64

Rhysand

- Kurwa, ściągaj ten garnitur, sabiun. Chcę wypieprzyć twoją ciasną dupkę!

- Nie dasz mi nacieszyć się tym, że jestem twoim mężem?

- Ależ dam! Teraz ty daj mi swoją dupę!

Zaśmiałem się, kręcąc głową z politowaniem. Podniecenie Spydera nie znało granic. Mój facet, mój kochanek, mój książę, mój mąż. Moje wszystko. 

Rozbieraliśmy się w drodze do sypialni, całując się jak napaleni nastolatkowie, którymi byliśmy nie tak dawno temu. Nasze pocałunki były gorące, pełne miłości, ale i desperacji. Spyder jak najszybciej chciał we mnie wejść, a ja nie mogłem się doczekać naszego pierwszego orgazmu jako małżeństwo.

Spyder rzucił mnie na łóżko, gdy tylko dobrnęliśmy do pokoju. Z mojego drogiego garnituru od Armaniego zostały strzępy, ale miałem to głęboko w tyłku. Czyli tam, gdzie za chwilę miał zagościć mój mąż. 

- Nie wytrzymam dłużej. Chciałem być czuły i delikatny, ale, kurwa, znasz mnie.

Zaśmiałem się, gdy pozbywszy się wszystkich ubrań, Spyder przyczepił mi do obroży smycz. Odwrócił mnie na brzuch i ustawił mnie tak, abym znajdował się na łóżku na czworaka. Przycisnął moje plecy, co było niemym rozkazem, abym wypiął w jego stronę pośladki. Posłusznie wykonałem polecenie mojego pana, a następnie poczułem, jak chwyta moje nadgarstki i skuwa mi je za plecami. Spyder wprost uwielbiał pieprzyć mnie, gdy byłem przez niego zniewolony. 

Jęknąłem, gdy na kutasa Spyder wsunął mi pierścień erekcyjny, który miał przedłużać moją rozkosz. Następnie polał moją dziurkę lubrykantem i przystawił penisa do mojego wejścia.

- Kocham cię i wiesz, że cię pragnę. 

- Wiem, panie - zapewniłem, aby nie czuł się winny temu, że pożądanie wygrało i nie pozwoliło Spyderowi być dla mnie delikatnym kochankiem. Wcale go takim nie potrzebowałem. Kochałem Spydera za to, kim był. Zdawałem sobie sprawę, że w łóżku był brutalny i to mi się w nim podobało. Dlatego poślubiając go, miałem świadomość, jakiego demona wpuszczam do swojego życia.

Mój mąż pociągnął mnie za smycz, zmuszając mnie do odchylenia głowy w tył. Wsunąwszy mi się w tyłek, przyssał się do moich ust. Nie znajdowałem się w najwygodniejszej pozycji, ale było mi wszystko jedno.

Spyder pieprzył mnie dziko, nie zważając na to, że mogło mnie boleć. Chciał mnie posiąść. Wielokrotnie mówił mi, jak fantazjował o tym, że pieprzyłby mnie, mając świadomość, że jestem jego własnością na wieki.

- Pokaż mi tą obrączkę, sabiun. Och, tak.

Rozłożyłem palce, aby mógł zobaczyć pierścień. 

- Należysz do mnie. Jesteś podwójnie oznaczony. Masz obrożę i obrączkę. Teraz już nigdy mi nie uciekniesz.

- Nigdy nie chciałem od ciebie uciec. 

Zaśmiał się i wykonał tak głębokie pchnięcie, że wszedł we mnie do końca. Jego jądra obiły się o mój tyłek, a ja, zamiast kwilić z bólu, zacząłem się śmiać jak jakiś wariat.

- Już nigdy więcej nikt mi cię nie zabierze. Jesteś moim niewolnikiem. Moim sługą. Moją zabaweczką. 

- Twoim mężem.

Spyder znieruchomiał na moment. Odwrócił moją głowę do siebie, co nie było komfortowe, gdyż musiałem wygiąć szyję pod nienaturalnym kątem, ale on chciał na mnie patrzeć i to wystarczyło, abym spełnił jego życzenie.

Pogładził kciukiem moją dolną wargę. W jego zielonych oczach błysnęło to uczucie, które po raz pierwszy zobaczyłem, gdy Spyder ściągnął mi z oczu opaskę przed kilkoma laty po tym, jak mi obciągnął. Wtedy byłem na siebie zły, że uległem mojemu oprawcy. Płakałem przez wiele godzin, starając się wmówić sobie, że nie podobało mi się, jak obcy mężczyzna objął wargami mojego penisa i ssał go tak długo, aż drżałem z ekstazy. Nikt nigdy nie sprawił mi takiej przyjemności, ale już wtedy wiedziałem, że przepadłem. 

Spyder zmienił się od dnia, w którym nasza historia zaczęła się pisać. Nie był już chuderlawym nastolatkiem. Jego rysy twarzy się wyostrzyły, jego ciało pokryły tatuaże i dorobił się zarostu. Nie wspomniałem jeszcze o tym, że jego penis porządnie urósł. Nie musiałem o tym wspominać, bo czułem to doskonale.

Kiedy wsunął mi palec do ust, zacząłem go ssać. Penis mojego męża pulsował w moim tyłku, domagając się osiągnięcia spełnienia, ale on jeszcze nie był gotów na dojście. Ja również. 

- Tak bardzo cię przepraszam, że tak wiele razy cię zraniłem.

Zmarszczyłem brwi. Chciałem mu powiedzieć, że nigdy mnie nie zawiódł, lecz Spyder przeczuł moje plany i wcisnął mi drugi palec do ust, zmuszając mnie do posłusznego ssania. 

- Wiem, że twoja miłość do mnie każe ci usprawiedliwić to, co stało się tamtego dnia, gdy porwali cię Waarith i Tamer. Wiem też, że nie powinienem przywoływać ich imion w naszą noc poślubną, ale to jest ode mnie silniejsze, sabiun. To nie był jedyny raz, gdy cię zawiodłem. Potem twój tata mi ciebie odebrał. Nie wiesz, jak było mi wtedy ciężko. 

Przestałem ssać jego palce. Spyder wyjął je i wytarł o swoje udo. Rozchyliłem usta, ale nie potrafiłem nic powiedzieć. 

- Zaraz w tobie dojdę, przypieczętowując tym samym fakt, że jesteś mój.

Uśmiechnąłem się. Skinąłem głową. 

- Na zawsze będę twój, Spyder. Nie zapominaj o tym. 

- Wiem. Kurwa, robię się ckliwy na stare lata. Dobra, muszę już dojść w twojej dupie, bo dłużej nie wytrzymam. 

Ach, mój pan do mnie wrócił. To było piękne uczucie.

Spyder szarpał mnie za smycz, wchodząc we mnie coraz mocniej i mocniej. W pewnej chwili puścił smycz, aby złapać mnie za penisa. Ściskał go mocno, poruszając ręką w górę i w dół. Dręczył mnie długo, sam odciągając orgazm tak długo, jak było to możliwe. 

Kiedy doszedł w moim tyłku, zacisnąłem się na nim mocno. Mój mąż pieprzył mnie wciąż dłonią, choć jego ciało opadło już z sił i z pewnością najchętniej padłby na mnie, przygniatając mnie ciężarem swojego ciała do łóżka. Tak się jednak nie stało, gdyż mój pan zawsze skupiał się na tym, abym ja również doszedł. Dlatego trzepał mi tak długo, aż obficie zalałem spermą pościel.

Dopiero wtedy mój arabski książę opadł na mnie, wciąż tkwiąc w mojej dupie. Oddychałem ciężko, rozkoszując się tym, że w końcu Spyder był mój. Nie, żeby kiedykolwiek przestał do mnie należeć, ale świadomość, że miał na palcu obrączkę ślubną, była dla mnie cudownie wyzwalająca. W końcu nie tylko ja nosiłem coś, co oznakowało mnie jako własność Spydera. Miałem na sobie obrożę i obrączkę, a on nie pozostawał mi dłużny. 

- Teraz przyszła pora na twój prezent ślubny. 

- O czym ty mówisz?

Spyder strzelił mi klapsa w pośladek.

- Nie zapomniałeś o czymś? 

- Panie?

- Pamięć ci nie szwankuje, sabiun. Zaczekaj kilka minut, dobrze? Gdy wrócę, poczujesz się jak w niebie. Gwarantuję ci to.

Bishop

Pieprzyłem moją żonę na różne sposoby. 

Najpierw kochałem się z nią na łóżku w klasycznej pozycji. Potem odwróciłem ją na brzuch i wszedłem w nią od tyłu. Następnie rżnęliśmy się pod ścianą, aby chwilę po tym moja żona uklękła przede mną i wyssała mnie do ostatniej kropelki, mając na oczach opaskę. 

- Panie! Mocniej, proszę!

- Zgodnie z życzeniem, księżniczko.

Lizałem cipkę Aurory, klęcząc na podłodze między jej nogami. Założyłem sobie jedną z jej nóg na ramię, aby mieć do niej lepszy dostęp. Kazałem jej na powrót założyć suknię ślubną, ale pod spód zabroniłem zakładać bielizny. Choć musiałem przyznać, że komplet, który kupił mojej żonie na noc poślubną Spyder, bił na głowę jakąkolwiek bieliznę, jaką widziałem na kobietach w przeszłości.

Moją głowę otulał materiał sukni, gdy pieprzyłem moją żonką językiem. Jednocześnie trzepałem sobie fiuta, pozostając wiecznie niezaspokojony. Aurora ujeżdżała moją twarz jak rasowa kowbojka. Byłem z niej cholernie dumny. Nie wstydziła się dłużej swoich seksualnych potrzeb i z chęcią mi ulegała. Była cudowna w tym, jak pięknie odnajdywała się w roli mojej uległej.

Aurora doszła, ściskając mięśniami cipki mój język. Wylizywałem wypływającą z niej wilgoć, aż była czyściutka. Dopiero wówczas wypełzłem spod jej sukni i usiadłszy na łóżku, wciągnąłem ją wymęczoną na swoje kolana. Oparła policzek na mojej piersi i uniósłszy wzrok, spojrzała na mnie z taką miłością, że aż serce ścisnęło mi się z emocji.

- Boli cię? 

Pokręciła głową, dysząc ciężko.

- Jesteś wymagający. Podoba mi się to.

Sam ciężko dyszałem, ale złożyłem pocałunek na czubku jej głowy.

Aurora Marshall w końcu była moja. Mimo, że za chwilę miałem na moment oddać ją w ręce Spydera i Rhysanda, wiedziałem, że ona zawsze do mnie wróci.

- Posłuchaj, skarbie. Spyder mnie o coś poprosił.

Zmarszczyła brwi, a potem nagle jej oczy zrobiły się okrągłe jak spodki. Najwyraźniej domyślała się, o co mogło chodzić. 

- Zgadzasz się na to?

- Ufam ci, więc nie widzę problemu. Poza tym mają kategoryczny zakaz wsadzania w ciebie kutasów. Tylko ja mogę być ojcem twojego dziecka, kochanie.

Wiedziałem, że Aurora mogła postrzegać ewentualne macierzyństwo niekorzystnie, gdyż w końcu byłem od niej o dwadzieścia lat starszy. Miałem dorosłego syna, dla którego Aurora technicznie rzecz biorąc stała się macochą. Żadne z nas nie chciało jednak myśleć o tym w taki sposób, gdyż byłoby to nie na miejscu. Mieliśmy swoje zasady i ich się trzymaliśmy. 

- Mogę cię przygotować? 

Pokiwała głową, uśmiechając się lekko.

Prezent, który Spyder chciał sprezentować Rhysandowi, miał być prezentem nie tylko dla niego samego. Wiedziałem bowiem, że oddając Aurorę w ręce Spydera, pozwolę jej spełnić jej fantazję. Dam jej coś, czego pragnęła, a czego się obawiała. Myślała, że będę trzymał ją z daleka od Rhysanda, ale nie byłem ślepy i widziałem, że między nimi powstała silna więź. Chciałem podarować im obojgu prezent, a Spyder miał być tylko moim pomocnikiem. 

Zdjąłem mojej żonie suknię, pozostawiają ją nagą. Przygotowałem wszystko, o co Spyder mnie prosił i zabrałem się do pracy.

- Wstań. Pozwól mi działać, dobrze?

Stanęła przede mną naga i dokładnie wygolona. Była cudowna. 

Wpierw zapiąłem na sutkach Aurory zaciski, które miały pobudzić tą wrażliwą część jej ciała.  Wokół bioder Aurory owinąłem srebrne łańcuszki. Gdy uznałem, że ściśle przylegają do jej ciała, chwyciłem za dwie klamerki znajdujące się po bokach. Zwisały z łańcuszka i miały swój cel.

Chwyciłem jedną wargę sromową dziewczyny i ścisnąłem w klamerce. Podobnie postąpiłem z drugą wargą. Tym sposobem jej łechtaczka stała się pięknie wyeksponowana. 

Podszedłem po pudełeczko ze złotym jadalnym brokatem. Naśliniłem łechtaczkę mojej żony i posypałem ją brokatem. Wyglądała ślicznie. Mój synek będzie miał piękny prezent ślubny od ojca.

Wstając, chwyciłem nadgarstki Aurory. Skułem je skórzanymi kajdankami w kolorze różowym, oznaczającym niewinność i delikatność. Bransolety były wysadzane od środka futerkiem, więc byłem pewien, że moja żonka będzie czuła się komfortowo.

- Teraz wsunę ci do ust knebel, kochanie. Będzie to jednak otwarty knebel. Zapewne za chwilę z ust zacznie wypływać ci ślina, ale nie krępuj się tym. Pobudzi to Rhysanda. Powiedz tylko, czy wszystko jest dotychczas w porządku?

- Nie jesteś zazdrosny? 

Pokręciłem głową, uśmiechając się.

- Kocham ciebie i Rhysanda. Ufam wam. Nie mam potrzeby czuć cię zazdrosny.

- Dobrze - wyszeptała, uśmiechając się lekko. - W takim razie użycz mnie Rhysandowi, mój panie.

- Z przyjemnością, księżniczko.

Kiedy wsunąłem do jej ust otwarty knebel, opierający się na zębach, zgodnie z moim ostrzeżeniem, ślina zaczęła spływać z jej ust na podbródek. Aurora nie wiedziała, jak sobie z tym poradzić. Zaśmiałem się cicho, gdy próbowała manewrować językiem, ale jedynie się zakrztusiła.

- Teraz oddam cię Spyderowi, a on przekaże cię w ręce mojego syna. Auroro, kocham cię. Baw się dobrze i nie myśl o tym, że to, co robisz, jest niemoralne. Dopóki nie krzywdzimy drugiego człowieka, możemy czuć się dobrze we własnej skórze.

Spyder przyszedł punktualnie. Był nagi i uśmiechnął się zadowolony, gdy zobaczył przygotowaną dla jego męża Aurorę. 

Patrzyłem, jak Spyder podchodzi do Aurory i gładzi ją z czułością po głowie. Moja wystraszona żonka zadrżała. Na pewno czuła się wyeksponowana w tej pozycji, z tymi wszystkimi akcesoriami. Nie założyłbym jej ich jednak, gdybym czuł, że nie była na to gotowa.

- Chodź ze mną, kociaku. Nasz chłopiec zasłużył na piękny prezent ślubny.

Patrzyłem z dumą na to, jak Spyder otacza Aurorę opieką. Objął ją ramieniem i prowadził przez korytarz, aż do sypialni swojej i swojego męża. 

Mój syn wyszedł dziś za mąż. Poślubił człowieka, który z jego kata stał się miłością jego życia. Rhysand był do bólu szczęśliwy, a ja cieszyłem się razem z nim. 

Początkowo obawiałem się, że podarowując mu na tę noc Aurorę, poczuję się jak jakiś alfons mojej żony, ale pojmowałem, że nasza relacja, łącząca całą czwórkę, była specyficzna. 

Każde z nas miało swoje zboczenia, ale wiedzieliśmy, że bylibyśmy gotowi skoczyć w ogień za siebie nawzajem. Ufałem Spyderowi i Rhysandowi. Miałem świadomość, że żaden z chłopców jej nie skrzywdzi. A gdy Aurora do mnie wróci, cudownie wymęczona i zadowolona, zabiorę ją na miesiąc miodowy na swoją wyspę. Tam będziemy bezpieczni i razem będziemy odkrywać, co jeszcze przygotowało dla nas życie.

***

To koniec historii Aurory, Bishopa, Rhysanda i Spydera! Mimo wielu zawiłości i niepewności, kto z kim będzie, mam nadzieję, że powieść Wam się spodobała :)

Już w ten czwartek (tzn. 10 marca) na moim profilu pojawią się dwie nowe powieści! Serdecznie zapraszam, bo będzie się działo!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top