12. "Czy ty naprawdę potrafisz myśleć tylko kutasem?"

Kilka dni później podczas odwiedzin nawet Zayn zobaczył nagłą zmianę zachowania u Louisa, odkąd go poznał widział, że ten nie jest w dobrej kondycji psychicznej, jednak teraz wydawało się, że jest jeszcze gorzej.

- Louis, powiedz co się dzieje. - odparł, gdy w trakcie dziesięciu minut rehabilitacji szatyn tylko patrzył w sufit nie mówiąc nawet pół słowa.

- Nic się nie dzieje. - odparł i przymknął oczy. - Po prostu słabo dzisiaj spałem. - wzruszył ramionami, jednak Zayn wyczuł, że to nie jest to.

- Harry mówił, że nie potrzebujesz jego pomocy tak często. Dajesz sobie lepiej już radę?

- A właśnie, więc wy i przyjaciel Harry'ego? - uniósł wzrok olewając jego pytanie. - Jednonocny trójkącik? - zaśmiał się cicho.

- Mam nadzieję, że nie jednonocny, ale nie zmieniaj tematu. - wywrócił oczami.

- No Zayn, powiedz coś więcej. - nalegał, chciał znać więcej szczegółów, żeby móc później obgadać to z Harry'm, z tego co wiedział od bruneta Niall trochę zwariował na punkcie mężczyzn, jednak nie chciał się do tego otwarcie przyznać.

- Co mam Ci powiedzieć, eksperymentowaliśmy z Liamem i polubiliśmy to. - mulat nie chciał mu wprost powiedzieć co chodzi po jego głowie.

- To wam się spodobało czy on wam się spodobał? - Louis naprawdę był ciekawski, często nie znał granic.

- Nie wiem Louis, Niall jest naprawdę fajny, ale nie wiem czy jesteśmy gotowi z Liamem na taki krok, obydwoje się kochamy i nigdy nie myśleliśmy, żeby wpuścić trzecią osobę do naszego związku, to by za dużo namieszało. - w końcu przyznał wiedząc, że z szatynem i tak nie wygra. - Z resztą on już przy pierwszych słowach zaznaczył że chce tylko kogoś na jedną noc, my też tego chcieliśmy i tyle. Koniec. - przeszedł dłońmi na jego ręce i zaczął mocno uciskać.

- Zayn do cholery, uspokój się. To mnie zaczyna boleć a nie chce być twoim workiem treningowym. - wyczuł frustrację w czynach mulata, czuł że było coś na rzeczy, ale nie chciał ryzykować swoim zdrowiem, bo ten z każdym słowem naciskał na jego mięśnie coraz bardziej.

- Przepraszam. - westchnął i powrócił do masażu jego nóg. - Trochę ostatnio posprzeczałem się z Liamem i takie rozmowy nie działają na mnie dobrze.

- Wiesz jak coś to możesz ze mną pogadać, ale to lepiej gdy się trochę uspokoisz bo na razie wszystko mnie boli. - zaśmiał się.

- Dzięki, Lou. Jednak myślę, że masz wystarczająco swoich problemów i nie musisz słuchać o moich. - przyznał.

- Nic mi nie jest, nie musisz się tak o mnie martwić. - wywrócił oczami.

- Zdajesz sobie sprawę, że tak mówi każda osoba, która ma jakieś problemy psychiczne?

- Jakoś do tej pory wszystko było ze mną w porządku, po prostu trochę zajmuje zanim się człowiek przyzwyczai do tego, że jest na wózku. - Louis naprawdę uważał, że nic mu się nie dzieje, ciężko było mu po prostu zaakceptować fakt, że jego życie się tak nagle zmieniło. - Nie rób ze mnie nienormalnego. - zaczynały mu powoli puszczać nerwy, nie był psychiczny.

- To wcale nie oznacza, że jesteś psychiczny, może mógłbyś się skusić na parę sesji z terapeutą? - Zayn naprawdę miał dobre intencje, na pierwszy rzut oka widać było, że z szatynem jest coś nie tak i chciał mu pomóc.

- Wyjdź, nie mam już ochoty na dalszą część rehabilitacji. - zrzucił z siebie jego ręce.

- Lou, nie denerwuj się, ja naprawdę nie chce źle. - powiedział zmartwiony.

- Powiedziałem wyjdź. I następnym razem najlepiej się nie odzywaj w ogóle. - mulat pomógł mu się przenieść z leżanki na wózek, próbował zrozumieć zachowanie Louisa, ale mimo wszystko jego słowa go zabolały, starał się być dobrym przyjacielem. Niechętnie spakował swoje rzeczy z wielkimi obawami wyszedł z jego mieszkania, nie chciał tego robić, ale wiedział, że dalsza próba rozmowy nie ma sensu, Louis był zbyt uparty.

Szatyn gdy tylko Zayn wyszedł sięgnął po paczkę papierosów i usiadł blisko okna, starał się nie palić w domu, ale teraz nie miał siły na wyjście na dwór. Był w trakcie palenia, gdy usłyszał dzwonek do drzwi, zrezygnowany zgasił peta w popielniczce i podjechał do drzwi, domyślał się, że to pewnie mulat czegoś zapomniał, więc niechętnie otworzył drzwi, jednak jakie było jego zdziwienie, gdy za drzwiami stał Phil, jego kompletnie się tutaj nie spodziewał.

- Co tutaj robisz? - odparł ozięble, nie miał zamiaru utrzymywać z nim kontaktu po tym co ostatnio zrobił, upokorzył Louisa mówiąc, że przez jego niepełnosprawność nie jest w stanie się podniecić.

- Przyszedłem przeprosić, wiem jak okropnie się ostatnio zachowałem. - powiedział z widoczną skruchą w głosie. Louis zaśmiał się na te słowa i odchylił głowę po chwili patrząc na niego z niedowierzaniem.

- Nie no, zachowałeś się całkiem przyzwoicie, zostawiłeś mnie w samym bokserkach na łóżku i wyszedłeś, bo ci stanąć nie chciał. Nie mam ochoty na rozmowę, nie mamy o czym rozmawiać i najlepiej będzie jeśli pójdziesz, czekam na kogoś. - odjechał kawałek z zamiarem zamknięcia drzwi, jednak Phil przytrzymał je uniemożliwiając mu to.

- Czy ty naprawdę potrafisz myśleć tylko kutasem? Myślałem, że idziemy w kierunku związku, a nie że szukasz chłopczyka do ruchania. - spojrzał na niego z obrzydzeniem.

- Dla mnie seks w związku jest równie ważny co miłość, nie mam zamiaru wiązać się z kimś kto nigdy nie poczuje do mnie pociągu, bo mam kurwa bezwładne nogi! To popieprzone! - szatyn był naprawdę wściekły, rozumiał, że mieli dwa inne zdania, ale nie sądził, że Phil tak nagle zacznie go obrażać.

- Uwierz mi, kłoda na łóżku nigdy nikogo nie podnieci. - uśmiechnął się wiedząc, że trafił w jego słaby punkt.

- Oczywiście, że nie podnieci, jeśli tą osobą jest niedojrzały chłopczyk, który nie wie czego chce. - usłyszeli głos dobiegający z korytarza, gdzie stał Harry z rękami założonymi na piersi. Pojawił się w odpowiednim momencie, Zayn od razu po wyjściu od szatyna skontaktował się z nim i poprosił, żeby go odwiedził, bo bał się o Louisa.

- No widzę, że już sobie znalazłeś pocieszenie. - Phil skrzywił się nieznacznie.

- Myślę, że teraz to już nie twój interes, możesz wyjść, powiedziałeś wystarczająco. - odparł spokojnie Harry i blondyn już nie miał siły na kłótnie. Przeklął tylko cicho pod nosem i odszedł cały czerwony ze złości.

- Co ty tutaj robisz? - spytał od razu Louis.

- Zayn poprosił mnie, żebym do ciebie wpadł, martwi się. - wszedł do mieszkania i od razu skierował się do kuchni.

- Oho, czyli ty też przyszedłeś mi wmawiać, że jestem psychicznie chory i potrzebuję terapii? - prychnął i wycofał się do salonu.

- Nie, po prostu obydwoje uważamy, że wizyta u terapeuty to nic złego, wiele ludzi na nią chodzi i to wcale nie oznacza, że są chorzy. Ja sam chodziłem na terapie po rozwodzie rodziców, ciężko było mi to zaakceptować a terapia mi pomogła i widzisz jakoś nigdy nie uważałem się za psychicznego. Z resztą Lou, choćbyś miał jakieś problemy psychiczne to, to nie oznacza, że jesteś gorszy. To jest jak najbardziej normalna rzecz, wiele ludzi się z tym zmaga, a jeśli wcześniej zaczniesz nad tym pracować tym mniej będziesz się musiał z tym męczyć. Przestań udawać twardziela. - podszedł do niego i kucnął, żeby spojrzeć w jego oczy. - Nie musisz być całe życie silny, możesz sobie pozwolić na małe słabości.

- Dajcie mi wszyscy spokój, jestem dorosły i potrafię o siebie zadbać. - wrócił do salonu nie patrząc nawet na bruneta.

- Zrób to dla mnie, Lou. Jedna wizyta. - niemal błagał idąc za nim.

- Harry, myślę, że inni ludzie cię potrzebują. Nie musisz do mnie przychodzić, gdy nie proszę cię o zakupy. Więc z łaski swojej wyjdź z mojego mieszkania. - odwrócił się w jego stronę.

- Co się z tobą dzieje? - westchnął sam do siebie. - Masz ochotę wyjść na jakieś ciastko, kawę? - zaproponował ignorując jego wcześniejsze słowa.

- Nie mam ochoty. - wywrócił oczami. - Mam ochotę się najebać.

- Dawaj Loueh, pójdziemy sobie do kawiarni, nie będziemy już o tym rozmawiać.

- Harry o co ci do cholery chodzi? Nie mam ochoty spędzać z tobą czasu rozumiesz? - powiedział zdenerwowany. - Nie testuj mojej cierpliwości.

- Louu, no dawaj. Nie mam co dzisiaj robić. - rozsiadł się na kanapie. - Chodź, poobgadujemy Nialla, Zayna i Liama. - szatyn naprawdę nie wiedział co się dzisiaj stało z Harrym, nigdy nie był aż tak denerwujący jak dzisiaj.

- Ostatni raz się na coś zgadzam, naprawdę nie wiesz kiedy odpuścić. - wywrócił oczami i skierował się do sypialni, aby się przebrać, gdy przychodził Zayn nigdy nie zakładał na siebie ubrań, które byłyby odpowiednie na wyjście z domu.

- Nie wiem, gdy mój przyjaciel zachowuje się jak skończony dupek i nie chce spędzać ze mną czasu. - odparł spokojnie i ruszył za nim, aby mu pomóc, wiedział, że Louis już znacznie lepiej sobie radzi, ale i tak chciał mu pomagać na każdym kroku.

- Będziesz stał i patrzał jak się przebieram? - szatyn spojrzał na niego wyciągając odpowiednie spodnie. Nigdy nie było to dla niego niekomfortowe, jednak teraz chciał jak najbardziej zrobić na złość Harry'emu.

- Chcę ci pomóc, pójdzie znacznie szybciej. - podszedł do niego, widział jak bardzo zdenerwowany był Louis, ale nie mógł nic poradzić na to, że tak bardzo chciał mu pomagać.

- Potrafię sobie sam poradzić. - wywrócił oczami i podjechał do łóżka, aby na nim usiąść, pech chciał, że w trakcie przesiadania się jego wózek odjechał a on z cichym krzykiem upadł na podłogę.

- Louis! Mówiłem ci do cholery, że ci pomogę. Dlaczego jesteś tak bardzo uparty, dosłownie nie mam do ciebie sił, zachowujesz się jak dziecko. - zdenerwowany Harry podszedł do niego i pomógł usiąść na łóżku. Wiedział, że tak się to skończy, zawsze gdy ktoś za bardzo chciał pokazać jak sobie dobrze radzi to coś się działo.

- A ty w tej chwili zachowujesz się jak moja matka. - szatyn pierwszy raz dzisiejszego dnia zdobył się na śmiech. - Serio Harry, nie pierwszy i nie ostatni raz się wywaliłem. Nic mi się nie stało.

- Ale mogło ci się coś stać, musisz być bardziej ostrożny. - pokręcił głową, zastanawiał się, czy zostawianie Louisa samego w mieszkaniu to dobry pomysł. On naprawdę się o niego martwił.

- Jestem ostrożny. - wywrócił oczami. - Możemy iść. - powiedział po chwili, gdy z trudem udało mu się wreszcie założyć spodnie. Nie miał już siły krzyczeć na Harry'ego, gdy widział jak ten podtrzymuje mu wózek. - Więc co wymyśliłeś? - oparł, gdy Harry zakładał mu buty. - Wiesz, ja nie mam zamiaru nic wymyślać.

- Jak już mówiłem, pójdziemy na ciasto i kawę. Później może pójdziemy do mnie, co? Poznasz w końcu Nialla. - powiedział podekscytowany otwierając przed nim drzwi, gdy tylko usłyszał od Zayna, że szatyn ma zły humor to chciał go za wszelką cenę poprawić.

- Każdą osobę, której pomagasz, zapoznajesz ze swoim przyjacielem? - uniósł brew i ruszył w stronę windy.

- Gdybyś był chociaż trochę bardziej inteligentny zauważyłbyś, że traktuję cię jak przyjaciela, a nie osobę, której tylko pomagam. - zaczął powoli obok niego iść, cały czas patrząc czy szatyn ma wystarczająco siły, aby jechać samemu.

Być może był zbyt empatyczny, ale nie potrafił być inny w przypadku Louisa, chłopak w pozytywnym sensie zakręcił mu w głowie. Droga minęła im całkiem spokojnie, Louis za wszelką cenę próbował pokazać, że daje sobie radę i Harry nie chciał go bardziej denerwować dlatego nie proponował, że mu pomoże, obawiał się, że skończy się to jedną wielką kłótnią na środku chodnika. Było widać po szatynie, że choćby miał zasłabnąć nie będzie chciał pomocy.

- Powiedz co chcesz, a ja to pójdę zamówić. - odparł brunet, gdy znaleźli się już przy stoliku i odstawił jedno krzesło robiąc miejsce dla Louisa.

- Cokolwiek, w końcu to ty mnie zaprosiłeś, więc myśl co zamówić. - powiedział obojętnie szatyn poprawiając swój wózek, aby wygodniej mu się siedziało.

- Okej. - wzruszył ramionami ignorując to jak wredny był dla niego Louis. Całkowicie go rozumiał i pomimo, że nie zachowywał się zbyt dojrzale starał się to zaakceptować. W końcu nie był pewny czy on nie zachowywałby się tak samo. A Louis w pewnym sensie był uroczy zachowując się tak jak do tej pory, lubił się starać o jego uwagę. Do stolika wrócił chwilę później siadając naprzeciwko szatyna. Przyglądał mu się chwilę z lekkim uśmiechem po czym przygryzł lekko wargę, aby się nie zaśmiać.

- Co się tak patrzysz? - spytał szatyn, gdy dostrzegł to jak ten się na niego patrzył.

- Trochę się rozkopałeś. - zaśmiał się i poprawił mu włosy. Niecałe dwie minuty później podeszła do nich kelnerka z ich zamówieniem. - Zamówiłem ci brownie i od razu mówię, że nie możesz narzekać, bo sam chciałeś żebym Ci coś zamówił.

- Masz szczęście, że lubię brownie. - uśmiechnął się lekko i od razu zaczął jeść.

- Każdy lubi brownie. - zaśmiał się i napił swojej kawy. - Masz ochotę zostać dzisiaj u mnie na noc? - spytał po chwili zastanowienia, sam nie wiedział co mu przyszło do głowy, żeby zadać to pytanie, ale w tej chwili uważał to za świetny pomysł.

- Wolałbym jednak spać u siebie. - odparł.

- No nie daj się prosić, idziemy dzisiaj zapoznać cię z Niallem, a wiedz że tam gdzie Niall tam zawsze dużo jedzenia i alkohol. - Harry nie zraził się jego odmową, szatyn naprawdę zaczął uważać że nigdy w życiu nie poznał tak upartej osoby.

- Dobra, myślę że wytrzymam w jednym łóżku z tobą Haroldzie. - wywrócił oczami z lekkim uśmiechem.

- No! I ten uśmiech ma zostać do końca dnia. - uśmiechnął się szeroko kończąc swoje ciasto.

W tej chwili obydwoje nie wiedzieli jak ten wieczór ma namieszać w ich życiach.

ღღღ

Tum tum tum..
Chyba troszkę się zadzieje..

A ja coraz lepiej radzę sobie ze swoimi problemami i moja wena powraca, więccc.. Czekajcie na następne!

Miłego dnia/wieczoru! ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top