37
Anwar
trzydzieści pięć lat temu
Zostałem zaprowadzony do pięknej łazienki. Zdawało się, jakby przede mną nikt nigdy tutaj nie był. Nie mogłem się nadziwić pięknu tego niewielkiego pomieszczenia, które tak drastycznie różniło się od pokoju, w którym przyjęto mnie do tego domu.
- Wykąpiesz się i doprowadzisz do porządku. Za dwie godziny czeka cię pierwsze szkolenie. Tutaj nie marnujemy czasu i nie bawimy się z dzieciakami w podchody. Będziesz doskonałym niewolnikiem w ciągu kilku miesięcy. Osobiście dopilnuję twojego szkolenia, aby mieć pewność, że twój ojciec będzie zadowolony. Jesteś pierwszym dzieckiem szejka, które tu przybyło.
Zmierzyłem wzrokiem mężczyznę o lekko posiwiałych włosach. Wepchnął mi do ręki ręcznik i uśmiechnął się kpiąco.
- Dlaczego tata mnie tu przywiózł?
Mężczyzna chwycił mnie boleśnie za włosy. Nie byłem w stanie dłużej znieść tego bólu, gdyż już wcześniej tata powyrywał mi cebulki. Dlatego spróbowałem uwolnić się od uścisku faceta, ale on widząc mój upór, jedynie mocniej zacieśnił palce. Zapłakałem głośno z bólu.
- Nigdy nie odzywaj się bez zgody, smarkaczu. Potem porozmawiamy, ale im mniej będziesz wiedział, tym lepiej dla ciebie. Znalazłeś się w piekle, a trenować będzie cię Lucyfer.
Zostałem popchnięty tak mocno, że upadłem na kość ogonową. Wygiąłem plecy, czując niewyobrażalne cierpienie.
Nie tak wyobrażałem sobie swoje dziesiąte urodziny.
Miałem nadzieję, że tata wieczorem po mnie wróci i zabierze mnie do domu, mówiąc, że to był z jego strony jakiś żart. Łzy mamy, gdy ojciec wynosił mnie z domu, kazały mi jednak twierdzić, że to nie było kłamstwo. Odnosiłem wrażenie, że zostanę w tym małym piekle dłużej, niż wydawałoby się to stosowne.
Choć czy w ogóle takie miejsce jak to mogłoby być uznane za stosowne? Bowiem to, co widziałem w tamtym zacienionym pomieszczeniu kazało mi twierdzić, że działy się tutaj niemoralne rzeczy.
Byłem przyzwyczajony do tego, że mój ojciec był impulsywnym człowiekiem, który zajmował się szemranymi interesami. Kiedy pytałem mamę, czym zajmował się tata, nigdy nie odpowiedziała mi szczerze. Zapewniała, że ciężko pracuje, abyśmy mieli z czego żyć, ale przeczuwałem, że ojciec nie zajmował się do końca legalnymi interesami. Kiedyś znalazłem w jego gabinecie broń, a gdy usłyszałem, że tata wchodzi do środka, schowałem się pod jego biurkiem, trzęsąc się ze strachu, że mnie przyłapie. Rozpłakałem się z ulgi, gdy po zabraniu czegoś wyszedł z gabinetu. Popędziłem wtedy do mamy, ale ojciec przyciskał ją do ściany w kuchni i wsuwał jej rękę w majtki, jednocześnie podduszając.
Wykonując polecenie tajemniczego mężczyzny, wszedłem do wanny i umyłem się. Wytarłem się starannie, ale nie miałem w co się ubrać. To, w czym tutaj przyjechałem, zostało mi zabrane.
Nagi i skrępowany, wyszedłem z łazienki. Na korytarzu ujrzałem chłopca niewiele starszego ode mnie, który klęczał przed dorosłym mężczyzną i bawił się jego przyrodzeniem.
Wzrok mężczyzny spotkał się z moim. Po ubraniu poznałem, że był to szejk. Nie znosiłem tych szat, w których na co dzień chodził ojciec. Obiecałem sobie, że gdy dorosnę, nigdy nie będę ubierał się tak, jak on. Będę ubierał się po europejsku. Tak, jak mężczyźni w tych filmach, które czasami oglądałem z mamą po kryjomu przed tatą.
- Poznaj szejka Zaiyda, Anwarze.
Podskoczyłem w miejscu, gdy za sobą usłyszałem szept mojego oprawcy. Odwróciłem się do niego i spojrzałem mu w oczy. Przełknąłem nerwowo ślinę.
- Podejdź do niego, synu. Zaiyd będzie dla ciebie idealnym materiałem na pierwsze zapoznanie się z życiem niewolnika.
Zostałem popchnięty do przodu, więc siłą rzeczy musiałem tam ruszyć.
Kiedy szejk Zaiyd, który wyglądał na młodszego od stojącego za mną mężczyzny, chwycił za włosy klęczącego przed nim chłopca, powędrowałem wzrokiem w dół. Patrzyłem, jak penis szejka wysuwa się z ust chłopaka, który zaczął dyszeć i przeraźliwie się ślinił. Szejk pogłaskał go po głowie, jakby nagradzając go za dobre zachowanie. Zastanawiałem się, co się tu działo i dlaczego ten chłopiec wziął do ust przyrodzenie starszego mężczyzny. Nigdy nie widziałem czegoś takiego i tego nie pojmowałem.
- Jahmeel, możesz dołączyć do pozostałych dzieci w głównym pokoju. Ty, Anwar, uklęknij przed szejkiem.
Chciałem zaprotestować, ale gdy zobaczyłem łzy w oczach Jahmeela, dotarło do mnie, że stała mu się krzywda. Musiałem więc zamienić się z nim miejscami, gdyż nie chciałem, aby chłopiec dłużej cierpiał. Nie zasłużył na to. Bolało mnie to, że wyglądał tak słabo. Tata uczył mnie, abym nikomu nie okazywał współczucia, ale nie byłem takim potworem, jakim był on.
Chłopiec odbiegł wzdłuż korytarza, a ja uklęknąłem przed szejkiem. Schował swojego penisa pod tunikę.
Zakryłem swoje miejsce intymne dłońmi, ale mężczyzna obok uderzył mnie po rękach. Pisnąłem z bólu, patrząc na niego pytająco.
- W tym miejscu jesteś zabawką naszych gości, Anwarze. Nikt nie lubi wstydliwych chłopców. Twoje ciało należy do nas.
- Nie rozumiem...
Dostałem po głowie. Zacisnąłem zęby, zdając sobie sprawę, że dostałem karę za to, że odezwałem się nieproszony.
- Musisz nauczyć się posłuszeństwa, Anwarze. W tym miejscu jest ono wymagane.
Skinąłem głową, drżąc na całym ciele.
Kiedy szejk położył dłoń na mojej głowie, uniosłem powoli wzrok. Nie byłem pewny, czy nie zarobię za to uderzenia w głowę, dlatego napiąłem wszystkie mięśnie, szykując się na ewentualny cios, ale on nie nadszedł.
Szejk Zaiyd pogładził mnie czule po głowie. Rozpłakałem się, czując jego pełen ciepła dotyk. Brakowało mi takiego poczucia bezpieczeństwa.
- Anwarze, zostawię cię teraz z szejkiem Zaiydem, a sam zajmę się opieką nad dziećmi. Mam nadzieję, że szejk będzie z ciebie zadowolony. To dla nas ważny klient, dlatego potrzebujemy jego aprobaty. Będziesz tak posłusznym chłopcem i zadowolisz szejka, Anwarze?
Pokiwałem twierdząco głową, modląc się w duchu o to, abym nie został zmuszony do tego, co robił przed chwilą Jahmeel.
- Doskonale. Zaiydzie, Anwar jest cały twój. Uważaj na niego. To nasz nowy nabytek i może sprawiać kłopoty, ale dyscyplina mu pomoże.
Patrzyłem za odchodzącym korytarzem mężczyzną. Kiedy zostawił mnie sam na sam z szejkiem, moje dłonie zaczęły niemiłosiernie drżeć. Okropnie się bałem, ale nie odważyłem się wypowiedzieć swoich obaw na głos. Nie mogłem pozwolić, aby szejk sprawił, że Jahmeela lub inne dzieci spotkałaby kara. Spodziewałem się, że gdybym go nie zadowolił, zrobiłby ze mnie miazgę. Mój ojciec z pewnością byłby szczęśliwy, widząc mnie pobitego i zniszczonego u progu drzwi swojego pałacu, ale nie mogłem go zawieść. Musiałem być dzielnym chłopcem. Synem takim, jakiego sobie wymarzył.
- Chodź, Anwarze. Zaprowadzę cię do przytulnego pokoju, dobrze?
Skinąłem głową. Pozwoliłem, aby szejk chwycił mnie za ramię i pomógł mi wstać. Przeczesywał palcami moje włosy, prowadząc mnie korytarzem.
Słyszałem za drzwiami głośne oraz cichsze jęki znajdujących się w pokojach osób. Niektóre jęki rozkoszy należały do dorosłych, a inne do dzieci. Bałem się, że działa im się tam krzywda, ale nie śmiałem poprosić szejka, aby sprawdził, co działo się w środku.
Mężczyzna zaprowadził mnie do pokoju, w którym czerwone lampki rzucały przytłumione światło na luksusowe wnętrze. Z sufitu zwisał najpiękniejszy żyrandol, jaki kiedykolwiek widziałem. Duże łoże znajdowało się na środku pomieszczenia, a jakieś małe buteleczki stały na szafce nocnej. W niektórych było mniej płynu, niż w innych. Próbowałem zrozumieć, do czego mógł służyć uwięziony w środku płyn, ale nic nie przychodziło mi na myśl.
- Usiądź wygodnie, Anwarze. Przyrządzę ci napój.
Patrzyłem, jak szejk Zaiyd podchodzi do niewielkiej lodóweczki znajdującej się w części kuchennej. Ten pokój mógł śmiało być jego apartamentem. Sam z chęcią zamieszkałbym tutaj, gdyby nie te czerwone lampki prezentujące się nieprzyjemnie.
Mężczyzna uśmiechnął się do mnie, idąc w moją stronę z dwoma napojami w wysokich szklaneczkach. W moim pływała truskawka.
Przystawiłem kieliszek do nosa i skrzywiłem się, czując mocny zapach. Szejk zaśmiał się krótko, gładząc mnie po głowie.
- Pij, piękny chłopcze. Rozluźnisz się. Będzie ci lepiej.
Wychyliłem zawartość kieliszka naraz. Zapiekło mnie w gardle. Szejk poklepał mnie po plecach. Wyłowiwszy truskawkę z mojego kieliszka, wziął ją w dwa palce i przycisnął do moich ust.
Rozchyliłem wargi, pozwalając szejkowi wsunąć mi do nich owoc. Zamruczałem z przyjemności. Truskawka była doskonała. Napój zdążył w nią delikatnie wsiąknąć, dzięki czemu miała niesamowity, niedający się powtórzyć posmak.
Szejk Zaiyd usiadł na łóżku wygodniej, opierając się plecami o szerokie, dębowe wezgłowie. Poklepał miejsce obok siebie. Gdy usiadłem już obok niego, mężczyzna położył dłoń na moim udzie. Jego ciepłe palce gładziły moją zimną ze strachu skórę. Zaiyd mruknął zadowolony, a ja niespodziewanie poczułem przypływ mrocznej fali do głowy. Czułem, że było to spowodowane tym, że wypiłem ten dziwny płyn.
- Dzisiaj masz urodziny, prawda?
Skinąłem głową, nie będąc pewien, czy mam pozwolenie, aby się odezwać.
- Byłeś grzecznym chłopcem, Anwarze?
- Nie wiem. Tata mnie tu odwiózł, więc chyba nie byłem grzeczny.
- Myślę, że twój tata chce dla ciebie dobra, chłopcze. Ojcowie wiedzą, co najlepsze dla swoich dzieci.
- Tak pan myśli?
- Och, jestem tego pewien.
Zaśmiał się mrocznie. Obraz przed oczami lekko mi się rozmazał, dlatego potarłem powieki pięściami i gdy otworzyłem znów oczy, obraz był jeszcze bardziej niewyraźny.
- Proszę pana, źle się czuję. Kręci mi się w głowie.
- Odpocznij sobie, Anwarze. Skoro to twoje urodziny, muszę podarować ci prezent. Wierzę, że mimo wszystko byłeś grzecznym chłopcem. Dziesiąte urodziny są raz w życiu.
Szejk Zaiyd zawisł nade mną. Pocałował mnie w czoło, a ja, pokonany dziwnym napojem, pozwoliłem mu robić ze mną to, co chciał. Mój tata niejednokrotnie mówił mi, że dorośli wiedzieli lepiej od dzieci i zawsze powinienem słuchać dorosłych. Poza tym, tata również był szejkiem, dlatego jak mogłem nie zaufać innemu szejkowi?
Zaiyd musiał chcieć dla mnie dobra. Kto wie, może nawet znał mojego ojca?
Niespodziewanie poczułem mocny uścisk na dole, na moim przyrodzeniu. Pisnąłem. Chciałem poderwać głowę, aby zobaczyć, co tam się działo, ale szejk położył płasko dłoń na mojej nagiej piersi i przycisnął mnie do łóżka.
- Cichutko, Anwarze. Będzie ci dobrze. To przedsmak tego, co czeka cię w przyszłości. Twój właściciel rzadko będzie sprawiał ci przyjemność, chyba, że trafisz na jakiegoś dobrego pana. To ty będziesz musiał sprawiać rozkosz swojemu władcy, dlatego ucz się, chłopcze.
- Mój właściciel?
Język mi się plątał. Zadanie tego pytania było dla mnie niezwykle trudne, niemal niewykonalne.
Uścisk się wzmocnił, a ja cicho jęknąłem. Wkrótce poczułem na penisie coś mokrego.
- Nie otwieraj oczu. Skup się na doznaniach.
- Doz...
To był koniec. Nie byłem w stanie nic powiedzieć. Moja głowa była ciężka, ciało niezdolne do współpracy, a serce głupie i naiwne.
Coś wilgotnego objęło moje przyrodzenie i zacisnęło się na nim. Posłusznie nie otwierałem oczu, gdyż nie chciałem dostać kary. Widziałem, jak mój ojciec karał nieposłusznych mu ludzi i nie chciałem doświadczyć czegoś podobnego. Tata mówił, że gdy dorosnę i będę taki, jak moi bracia, będę musiał zabijać. Mama broniła mnie, jak mogła, abym nie zszedł na złą drogę, ale tata rządził i mama musiała mu się podporządkować.
Jęknąłem, czując dziwną, nieznaną dotychczas przyjemność. Było mi tak dobrze. Tak błogo.
- Dobrze ci?
- Tak, proszę pana.
- Pięknie. Teraz poczujesz coś niesamowitego. To uczyni z ciebie mężczyznę.
Nie byłem pewien, jakim cudem udało mi się odpowiedzieć szejkowi Zaiydowi, ale moje ciało słuchało się go, jakbym był jego marionetką. O dziwo, wcale mi to nie przeszkadzało.
Nie mogłem opisać żadnymi słowami tego, jak wspaniale się czułem. Było mi rozkosznie, a mój penis, który dotychczas służył mi tylko do oddawania moczu, nagle stał się narzędziem przyjemności.
Niespodziewanie poczułem dziwne skurcze, które targnęły moim niespokojnym ciałem. Zaiyd chwycił w palce moje sutki, ściskając je. Nigdy wcześniej nie dotykałem swoich sutków w taki sposób. Nie spodziewałem się, że można było poczuć się tak cudownie tylko za sprawą mocniejszego dotyku.
Krzyknąłem, odchylając głowę w tył. Cudownie spełnienie rozeszło się po moim drżącym ciele. Rozłożyło mnie to na łopatki, a Zaiyd pieścił mnie jeszcze długo po tym, jak osiągnąłem punkt kulminacyjny. Coś, o co nie posądziłbym własnego ciała, że było do czegoś takiego zdolne.
- Widzisz, Anwar? Było ci dobrze?
Pokiwałem głową. Otworzyłem senne oczy i uśmiechnąłem się do niego.
- Doskonale - wyszeptał, całując mnie w kącik ust. Palcami prawej ręki ścisnął mój sutek. Jęknąłem prosto w usta szejka. - Chciałbyś, abym cię nauczył, jak sprawiać mężczyźnie taką przyjemność?
Chcąc, aby Zaiyd i mój ojciec byli ze mnie dumni, znów pokiwałem głową. Szejk uśmiechnął się szeroko i dał mi klapsa w udo.
- W takim razie uklęknij na podłodze, Anwarze. Nauczę cię wszystkiego, co wiem. Twój ojciec na pewno będzie z ciebie bardzo dumny.
Lepszej zachęty nie potrzebowałem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top