14. "Nie lubisz dominujących mężczyzn, co?"

Cała reszta zaczęła się dziać bardzo szybko, Harry nie czekając na odpowiedź szatyna zaczął go całować a ten nie będąc biernym oddawał pocałunki kładąc dłonie na jego talii.

- Tylko pamiętaj, Harry. - wyszeptał odsuwając się od niego z lekką niechęcią. - Żadnych uczuć.

- Nie masz się o co martwić, nigdy nikogo nie kochałem i raczej prędko się to nie zmieni, nie nadaje się do związków. - uśmiechnął się zsuwając z niego lekko aby zacząć składać pocałunki na jego klatce piersiowej.

- Więc tak też pracujesz jako wolontariusz? - zaśmiał się nie mogąc się powstrzymać.

- No za kogo ty mnie masz? - spojrzał na niego z oburzeniem. - To pierwszy raz kiedy postanowiłem się przespać ze swoim przyjacielem. Taki jeden mały wyjątek.

- Nigdy nie chciałeś niczego z Niallem? Jest naprawdę gorący. - przyznał przygryzając policzek od środka.

- Jesteś okropny. - odparł Harry schodząc z niego i siadając na swojej stronie łóżka.

- Dlaczego? - zaśmiał się.

- Właśnie zaczynaliśmy gre wstępną, a ty mi gadasz, że mój przyjaciel jest gorący. - wyrzucił ręce w powietrze oburzony.

- A co, wolałbyś żebym ciebie komplementował? - podniósł się do siadu opierając o zagłówek i położył dłoń na jego udzie ciągnąc za pojedyncze włoski.

- To chyba oczywiste, w takich sytuacjach nie mówi się o innych ludziach, skąd mam wiedzieć, że ty teraz pieprząc się ze mną nie będziesz myślał o Niallu. - uniósł brew, nie wiedział nawet, w którym momencie poczuł się tak komfortowo przy Louisie, że nie krępował się dosłownie z niczym, to tak jakby przeskoczyli kilka etapów znajomości.

- Jak mógłbym myśleć o kimś innym mając ciebie na kolanach, tylko swoje zdanie wyraziłem, a teraz wracaj tutaj, bo może nie mam czucia w nogach, ale brakuje mi tu ciebie. - brunet nie zwlekając od razu znowu usiadł na jego nogach przyglądając się niebieskim tęczówkom.

- Wiesz co Lou? - szatyn mruknął dając mu sygnał aby kontynuował. - Naprawdę jestem napalony. - zaśmiał się i schylił do szafki nocnej wyciągając lubrykant i prezerwatywy, ściągnął swoje bokserki od razu ściągając również te należące do chłopaka i znowu umieścił się na jego kolanach wylewając nawilżacz na swoje palce.

- Dlaczego zabierasz mi tą przyjemność Hazz? Ręce mam sprawne. - spojrzał na jego penisa i położył dłoń na podbrzuszu delikatnie je drapiąc.

- Innym razem, teraz możesz popatrzeć na moją twarz. - uśmiechnął się i uchylił usta wsuwając w siebie pierwszy palec. Louis jak zahipnotyzowany przyglądał się jego twarzy nie mogą oderwać od niego wzroku.

- Starczy już. - odparł stanowczo widząc, że brunet poddaje się zbyt dużej przyjemności. Ten jęknął głośniej, wywołując tym cichy śmiech szatyna. - Nie lubisz dominujących mężczyzn, co? - spojrzał rozbawiony, a ten tylko wywrócił oczami i otworzył prezerwatywę zakładając ją na penisa Louisa.

- Przestań się śmiać bo za chwile naprawdę sobie sam poradzę. - mimo wszystko unosząc się i opadając na szatyna, ten odczuwał tą przyjemność znacznie słabiej niż brunet, jednak patrzenie na niego nadrabiało to mniejsze odczucie przyjemności. Pomagał unosić się Harry'emu czując jednocześnie wyrzuty sumienia, że ten się tak męczy. - Jest wspaniale Lou. - sapnął wyczuwając u niego niepewność.

- Chciałbym ci jakoś pomóc. - odparł, naprawdę nie chciał w tej chwili się tak zachowywać, ale cały czas czuł, że musi się tłumaczyć z tego, że niektórych rzeczy nie jest w stanie zrobić, nie chciał, żeby Harry myślał o nim źle.

- Lou, mi jest naprawdę zajebiście. Wyrzuć z siebie wszystkie myśli i po prostu złap mnie za biodra nadając takie tempo jakie chcesz, to ty tutaj rządzisz. - nachylił się i zaczął całować skórę na jego szyi.

Szatyn od razu go posłuchał i przyspieszył ruchy jego bioder, to sprawiło że on sam odczuwał delikatne uderzenia przyjemności. Całość nie trwała długo, Harry chwilę później doszedł na jego klatkę piersiową pomagając sobie ręką i przytulił się do niego ciągnąc delikatnie za włosy przy karku.

- Dziękuję, nie pamiętam kiedy ostatni raz było mi tak dobrze. - uśmiechnął się i zszedł z niego. - Dlaczego mi nie powiedziałeś? - zmarszczył brwi i wskazał na jego wciąż twardego penisa.

- Nie przejmuj się tym, za długo by to trwało. - machnął ręką szukając wzrokiem swoich bokserek.

- Przestań wreszcie zachowywać się jakbyś się nie liczył, twoja przyjemność jest równie ważna i choćby to miało trwać kilka godzin doprowadzę cię do orgazmu, żebyś zobaczył, że powinieneś o sobie myśleć. - brunet naprawdę zaczynał się denerwować, rozumiał że sytuacja dobiła Louisa, ale im szybciej się przekona że da radę tak żyć tym lepiej. - Wiesz, jakbym chciał jednostronnej przyjemności to wziąłbym dildo, a nie prosił ciebie. - westchnął i wziął do ręki jego penisa wykonując powolne ruchy. Chwilę później jednak zdecydował się użyć swoich ust i to był bardzo dobry pomysł, ponieważ niecałe piętnaście minut później Louis zacisnął dłoń na jego włosach i doszedł jęcząc cicho, okazało się że stymulacja przy użyciu ust znacznie pomaga przy osiągnięciu orgazmu. - Żałuję tylko, że nie mogłem cię poczuć na języku. - spróbował zażartować i odsunął się od niego siadając na swojej stronie łóżka.

- Ta, ostatnim razem coś wyleciało, ale chyba niestety muszę się pożegnać ze spermą. - zaśmiał się. - Ale przynajmniej jest czysto.

- No więc jak podobało się? - spytał Harry naciągając na nich przykrycie.

- Podobało się, ale..

- Żadnego ale, podobało ci się i to najważniejsze. - uśmiechnął się. - Przez emocje chyba cały alkohol ze mnie zszedł i nie wiem czy w pokoju obok było cicho czy nie skupiałem się na tym.

- Sam nie wiem, ale to dobrze że nic nie słyszeliśmy. - zaśmiał się. - Byłoby to niekomfortowe. Dobra lecimy spać, mam nadzieję, że nie będę miał jutro kaca.

- Minęło już tak długo od ostatniego kieliszka, że gdybyś miał mieć kaca to już byś go czuł. - uśmiechnął się i zgasił lampkę. - Dobranoc.

- Dobranoc Hazz. - odpowiedział zakrywając się bardziej kołdrą.

Następnego dnia obudziły ich śmiechy dochodzące z kuchni, co prawda pierwszy obudził się Louis jakieś pół godziny przed Harry'm, jednak nie chciało mu się ruszać, więc leżał z nadzieją, że brunet się za chwilę obudzi.

- Długo nie śpisz? - spytał zaspany.

- Wstałem niedawno. - uśmiechnął się widząc jak brunet nieporadnie odgarnia loki z twarzy. - Tamci nie dali pospać. - zaśmiał się i zaczął szukać swoich bokserek domyślając się, że za chwilę będą wstawać z łóżka. - Hazz, gdzie zgubiłeś moja bieliznę? - ten tylko uśmiechnął się nieśmiało i wstał z łóżka, nie krępując nagością, aby przynieść szatanowi bokserki, które leżały na środku pokoju.

- Wczoraj się trochę za bardzo zamachnąłem. - zaśmiał się i podał mu resztę ubrań po chwili samemu zaczynając się ubierać. - Jak się czujesz po tym co stało się wczoraj w nocy?

- Tak jakbym był po naprawdę dobrym seksie, zero wyrzutów sumienia, zero uczuć. - zaśmiał się i powoli zaczął przenosić na wózek. Gdy wreszcie mu się to udało brunet otworzył przed nim drzwi, aby łatwiej było mu wyjechać. - A co tutaj tak wesoło? - wszedł do kuchni gdzie trójka siedziała przy stole jedząc śniadanie.

- Piękny słoneczny dzień, czemu mielibyśmy się smucić? - zaśmiał się blondyn.

- Zawsze jest taki wesoły jak kogoś zaliczy. - szepnął mu do ucha brunet, przez co Niall spalił buraka i wgryzł się w kanapkę nie chcąc kontynuować tej rozmowy.

- Dobra to za godzinę się zbieramy. - odparł mulat. - Louis, bądź w domu o siedemnastej, mamy kolejne rehabilitacje.

- Znowu? Mieliśmy je wczoraj Zayn, nie mam zamiaru się znowu dzisiaj męczyć.

- Tak mieliśmy, ale trwały one chwilę, bo zacząłeś się zachowywać jak obrażona księżniczka, więc dzisiaj znalazłem specjalnie dla ciebie chwilę. - uśmiechnął się.

- Liam, nie potrzebujesz rehabilitacji? - spojrzał na niego z nadzieją.

- Ja do tej pory czasami mam z nim rehabilitacje, bo przecież jak raz w tygodniu się nie porozciągam i nie zrobię tych kilku dziwnych ćwiczeń to znowu przestanę chodzić. - wywrócił oczami wysyłając w stronę mulata buziaka.

- Lou, musisz chodzić na rehabilitacje i dobrze o tym wiesz. - odparł spokojnie Harry. - Zapomniałeś o tym, że masz szansę stanąć na nogi?

- Harry, nie ma żadnych szans, to zwykłe pieprzenie lekarzy żebym się nie załamywał, każdy wie jaka jest prawda. - odparł.

- Nikt nie wie jaka jest prawda, ale jak się poddasz to nigdy nie dowiesz się czy miałeś szanse. - brunet przysiadł na jego kolanach łapiąc w dłonie jego twarz, aby spojrzeć mu w oczy. - Jesteś moim przyjacielem Lou. - wyznał i zignorował krzyknięcie Nialla "a ja?!". - Naprawdę jeszcze nigdy tak bardzo nie nagiąłem zasad wolontariusza, ale mam to gdzieś, jesteś rozwydrzony i uparty jak osioł, ale naprawdę cię lubię. - uśmiechnął się.

- Robisz się zbyt czuły, Hazz. - zaśmiał się przez co ten wywrócił oczami i zszedł z jego kolan. - Odprowadzisz mnie do domu? - spojrzał na bruneta.

- Już? Nie zjesz śniadania?

- Nie mam ochoty, chyba za dużo wczoraj wypiłem. - zaśmiał się.

- Nie piliśmy wcale tak dużo. - zaśmiał się Niall, jednak prychnięcie Zayna sprawiło, że spojrzał na niego marszcząc brwi. - No co? O co ci chodzi.

- Myślę Niall, że jednak wczoraj trochę przesadziłeś. - zaśmiał się Liam.

- Jakoś wczoraj nie narzekałeś. - wywrócił oczami i sięgnął po kolejną kanapkę.

- Dobra Lou, idziemy. - zaśmiał się Harry i poszedł do korytarza. Louis ruszył zamiast za nim i poczekał aż brunet pomoże mu założyć buty. Pożegnali się z trójką która została w kuchni i wyszli z mieszkania. - Jak się wczoraj bawiłeś? - spytał Harry gdy szli ulicą.

- Nie pamiętam kiedy ostatni raz się tak dobrze bawiłem, naprawdę, dobra odmiana od picia samemu.

- Nie powinieneś pić tyle alkoholu Louis. Bierzesz jeszcze leki.

- Nie biorę. - Louis wywrócił oczami.

- Dlaczego? Louis jesteś jak dziecko, masz brać leki. - w głosie Harry'ego można było usłyszeć zdenerwowanie.

- Harry uspokój się. - szatyn podniósł delikatnie głos. - Nie zachowuj się jak moja matka.

- Będę się tak zachowywać, bo jesteś nierozsądny.

- Przestań, wiem co mam robić ze swoim życiem. - Harry już wiedział, że Louis jest zdenerwowany, zawsze potrafił wyczuć moment w którym cierpliwość szatyna się kończyła.

- Oj Lou, jak ty się szybko denerwujesz, ciężko z tobą porozmawiać. - westchnął przyspieszając kroku.

- To ze mną nie rozmawiaj. - burknął.

- Już uspokój się. Nie mam ochoty na kłótnie. - obydwoje szli w ciszy, żaden z nich nie chciał jej przerwać. Ta cisza utrzymywała się dopóki nie doszli do mieszkania szatyna. Harry pomógł mu wejść do mieszkania i ściągnął buty.

- Możesz iść, naprawdę spędzamy ze sobą.. - Louis nawet nie dał rady dokończyć, bo Harry schylił się i przycisnął swoje usta do tych należących do szatyna.

- Naprawdę czasami mam ochotę cię zakneblować. - brunet parsknął i wyszedł z mieszkania.

Louis spojrzał zszokowany na drzwi i pokręcił głową. Harry przekraczał wszystkie granice i wiedział, że niedługo pewnie skończy ze złamanym sercem, zbyt szybko przyzwyczajał się do ludzi a Harry już nie raz dał mu do zrozumienia, że częściej łączy go z innymi zwykła zabawa aniżeli głębsza relacja. Harry był rozrywkowy i wiedział, że prędzej czy później kogoś sobie znajdzie, natomiast Louis zapomniał jak to jest kochać, teraz nie był nawet pewny czy w ogóle kiedykolwiek to wiedział, wszystkie zauroczenia, które przeżył do tej pory kończyły się gdy poznał nową osobę, która zawróciła mu w głowie.

Gdy skończył nad wszystkim rozmyślać odchylił głowę do tyłu i spojrzał na godzinę w telefonie, do przyjścia Liama miał jeszcze sporo czasu, jednak nie miał ochoty nic robić, głód dawał się we znaki, jednak on sam nie miał ochoty przygotować sobie czegokolwiek do zjedzenia. Dopadł go melancholijny stan i czuł jak z każdą minutą staje się coraz bardziej uciążliwy. Ruszył w stronę sypialni i z trudem przedostał się na łóżko zakrywając twarz małą poduszką. Myśli w jego głowie kłębiły się doprowadzając go do coraz gorszego stanu, sam zastanawiał się w którym momencie go to dopadło, szczególnie, że jeszcze przed godziną jego humor był znakomity a on sam miał wrażenie, że to będzie jeden z lepszych dni odkąd trafił na wózek inwalidzki.

Znużony leżeniem w łóżku zasnął po chwili i obudził się dopiero słysząc dzwonek do drzwi, zerknął na zegarek i już wiedział, że przyszedł Zayn a on nawet nie był uszykowany. Wszedł na wózek i po dłuższej chwili otworzył mulatowi drzwi.

- Przepraszam, zasnąłem. - odsunął się od drzwi i poszedł do sypialni szukając odpowiednich spodni.

- Przynajmniej wypocząłeś. - uśmiechnął się delikatnie Zayn. - Pomogę ci się przebrać będzie znacznie szybciej, położył go na kanapie i szybko zmienił mu spodnie na dresy, które ten zawsze zakładał, gdy miał rehabilitacje. - Kiedy ostatni raz robiłeś pranie? - spytał widząc, że spodnie są w niezbyt ciekawym stanie.

- Nie muszę robić często prania, w tych spodniach i tak widzisz mnie tylko ty. - wywrócił oczami.

- Nie przeszkadzają mi twoje brudne spodnie, pytam się, bo jak byś chciał to mógłbym ci pomóc.

- Zayn, jestem dorosły, mieszkam sam i potrafię zrobić pranie. - zaśmiał się.

- Nie wątpię. - mulat pokręcił głową i rozpoczął rehabilitację.

- Między wami a Niallem już wszystko wyjaśnione? - spytał, był ciekawski, a rano niczego konkretnego się nie dowiedział.

- Wyjaśnione, Liama czasami trudno zrozumieć, małe nieporozumienie. - wzruszył ramionami.

Louis pokiwał głową i zamknął oczy, gdy Zayn rozpoczął rehabilitacje.

- Ale Harry mówił, że podobno bardzo nerwowy dzisiaj jesteś. - powiedział ostrożnie Zayn zdając sobie sprawę jak często przebiegają takie rozmowy z szatynem.

- Zachowuje się jak moja matka to niech się nie dziwi. - wywrócił oczami. - To nie ja mu kazałem angażować się w tą znajomość.

- Dobra spokojnie, Harry cię po prostu lubi i dlatego się tak zachowuje. - odparł. Nie wiedział jak ma dotrzeć do szatyna, ciężko było mu cokolwiek wytłumaczyć i zawsze widział we wszystkim problem. - Myślałeś już nad jakąś pracą? - spytał po chwili.

- Jeszcze nie, przeraża mnie wizja jeżdżenia autobusami wózkiem, nie raz widziałem jak ludzie zachowują się względem normalnych osób i gdyby jeszcze musieli czekać aż mi uda się wsiąść do autobusu to chyba by mnie zabili. - parsknął. - Na razie skupie się na sobie, na ten moment nie brakuje mi pieniędzy a jak zacznie mi brakować to najwyżej wrócę do rodzinnego domu.

- Jeszcze chwila i będziesz sobie świetnie dawał radę. - odparł Zayn. Cała rehabilitacja trwała jeszcze ponad godzinę. - Zostało nam jeszcze tylko 10 spotkań, ale będę przychodził do ciebie w wolnych chwilach. Rehabilitanci są drodzy i wiem, że pewnie nie pójdziesz sam na własną rękę.

- Tak krótko się znamy a tak dobrze mnie znasz. - zaśmiał się Louis. - Już teraz najchętniej bym z tego zrezygnował, ale chyba nie mam wyjścia.

- Później też nie będziesz miał, sam Liam mi powiedział, żebym ci to zaproponował, jemu też to jest na rękę. - uśmiechnął się i pomógł Louisowi przedostać się na wózek. - Pomóc ci z kolacją.

- Wracaj do Liama, dam sobie radę.

- Liam jest na treningu do dwudziestej, dlatego się pytam bo mam sporo czasu.

- Zayn naprawdę, skoro chcesz, żebym się usamodzielnił to daj mi robić te podstawowe rzeczy, które muszę robić sam. - westchnął.

- Dobra, dobra. - Zayn przeszedł do korytarza i zaczął zakładać buty. - Chociaż wiesz co? Zabrałbym ci alkohol, już od progu czuć, że go nie szczędzisz.

- Zayn, wyjdź póki jestem dla ciebie miły. - Louis z trudem otworzył mi drzwi.

I Zayn się nie mylił, bo gdy tylko wyszedł Louis poszedł do kuchni i wyciągnął butelkę whisky. Nie chciał dużo pić, chciał się tylko zrelaksować i pomóc sobie szybciej zasnąć, dlatego poszedł z butelką alkoholu do sypialni i po uprzednim rozebraniu się zaczął pić powoli słuchając muzyki, która leciała z jego telefonu, tym razem alkohol wszedł mu znacznie lepiej niż dotychczas. Leżał uśmiechając się do siebie i nucił piosenkę, czuł się tak jak przed wypadkiem, gdy nie miał żadnych zmartwień, był pełni sił i mógł robić co tylko chciał. Chciał do tego wrócić, jednak mimo wszystko myśli, że już nic nie będzie tak jak kiedyś cały czas powracały do jego głowy i zaczął się do nich powoli przyzwyczajać, wiedział, że musi zaakceptować swój los choćby po to żeby nadal być wsparciem dla swojej matki.



ღღღ

Jejku tyle czasu mnie tutaj nie było, ale ostatnio naprawdę ciężko mi znaleźć dla siebie chwilę.

Chciałabym skończyć tą książkę, bo mimo wszystko cały czas mam głowę pełną pomysłów i nie chciałabym tego popsuć ;D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top