44
Spyder
dwa i pół roku temu
Życie seksualne w Emiratach było ściśle strzeżone. Prawo zabraniało, aby pary na ulicach trzymały się za rękę lub przytulały. Jakiekolwiek okazywanie czułości było niemile widziane i groziło za to publiczne potępienie, a także poważniejsze kary prawne. Szejkowie mieli to prawo jednak gdzieś, dlatego gdy na moją prośbą ojciec podjechał ze mną pod sklep erotyczny, skinąłem mu z wdzięcznością głową i uśmiechnąłem się jak dziecko na widok sklepu z zabawkami.
- Mam wejść tam z tobą, synku?
- Tato, proszę...
Anwar uniósł w górę ręce, śmiejąc się z mojego skrępowania.
- W porządku. Jesteś już dużym chłopcem. Wierzę, że sobie poradzisz. Posłuchaj, Spyder. Jestem szczęśliwy, że jesteś zadowolony, rozumiesz?
Skinąłem głową, rozumiejąc, jak wiele dla ojca znaczyło to, że byłem zadowolony.
- Po tym wszystkim, co razem przeszliśmy, zasługujesz na szczęście, synu. Kocham cię i pamiętaj proszę, że nigdy nie będę oceniał cię negatywnie ze względu na to, że kochasz mężczyznę. Zrobisz wszystko, aby chronić Rhysanda, a on nie będzie ci dłużny. Wiesz, co mam na myśli?
- Tak, tato. Kocham go i nie wstydzę się tego.
- To dobrze - wyznał, a ja zauważyłem wzruszenie w jego morderczych oczach. - Idź już do tego sklepu. Zaczekam tu na ciebie.
Anwar wręczył mi złotą kartę, która umożliwiała mi zakup wszystkiego, na co miałem ochotę. Mimo, że jako młody chłopiec chciałem mieć każdą zabawkę, jaka tylko była dostępna w sklepie, z czasem zrozumiałem wartość pieniądza. Nie musiałem się o nie martwić, gdyż miałem zapewniony byt do końca życia. Nie musiałem iść do pracy i oszczędzać, aby przeżyć każdy kolejny miesiąc. Tata mi jednak ufał, a ja nie chciałem wydać wszystkiego. Postanowiłem kupić tylko te najpotrzebniejsze rzeczy.
Rhysand za kilka dni miał mieć urodziny, a ja nie mogłem się doczekać przyjęcia i wspólnej nocy. Trochę się krępowałem, prosząc tatę o możliwość pojechania do sklepu erotycznego, ale koniec końców wiedziałem, że robię to dla mojego ukochanego amerykańskiego chłopca. Rhysand na pewno będzie szczęśliwy, widząc, co dla niego kupiłem.
Nie mogłem się doczekać, aby wrócić do domu i go przytulić. Kochałem go całym sobą. Żyłem dla Rhysanda i mogłem dla niego umrzeć. Pewnie nigdy nie pogodziłbym się z tym, że Rhysand pokochałby kogoś innego po mojej śmierci, dlatego musiałem żyć tak długo, jak to możliwe.
Żyć tak, aby pewnego dnia wziąć z nim ślub i zamieszkać gdzieś daleko, gdzie będziemy mogli stworzyć kochającą się rodzinę.
Wszedłem do sklepu, w którym czekał na mnie sprzedawca. Wiedział, że dziś przyjdzie do niego syn szejka. Kłaniał mi się od wejścia, ale nie chciałem, aby tak wokół mnie skakał.
- To dla mnie zaszczyt gościć tu pana - rzekł, znów się kłaniając.
- Proszę, traktuj mnie jak zwykłego klienta. Chciałem kupić coś na urodziny.
- Och, to doskonale! Mamy tu coś dla każdego! Może jakiś seksowny strój dla pańskiej kobiety? Kajdanki z futerkiem?
Uśmiechnąłem się do niego, unosząc wymownie brew.
- Och... Dla mężczyzny, tak?
- Poproszę o coś wulgarnego i mocnego. Żadne kajdanki z futerkiem. Chcę uprawiać ostrzejszy seks.
Mężczyzna zarumienił się i skinąwszy głową, zaprowadził mnie w głąb sklepu.
Powoli wkraczałem w świat BDSM, którym cechował się klub mojego ojca. Byłem zafascynowany tą ideologią łączącą wszystkie te pary. Rhysand był już moim uległym, gdyż naznaczyłem go obrożą, ale wciąż czułem, że wiem o tym świecie za mało. Chciałem stać się lepszym kochankiem dla Rhysanda. Lepszym panem.
Miałem w domu już całkiem pokaźną kolekcję zabawek, ale chciałem czymś go zaskoczyć. Prosiłem ojca o pomoc w wyborze, ale uznał, że sam będę wiedział, co lubi Rhysand i co może mu się spodobać. Przyznałem mu rację, rozumiejąc jego argumenty. Tata na pewno pomógłby mi w wyborze, gdybym naprawdę silnie go o to poprosił, ale nie chciał wchodzić w moje łóżkowe życie z moim chłopakiem. Akceptował i rozumiał to, że miałem potrzeby podobne do klientów jego owianego tajemnicą klubu i wspierał mnie w odkrywaniu mojej seksualności. Niewielu chłopaków w moim wieku mogło poszczycić się tak wspierającym rodzicem.
W Emiratach seksualność człowieka była naprawdę strzeżona. Mężczyźni mieli pełnię praw nad kobietami. Żona musiała być posłuszna swojemu mężowi i spełniać jego zachcianki. Nie tolerowano tu niesubordynacji.
W klubie Anwara było kilka osób, które zostały wykreślone przez swoją rodzinę za to, że okazywały swoją seksualność. Poznałem Yehię, pewnego chłopca, którego rodzina wyklęła za to, że przyłapała go na masturbacji. Yehia został skazany na ukamieniowanie, ale mój ojciec uratował go od śmierci. Było mi potwornie żal tego dzieciaka, bo był młody i niczemu nie zawinił. Miał na twarzy liczne ślady po torturach, jakie sprowadził na niego ojciec, ale Yehia się nie załamał. Dzięki wsparciu Hassana, jednego z dominujących z klubu taty, Yehia odzyskał sens życia i potrafił znów się uśmiechać.
Sprzedawca stanął przed ścianą pełnych akcesoriów do BDSM. Uśmiechnąłem się na widok kajdan, knebli, opasek na oczy i innych ustrojstw.
- Chcę czegoś innego.
- Proszę pana, ale...
- Pragnę go zniewolić. W każdym tego słowa znaczeniu.
Mężczyzna skinął głową i zaprowadził mnie na zaplecze.
Dokładnie o to mi chodziło.
Ujrzałem liny w najróżniejszych kolorach. Żółte, różowe, niebieskie i czerwone. Niektóre grubsze, inne cieńsze. Delikatniejsze w dotyku i szorstkie.
- Tu mamy specjalny hak, proszę pana. Można zamocować go do sufitu. Potrafi unieść do stu kilogramów, więc na pewno będzie idealny dla pańskiego partnera. Można go przywiązać do haka za pomocą widocznych tutaj sznurów. Polecam te czerwone. Są najsolidniejsze. Z doskonałego materiału.
- Można podwiesić kogoś do góry nogami?
Skrępowanie sprzedawcy działało na mnie zachęcająco. Byłem skory do słownej zabawy z nim. Ludzie się mnie bali, gdyż wszyscy wiedzieli, że gdyby zrobili w mojej obecności coś niesatysfakcjonującego, mógłbym poskarżyć się ojcu jak dzieciak, a on zrobiłby z delikwentem porządek. Sam dążyłem do spokoju i jedności między ludźmi, dlatego nigdy nikomu nie zrobiłbym świadomie krzywdy, ale bawiło mnie to, jak ludzie mnie traktowali wiedząc, kim był mój ojciec.
- Naturalnie, proszę pana. Można związać człowieka w najróżniejszych pozycjach, a hak na pewno to wytrzyma.
- W takim razie proszę spakować mi ten hak i dziesięć metra sznura.
- Czerwonego?
- Dokładnie. Dorzuć jeszcze jakiś wibrator w fantazyjnym kształcie.
- Mamy nowy model. Błękitny z żyłkami, jak na prawdziwym penisie. Jest dość duży, ale...
- Doskonale. Ile płacę?
- Proszę pana, nie musi pan płacić.
- Ależ chcę to zrobić - wyznałem, idąc za nim do kasy. Ręce mężczyzny drżały, gdy pakował do nierzucającej się w oczy torby moje zakupy. Wręczył mi czarną siatkę, a ja zapłaciłem kartą ojca.
- Mam nadzieję, że będzie pan zadowolony z zakupów. Zwrotów niestety nie przyjmujemy.
- Na pewno mi się to wszystko przyda. Mam nadzieję, że do zobaczenia.
Byłem już przy drzwiach, gdy nagle do środka wpadł zdyszany Anwar. Ojciec chwycił mnie boleśnie za ramię, wbijając mi w nie swoje palce. Skrzywiłem się, chcąc go poprosić, aby się ode mnie odsunął, ale gdy uniosłem wzrok i ujrzałem przerażenie malujące się na jego twarzy, dotarło do mnie, że wydarzyło się coś naprawdę złego.
- Rhysand został uprowadzony. Dostałem filmik od porywaczy.
***
Płakałem jak małe dziecko. Wrzeszczałem z rozpaczy, mając świadomość, że moje żałosne zachowanie nie mogło sprowadzić mojego ukochanego amerykańskiego chłopca z powrotem do domu. Nie potrafiłem jednak za nic się otrząsnąć po zobaczeniu filmiku, na którym działacz jednej z opozycyjnych wobec mojego taty organizacji przecina Rhysandowi policzek, tworząc na nim paskudną bliznę.
Anwar stał za mną, podczas gdy ja siedziałem na krześle. Tata przytulał mnie mocno od tyłu, wiedząc, że jeśli mnie puści, będę w stanie zrobić coś głupiego, czego potem będę żałował. Nie chciałem użalać się jak jakiś mały chłopiec, ale ból Rhysanda był widoczny na tym nagraniu jak na dłoni. Nie rozumiał, dlaczego został uprowadzony, a ja nie potrafiłem pojąć, jak doszło do tego, że wrogowie taty weszli do naszego pałacu pod naszą nieobecność i wykradli z niego mojego chłopaka.
- Musimy zapłacić im trzy miliony euro. To nie są dla mnie duże pieniądze, synku.
- On jest tam sam - wychrypiałem, oddychając urywanie przez targający mną płacz. - Rhysand się boi. Oni go skrzywdzili.
- Spyder, proszę - warknął mi do ucha ojciec. - Musisz być dla niego silny. Jutro o północy pojedziemy razem do punktu wymiany. Porywacze na pewno nie skrzywdzą Rhysanda bardziej, rozumiesz? Nacięcie nożem było dla nas ostrzeżeniem.
- Rhysand nie pogodzi się z tym. Będzie uważał się za potwora. Wiem, jak ważna jest dla niego samoocena.
Mówiłem od rzeczy. Podczas, gdy mój ukochany był sam w jaskini potworów, ja martwiłem się o to, że Rhysand nie poradzi sobie z nową blizną. Byłem w szoku, dlatego zachowywałem się irracjonalnie. Nie miałem nic na swoje usprawiedliwienie. Czułem się tak, jakby ziemia osunęła mi się spod stóp. Miałem wrażenie, że stąpam po gorącej lawie.
Miałem ochotę zwymiotować wszystko, co miałem w żołądku. Chciałem rzucić tym pierdolonym prezentem urodzinowym w ogień. Gdybym wiedział, że mój wyjazd do miasta będzie kosztował mnie uprowadzenie Rhysanda, nigdzie bym nie jechał. Zaszyłbym się w naszej wspólnej sypialni i przykuł go do łóżka, aby mieć pewność, że nikt mi go nie ukradnie.
- Jestem taki głupi, tato! Nie zasługuję na niego!
Anwar odwrócił krzesło, na którym siedziałem drżący i zrozpaczony. Chwycił mnie męskim uściskiem za ramiona. Spojrzał mi głęboko w oczy, a ja zadrżałem, czując wstyd i poczucie winy. Te paskudne uczucia zżerały mnie od środka. Nie mogłem zrobić nic, aby sobie z nimi poradzić.
- Nie mów takich rzeczy, Spyder. Rhysand cię kocha. Znam ludzi, którzy go porwali. Są dziecinni i pragną zdobyć władzą nad światem, ale ja jestem od nich silniejszy.
Tata przytulił mnie do piersi. Wczepiłem się palcami w jego koszulę i zapłakałem głośno. Strażnicy stali wokół nas i kontaktowali się z odpowiednimi ludźmi, którzy mieli bezpiecznie dowieźć nas na miejsce wymiany pieniędzy na Rhysanda. Może powinno być mi wstyd, że widzieli mnie w tak upokarzającym stanie, ale oprócz Rhysanda nic się dla mnie nie liczyło. Cały świat mógł mnie nienawidzić, jeśli to miałoby sprawić, że mój chłopiec wróciłby do domu cały i zdrowy.
- Bądź silny. Zrób to dla niego. Rhysand cię potrzebuje.
Uspokajałem się w ramionach ojca, zmęczony płaczem. Czułem się wyczerpany.
Zdawałem sobie sprawę, że tata kazał któremuś ze strażników wstrzyknąć mi środek uspokajający. Nie sprzeciwiałem im się. Potrzebowałem, aby w tej chwili ktoś się mną zaopiekował. Czułem się źle wobec Rhysanda, gdyż powinienem ruszać niebo i ziemię, aby się do niego dostać, ale pośpiech nie był dobrym doradcą człowieka.
Musiałem więc zaufać ojcu i wierzyć, że Rhysand wróci do domu. Bez ran na duszy. Bo ranę na ciele już miał i miałem nadzieję, że była to ostatnia, jakiej miał nabawić się w niewoli.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top