32

Aurora

Obudziwszy się w ramionach Spydera, poczułam niepokój.

Stoczyłam się z łóżka, nie chcąc być przy nim ani chwili dłużej. Wczorajszego wieczora porozmawiałam z nim i zrozumiałam, że nie był takim złym człowiekiem, za jakiego go miałam, ale wciąż nie było mi dobrze z tym, że spał ze mną, podczas gdy Rhysand leżał gdzieś samotnie.

Zarzuciłam na siebie miękki szlafrok i po cichu podeszłam do drzwi. Otworzyłam je, wychodząc na cichy, pogrążony w półśnie poranka, korytarz.

Nie wiedziałam, gdzie mogłam znaleźć Rhysanda, ale musiałam z nim jak najszybciej porozmawiać. 

Zaglądałam do każdego mijanego pokoju, modląc się w duchu o to, abym w żadnym z nich nie ujrzała nagiego Anwara w towarzystwie dwóch kobiet, które sprowadził do siebie po wczorajszej imprezie na jachcie. Miałam zamiar omijać tego człowieka szerokim łukiem, przynajmniej dopóki Bishop nie wróci do mnie za tydzień. 

Moja obawa o to, że Bishop postanowi jednak uciąć ze mną kontakt, zostawiając mnie na łasce Anwara oraz Spydera, była duża. Martwiłam się, że gdy Bishop zachłysnął się już mną, czyli tym, czego do tej pory nie mógł mieć, zmieni obiekt zainteresowań. W końcu jakim cudem tak przystojny, wpływowy i pożądany mężczyzna mógł chcieć mnie? 

Westchnęłam z ulgą, gdy po kilku minutach poszukiwań w końcu odnalazłam swój cel.

Do pomieszczenia, w którym spał Rhysand, słońce zaglądało przez zasłonięte do połowy żaluzje. Chłopak spał na brzuchu. Pościel odkrywała jego pośladki. Rozanielona podeszłam do niego i jęknęłam głośno, widząc ślady na jego tyłku.

- Aurora? Co tu robisz?

Chciałam uciec, ale zanim udało mi się odwrócić, poczułam na ramionach czyjeś dłonie.

- Ach, zastanawiałem się, kiedy zrozumiesz, że cię śledzę. Byłaś zaciekła w poszukiwaniach i w końcu odnalazłaś naszego śpiącego księcia. 

Rhysand podniósł się na łokciach, ale syknął z bólu, gdy przypomniał sobie o śladach na pośladkach.

- Co ci się stało? 

Mój głos był załamany, zupełnie jak ja. Nie mogłam zrozumieć, skąd na pośladkach Rhysanda znalazły się te długie, czerwone ślady. Domyślałam się, co miało tu miejsce, zanim Spyder wczoraj do mnie przyszedł, ale nie mogłam tego przetworzyć. Moje myślenie zatrzymało się w konkretnym momencie i nie chciało przepuścić mnie dalej, zupełnie jakby mój mózg powstrzymywał mnie przed zapuszczeniem się w te nieznane, zakazane tereny.

Spyder pocałował mnie w szyję. Ręce zsunął na moje przedramiona. Docisnął pierś do moich pleców, a ja wyraźnie poczułam jego poranną erekcję. 

- To są ślady po bacie, kociaku. 

- Bacie? Czy to ty go uderzyłeś? 

Arab zaśmiał się za moimi plecami. Przygryzł delikatnie płatek mojego ucha.

- W rzeczy samej, Auroro. Rhysand jednak tego pragnął, wiesz? 

- To prawda? 

Skierowałam spojrzenie na Rhysanda. Uśmiechnął się, odwracając się w tył i widząc ślady na swoim tyłku. Powędrował wzrokiem w stronę Spydera, który przycisnął mnie do siebie jeszcze mocniej. W każdej chwili mogłam spróbować mu się wyrwać, ale byłam sparaliżowana. 

- Widzisz, aniołku, mamy swoje sposoby na przyjemność. Spyder wie, czego potrzebuję.

- Potrzebujesz bicia? Naprawdę? Przecież to nie jest...

- Normalne? - spytał Spyder, obchodząc mnie wokoło, niczym swoją ofiarę, która uwięziona była tylko za pomocą jego spojrzenia. - Auroro, zauważ proszę, że w tym kraju wiele rzeczy jest dla przeciętnych śmiertelników nienormalne. Uważam, że dopóki człowiek nie krzywdzi drugiego człowieka, może robić, co mu się żywnie podoba.

- Ale...

Spyder stanął przede mną. Uniósł pytająco brew i skrzyżował ręce na nagiej piersi.

Rhysand wstał z łóżka i zupełnie nagi podszedł do nas. Pocałował Spydera w usta, a mnie w policzek. Nie wiedziałam, co o tym sądzić. 

- Chyba wrócę do siebie.

- Do siebie? - spytał ukochany Rhysanda, śmiejąc się pod nosem. - Kociaku, jesteś u siebie. To twój nowy dom. Poza tym, jako twój właściciel, nakazuję ci tu zostać i wysłuchać, co mamy ci do powiedzenia.

Miałam ochotę powtórzyć to, co zrobiłam wczoraj, czyli spoliczkować Spydera, ale wiedziałam już, że prowokował mnie celowo, abym pokazała pazurki w obecności Rhysanda. Niedoczekanie.

- Możesz być moim właścicielem na papierze, ale to nie oznacza, że ci się oddam, Spyder. Nie jestem tak uległa, jak Rhysand. Bez obrazy.

Rhysand uniósł w górę dłonie, wyrażając tym sposobem, że nie poczuł się urażony.

- Chcesz tego, Auroro. Chcesz uczestniczyć w tym, co mamy. Przecież widzę, że jesteś ciekawa, ale nie chcesz się do tego przyznać, bo myślisz, że przez to poczujesz się słaba. 

Uciekłam wzrokiem od Spydera. Po części miał rację, ale piekło prędzej by spłonęło, niż przyznałabym się do tego.

Wodziłam wzrokiem między Rhysandem a Spyderem. 

Kiedy po raz pierwszy spotkałam Rhysanda, nie przypuszczałabym, że okaże się być biseksualny. Od niego, jak i od jego ojca, biła aura dominacji. Rhysand czerpał z tego przyjemność, dominując mnie całkowicie, a ja mu się poddawałam, chcąc tego. Nie mogłam jednak poddać się Spyderowi, gdyż to oznaczałoby, że stałam się słaba.

Owszem, byłam słaba, ale oni nie musieli o tym wiedzieć. 

Skrzyżowałam ręce na piersi, tworząc niewidoczny mur między mną a nimi. Nie patrzyłam w oczy żadnego z nich dłużej niż przez kilka sekund. Bałam się, że wyczytają ze mnie to, co tak bardzo chciałam ukryć. 

- Powiedz mi, kotku - zaczął Spyder, obejmując dłonią mój policzek. Wtuliłam się w jego ciepłą dłoń. Za moimi plecami stanął Rhysand. Pocałował mnie delikatnie w kark, aż przeszły mnie dreszcze. - Czy kiedykolwiek fantazjowałaś o Bishopie Marshallu stojącym nad tobą z pejczem w dłoni? Wyobrażałaś sobie, jak byś się zachowała, gdyby pożądany przez ciebie Bishop przywiązał cię do łóżka niczym swoją seksualną niewolnicę i wychłostał, podczas gdy ty nie mogłabyś wydać z siebie odgłosu, bo w ustach miałabyś knebel?

- Spyder, nie...

- Marzyłaś o tym, aby Bishop zamknął cię w ciemnej, zimnej piwnicy? Chciałaś być od niego zależna? 

- Rhysand, nie pozwól mu...

- Ach, Rhysand nie ma tu nic do powiedzenia, Auroro - wyszeptał zmysłowo Spyder, unosząc mój podbródek tak, abym wpatrywała się w jego zielone ślepia demona. - Jest w moim władaniu. Oddał mi się i znalazł w tym ukojenie. Ciebie również może to spotkać.

Poczułam, jak stojący za mną Rhysand wsuwa dłoń pod moją koszulkę. Musnął palcami moje matki, a ja musiałam zacisnąć nogi, aby powstrzymać rosnące podniecenie. 

- Nie zrobiłabym tego Bishopowi.

- Kotku, Bishop jest od ciebie starszy o ponad dwadzieścia lat. Naprawdę chciałabyś z nim być?

Rhysand zamarł, usłyszawszy słowa Spydera.

- Miałabym odrzucić go dla was? Przecież wy nigdy nie przyjęlibyście mnie do swojego związku. Kochacie się. Jesteście sobie oddani. Łączy was coś więcej. Coś zakazanego. 

- Ciebie również może to z nami połączyć, Auroro.

Spyder chwycił mnie za dłoń i uniósłszy ją wyżej, złożył na niej pocałunek. W tym samym czasie Rhysand odchylił moje majtki i wsuwając w nie obie dłonie, ścisnął mocno moje pośladki. Stanęłam na palcach stóp, prosząc go niemo o to, aby zostawił mnie w spokoju, ale on chciał więcej. 

Nie mogłam pozwolić na to, aby Spyder i Rhysand zabawiali się moim kosztem. Miałam swoją godność i chciałam pozostać wierna Bishopowi, choć przecież nie byłam jego kobietą. Byłam ciekawa, czy w ogóle kimkolwiek dla niego byłam. 

Czując potrzebę, aby to przerwać, położyłam dłonie na piersi Spydera. Spojrzałam mu błagalnie w oczy, czując palce Rhysanda, które zbliżały się niebezpiecznie do mojej cipki.

- Muszę zrozumieć. Zobaczyć. 

- Zobaczyć? Pragniesz ujrzeć nas w akcji? 

Skinęłam niepewnie głową, przełykając ślinę. 

- Myślisz, że możemy urządzić naszej księżniczce spektakl, kochanie? 

- Nie widzę problemu, mój panie. Musimy jedynie upewnić się, że Aurora nie przerwie naszej zabawy. Co powiesz na przykucie jej do krzesła?

Zamknęłam oczy, nie mogąc pozwolić na to, aby mężczyźni zobaczyli, co robiły ze mną ich słowa.

- Myślę, że to doskonały pomysł, sabiun

Spyder objął mnie w pasie i podprowadził do stojącego dwa metry od łóżka krzesła. Było mosiężne i na pewno nie dałabym rady się z niego uwolnić, jeśli zostałabym do niego przywiązana. 

Wytatuowany arabski chłopak popchnął mnie na krzesło, zmuszając mnie tym samym, abym na nim usiadła. Przełknęłam ślinę i zajęłam miejsce, czując ogromne podenerwowanie.

W czasie, gdy Spyder podszedł do jednej z wielu szafek znajdujących się w mrocznej sypialni, Rhysand ukucnął przede mną. Uśmiechnął się do mnie i położył mi ręce na udach.

- Nie martw się. To tylko scena, aniołku. Nie zatracimy się w tym. Nie zapomnimy o tobie.

- Rhysand, ja...

Pokręcił głową, kładąc mi palec na ustach.

- Ufam Spyderowi. Wiem, że spędził z tobą noc. Sam mu to zaproponowałem. Chciałem, abyście się do siebie zbliżyli. Byłem wypompowany po wczorajszych igraszkach i chciałem pobyć trochę sam. Czasami uległy potrzebuje chwili samotności, aby uporządkować myśli i nie zatracić się w swojej relacji z panem. Wiem, że to dla ciebie nowość, ale może nadszedł czas, abyś w końcu spełniła swoje erotyczne marzenia, Auroro? 

- Bishop i ja...

- Mojego ojca tu nie ma. To dobry czas na to, abyś zaznajomiła się z tym, co łączy mnie i Spydera. Nie będę cię naciskał i zmuszał cię, abyś spróbowała tego z nami. Sama podejmiesz mądrą i właściwą decyzję, aniele. Ja mogę ci tylko pomóc, jeśli tego zapragniesz, ale do niczego cię nie zmuszę. Chcę, żebyś miała tego świadomość. 

Gdy Rhysand wstał i pocałował mnie w czoło, skupiłam się w pełni na Spyderze, który stał przede mną z kilkoma narzędziami pomocnymi w zniewoleniu człowiek.

Mężczyzna pokazał mi skórzane kajdanki, które od środka wysadzane były miękkim futerkiem. Miał ich dwie pary. Jedną wykorzystał, przykuwając mój prawy nadgarstek do podłokietnika krzesła, a drugą parą skuł mój lewy nadgarstek.

Klękając przede mną, Spyder chwycił mnie za kostkę i założył mi na nią kajdany, od których odchodziła metalowa rurka. Nie byłam pewna, do czego ona służyła, jednak gdy mężczyzna skuł mi drugą nogę, dotarło do mnie, że dzięki tym kajdanom nie mogłam złączyć ze sobą nóg. Gdyby nie majtki, moja kobiecość byłaby naga i doskonale widoczna, ale na szczęście mężczyźni nie planowali mnie w ten sposób upokorzyć. 

- Chciałbym cię zakneblować, Auroro. Myślę, że Rhysand będzie jeszcze mocniej podniecony, gdy zobaczy cię w kneblu. Myślisz, że dasz radę wytrzymać? 

Skinęłam głową, przełykając ślinę. 

- Świetnie. W takim razie otwórz usta, kochanie. O tak, właśnie tak.

Gdy otworzyłam usta, Spyder wsunął mi do nich gumową kulkę. Zacisnęłam na niej zęby i pozwoliłam, aby mężczyzna zapiął mi paski knebla z tyłu głowy. Było to dziwne i nieznane mi dotychczas uczucie, ale podobało mi się.

- Pstryknij palcami, Auroro.

Zmarszczyłam brwi, nie pojmując, dlaczego chciał, abym to zrobiła, ale będąc mu posłuszną, pstryknęłam palcami.

- Doskonale. To będzie twoje hasło bezpieczeństwa, kotku. W czasie sesji będę uważny i będę zwracał na ciebie uwagę. Jeśli będziesz chciała pozbyć się knebla albo źle poczujesz się w kajdanach, pstrykniesz palcami, a ja niezwłocznie cię uwolnię. Rozumiesz mnie?

Pokiwałam głową. 

- Dobrze. Chciałbym jeszcze dodać coś od siebie, piękna. Co powiesz na wibrator?

Otworzyłam szeroko oczy, nie będąc pewna, co o tym myśleć. 

- Spokojnie, to będzie mała zabaweczka. Nie byłbym sprawiedliwy, obdarowując mojego ukochanego Rhysanda orgazmami, a ciebie pozostawiając bez niczego. 

Spyder pokazał mi wibrator w kolorze brzoskwiniowym. Włączył go i polizał po całej długości, na co Rhysand jęknął przeciągle.

- Mam nadzieję, że jesteś mokra i wejdzie w ciebie idealnie, kotku.

Patrzyłam wielkimi oczami na Spydera, który na powrót przede mną uklęknął. Mężczyzna chwycił mnie w pasie, aby przyciągnąć mnie bliżej do krawędzi krzesła. Nie była to wygodna pozycja, ale rosnące podniecenie kazało mi przestać myśleć o tym, że było mi niewygodnie.

Rhysand stanął za mną, kładąc dłonie na moich ramionach. Pochyliwszy się nade mną, złożył pocałunek na moim czole. Uśmiechnął się do mnie, gdy Spyder rozerwał materiał moich majtek, pozostawiając moją kobiecość nagą. 

Nie myślałam długo o tym upokarzającym stanie, w jakim znalazłam się na własne życzenie, gdyż już po chwili palce Spydera zawędrowały w stronę mojej cipki. Rozsunął moje wargi i wsadził palec w dziurkę, mrucząc zadowolony.

- Pięknie. Mokra i gotowa. Nie martw się, Auroro. Wiem, że jesteś dziewicą, dlatego nie wsunę wibratora głęboko. 

Spyder przełączył zabawkę na wyższy poziom, a ona zaczęła pracować. Mężczyzna wsuwał ją we mnie powoli. Nie była duża, dlatego nie sprawiło mi to bólu czy dyskomfortu. Kiedy wkrótce moje ciało zostało niewolnikiem wibracji, wygięłam plecy w łuk, zaciskając ścianki cipki na wibratorze.

- Zobacz, jak cudownie wyglądasz. Wiesz, co jeszcze zrobię?

- Kurwa, piękna. Jesteś piękna. 

Słowa Rhysanda zamroczyły mnie na chwilę. Ocknęłam się jednak z tego błogiego stanu, gdy Spyder przyniósł taśmę i urwał jej kawałek.

- Zakleję ci cipkę, aby zabawka się nie wysunęła. Oszalejesz od orgazmów. Gdy nie będziesz mogła od nich chodzić, zaopiekujemy się tobą jak prawdziwą księżniczką. Mam rację, Rhysand? 

- Oczywiście, mój panie. Wszystko dla naszej pięknej księżniczki.

Kiedy Spyder nakleił taśmę na moją kobiecość, nie pozwalając wibratorowi się ze mnie wysunąć, ogarnęły mnie mieszane uczucia. Było mi dobrze, jeśli chodziło o cielesne doznania, ale wstydziłam się tego. Gdyby Bishop zobaczył, co wyprawiałam z jego synem i jego partnerem, na pewno by tego nie poparł. 

- Teraz, sabiun, pokażemy naszej własności, co nas łączy.

Rhysand przycisnął wargi do ust Spydera, uśmiechając się szeroko. 

- Tak, panie. To właśnie zrobimy. 



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top