Rozdział 13

All Might

Ja i Endevor jechaliśmy właśnie do więzienia o zaostrzonym rygorze. Chcieliśmy dowiedzieć się jak najwięcej o Midoriyi. I dlaczego poszedł z nimi, bez walki.

Przechodziliśmy już przez czwarte szczelnie zamknięte metalowe drzwi. Mój krok przyśpieszał co sekundę. Musiałem dowiedzieć się co chcą od chłopca.
Wkącu doszliśmy do One for All. Był zamknięty w kapsule, a w niej miał na sobie liczne kaidany zwalniające. Do tego cała pomieszczenie było przygotowane na użycie jakiej kolwiek "mocy". Ja i Endevor tagże nie mogliśmy używać "mocy".

Usłyszeliśmy śmiech z jego strony.
Który był pretekstem dla Endevora do ataku, ale na szczeście udało mi się go uspokojić.
-Nr.1 i nr.2 wśród bohaterów. Co was do mnie sprowadza?-zapytał z irytacją
-Gdzie jest Midoriya Izuku?!-krzykną Endevor
-Niewiem, a nawet gdybym wiedził to po co miał bym wam mówić?

Endevor chciał już wybuchnąć, ale go zatrzymałem.
-Endevor, poczekasz na korytarzu?-spytałem
Popatrzył na mnie ze złością, ale po kilku minutach wyszedł.

-Chcemy go spowrotem.
-Ale po co. Przecież on odszedł ze własnej woli.
Skamieniałem. Przypomniałem sobie jak sam wszed do "dziury". Jak patrzyłem na jego twarz to zobaczyłem smutek który jednocześnie mówił "Muszę to zrobić".
-Mógłbyś nam powiedzieć, gdzie się znajduje?
- Żebyście znowu założyli mu obrożę, jednocześnie zmuszając go do zostania z wami?
Lekko się wkużyłem, ale All for One miał rację. Tylko czemu mnie to aż tak bolało?

***

Idąc do samochodu, zdawałem się być nie obecny. Ciągle myślałem o Izuku.
-Udało się coś z niego wyciągnąć?-spytał Endevor
-Nie-Odpowiedziłem krótko i wsiadłem do samochodu. Zaczołem myśleć. Czemu? Po mojej pierwszej walce z All for one zostałam mi blizna, a po tej nie uzyskałam jakiś szczególnych ran. Coś mi tu nie gra.

All for one

Jak widać cała prawda jak zawsze przelatuje ludziom przd oczani. Już niedługo stąd wyjdę i naświetlę ludziom ich prawdziwą naturę.

Deku

Musiałem to zrobić. Szłem właśnie przez miasto. W prawej ręce trzymałem mapą z zaznaczonymi domami moich przyjaciół. Zostały mi jeszcze dom Todorokiego, Lidy , Uraraki i Kacchana. Weszłem na dach domu Todorokiego. Nie było go w jego pokoju. Trochę się przestraszyłem i zaodrazu pobiegłem do szpitala w którym była jego matka.
Naszcęście siedził z nią. W jego oczach było widać smutek, ale przyszłem tu tylko sprawdzić czy jest bezpieczny.

Poszłem do domu Lidy, siedział w pokoju swojego brata, wpatrując się w jego zdjącie.
Zajrzałem do Uraraki. Stała na balkonie wpatrując się w gwiazdy.
Wszyscy bezpieczni.

Został mi do Kacchana. Szłam powolnym krokiem, akurat wychodził wynosić śmieci, a ja szybko schowałem się w koronie drzew. Niestety usłyszał dzwięk liści. I co teraz?! Powoli zbliżał się do drzewa. Uratowała mnie jego matka.
-Bakugo! Szybko wracaj do domu, jeszcze nie odrobiłeś lekcji!
Po jego twarzy było widać zdenerwowanie.
-Zaraz przyjdę!
Odwrócił się i poszedł w strone domu, a ja odetchnołem z ulgą.

Moja bransoletka zaczeła się świecić. Miszę wracać. Uznałem, że szybciej będzie poruszać się po budynkach.
Biegnąc usłyszałem jakieś krzyki. Musiałem to sprawdzić.

Ujżałem dziewczynę, do której przyczepili się jacyś chłopacy. Miłosne zaloty. Poszedłbym sobie, gdybym nie zauważył że chłopacy chcieli ją zmusić używając "mocy". Wkużyłem się.
Zeskoczyłem na dół. Stanołem równo przed nimi i powolnym krokiem szłem w ich strone.
-Pajace.-powiedziłem
-Coś ty powiedził?!- krzykną łapiąc mnie za bluzkę.
-Powiedziłem P-A-J-A-C-E. Teraz zrozumiałeś?- złapałem go za rękę. Widziłem jak walczył z bólem.

Nagle jeden chciał wziąść mnie od tyłu, a ja zniknołem i pojawiłem się przed przerażoną dziewczyną.
-Spokojnie. Zajmę się nimi.-powiedziłem i ruszyłem do ataku. Ich pokonanie zajeło mi kilka sekund. Oni są niczym z porównaniu do Nomu z którymi codziennie walczę.

Uciekli, a ja musiałem już iść. Bransoletka świeciła bezprzerwy czerwoną barwą. Miałem już biec, ale usłyszałem głos dziewczyny.
-Cz-czekaj! J- Jak mogę ci podziękować?-spytała podenerwowana
-Proste, pójdziesz na policję złożyć raport w którym o mnie nic nie wspominsz, okej?-powiedziłem i pobiegłam do bazy.

Musiałam wejść do kanalizacji, bo o tej godzinie nad miastem latają helikoptery. Szłem około 5 min., a przedemną pojawiła się "dziura" Kuro. Co znaczy, że mam przechlapane. Przeszłem i znalazłem się w naszej nowej bazie, była podobna do starej, ale ta jest bardziej zadbana.
Zaodrazu zobaczyłem Tome patrzącego się na mnie.
-Czemu tak długo?
-Coś mnie zatrzymało.
Zaczą coś mamrotać pod jego ręką przez co nic nie słyszałam.
-O co chodzi?
-Ustalamy plan uwolnienia Mistrza. Do czego bardzo się nam przydasz.

Na same słowo "Mistrz" znieruchomiałem. Naszczęście wbiegła do baru Toga.
-Deku-kun! Chodz ze mną na salę treningową, proszę?
-Toga-chan, możesz trochę poczekać rozmawiam z Toma-senpai.
-Szkoda. To jutro.-oznajmiła i pobiegła.

-A no właśnie Deku. Nasz znienawidzony kolega załatwił nam następnych ludzi.
-Jutro ich poznasz, a teraz idz spać.

______§₪§______
Dziękuje wam za czytanie mojej ksiąszki. Liczę, że wam się podoba. Alę mam jedną proźbę. Jeśli chcecie następny razdział napiszcie o tym w komętarzach. Bo niewiem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top