6. "Wiesz, coś jak randka?"

Kilka dni później Louis dostał powiadomienie z banku, że na jego konto wpłynęła kwota odszkodowania, spodziewał się wysokiej kwoty, jednak ta zdecydowanie przewyższyła jego oczekiwania. Nie miał jednak zamiaru narzekać, cieszył się z tego i już w głowie rozmyślał jakie będzie mógł kupić sobie gry. Jego głowę zaprzątała jeszcze jedna myśl, a mianowicie to zaproszenie na kawę przez Harry'ego, nie wiedział czy ma  to traktować jak zwykłe spotkanie czy jak randkę, ale wiedział, że choćby to miało być spotkanie to niezmiernie się z tego cieszył. Jedyną kwestią było zadzwonienie do Harry'ego i zaproszenie go, i tutaj pojawiły się schody, za każdym razem gdy miał dzwonić jego ręce zaczynały niesamowicie drżeć i nie był w stanie tego zrobić. Ostatecznie zebrał w sobie wystarczająco sił i gdy tylko zjadł sycący obiad wybrał numer do bruneta. 

- Halo? - spytał niepewnie brunet i dopiero wtedy Louis sobie uświadomił, że Harry nie miał jego numeru. 

- Hej, Louis z tej strony. - odparł przygryzając wargę. 

- Oh, hej Lou! - zaśmiał się. - Potrzebujesz czegoś? - z jego głosu biła troska, przez którą automatycznie się uśmiechnął. 

- Tak właściwie to chciałem się zapytać czy wyjście na kawę nadal aktualne. - przygryzł wargę i zaczął zdrapywać zaschnięte plamy ze swoich szarych dresów. 

- Oczywiście, że aktualne. - odpowiedział spokojnie. - Nie sądziłem, że zgodzisz się na nie aż tak szybko, w końcu nie znamy się zbyt długo. 

- Niby tak, ale stwierdziłem, że jak miałbyś mnie porwać czy coś to zrobiłbyś to przynosząc mi zakupy. - zaśmiał się. - I z drugiej strony porwanie mnie nie byłoby takie łatwe biorąc pod uwagę wózek. 

- No tak, porwanie cię z twojego domu byłoby znacznie łatwiejsze. - Louis usłyszał cichy śmiech i  szmery dochodzące z drugiej strony słuchawki. - To może przyjdę po ciebie dzisiaj o szesnastej? 

- Tak szybko? - spytał zdziwiony. - Nie wiem czy dam radę się uszykować, to za trzy godziny, a trochę mi to zajmuję Harry.

- Spokojnie, jak poczekam to nic mi się nie stanie, a może nawet ci w czymś pomogę. To do zobaczenia Lou. 

- Tak, do zobaczenia. - mruknął cicho i rozłączył się. Gdy odłożył telefon na blat do jego uszu dotarł dźwięk dzwonka do drzwi. Zmarszczył zdziwiony brwi, bo nie spodziewał się nikogo. Z Zaynem i swoją mamą rozmawiał wczoraj, a z Harrym dopiero się umówił. Podjechał do drzwi i otworzył je patrząc na chłopaka stojącego przed nim. - Dzień dobry? - spytał nie bardzo wiedząc co powiedzieć. 

- Louis? - chłopak przed nim spytał i gdy dostał potwierdzające kiwnięcie głową uśmiechnął się. - Jestem Phil. Podobno twoja mama rozmawiała z tobą i powiedziałeś, że chcesz się spotkać. - powiedział lekko zakłopotany, na co Louis zaśmiał się przypominając sobie rozmowę ze swoją rodzicielką. 

- Tak, przypominam sobie. - odjechał od drzwi przepuszczając chłopaka. - Jednak liczyłem, że zostanę wcześniej poinformowany i nie sądziłem, że moja mama tak szybko to załatwi. 

- Dostałem twój numer wczoraj, ale jak wracałem z pracy to nie byłem przygotowany na ulewę i mój telefon stracił swój żywot. - zaśmiał się. - Przepraszam, że bez uprzedzenia, ale nie wiedziałem kiedy załatwię sobie nowy, więc stwierdziłem, że po prostu do ciebie wpadnę, skoro znałem twój adres. - wzruszył lekko ramionami ruszając za szatynem. 

- Cieszę się, że wpadłeś, trochę wariuję już w domu, jednak niestety będziesz musiał zadowolić się herbatą. - ruszył do kuchni gdzie od razu wstawił wodę na herbatę. - I niestety przed szesnastą będę musiał cię wyprosić, bo wychodzę z domu. - odparł nie zrażony tym, że nie było to kulturalne.

- Oh, to może jednak wpadnę innym razem. - odparł zakłopotany przez co Louis zaśmiał się w duchu.

- Nie ma takiej potrzeby, naprawdę. - zalał po chwili torebki herbaty. - Może przejdziemy do salonu? Tylko musisz wziąć kubki, nie radzę sobie aż tak dobrze. - nie czekając na odpowiedź chłopaka ruszył we wcześniej wspomniane miejsce i stanął blisko stolika.

- Więc, powiedz mi Louis co lubisz robić w wolnych chwilach?

- Grać na konsoli jak widzisz. - wskazał ręka na urządzenie pod telewizorem. - Lubię pić piwo. - zaśmiał się. - I tak naprawdę więcej atrakcji nie mam w domu.

- Trochę wspólnego ze sobą mamy. - odparł z uśmiechem. - A jacyś przyjaciele, druga połówka? - zainteresował się.

- Nie posiadam. - wzruszył ramionami. Nie wstydził się, mimo tego co o sobie sądził, znał swoje wartości i uważał, że to ludzie tracili nie chcąc się z nim zadawać. Bolało go to, że nie ma z kim pogadać, jednak uważał, że wiele ludzi jest w gorszych sytuacjach i nie powinien aż tak narzekać. 

- Jestem w szoku. - zaśmiał się chłopak rozszerzając lekko oczy. - Jeszcze żadna osoba nie przyjęła mnie aż tak miło jak ty. Szczególnie, że wpadłem bez zapowiedzi i nawet mnie nie znałeś. 

- Z doświadczenia wiem, że takie dziwne spotkania świadczą o najlepszych znajomościach, więc myślę, że to dobrze. - odpowiedział szczerze. Dziwił się, że Phil był taki normalny, był bardzo przystojny, jednak gdyby zobaczył go na ulicy pomyślałby, że jest zadufanym, narcystycznym mężczyzną. Musiał podziękować mamie za to, że ta wpadła na taki pomysł. 

- Gdzie wychodzisz później, może będę mógł cię odprowadzić. - spojrzał na niego zainteresowany z lekkim uśmiechem, nie chciał wyglądać na wścibskiego, po prostu Louis pomimo, że był trochę zamknięty w sobie to wydawał się być naprawdę ciekawym człowiekiem. 

- Znajomy ma po mnie wpaść, więc nie będzie to potrzebne.  - wziął herbatę ze stołu i upił małego łyka, herbata okazała się być jeszcze zbyt gorąca przez co syknął i machnął ręką wylewając na swoje nogi gorący napar. - Cholera! - wyrzucił kubek na podłogę automatycznie próbując odciągnąć materiał od swojej skóry. Chłopak od razu zareagował i przeniósł Louisa na kanapę od razu nie przejmując się niczym ściągnął jego dresy. Przyniósł szybko nawilżoną ściereczkę z kuchni i przyłożył do czerwonych ud. 

- Lepiej już? - upewnił się, gdy na twarzy Louisa nie gościł już grymas. 

- Tak, dziękuję. Nie sądziłem, że jest aż tak gorąca. - pokręcił głową ścierając łzę z policzka. 

- Czasami takie rzeczy się zdarzają, na całe szczęście nie była aż tak gorąca, aby podrażnić bardzo twoją skórę. Ale może poczekaj tutaj, ja pójdę szybko do apteki po maść. - powiedział wstając szybko z kanapy. 

- Nie musisz, naprawdę. - podniósł się lekko, nie chciał wykorzystywać chłopaka. 

- Jesteś pewny? Nie chce, żeby został ci później ślad. - spojrzał na niego nieprzekonany. 

- Jestem pewny, to tylko herbata, nie raz się nią oparzyłem. - zaśmiał się odwracając mokrą ściereczkę na zimniejszą stronę, na całe szczęście przestał czuć skrępowanie, Phil nie przyglądał  mu się zbyt natarczywie, więc nie było to zbyt niekomfortowe. - No, więc może teraz ty mi powiedz co lubisz robić. - uśmiechnął się w jego stronę.

- Poczekaj chwilkę, tylko ogarnę tutaj, żebyś nie musiał sam niczego robić. - Chłopak po krótkiej instrukcji przyniósł z sypialni kolejne spodnie, które założył szatynowi i od razu posprzątał kubek z wylaną herbatą. - Również lubię grać na konsoli i pić piwo, ale niestety muszę to ograniczać. - odparł siadając z powrotem na fotelu. - Gram w piłkę nożną, a piwo i sport to nie jest najlepsze połączenie, gdy gra się zawodowo. - zaśmiał się cicho. - Oprócz tego naprawdę lubię rośliny, w swoim mieszkaniu mam ich mnóstwo, zieleń bardzo dobrze na mnie wpływa. - wzruszył ramionami. 

- Grasz w jakimś klubie? - Louis od razu zainteresował się słysząc o piłce nożnej.

- Na razie w dość małym klubie, ale istnieje możliwość, że będę grał Manchester City. - odparł dość łagodnie nie chcąc się chwalić. 

- Naprawdę?! - szatyn niemal krzyknął zaskoczony. - Cholera, przecież to będzie transfer życia. - wyrzucił ręce do góry. 

- Daj spokój, to jeszcze nic pewnego. - zaśmiał się. - Jeśli mój styl gry im nie podpasuje i nie będą umieli się ze mną zgrać to wywalą mnie po pierwszym sezonie siedzenia na ławce rezerwowych.

- Ale to i tak otworzy przed tobą mnóstwo drzwi, być może nie będą to tak dobre oferty jak Manchester City, ale zawsze coś. 

- Mam nadzieję, ale widzę że jesteś zapalonym fanem piłki nożnej. - czarnowłosy uśmiechnął się i wziął swój kubek z chłodniejszym już naparem. 

- Od dziecka grałem w piłkę nożną, wiedziałem, że moja kariera zakończy się na małym klubie w Doncaster, ale uwielbiałem grać. - uśmiechnął się lekko. 

- Będę załatwiał ci wszystkie wejściówki VIP jeśli tylko zagram w Manchesterze. - poklepał go lekko po ramieniu. 

- Nie musisz na wszystkie, wystarczy na te, na których ty będziesz grał. - odparł z lekkim uśmiechem nie zdając sobie sprawy, że zabrzmiało to jak flirt.  

- To akurat masz załatwione. - puścił mu oczko. - Zagramy? - wskazał na konsolę po chwili ciszy, nie chcąc aby stała się ona niekomfortowa. 

- Zagramy, tylko możesz mi pomóc usiąść na wózku? - przysunął wcześniej wspomniany przedmiot bliżej kanapy. Mógłby zrobić to sam, ale wiązało się to też z ryzykiem wylądowania twarzą na dywanie, a nie chciał tego zrobić. 

- Oczywiście. - podszedł szybko do niego i pomógł usiąść wygodnie na wózku. 

Wziął spod telewizora dwa kontrolery i pozwolił Louisowi włączyć urządzenie. Wybrali jedną z gier szatyna i zaczęli rywalizować między sobą, szło im naprawdę świetnie, co chwilę śmiali się i dokuczali sobie wzajemnie nie chcąc, aby drugi wygrał. Spędzili razem naprawdę miło czas, nie czuli żadnego skrępowania i już po pierwszych piętnastu minutach grania wyzywali na siebie. Czas zleciał im niemiłosiernie szybko, nim się spostrzegli za zegarku pokazała się piętnasta trzydzieści i Louis z bólem serca musiał wyprosić Phila z domu. 

- Może następnym razem spotkamy się w jakiejś kawiarni albo restauracji, jeśli lubisz? - spytał chłopak kierując się w stronę korytarza. - Wiesz, coś jak randka? - dopowiedział niepewnie zerkając na szatyna. 

- Randka? - spojrzał na niego zaskoczony, nie spodziewał się tego. 

- Jeśli nie chcesz to mów, możemy spotkać się na piwie, obejrzeć mecz i te inne rzeczy, które robią kumple. - mówił szybko zakłopotany. 

- Nie trzeba, chętnie pójdę z tobą na randkę. Chociaż myślę, że wyjście na randkę na piwo też nie byłoby takim złym pomysłem. - wzruszył ramionami z lekkim uśmiechem. 

- Znakomicie. - chłopak obdarzył go szerokim uśmiechem. - Prawdopodobnie jutro kupię sobie nowy telefon to zadzwonię. Mam nadzieję, że kolega, z którym dzisiaj wychodzisz nie jest twoją randką. - pogroził mu palcem z lekkim rozbawieniem. 

- Nic z tych rzeczy. - zaśmiał się. - Odprowadzę cię na dół, bo i tak muszę jeszcze zapalić, a nie chce tego robić w domu. 

- Palisz? 

- Nie czułeś ode mnie zapachu papierosów? - spojrzał na niego zdziwiony. 

- Jestem alergikiem, czasami mam zatkany nos.  

- Przeszkadza ci to? - spytał, nie miał zamiaru przestać palić, ale mógł to ograniczyć w obecności Phila. 

- Nie jestem zwolennikiem papierosów, ale nigdy nie miałem problemu do osób, które to robią. - wzruszył ramionami i otworzył przed nim drzwi, aby ten mógł wyjechać.

- To dobrze. - odparł. - Wiesz dobrze dla ciebie, bo nie mam zamiaru przestać palić. - zaśmiał się.

- Czasami trzeba iść na ustępstwa. - wzruszył ramionami. - Nie mam zamiaru od ciebie wymagać, żebyś teraz zmienił styl życia, tylko dlatego, że nie lubię papierosów. - wyszli z windy i stanęli przed budynkiem nie chcąc się jeszcze rozstawać. - Wpadniesz kiedyś do mnie na trening? Będziemy mogli zaraz po nim gdzieś wyjść? Co ty na to?

- Phil. - zaśmiał się Louis odchylając głowę. - Na razie nie jestem w stanie dojechać dalej niż jeden kilometr. Trochę poczekasz aż wpadnę pewnego dnia na Twój trening. - wytłumaczył mu spokojnie, nie miał mu za złe to, że ten nie pomyślał o jego wózku, w pewnym sensie cieszył się z tego, że zapomniał o jego problemach z przemieszczaniem się.

- No tak. - uderzył się lekko w czoło. - Mogłem o tym pomyśleć. - zaśmiał się i spojrzał na zegarek, który miał na swojej ręce. - Będę się zbierał, ty też musisz się przygotować na spotkanie, to nie będę cię zatrzymywał. - uśmiechnął się lekko w jego stronę i dość skrępowany nachylił się składając delikatny pocałunek na jego policzku. - Do zobaczenia, baw się dobrze. - odszedł usatysfakcjonowany, że wywołał u chłopaka rumieńce.

Louis odchylił głowę będąc zdziwionym, że tak reagował. Nie spodziewał się, że tak zareaguje na jakiegokolwiek chłopaka, co prawda mógł się tego spodziewać, bo nie chodził zbyt często na randki, ale myślał, że jest już zbyt dojrzały na czerwienienie się przez zwykły pocałunek w policzek. Wypalił papierosa znacznie szybciej niż miał to w zwyczaju i ruszył do mieszkania, aby przygotować się na spotkanie z Harrym.  Phil bardzo namieszał mu w głowie, jeszcze kilka dni temu Zayn mówił mu, że brunet nieoficjalnie zaprosił go na randkę, a dzisiaj oficjalnie został zaproszony na randkę. Od razu stwierdził, że spotkanie z Harrym będzie traktował jak zwykłe wyjście z kolegą, nie będzie dawał mu żadnej nadziei. Chciał spróbowac stworzyć coś z Philem i miał nadzieję, że tym razem życie nie robi sobie z niego żartów i w końcu szczęście się do niego uśmiechnęło. Chłopak wydawał się być idealnym materiałem na chłopaka dla niego, mieli wspólne zainteresowania, od pierwszj chwili potrafili się dogadać i Louis pierwszy raz od dłuższego czasu pokładał wielkie nadzieję w tę relację.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top