59

Rhysand

- Wiesz, że niebawem minie pięć lat, odkąd się znamy?

Uniosłem wzrok, patrząc na Spydera lekko zaskoczony. Owszem, domyślałem się, że niebawem minie nam piąta rocznica znajomości, ale wciąż nie dochodziło do mnie to, że ten czas spędzony ze Spyderem, choć wydawać by się mogło, że tak długi, minął jak trzaśnięcie biczem.

Nie, żeby Spyder nie bawił się ze mną biczami. Och, wprost uwielbiałem, gdy chłostał mnie nimi po tyłku. 

- To minęło tak szybko.

Mój ukochany arabski książę podszedł do mnie od tyłu. Objął mnie ramionami i wycisnął pocałunek na moim policzku. Jego nagi tors przyciskał się do moich pleców, a ja nabrałem ochoty na zabawę. 

- Co ty na to, abyśmy pobawili się w pana i uległego?

Spyder mruknął mi do ucha. Chwycił zębami płatek mojego ucha i pociągnął go w swoją stronę. Musiałem zasłonić ręką rosnącą w moich spodenkach erekcję. Spyder jednak znał mnie, jak nikt inny, dlatego gdy dostrzegł, co zamierzam zrobić, chwycił mnie za nadgarstek i wykręcił mi go za plecy. Nie miał przy sobie kajdanek, ale byłem pewien, że gdyby je miał, skułby mnie bez chwili zawahania. 

- Sabiun, my się w to nie bawimy. My w ten sposób żyjemy.

To była najprawdziwsza prawda. 

Nasz związek opierał się nie tylko na relacji typowo partnerskiej. Byliśmy dla siebie panem i uległym, co było cholernie piękne, biorąc pod uwagę, że pozwoliło mi to się rozwinąć. Odnosiłem wrażenie, że od kiedy w moim życiu pojawił się Spyder, zmieniłem się nie do poznania. Nawet mój ojciec mawiał, że ten arabski chłopiec wyłuskał ze mnie to, co najpiękniejsze. 

Mimo początkowego braku sympatii Bishopa do Spydera, obaj w końcu się ze sobą porozumieli, co było dla mnie bardzo ważne. Na niczym nie zależało mi tak, jak na dobrej relacji mojego mężczyzny z moim tatą. W dodatku teraz, gdy mieliśmy przy sobie kolejnego członka rodziny, czyli Aurorę, wszystko zdawało się w końcu trafić na właściwe tory. 

- Chodź ze mną do sypialni. Chciałbym dać ci coś, na co zasłużyłeś już lata temu.

Spyder chwycił mnie za rękę. Pomógł mi wstać. Musiałem ukrywać moją erekcję przed służącymi Anwara, którzy od rana krzątali się po pałacu i sprzątali.

Miałem wrażenie, że od chwili, w której Aurora i Bishop ogłosili swoje zaręczyny, pałac szejka zaczął żyć na nowo. Anwar zachowywał się tak, jakby już szykował się na ich ślub, który na pewno chciał, aby odbył się właśnie w tym miejscu. Anwar na pewno nie pozwoliłby Bishopowi urządzić ślubu gdzieś poza pałacem. Poza tym, czy mój ojciec i mój aniołek potrzebowali innego miejsca niż to, aby złożyć sobie przysięgi aż po wieczność? 

Ogromnie się cieszyłem, że Aurora odnalazła swoje szczęście. Zasługiwała na Bishopa i byłem pewien, że mój ojciec da jej to, czego ja nie mógłbym jej podarować. Aurora w moim związku zawsze byłaby drugą opcją, a to byłoby w stosunku do niej wysoce nie na miejscu.

Aurora Marshall, bo tak ją nazywałem w swoich myślach, zasługiwała na wszystko, co najpiękniejsze. Może w opinii wielu ludzi ze Stanów, którzy ją znali, byłaby uznawana za ladacznicę, rozkładając nogi przed dużo starszym od siebie mężczyzną, ale tu nikt jej nie oceniał. Była członkinią naszej małej rodzinki. 

Kiedy Spyder zaciągnął mnie do sypialni, skonsternowany stanąłem w miejscu. Patrzyłem, jak mój ukochany wytatuowany niegrzeczny chłopiec podchodzi do okna, aby zasłonić żaluzje. Gdy w pokoju nastała ciemność, włączył czerwone światełka, których używaliśmy w chwilach naszych erotycznych uniesień. 

Byłem ciekaw jego niespodzianki dla mnie. Myślałem, że Spyder już niczym mnie nie zaskoczy.

- Rozbierz się, Rhysand. Chcę widzieć cię nagiego i podnieconego.

Nie musiał mi tego dwa razy powtarzać. Rozebrałem się i gdy byłem już nagi, skrzyżowałem posłusznie ręce za plecami, tą pozycją wyrażając mu uległość. 

- Doskonale. Teraz przede mną uklęknij.

Tego również nie musiał mówić mi dwa razy. 

Uklęknąłem przed Spyderem. Erekcja nie dawała mi spokoju. Nie pomagało również to, że moje wyczulone na każdy dźwięk uszy słyszały Aurorę pieprzącą się z Bishopem gdzieś na końcu korytarza. Spyder zdawał się nie zdawać sobie z tego sprawy, co było dla niego dobre. Wolałbym nie słyszeć, jak mój ojciec uprawia seks i to w dodatku z kobietą, która nie tak dawno zawróciła mi w głowie, ale wolałem to, niż słyszeć jego płacz, który był nieodłącznym elementem naszego życia po śmierci mojej mamy.

Patrzyłem, jak Spyder podchodzi do szafki, w której trzymaliśmy swoje erotyczne zabawki. Sądziłem, że może zabierze stamtąd parę kajdanek albo knebel dla mnie, więc zaskoczyło mnie, gdy chwycił do ręki obrożę.

Była czarna, skórzana i dosyć gruba. Miała również doczepione z przodu kółko, do którego można było przypiąć smycz. Myślałem, że może chciał zmienić obrożę, którą nosiłem przez cały czas na tą, ale jak zwykle mój kochanek mnie zaskoczył.

Spyder przede mną uklęknął. Pochylił głowę, jakby oddawał mi pokłon. Gdy uniósł spojrzenie, wystawił w moją stronę skórzaną obrożę.

- O co chodzi?

- Załóż mi ją i uczyń ze mnie swojego niewolnika.

Zmarszczyłem ponownie brwi. Nie, coś tu było nie tak. On nigdy nie pozwoliłby mi na coś takiego z własnej woli. Musiał mnie podpuszczać albo testować. Nie było innej opcji.

- Spyder, to jest jakiś test?

Tym razem to on spojrzał na mnie jak na idiotę. 

- Nie. Dlaczego tak twierdzisz?

- Pozwolisz mi się zdominować? Dlaczego? Przecież jestem uległy. Nie tak powinno to wyglądać. 

Zacząłem panikować, co nie umknęło uwadze mojego pana. Spyder chwycił mnie więc za ramię, gdy próbowałem wstać i pociągnął mnie na powrót na kolana. Klęczał cholernie blisko mnie, a ja odczuwałem jego obecność każdą cząsteczką swojego jestestwa. W jego towarzystwie czułem się jak młody bóg, który nie był do końca niezależny, ale kochał swoją niewolę. 

Niewolę, którą sam sobie stworzył i na którą się zgadzał.

- Posłuchaj, Rhysand - zaczął mówić, a ja przyłapałem się na tym, że jeszcze moment, a zacząłbym hiperwentylować.  - Zanim zostaliśmy siłą rozdzieli, obiecałem ci, że pewnego dnia pozwolę ci we mnie wejść. Zachowywałeś dziewictwo dla mnie, za co bardzo ci dziękuję. Obawiałem się, że gdy wrócisz do Nowego Jorku, będziesz chciał odreagować to, że nie ma mnie przy tobie i wkręcisz się w klubową działalność twojego ojca. Widziałem stronę internetową Amethyst i wiem, że macie tam piękne kobiety. Zarówno te dominujące, jak i uległe. Nie myśl proszę, że to jest gest wdzięczności wobec ciebie za to, że mnie nie zdradziłeś. Nigdy bym się nie posunął do czegoś tak brutalnego, Rhysandzie. Po prostu chcę, abyś doświadczył tego, czego ja doświadczam za każdym razem, gdy w ciebie wchodzę. Poinstruuję cię, jeśli będziesz miał ochotę, ale wolałbym, abyś zdominował mnie w pełni, nie pytając mnie o zgodę. 

- Mam cię potraktować jak swojego uległego?

W jego zielonych oczach ujrzałem błysk. Na samą myśl o tym, że mogłem związać Spydera i wychłostać mu pośladki, a potem zabawić się z nim wibratorami, korkami analnymi i innymi ustrojstwami, moja erekcja jeszcze bardziej rosła.

- Wolałbym, abyś potraktował mnie jak swojego niewolnika. Co powiesz na odegranie sceny?

- Co masz na myśli?

Wręczył mi do rąk obrożę, a ja w końcu ją przyjąłem.

- Chciałbym, abyśmy odegrali scenę naszego pierwszego spotkania, sabiun. Może coś wzorowane na tym? Z tą różnicą, że chciałbym, abym to ja stał się twoim więźniem. 

Moje policzki spłonęły rumieńcem. Nie sposób było zliczyć, ile razy fantazjowałem o Spyderze w roli mojej seksualnej zabawki. Nigdy nie sądziłem jednak, że taka fantazja będzie miała szansę się ziścić. Ja wolałem być uległy, a on dominujący i myślałem, że będzie tak na stałe, ale może taka odmiana byłaby dla nas przyjemną zabawą?

- Dobrze.

- Naprawdę? Kuźwa, a ja już szykowałem litanię, żeby błagać cię o to na kolanach.

- Zawsze możesz mnie błagać. Lubię, gdy błagasz.

Och, chyba wchodziłem już powoli w rolę.

- Doskonale. Posłuchaj, wiesz, gdzie są zabawki. Nie krępuj się. Używaj na mnie, czego chcesz. Mam tylko jedną prośbę, skarbie.

Uniosłem pytająco brew, wstając, aby założyć Spyderowi obrożę na szyję. Zaczekałem jednak, aby powiedział mi, o co chodziło.

- Chciałbym, aby finałem naszego przedstawienia był gorący, namiętny i brutalny seks dwójki kochanków. Wejdź we mnie. Pieprz mnie tak, jakby zależało od tego twoje życie. Pchaj, jęcz i dawaj mi klapsy. Chcę poczuć się jak twój niewolnik, Rhysandzie. Czekałem na to wiele lat. Każdy dominujący powinien choć raz spróbować, jak to jest być po drugiej stronie i mam nadzieję, że ty pomożesz mi tego doświadczyć. 

Byłem podekscytowany i podniecony. Moja naturalna uległość, która była immanentną częścią mojej osobowości, zeszła na drugi plan. Na miejsce wstydliwego, dobrotliwego i kochającego wszystkich Rhysanda wkroczył prawdziwy demon. Dziś miałem zamiar oddać mu kontrolę i w pełni cieszyć się tym, co miało wyjść w praniu. 

- Obiecuję, że cię nie zawiodę, Spyder. Powiedz, jak jest po arabsku "niewolnik"?

Uśmiechnął się do mnie krzywo, czując, że czekała nas wspaniała zabawa.

- Shariha.

- A seksualny niewolnik?

- Alraqiq aljinsiu

- Chyba wolę pierwszą opcję. Łatwiejsza do zapamiętania. 

Założyłem Spyderowi obrożę na szyję, ciesząc się dotykiem jego wytatuowanej skóry. Zapinałem obrożę powoli, napawając się tą chwilą, która tak prędko miała się nie powtórzyć. 

Gdy obroża znalazła się na swoim miejscu, stanąłem nagi przed Spyderem. 

- Wstań i się rozbierz. Chcę zobaczyć cię w obroży i w niczym więcej.

- Tak, panie.

Coś we mnie drgnęło, gdy Spyder tak mnie nazwał.

Spodobały mi się rodzące się we mnie emocje, gdy zwrócił się do mnie tym pełnym szacunku tytułem. Sam wielokrotnie nazywałem Spydera swoim panem, więc było to dla mnie naturalne, ale słysząc to z jego ust, byłem zdziwiony. Na nowo pojąłem magię tego zwrotu i wiedziałem, że od dziś będę używał go z jeszcze większą czcią. Bo na to właśnie zasługiwał Spyder.

Patrzyłem, jak mój kochanek urządza dla mnie pełen erotyzmu striptiz. Zrzucił niedbale swoją koszulkę, po czym pozbył się spodni i bokserek. Jego kutas w pełnej erekcji już stał na baczność i czekał na mnie. 

Cóż, dzisiaj nie miał znaleźć się w moim tyłku, ale to nie znaczyło, że dostanie mniej pieszczot, niż na to zasłużył. 

- Wejdź na łóżko i połóż się na plecach. Rękami chwyć się ramy.

- Tak, panie.

Dobry Boże, jeśli nie dojdę za chwilę jak jakiś napalony nastolatek, dam sobie medal. Byłem tak podniecony, że orgazm był czymś nieuniknionym. Musiałem całą siłą woli powstrzymywać się przed tym, aby nie dojść, ocierając się choćby o szafę, jak jakiś mały zboczeniec, który był niewyżyty.

Obserwowałem Spydera, który położył się na plecach i chwycił rękami ramę łóżka. Wyglądał w tej pozycji genialnie. Mięśnie jego cudownego ciała prezentowały się jak u jakiegoś mitycznego boga. Każdego dnia z trudem dochodziło do mnie, że ten niemożliwie piękny mężczyzna należał do mnie, a ja należałem do niego.

Podszedłem do szafy i wybrałem zabawki, których chciałem wypróbować na Spyderze. Marzyłem o tym, aby pewnego dnia zobaczyć go w kajdankach i moje życzenie miało szansę się dzisiaj spełnić. 

Wpierw skułem mu nadgarstki, przykuwając je do ramy łóżka. Sprawdziłem kajdany, aby za mocno nie uwierały Spydera, ale aby solidnie go trzymały. 

Kiedy już upewniłem się, że wszystko było w porządku, wziąłem do ręki wibrator. Włączyłem go i przysunąłem do warg mojego mężczyzny. 

- Otwórz.

Wsunąłem mu pracujący wibrator w usta. Chwyciłem się za penisa, aby choć trochę sobie ulżyć. Spyder nauczył mnie, że ci, którzy czekali, zawsze dostawali najlepsze nagrody, dlatego postanowiłem odsunąć rękę od swojego kutasa i skupić się w pełni na Spyderze. Miałem bowiem przed sobą uzależniający widok mojego arabskiego księcia pogrążonego w ssaniu sztucznego członka. Ślina spływała mu z ust po bokach. Wyglądał przepięknie.

Byłem w nim zakochany do bólu.

Nie zwlekając ani chwili dłużej, zapiąłem klamerki na sutkach Spydera. Jego fiut drgnął, a ja się cicho zaśmiałem. 

Zielone ślepia Spydera wbiły się we mnie z figlarnymi iskierkami. Wiedziałem, że chciał coś powiedzieć, ale powstrzymywał się, bo nie dałem mu pozwolenia, aby mówił. On, jak posłuszny chłopiec, którym w tej chwili dla mnie był, milczał grzecznie, a ja czerpałem z tego wszystko, co mogłem. 

Wpełzłem między nogi Spydera. Założyłem sobie jego łydki na ramiona, eksponując jego podnieconego do granic możliwości penisa oraz jego tylną dziurkę. Splunąłem na palce i zacząłem się z nim droczyć, wsuwając mu w dupkę jeden palec. Uśmiechnąłem się do mojego kochanka, widząc ekstazę wymalowaną na jego boskiej twarzyczce.

Chwyciłem w dłoń jego penisa, kciuk przytykając do czubeczka. Spyder jęknął, odchylając głowę w tył. Szarpnął kajdankami, a ja zaśmiałem się, gdyż w tej chwili do bólu przypominał mnie, za każdym razem, gdy Spyder mną rządził.

Sięgnąłem za plecy, aby wziąć do ręki wybrany wcześniej korek analny. Nigdy wcześniej go nie używaliśmy, ale gdy go zobaczyłem, wprost musiałem go użyć. To było cudowne i choć wiedziałem, że Spyder mnie wyśmieje, to nie mogłem powstrzymać się przed użyciem tej cudownej zabaweczki.

- Serio?

Uniosłem pytająco brew.

- Mówiłeś coś, shariha

Celowo użyłem określenia oznaczającego niewolnika, aby się z nim podroczyć. Spyderowi się to spodobało, na co dowodem był fakt, jak na to słowo zareagował jego penis przekłuty kolczykiem.

- Nie, panie. Przepraszam.

- To było pierwsze ostrzeżenie. Drugiego nie będzie.

Skinął głową i zacisnął usta, a gdy pokryłem lubrykantem korek analny z doczepionym niebieskim ogonem kota i przycisnąłem go do dziurki Spydera, ten jęknął. 

- Cichutko, kochanie. Twój pan jest przy tobie.

Wpychałem w niego korek powoli, zważając na to, że nigdy wcześniej niczego mu tam nie wsadzałem. Nie byłem pewien, czy Spyder kiedyś coś sobie tam wsuwał, ale wolałem przyjąć opcję, że to był jego pierwszy raz, dlatego musiałem być uważny i troskliwy.

Korek pokonał pierścień mięśni i gdy wszedł do środka, pochyliłem się nad penisem Spydera i wziąłem go do ust. 

- Teraz się z tobą zabawię, shariha - wychrypiałem, połykając jego kutasa i ssąc go do utraty tchu.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top