał dosyć znany sobie głos. 

- Nie. - odpowiedział z przekąsem. -  Twoje rehabilitacje nic nie dały, nadal nie ruszam nogami. - spojrzał na niego. 

- Nie o to mi chodzi. Ruszasz się w końcu z domu. - uśmiechnął się. 

- Nie mogę tam siedzieć cały czas. - wzruszył ramionami. - W jakim celu przyszedłeś? 

- No jak to w jakim? Rehabilitacja dzisiaj. - wskazał ręką na leżankę, która oparł o ścianę budynku. 

- Nie przypominam sobie, żeby miała być ona dzisiaj. - zmarszczył brwi. - Jestem umówiony niedługo. 

- Jak kocha to poczeka czy jakoś tak. Pal szybciej to szybciej skończymy. - odparł przez co Louis wywrócił oczami i wyrzucił na chodnik peta, prze co Zayn skrzywił się i podniósł go wywalając do kosza, który znajdował się kilka metrów dalej. - Jak już palisz to chociaż nie śmieć. 

- Dobrze, tato. - parsknął szatyn i wszedł z pomocą mulata do budynku. Do mieszkania dotarli chwile później, ponieważ Zayn nie mógł się powstrzymać i zaczął prowadzić szatyna. - Wiesz, że wcale mi nie ułatwiasz funkcjonowania? Nauczę się, że zawsze każdy będzie coś za mnie robił. 

- Daj spokój. - wszedł do salonu i rozłożył leżankę. - Chodź tutaj. - wziął go na ręce i położył na wcześniej wspomnianym przedmiocie. - Z kim się umówiłeś? - rozpoczął rozmowę chcąc, żeby czas rehabilitacji minął szatynowi jak najszybciej. 

- Z Philem. - odparł cicho zamykając oczy. Nie był zbyt chętny na dłuższe rozmowy, niestety kac nadal dawał się we znaki. 

- A Phil to? - mulat naprawdę nie chciał być wścibski, ale miał nadzieję, że chłopak przyniesie trochę szczęścia do życia szatyna. 

- Kolega. - burknął. - Zayn, naprawdę nie mam ochoty na rozmowy. Męczy mnie kac, boli mnie głowa i gadanie z tobą to ostatnia rzecz, na którą mam ochotę. 

- To czemu nie powiedziałeś wcześniej? Masz tabletki przeciwbólowe, elektrolity?

- Nie wiem, nie ogarniam wszystkich tabletek, które mam w szafce.  - odparł opierając się na łokciach i obserwując jak mulat kieruje się do kuchni. 

- Pozwól, że tam trochę poszperam. - powiedział głośno z kuchni otwierając po kolei wszystkie szafki. Louis w tym czasie położył się z powrotem i zamknął oczy próbując zasnąć, nie był zbyt gotowy na życie dzisiaj. Jednak jego sen nie trwał długo, ponieważ parę minut później do salonu wrócił Zayn trzymając w dłoniach dwie szklanki, jedna z przezroczystą cieczą, a druga z żółtą. - Powinno ci pomóc. 

- To wygląda jak siki. - szatyn skrzywił się patrząc na szklankę. 

- Louis, czy ty zawsze zachowujesz się jak dziecko. - wywrócił oczami i najpierw podał mu tabletkę i szklankę wody.  

- Tak, szczególnie gdy mam kaca. - niechętnie wypił wszystko co przyniósł mu Zayn. - Już możesz wrócić do masowania, choć bardziej by mi pasowało, gdybyś pomasował mi plecy, nóg i tak nie czuje. 

- Takie rzeczy tylko po godzinach. - wywrócił oczami z lekkim uśmiechem. - Jeśli cię bardzo bolą to mogę ci je pomasować jak skończę z nogami. - zaproponował, uwielbiał to robić i nawet cieszył się kiedy ktoś chciał jego masażu. 

- Nie dzisiaj, mówiłem, że jestem zajęty. 

- O której jesteś umówiony? - dopytał zerkając na zegarek na swojej ręce. 

- Phil ma przyjść za około godzinę. 

- No to spokojnie zdążymy, teoretycznie mam dla ciebie zaplanowane dwie godziny, ale raczej nic się nie stanie jak ostatnie dwadzieścia minut poświęcimy na twoje plecy. - wzruszył  ramionami. - Może to nawet lepiej ci zrobi jak rozluźnisz się trochę u góry. - powrócił do zajmowania się jego nogami. Miał wielką nadzieje, że jego rehabilitacje przyniosą jakieś skutki, prawda była taka, że lekarz nie bardzo wierzył w powrót sprawności szatyna. Oczywiście rehabilitacja na pewno trochę pomoże, ale gdy Zayn usłyszał od lekarza, że ten na jego miejscu by odpuścił to niemal się w nim zagotowało. Przecież skoro były szanse to dlaczego nie próbować? On był pewny, że gdyby po miesiącu przestali mu płacić, a rehabilitacja przyniosłaby jakieś skutki to przychodziłby tutaj nawet i za darmo w wolnych godzinach. Mulat tak bardzo zatracił się w pracy, że ocknął się dopiero, gdy Louis przypomniał mu o tym, że zostało tylko pół godziny. 

- No to teraz poproszę o masaż, który zapamiętam do końca życia. - zaśmiał się i poczekał, aż mulat pomoże mu łatwo położyć się na brzuchu. 

- Mogę dać ci taki, który twoje plecy i gardło zapamiętają przez najbliższe kilka dni. - strzelił lekko palcami chcąc przygotować dłonie. 

- Zayn! - pisnął zaskoczony Louis. - Masz chłopaka, uspokój się. 

- Nie o to mi chodzi. - zaśmiał się kładąc dłonie na jego plecach. - Po prostu ludzie często krzyczą z bólu jak nacisnę w odpowiednie miejsce. - zaczął powoli masować spięte mięśnie. 

- Ale masaż ma rozluźniać a nie boleć tak, że nie krzyczy. - szatyn w tej chwili zaczął żałować, że w ogóle się na to zgodził. 

- Wiesz jak później będziesz się niesamowicie czuć? Tylko poczekaj i daj mi działać. 

I mimo wszystko Zayn miał rację, co chwilę stękał i krzyczał z bólu, ale gdy było po wszystkim poczuł się naprawdę dobrze. Czuł się dwa razy lżejszy i nie pamiętał kiedy się tak rozluźnił. 

- Możemy to robić częściej? - spytał z nadzieją, gdy mulat sadzał go na wózku. 

- Pomyślę. - zaśmiał się zbierając swoje rzeczy. Gdy byli już przy drzwiach zadzwonił dzwonek i Louis wiedział, że przyszedł Phil. - Otworzę. - zaoferował Zayn i otworzył drzwi uśmiechając się do chłopaka. - Hej. Jestem Zayn. -wystawił do niego rękę. 

- Phil. - odpowiedział mu z szerokim uśmiechem również podając dłoń. - Hej Lou, gotowy? - uśmiechnął się przestając zwracać uwagę na mulata. 

- Tak nie do końca, Zayn przyszedł na rehabilitację i nie zdążyłem się uszykować. - westchnął będąc trochę zawiedzionym, że nie będą mogli od razu wyjść. 

- A to na spokojnie, poczekam, nigdzie nam się nie spieszy. - wszedł w głąb mieszkania. 

- To poczekaj na mnie w salonie, w ciągu dziesięciu minut będę gotowy. - chłopak pokiwał głową i poszedł do wcześniej wspomnianego pomieszczenia. 

- Przystojny. - przyznał mulat, gdy zostali sami. 

- Idź już, twoje zachowanie wykracza poza zachowanie fizjoterapeuty. - powiedział dosyć poważnie, jednak jego oczy zdradzały, że śmieszyło go to. 

- Idę, Liam na mnie czeka. Zadzwonię do ciebie o następne spotkanie, bo sam nie wiem kiedy będę mógł. - odparł zakładając buty. 

- Stawiam, że i tak przyjdziesz bez zapowiedzi jak dzisiaj. - wywrócił oczami. - Tylko nie zdziw się jak pewnego dnia nie będzie mnie w domu. - ostrzegł. 

- Nie będę tak robił. - zaśmiał się.  - Po prostu dzisiaj  miałem trochę wolnego czasu i jakoś tak wyszło, że wylądowałem u ciebie. - wzruszył ramionami marszcząc lekko przy tym brwi. 

- Dobra, idź już do domu, bo spieszę się. - powiedział Louis otwierając drzwi wejściowe. 

- Tak, miłej zabawy. - poklepał go dwa razy w ramie i zabierając leżankę wyszedł z mieszkania. 

Louis zamknął za nim drzwi i ruszył w stronę salonu. Trochę wstydził się iść do Phila, bo nie był w najlepszym stanie. 

- Chcesz się czegoś napić? - spytał trochę nieśmiało. 

- Naleje sobie wody, idź się szykować. - wstał z fotela i ruszył do kuchni. Szatyn w tym czasie poszedł do sypialni w celu przebrania się, miał nadzieję, że zajmie mu to o wiele mniej czasu niż zazwyczaj, nie chciał, żeby Phil czekał na niego nie wiadomo ile czasu. Jednak niestety jak zawsze nadzieja matką głupich, był pewny, że spodnie, które wyjął z szafki są luźne i spokojnie uda mu się je założyć, jednak niestety nie należały one do najluźniejszych, a wizja ponownej drogi z łóżka na wózek i na wózku do szafy nie była czymś czego teraz pragnął. Był naprawdę zdenerwowany, łzy zbierały się w jego oczach przez zmęczenie i bezsilność i stracił całą chęć wyjścia gdziekolwiek. 

- Phil! Mógłbyś tu na chwilę przyjść. - odparł nie mając już wewnętrznie siły na nic. 

- Co się dzieje? - chłopak pojawił się w drzwiach chwilę później.

- Może odwołać spotkanie? - spuścił głowę. 

- Ale dlaczego? - podszedł bliżej lekko zawiedziony, co prawda nie miał tego za złe szatynowi, jednak chciał spędzić z nim trochę czasu. 

- Nie mam już siły, wziąłem złe spodnie, zanim się uszykuję to minie z czterdzieści minut , ty się zanudzisz i nie będzie opłacało się iść. - wyrzucił wszystko z siebie. Nie chciał psuć wyjścia, ale wiedział, że ono i tak skończy się porażką. 

- Oh Lou. - chłopak zaśmiał się cicho. - Mam pomysł w takim razie, pomogę ci się uszykować i takim sposobem już za dziesięć minut będziesz gotowy i nie będziesz musiał odwoływać naszego spotkania, co ty na to? 

- Nie, to będzie zbyt krępujące, nie znamy się aż tak długo. - pokręcił głową, nie był pewny swojego ciała przy Philu, w końcu chłopak był sportowcem i jego ciało było idealne. 

- Daj spokój, to nic takiego, nie masz się czego wstydzić, jesteś idealny. - próbował go namówić. I naprawdę mówił to co miał na myśli, szatyn bardzo mu się podobał a te wszystkie głupie gadki, że sportowcom nie podoba się inne ciało niż to umięśnione były największymi bzdurami jakie słyszał. - Pozwól mi po prostu pomóc zmienić ci ubrania, bez twojej zgody nie zrobię nic. - widział jak Louis próbuje w duchu siebie przekonać, że to dobry pomysł i naprawdę rozumiał, że dla chłopaka mogło to być krępujące, w końcu przez bezwładną dolną część ciała był prawie bezbronny. 

- Okej, pomóż mi. Nie chce psuć ci dnia. - odparł po chwili zastanowienia. 

- Nie zrobiłbyś tego, w innym przypadku posiedzielibyśmy w domu i też spędzilibyśmy dobrze razem czas. - podszedł do niego i powoli zdął z niego spodnie starając się mimo wszystko nie zwracać zbyt dużej uwagi na jego ciało. - Te spodnie czy jakieś inne? - wskazał dłonią na materiał leżący na łóżku. 

- Inne, te są zbyt ciasne. - chłopak pokiwał głową i wziął je podchodząc do szafy. 

- Ładnie byś w nich wyglądał. - wzruszył ramionami i wziął inne spodnie. - Te będą chyba dobre. - powiedział widząc, że są one luźniejsze. Podszedł do szatyna i zaczął mu ostrożnie zmieniać ubrania.

- Nie bój się, nic mnie nie zaboli. - zażartował Louis widząc, że ten obchodzi się z nim jak z jajkiem.

- Nie chce żebyś czuł się niekomfortowo.  - odparł, gdy wsunął mu już spodnie na biodra. - Teraz chyba sobie dasz radę. - szatyn pokiwał głową w zgodzie i bez zastanowienia ściągnął koszulkę zakładając kolejną.

- Jeszcze muszę się uczesać. - skrzywił się czując, że włosy odstają mu na wszystkie strony.

- Zostaw je tak, wyglądasz idealnie. - powiedział po czym zarumienił się mocno odwracając w stronę drzwi. - Przepraszam, nie powinienem był.

-Nic się nie stało. - zaśmiał się. - To.. Miłe. Okej, więc możemy iść, gdziekolwiek to jest. - przysunął wózek do łóżka i z pomocą Phila usiadł na nim.

- Myślę, że mogę Ci powiedzieć gdzie idziemy. - odparł z lekkim uśmiechem. - Nie wiem jak będziesz się z tym czuć, może Ci się nie spodobać, więc od razu mów jakby co.

- No powiedz wreszcie. - zniecierpliwiony szatyn spojrzał na niego wyczekująco.

- Załatwiłem nam wejście na trening Manchesteru City przed jutrzejszym meczem. Ja w nim nie gram, więc pozwolili mi przyjść z tobą. - miał nadzieję, że Louisowi spodoba się jego pomysł, nie był pewny jak na to zareaguje ze względu na to, że on nie będzie mógł przez najbliższy czas grać i nie wiadomo czy kiedykolwiek będzie mógł jeszcze grać, ale nie mógł się powstrzymać.

- Ty naprawdę to zrobiłeś? - Louis uśmiechnął się szeroko nie mogąc uwierzyć w swoje szczęście. - Phil! Jesteś niesamowity, nie wiem jak ci się odwdzięczę..

- Ładny uśmiech do końca dnia wystarczy. - pokierował go do korytarza.  - A teraz w drogę na jeden z lepszych dni w twoim życiu. - zaśmiał się ciesząc, że jego niespodzianka wypaliła.

ღღღ

Trochę to trwało, ale w końcu udało mi się napisać kolejny rozdział

Niestety nie wiem kiedy będzie następny rozdział, bo egzamin za miesiąc i czekaja mnie długie tygodnie nauki.

Miłego dnia/ wieczora! ❤️


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top