42

Aurora

- Spyder, nie przestawaj. Chcę osiągnąć orgazm w tej chwili, w której osiągnie go Aurora.

Słowa Rhysanda podziałały na mnie jak płachta na byka. Nagle zapragnęłam doprowadzić się do orgazmu, ujeżdżając jego nogę. Zapewne po tym będę wstydzić się do końca życia, że uległam jego namowom, lecz w tej chwili niczego bardziej nie pragnęłam, jak właśnie tego.

Kątem oka zauważyłam Bashara, który klęczał u stóp swojej pięknej pani. Mężczyzna patrzył na Spydera z uznaniem. Gdyby nie wędzidło w jego ustach, z gardła Bashara z pewnością wydostałby się pełen pożądania jęk, ale jego pani nie pozwalała mu zbyt długo skupiać się na kimś innym, niż ona sama. 

Uważając, aby nie uderzyć nogą Spydera, przerzuciłam ją przez udo Rhysanda. Usiadłam na nim okrakiem, podskakując nieznacznie, czując niespodziewany dreszcz przebiegający w dół mojego ciała.

Spojrzałam w oczy Rhysanda, czując przyjemny nacisk na łechtaczkę. Powiodłam wzrokiem niżej, wpatrując się w siebie siedzącą na jego udzie jak jakaś seksualna niewolnica. Zapragnęłam stąd uciec, ale mój amerykański chłopiec z okładki położył dłoń na moim karku. Uniosłam wzrok, wpatrując się w jego piękne bursztynowe oczy. Młodszy Marshall wyglądał jak młody bóg i w tej chwili cieszyłam się, że miałam go tylko dla siebie.

Cóż, był tu również Spyder, ale on z pewnością nie miał nic przeciwko mojej obecności. Miałam wręcz wrażenie, że mój widok sprawił, że zaczął szybciej poruszać głową, chcąc doprowadzić swojego kochanka do orgazmu. Rhysand położył jednak dłoń na głowie Spydera, milcząco nakazując mu, aby zwolnił tempo. 

- Wiesz, co masz robić, aniele? 

Przygryzłam wargę, dysząc ciężko.

- Auroro, jeżeli tego nie chcesz...

- Chcę, ale mi wstyd.

- Nie powinnaś wstydzić się tego, czego pragniesz - wyznał łagodnie, wsuwając palce w moje włosy. Miałam je upięte w kucyk, dlatego mógł chwycić mnie za koński ogon i pociągnąć moją głowę w tył. Przyssał się do mojej szyi, tworząc na niej malinkę. Naznaczał mnie w tak prymitywny sposób, ale mnie się to podobało.

- Rhysand...

- Możesz coś dla mnie zrobić, aniołku?

Uchyliłam powieki, które nie wiedzieć kiedy zamknęłam. 

- Nazywaj mnie swoim panem, Auroro. Przynajmniej na czas tej zabawy. Wiem, że to Spyder jest naszym panem, ale będzie mi miło, jeśli postanowisz zgodzić się na moją propozycję. Naprawdę chciałbym usłyszeć od ciebie, jak mnie tak nazywasz. 

- Panie?

Na jego przystojnej twarzy pojawił się ciepły uśmiech pełen uczucia. 

- Właśnie tak. Teraz ocieraj się o mnie. Doprowadź się do orgazmu. Podaruj to spełnienie mnie i Spyderowi, dobrze? Niech to będzie prezent dla nas. Dlatego postaraj się, skarbie. Spyder ma na ciebie doskonały widok, a ja wcale nie mam gorszego.

- Rhysand...

Dostałam niespodziewanego klapsa w pośladek. Spojrzałam zaskoczona na blondyna.

- Mam ci przypomnieć, jak masz mnie nazywać?

Ach, więc on naprawdę chciał w to grać. 

Postanowiłam zaryzykować i dłużej nie myśleć o tym, co powinnam, a czego nie. To była chwila dla mnie. Nie miałam już nic, na czym mogłoby mi zależeć. Moja reputacja, na którą tak ciężko pracowałam latami, już nie istniała. Aurora Davies umarła wraz z moim ojcem. Stałam się własnością arabskiego szejka, ale nie byłam w niewoli traktowana jak typowa niewolnica. Troszczono się o mnie i mnie szanowano.

Dbałam przesadnie o to, co ludzie sobie o mnie pomyślą, ale to miał być koniec tej przejmującej się wszystkim dziewczyny. Chciałam żyć pełnią życia. Jeśli nie teraz, to kiedy?

Położyłam dłonie na piersi Rhysanda. Wyglądał komicznie z nagim dołem, a elegancką górą. Materiał jego koszuli i marynarki był delikatny niczym jedwab. Rhysand wyglądał jak król, który kazał przyprowadzić do siebie dwójkę poddanych, aby ci zajęli się jego seksualnymi przyjemnościami. 

Wpatrywałam się w jego oczy, chłonąc piękno tego chłopaka. Rhysand był naprawdę cudownym mężczyzną, nie tylko na zewnątrz, ale również w środku. Widziałam, że cierpiał, gdy moje życie zmieniło się w ciągu kilku chwil. Trzymał mnie w ramionach, nie pozwalając mi patrzeć na to, jak życie uchodzi z ciała mojego ojca, a wszystko to za sprawą Bishopa Marshalla.

Tata nie byłby ze mnie dumny, widząc, co robiłam z jego mordercą i jego synem. Miałam pełną świadomość tego, że moje działania były niezgodne z tym, co dobre, ale czułam się zagubiona i sama nie potrafiłam się odnaleźć. Dlatego pozwoliłam Bishopowi i Rhysandowi na przejęcie sterów. Kolejnym elementem układanki był Spyder, syn arabskiego szejka, który również na swój sposób mnie lubił, ale na pewno nigdy nie byłby w stanie się we mnie zakochać. 

Musiałam się z tym liczyć, biorąc pod uwagę fakt, że niebawem miałam podjąć decyzję.

Tymczasem jednak postanowiłam w pełni skupić się na chwili obecnej, gdyż wierzyłam, że taka sytuacja nieprędko się powtórzy.

Ocierałam się swoją wilgocią o udo Rhysanda, zostawiając na jego skórze ślady. Było mi wstyd, że nie potrafiłam zapanować nad podnieceniem. 

Wstyd. Ten przeklęty wstyd mnie niszczył. Dlatego musiałam się go pozbyć.

Mężczyzna objął dłońmi moje piersi. Chwycił je od dołu, ważąc je w dłoniach. Na jego szyi widniała obroża, dowód na to, że Rhysand należał do Spydera. Mimo, że to Spyder znajdował się teraz w uległej pozycji, niczego to między nimi nie zmieniało.

- Prawda, że nasza księżniczka jest doskonała, Spyder? 

- Masz rację, Rhysand. Jest idealna. 

Spyder przerwał na chwilę pieszczenie kutasa swojego partnera. Czułam na sobie jego przenikliwy wzrok, ale nie pozwoliłam sobie na odwzajemnienie spojrzenia arabskiego chłopaka. Tego było już dla mnie i tak zbyt wiele.

- Może zajmiesz się Aurorą? 

- Co miałbym jej zrobić, kochany?

Och, nie. Nie zniosłabym tego.

- Wsuń jej fiuta do ust. Chcę na to popatrzeć.

- Nie mogę tego zrobić - wyszeptałam błagalnie, patrząc na Spydera, który podniósł się z klęczek i stojąc obok mnie, chwycił w dłoń kutasa i podsunął mi go pod usta. 

- Zrób to. Jako twój pan, rozkazuję ci, aniołku.

Mogłam w każdej chwili to przerwać. Doskonale zdawałam sobie z tego sprawę, ale niegrzeczna dziewczynka we mnie, która do tej pory była pokorna i cicha, zamieniła się w dziką zwierzynę, pragnącą wyrwać się na wolność. Dlatego przełknęłam ślinę i wystraszona, ale podekscytowana, otworzyłam usta, pozwalając Spyderowi na wejście.

Uniosłam wzrok, gdy brunet wsadził mi do ust swojego penisa. Zaznajamiałam się z jego kształtem i smakiem, przez cały czas mając z tyłu głowy, że wszystkiemu przypatrywał się Rhysand.

- Patrz na mnie przez cały czas. Zrób to dla swojego ukochanego księcia, Auroro.

Słowa Spydera wcale nie były wulgarne, ale ja tak je odebrałam.

Nie przestając ocierać się łechtaczką o już mokre od mojego podniecenia udo Rhysanda, ssałam penisa Spydera. Brałam go coraz głębiej do gardła. Chciałam ich obu zadowolić, ale w pewnym momencie poczułam, że osiągnęłam swój limit. W moich oczach pojawiły się łzy, gdy Spyder wszedł we mnie zbyt głęboko i poczułam przez to dyskomfort. Mężczyzna owinął sobie mój kucyk wokół dłoni i odchyliwszy mi lekko głowę do tyłu, zerknął na mnie ze zmarszczonymi brwiami. 

- Nie musisz brać go głęboko, kotku. Mogę dojść nawet tkwiąc płytko w twoich usteczkach.

Skinęłam głową i nieznacznie wysunęłam penisa Spydera z ust. Postanowiłam mimo wszystko skupić się na jego przyjemności najlepiej, jak to możliwe, aby Spyder zrozumiał, że nawet jeśli wybrałabym Rhysanda, nie stanowiłabym w ich związku żadnej konkurencji ani przeszkody.

Rhysand chwycił swojego fiuta w dłoń, trzepiąc sobie. Spyder wykonywał ruchy biodrami w przód i w tył, wchodząc we mnie i wychodząc. Sama byłam już spocona i gotowa na osiągnięcie spełnienia, ale chciałam, aby oni doszli jako pierwsi, a dopiero później ja.

Stało się dokładnie tak, jak sobie wymarzyłam. Kiedy Spyderem zaczęły wstrząsać pierwsze dreszcze spełnienia, Rhysand również zaczął drżeć. Zaczęłam ocierać się intensywniej o udo amerykańskiego księcia, goniąc za spełnieniem. 

Spyder zalał spermą moje usta. Starałam się wszystko połknąć, choć było to trudne. Rhysand natomiast doszedł na mój brzuch, a ja znieruchomiałam, porażona intensywnością własnego orgazmu. 

Wysunąwszy kutasa Spydera z ust, wtuliłam się w pierś Rhysanda. Mężczyzna otoczył mnie ramionami, przyciągając do siebie. W jego objęciach czułam się jak w kokonie, w którym nikt nie mógł mnie skrzywdzić.

Byłam zszokowana tym, jak silnie to wszystko odczuwałam. Myślałam, że taka zwyczajna zabawa w ocieranie się nie będzie niczym spektakularnym, ale myliłam się. Chyba nigdy wcześniej nie miałam tak intensywnego orgazmu i nie byłam przepełniona tyloma sprzecznymi uczuciami. 

- Aniołku, wszystko dobrze?

Skinęłam głową w pierś Rhysanda, nie będąc jeszcze gotową, aby popatrzeć mu w oczy.

Poczułam dłoń Spydera na swojej głowie. Mężczyzna gładził mnie jednostajnym ruchem, przypominając mi o tym, że był tu dla mnie. Była to dla mnie miła świadomość, że nawet po tym, jak podarowałam im rozkosz, oni nie zostawili mnie samej sobie. Nie traktowali mnie jak dziwki. Widzieli we mnie człowieka i dali mi nadzieję na to, że moje zachowanie nie będzie odebrane jako prostytucja.

Może sięgałam w tym za daleko, ale taka już byłam. 

Wiecznie się czymś zadręczałam. Robiłam to tak długo, aż negatywne myśli zżerały mnie od środka i wybuchałam, nie potrafiąc nad sobą zapanować. 

- Zaniosę cię do pokoju na górze, dobrze? Spędzimy noc w klubie.

Potaknęłam na propozycję Rhysanda. 

- Dziś opowiemy ci, co stało się w naszym życiu po tym, jak Bishop zerwał ze mną kontakt. Nie będzie to przyjemna historia, ale to odpowiedni moment, abyś zrozumiała, co łączy mnie i Spydera, aniołku. Nie będę dłużej cię trzymał w niepewności ani okłamywał. Myślisz, że dasz radę przyjąć prawdę? 

- Muszę to zrobić - wysapałam, wciąż do siebie dochodząc. - Chcę to zrobić. 

Poczułam wargi Rhysanda na mojej szyi. Złożył na niej czuły pocałunek i wziął mnie na ręce tak, że objęłam go nogami w pasie, a ręce zarzuciłam mu na szyję. Rhysand poprawił mnie tak, abym nie spadła i wyszedł na korytarz przez drzwi, które otworzył dla niego Spyder.

- Przejdę przez piekło ponownie, Auroro. Dla ciebie podejmę się tej opowieści, choć wiedz, że będzie to dla mnie traumatyczne. 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top