29
Aurora
Po przyjęciu na jachcie wróciliśmy do pałacu Anwara.
Drżałam niekontrolowanie, gdyż nie mogłam wyrzucić z głowy obrazu ciała martwej dziewczyny, na której brzuchu widniała odbita żelaznym narzędziem, które było rozgrzane do czerwoności, litera "A". Młoda kobieta zmarła dla zabawy szejków, co było dla mnie niezrozumiałe i po prostu niepojęte. Było mi jej żal, ale skoro faktycznie zdecydowała się na śmierć, nie miałam prawa jej oceniać. Być może chciała odejść w "spektakularny" sposób. Na pewno jej się to udało.
Kiedy znaleźliśmy się w pałacu, Rhysand pocałował mnie w policzek i poszedł ze Spyderem w drugą stronę korytarza. Anwar zabrał z jachtu dwie dziewczyny, które miały się nim zająć w jego sypialni. Czułam obrzydzenie do szejka, że parał się takimi praktykami, ale co mogłam z tym zrobić?
Byłam najsłabszym ogniwem tego łańcucha. Wszyscy byli ważniejsi ode mnie.
Bishop pogładził czule moja dłoń, po czym zaprowadził mnie do mojego pokoju, do którego wcale nie chciałam wracać.
Nie mogłam znów próbować wyperswadować Bishopowi, aby pozwolił mi wrócić z nim do Nowego Jorku. Na czymkolwiek bowiem polegał akt własności, który podpisał na mnie Anwar wraz ze swoim synem, zrozumiałam rewelacje na tyle, aby być pewną, że nie wrócę już nigdy do Stanów. Moje życie tam przestało istnieć. Umarło wraz z moim ojcem.
Usiadłam zmęczona na łóżku. Uniosłam wzrok, wpatrując się w majestat Bishopa Marshalla. Mężczyzna zdjął marynarkę i odłożył ją na oparcie fotela, traktując materiał ubrania z najwyższą czułością. Następnie rozpiął powoli koszulę, ukazując mi centymetr po centymetrze swoją klatkę piersiową.
Mężczyzna, zdjąwszy białą koszulę, uklęknął przede mną. Z namaszczeniem zdjął mi buty i zaczął rozmasowywać moje stopy.
Marshall ucałował mnie w łydkę. Wyznaczał pocałunkami ścieżkę coraz wyżej, aż w końcu zatrzymał się na udzie. Spojrzał mi w oczy, jakby prosząc mnie o możliwość posmakowania mnie, ale pokręciłam głową z uprzejmym uśmiechem.
- Wolałabym z tobą porozmawiać, zanim wyjedziesz. Tydzień bez ciebie będzie dla mnie trudny, Bishopie.
Niezwykle przystojny, zawsze wyglądający jak młody bóg, Bishop wstał z klęczek. Usiadł obok mnie i odwrócił się do mnie bokiem, abyśmy mogli patrzeć sobie w oczy.
- O czym chciałabyś ze mną pomówić, kochanie?
Objęłam dłonią jego twarz. Bishop zmarszczył brwi.
- Nie zareagowałeś nawet na śmierć tamtej dziewczyny.
- Auroro, nie mogłem nic zrobić. W świecie arabskim jestem nikim. Szejkowie tolerują mnie tylko ze względu na moją znajomość z Anwarem. Poza tym, mówiłem ci już, że śmierć tej młodej kobiety była pewna i sama się na nią zgodziła. Chciała popełnić samobójstwo, a została złożona w ofierze.
- To niemoralne. Nie pojmuję tego. Nie boisz się zostawić mnie tu samej z Anwarem?
Bishop położył dłoń na moim udzie. Sukienka podsunęła mi się do góry, odsłaniając moje nogi w dużym stopniu.
- Ufam temu człowiekowi. Z początku nienawidziłem Anwara. Winiłem go za to, że Rhysand zdecydował się zostać w pałacu, zamiast wrócić ze mną do domu. Byłem wściekły i potraktowałem Rhysanda okropnie, czego do dzisiaj bardzo żałuję. Powinienem być spokojniejszy i wykazać się opanowaniem, a pozwoliłem, aby emocje wzięły nade mną górę, co poskutkowało tym, że Rhysand zamknął się w sobie na długi czas. Pisał do mnie listy przez cały rok, ale nie byłem w stanie pogodzić się z tym, że zdecydował się żyć daleko od domu. Musiałem w końcu mu wybaczyć i gdy przyjechałem do Emiratów po roku bez kontaktu z synem, Rhysand rzucił mi się w ramiona i zaczął mnie przepraszać. On jednak nie był tym, który powinien wykazywać skruchę. To ja zawiniłem i dlatego obiecałem mu, że zrobię wszystko, co zechce, aby tylko był szczęśliwy. Byłem gotów zostawić go w Emiratach na stałe, gdyż Rhysand zakochał się bez pamięci w Spyderze, ale kilka miesięcy później wydarzyło się coś, co zmusiło mnie do zainterweniowania.
- Co to było?
Patrzyłam w oczy Bishopa, które dryfowały daleko w przeszłość. Chciałam go pocieszyć, ale jakby nie patrzeć, finalnie wszystko w jego życiu się ułożyło. To ja żyłam w nieświadomości i strachu, że stanie się ze mną coś złego. Nic nie było w tej chwili pewne, a śmierć dziewczyny na jachcie utwierdziła mnie w przekonaniu, że los kobiet w Emiratach zależny był od mężczyzn.
W tym wypadku - moich właścicieli.
- Wybacz, skarbie, ale muszę już się zbierać. Samolot będzie na mnie czekał. Mam jutro ważne spotkanie z inwestorami i muszę się na nim zjawić punktualnie. Wrócę do ciebie za tydzień, dobrze?
Patrzyłam ze smutkiem, jak Bishop wstaje i zaczyna się ubierać. Chciałam go powstrzymać, prosząc go, aby ze mną został, ale kim dla niego byłam, aby miał mnie posłuchać?
Mężczyzna zauważył mój smutek. Gdy już się ubrał, zbliżył się do mnie. Wyciągnął w moim kierunku ręce, a mi nie pozostało nic innego, jak podać mu swoje dłonie. Westchnął ciężko, gładząc kciukami wierzch moich dłoni.
- Jest mi cholernie wstyd, że uciekam od ciebie tak szybko, Auroro. Zdaję sobie sprawę, że powinienem zostać z tobą na dłużej. Przechodzisz koszmarny czas i jako mężczyzna, który o ciebie zabiega, powinienem wykazać większe zainteresowanie tobą.
- Nie ma o czym mówić - zbyłam go, siląc się na uśmiech, który musiał wyglądać wyjątkowo nienaturalnie. - Musisz zająć się firmą. Poradzę sobie.
- Auroro.
Uśmiechałam się jak głupia, ale Bishop nie był naiwny i zauważył czające się w moich oczach łzy.
- Kochanie, Rhysand się tobą zaopiekuje. Ten tydzień da wam czas na to, aby lepiej siebie poznać.
- Naprawdę jesteś gotów pozwolić swojemu synowi o mnie zabiegać? Przecież on ma Spydera.
- Skarbie, może zabrzmi to niepokojąco, ale serce Rhysanda jest pojemne. Widzę, jak na ciebie patrzy. Zależy mu na tobie, a mój syn jest dla mnie najważniejszym człowiekiem na świecie. Kocham go i bez wahania oddałbym za niego życie, gdyby zaszła taka potrzeba. Jego szczęście jest dla mnie ważniejsze od mojego, dlatego też on ma pierwszeństwo wyboru. Nie zrozum mnie, proszę, źle. To ty w końcu wybierzesz, z kim chcesz być, ale aby to zrobić, musisz nas lepiej poznać.
- Mam uwierzyć w to, że w Nowym Jorku nie czeka na ciebie kochanka?
Samotna łza spłynęła po moim policzku. Bishop starł ją kciukiem i posłał mi pełne litości spojrzenie.
- Możesz myśleć, że jestem niesłownym człowiekiem, ale wierz mi, Auroro, że w Nowym Jorku nikt na mnie nie czeka. Gdyby nie interesy i to, że jestem pracoholikiem, przeprowadziłbym się tutaj, aby żyć tu z tobą i Rhysandem. Anwar z pewnością nie miałby nic przeciwko. Nie mogę jednak z dnia na dzień rzucić wszystkiego, na co pracowałem od lat, aby się tu wprowadzić. Mogę ci jednak obiecać, że jeżeli wybierzesz mnie, pozamykam swoje interesy i będę z tobą, gdziekolwiek życie nas zaprowadzi. Miej co do tego pewność, kochanie.
Bishop położył dłoń na moim karku i obdarował mnie pełnym namiętności pocałunkiem. Jego miękki wargi walczyły z moimi, a ja chętnie mu się poddawałam.
Kiedy mężczyzna oderwał się ode mnie, złożył pocałunek na moim czole i odszedł. Nie chciał, aby pożegnanie było dla mnie bolesne, dlatego nie przedłużał tego, co nieuniknione.
Moje serce chciało za nim pobiec i znów wpaść w jego bezpieczne ramiona, ale rozsądek podpowiadał mi, że musiałam przestać zachowywać się jak napalona nastolatka. Bishop był poza moim zasięgiem. Mógł mówić, że gdybym zdecydowała się na związek z nim, przeprowadziłby się tutaj, ale nie wierzyłam mu.
Bishop Marshall za nic nie zrezygnowałby z imperium, jakie tworzył od lat na rynku amerykańskim. Oprócz hoteli, kasyn, klubów i firmy był także właścicielem ekskluzywnego klubu zakazanych przyjemności, o którym usłyszałam od Rhysanda. To tylko uświadomiło mnie w tym, że Bishop nigdy nie podjąłby się związku ze mną. Mógł być zafascynowany młodszą, naiwną i niedoświadczoną seksualnie kobietą, ale koniec końców nie byłam fetyszystką i nie zadowoliłabym go w łóżku.
Zmęczona i skołowana zdjęłam sukienkę. Odłożyłam ją do szafy, gdzie mogła wisieć i czekać na kolejną okazję do bycia założoną. Była piękna, ale wątpiłam, że jeszcze kiedykolwiek byłabym gotowa ją ubrać. Wspomnienia przyjęcia na jachcie nie były dobre i wolałam zapomnieć, że takie wydarzenie kiedyś miało miejsce.
Zmyłam makijaż i przebrałam się w koszulkę, która była na mnie rozmiar za duża. Byłam ciekawa, czy Anwar kupił te ubrania dla mnie czy po prostu zabierał je od dziewczyn, które umierały dla jego zabawy.
Przełknęłam gulę w gardle, kręcąc głową. Nie mogłam pozwolić czarnym myślom się pochłonąć. Byłam w żałobie i w dodatku tęskniłam za Bishopem, który powinien tu ze mną być.
Rozżalona i wściekła na cały świat ułożyłam się na boku w wygodnym, choć za dużym dla mnie łóżku. Skuliłam się i nakryłam kołdrą, choć w pokoju było zbyt ciepło.
Wzdrygnęłam się, słysząc czyjeś kroki na korytarzu. Miałam nadzieję, że ktokolwiek tam szedł, ominie "mój" pokój i pójdzie dalej, ale gdy usłyszałam dwukrotne pukanie do drzwi, moje nadzieje na spokój przepadły.
- Auroro, to ja. Spyder. Mogę wejść?
Nie odważyłam się odpowiedzieć. Bałam się Spydera i gdyby było to możliwe, wybłagałabym go, aby zostawił mnie w spokoju, ale jakby nie patrzeć, byłam jego własnością. Było to dla mnie chore, ale taka była brutalna rzeczywistość, w jaką zostałam wplątana, stając się niewolnicą arabskich osobistości.
Spyder wszedł do pokoju, wypatrując mnie na łóżku.
- Tu się ukrywasz, kociaku. Myślałem, że postanowiłaś wypróbować jakieś zabawki i nie potrafiłaś zdjąć knebla, dlatego milczałaś. A tu proszę, jesteś taka cichutka, bo jesteś grzeczną dziewczynką.
Brunet był bez koszulki. Miał na sobie krótkie, czarne spodenki, które odsłaniały jego wytatuowane nogi. Zielone spojrzenie oczu Spydera widoczne było nawet w ciemnościach. Dobrze, że zostawiłam włączoną lampkę przy łóżku, bo gdyby pokój pogrążony był w całkowitej ciemności, nie zniosłabym obecności syna szejka w tym samym miejscu, w którym przebywałam ja.
Spyderowi nie dało się odmówić tego, że był świetnie zbudowany. Jak na mój gust, miał za dużo tatuaży, ale to przecież była jego decyzja, co chciał robić ze swoim ciałem. Mimo wszystko, potrafiłam zrozumieć, dlaczego Rhysand się w nim zakochał. Od Spydera biła aura dominacji, podobnie jak od Bishopa. Z tą jednak różnicą, że Spyder był podręcznikową definicją dominującego mężczyzny, a Bishop miał w sobie urok i potrafił zachowywać się jak dżentelmen, czego raczej nie można było powiedzieć o Spyderze.
Arabski chłopak podszedł do łóżka i usiadł na mnie okrakiem. Przerzucił mnie na plecy, więżąc mi nadgarstki w uścisku dłoni. Zaśmiał się głośno, widząc mój strach.
- Przerażam cię, kotku? Nie lubisz mnie, co?
- Mógłbyś ze mnie zejść?
- Nie.
Posłałam mu pełne nienawiści spojrzenie, na co on zareagował śmiechem i w końcu pozwolił mi być wolną. Odsunął się ode mnie, ale po chwili usiadł obok, obejmując mnie ramieniem. Przyciągnął mnie do siebie tak, że opierałam policzek na jego twardej piersi. Wcześniej tego nie zauważyłam, ale gdy dotknęłam jego klatki piersiowej, pod palcami wyczułam kolczyk w sutku.
Cofnęłam rękę, nie chcąc, aby Spyder pomyślał sobie o mnie nie wiadomo co, ale on przechytrzył moje zamiary i chwyciwszy mnie za nadgarstek, przyciągnął moją dłoń tam, gdzie przed chwilą była. Chcąc, nie chcąc, musiałam oprzeć dłoń na jego piersi, ale palcami uciekałam jak najdalej od jego przekłutego sutka.
- Stwierdziłem, że dotrzymam ci towarzystwa, kotku. Twój kochanek cię opuścił, co?
- Bishop wcale nie jest moim kochankiem.
- Nie? - spytał Spyder, kładąc dłoń na moim karku.
Tym jednym ruchem całkowicie mnie od siebie uzależnił. Nie byłam w stanie zrozumieć, jakim sposobem tego dokonał. Może chodziło o nacisk jego palców, a może o to, jak umiejętnie mówił do mnie łagodnym tonem?
- Spójrz mi w oczy i powiedz, kogo byś wolała, Auroro.
Objął wolną dłonią mój policzek i zmusił mnie, abym spojrzała mu w oczy. Wcale nie chciałam tego robić, ale nacisk Spydera był zbyt silny, aby go zignorować.
Odwróciłam więc głowę i skrzyżowałam z nim wzrok. Spyder uśmiechnął się triumfalnie, a ja poczułam się mała, zupełnie nic nie znacząca.
- Nie wiem, o czym mówisz.
- Och, doskonale wiesz, kotku. Wolałabyś być z Rhysandem czy z Bishopem? Kurwa, nawet ja lubię perwersję, ale romans z ojcem i synem? Na to bym nie wpadł.
- Zostaw mnie w spokoju - warknęłam, kładąc dłonie na jego piersi, prosząc tym samym Spydera, aby się ode mnie odsunął. On jednak wzmocnił uścisk, nie pozwalając mi się od siebie oddalić.
- Nie wyjdę, dopóki nie powiesz mi, czy chciałabyś przelecieć mojego Rhysanda. Kto wie? Może znajdziemy na to sposób? Co powiesz na trójkąt ze mną i z moim uległym?
Ani ja, ani Spyder, nie spodziewaliśmy się tego, co nadeszło następnie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top