21

Aurora

- Połóż się, kochanie. Pozwól, abym się tobą zaopiekował.

Pozwalałam Bishopowi na zrobienie ze mną czegoś, o co nigdy bym się nie posądzała.

Zamiast cieszyć się chwilą zapomnienia w ramionach tego seksownego mężczyzny, dręczyły mnie wyrzuty sumienia. Nawet nie widział mnie jeszcze nagiej, a już odnosiłam wrażenie, że się sprzedałam. 

Nie powinnam tak się czuć, ale nie sposób było zmienić zdania o moim zachowaniu. Kiedy pracowałam jeszcze w Marshall's Ivestments, firmie, o której w nowojorskim światku krążyły legendy, obiecywałam sobie, że nigdy nie będę zachowywała się jak te wszystkie pracownice Bishopa, które pragnęły się z nim przespać. 

Owszem, mężczyzna ogromnie mi się podobał pod względem fizycznym, ale wówczas jego charakter był dla mnie paskudny. Dlatego chciałam się od niego odciąć, ograniczając nasze kontakty wyłącznie do profesjonalizmu, ale znajdując się w sytuacji, w której nie przypuszczałabym, że kiedykolwiek się znajdę, moje hamulce puściły. Zapragnęłam Bishopa, a fakt, że on również pragnął mnie sprawił, że kompletnie zatraciłam się w tym, co się działo.

Mężczyzna położył mnie delikatnie na łóżko, czego się po nim nie spodziewałam. Sądziłam, że Bishop rzuci mnie na nie brutalnie i zacznie się do mnie dobierać tak, jak dobierał się do swoich poprzednich kochanek.

Przynajmniej, jeśli wierzyć legendom. 

On jednak wcale nie był taki, jakim opisywały go kobiety, które rzekomo z nim spały. Kochał czule, namiętnie i łagodnie. Gdyby nie fakt, że był ode mnie znacznie starszy, bo o ponad dwadzieścia lat, czułabym się ze sobą lepiej, ale nieustannie martwiłam się, że robiłam coś niewłaściwego.

Bishop pociągnął mnie na brzeg łóżka tak, aby moje nogi swobodnie z niego zwisały. Brunet stanął między moimi lekko rozszerzonymi nogami i obserwując mnie niczym najpiękniejszy skarb, zdjął marynarkę i rzucił ją na podłogę. 

Ściskałam w palcach pościel, nie potrafiąc się rozluźnić. Byłam na siebie wściekła, że teraz, gdy jedno z moich brudnych marzeń miało szansę się spełnić, nie mogłam sobie odpuścić. Nie miałam już przecież nic do stracenia. Odebrano mi wszystko, co znałam i kochałam. Zostałam na tym świecie zupełnie sama, choć może nie do końca była to prawda, gdyż jakby nie patrzeć, miałam przy sobie Rhysanda, Spydera, Bishopa, a także arabskiego szejka, który z jakiś niezrozumiałych dla mnie powodów był dla mnie uprzejmy i nie traktował mnie jak dziwki.

Wpatrywałam się w Bishopa Marshalla, który urządzał mi swoisty striptiz. Zdejmował z siebie powoli koszulę, a ja jęknęłam, gdy ujrzałam jego przepięknie wyrzeźbioną klatkę piersiową. 

Oprócz jednego tatuażu na przedramieniu, który przedstawiał czaszkę z wychodzącymi z jej oczodołów czerwonymi różami, ciała Bishopa nie zdobiło więcej malunków. Był czysty jak łza i tak doskonale wyglądał, że dziwiłam się, iż nie pokazywał swojej klaty w Internecie. Wówczas z pewnością zdobyłby jeszcze więcej swoich fanek.

Bishop uklęknął między moimi nogami. Podciągnął mi sukienkę tak, aby znalazła się tuż pod moimi piersiami. Mężczyzna zachłysnął się powietrzem, obserwując moją kobiecość ukrytą pod materiałem koronkowych majtek.

- Jesteś piękna, Auroro. Zdawałaś sobie sprawę, że mi się podobasz, prawda?

Skinęłam głową, nie czując się na siłach, aby cokolwiek powiedzieć.

- Skarbie, mów do mnie. Jeśli nie chcesz, abyśmy się zabawiali, powiedz słowo, a odejdę. Pogodzę się z tym, że mnie nie chcesz.

- Ależ chcę, Bishopie. Po prostu boję się, że gdy ci się poddam, stracę w twoich oczach. Zawsze chciałam być dla ciebie dobrą pracownicą. Pragnęłam, abyś był ze mnie dumny. Nie chciałam być jak Ashley, Ruby czy Hailey, które się w tobie jawnie podkochiwały i z tobą flirtowały. 

- Martwisz się więc tym, co pomyślą o tobie inni?

Bishop podniósł się i położył na mnie swoim całym ciężarem. Dłonie ułożył na materacu na wysokości mojej głowy i opuścił swoje ciało tak, że stykało się z moim w miejscu, które najbardziej chcieliśmy u siebie nawzajem odkryć. 

Patrzyłam w jego zabójczo cudowne oczy. 

- Wiem, że powinnam być z Rhysandem. To on jest niemal w moim wieku, a pan...

- Chyba już ustaliliśmy, żebyś się tak do mnie nie zwracała, słońce.

Posłałam mu lekki uśmiech. 

- Lubię, jak to brzmi. Gdy nazywam cię panem.

Moje policzki pokryły się rumieńcem, gdy wyznałam Bishopowi swoje perwersyjne fantazje.

- Chciałabyś odegrać rolę mojej nieposłusznej pracownicy, Auroro?

Zaśmiałam się, kiedy jego ręka zawędrowała pod moją sukienkę i ścisnęła moją pierś. 

- Jestem nienormalna, Bishopie. Zostałam uprowadzona, zamknięta w pałacu arabskiego szejka, a mężczyzna, którego pożądałam od lat, leży na mnie, gotów podarować mi przyjemność. Powinnam tego nie chcieć, ale...

- Odpuść, kochanie.

Zmarszczyłam brwi, nie bardzo rozumiejąc, co miał na myśli.

- Mam odpuścić? To znaczy, że...

- Wysłuchaj mnie, malutka - poprosił, zataczając kciukiem kółka na moim sutku, który pod wpływem pieszczot Bishopa stwardniał. - Rozumiem, że nie podoba ci się to, że zauroczyłaś się starszym mężczyzną, ale, do diabła, ja wcale nie jestem aż taki stary. Potrafię kochać i dbać o osoby, na których mi zależy. Dlatego nawet jeśli powiesz mi, że wolisz Rhysanda, uszanuję twoją decyzję. Nie pozwól sobie jednak nie odczuwać przyjemności, której pragniesz. Widzę, że chcesz mojego dotyku, Auroro. Nie będę cię oceniał. Podaruję ci rozkosz, a jeśli ci się spodoba, będę szczęśliwy i przyjdę ofiarować ci więcej. Jeżeli jednak z jakiegoś powodu twoje serce wybierze mojego syna, będę was wspierał i was kochał. Musisz jednak zrozumieć, że Rhysanda i Spydera łączy coś więcej. Coś silniejszego niż zwyczajna miłość. Nie mogę zdradzić więcej, bo nadużyłbym zaufania mojego syna, ale z czasem z pewnością dowiesz się, na czym polega łącząca ich dynamika.

Słowa Bishopa były dla mnie enigmatyczne. Sama doskonale rozumiałam, że między Rhysandem a jego arabskim kochankiem działo się coś więcej. Domyślałam się, że chodziło o perwersje, ale jakimś sposobem Rhysand, mimo uczucia do Spydera, wciąż patrzył na mnie z pożądaniem. 

- Dobrze. Tylko proszę, nie pozwól, abym później tego żałowała.

- Masz na to moje słowo, kochanie. 

Bishop, ciągle patrząc mi w oczy, ściągnął moje majtki. Westchnął rozkosznie, a ja poczułam lekki wstyd, gdyż nigdy nie goliłam swojej kobiecości. Bishop z pewnością przyzwyczajony był do idealnie wydepilowanych kochanek, ale ja jedynie przystrzygałam starannie swoje włoski.

- Nie masz się czego wstydzić - zauważył, pochylając się, aby złożyć pocałunek na mojej łechtaczce. - Twoja cipka jest piękna. 

- Dlaczego ci się podobam? Wciąż tego nie rozumiem. 

- Czasami w życiu dzieją się rzeczy, których nie rozumiemy - zauważył, zsuwając się tak, aby na wysokości wzroku mieć moją kobiecość. - Ludzie z całych sił zapierają się, gdy ich marzenia się urzeczywistniają, bo wydaje im się, że to nie może długo trwać. Wszystko, co dobre, szybko się kończy, ale z drugiej strony człowiek nie ryzykując, nic nie wygrywa. Dlatego zaryzykuj, Auroro. Poddaj się temu, a ja obiecuję, że zaopiekuję się tobą najlepiej, jak umiem. 

Niespodziewanie Bishop zanurkował między moimi udami. Odchyliłam głowę w tył, jęcząc głośno.

W moim życiu miałam styczność z pieszczotami oralnymi, którymi obdarowywali mnie chłopcy w szkole i na studiach, ale żaden z nich nie dorównywał umiejętnościom Bishopowi.

Wplotłam palce w jego ciemne włosy, nie mogąc nasycić się ich jedwabistością. Moje uda drżały, gdy Bishop wędrował językiem od mojej łechtaczki w dół. Zarzucił sobie moją nogę na ramię, aby jeszcze bardziej mnie na siebie otworzyć, co sprawiło, że po raz kolejny bezwstydnie krzyknęłam. 

Patrzyłam na jego głowę między moimi udami i nagle wszystkie moje zmartwienia wyparowały. Nie martwiłam się już o to, co ktoś sobie pomyśli o moim zachowaniu. Pragnęłam Bishopa, a on pragnął mnie i nic, nawet różnica wieku między nami, nie mogła zniszczyć tego, co się działo.

- Bishopie, pragnęłam cię od tak dawna...

Mężczyzna na moje słowa zassał moją łechtaczkę i przygryzł ją lekko zębami. Poczułam w oczach łzy, gdyż byłam tak cholernie szczęśliwa i spełniona.

W tak cudownej chwili, o której marzyłam od kilku ładnych lat, powinnam całkowicie oddać się emocjom, jednak niespodziewanie poczułam przypływ wspomnień. Nie powinnam czuć się źle, gdyż jakby nie patrzeć, mój ojciec był gotów odebrać bezbronnemu Rhysandowi życie, ale z jakiegoś powodu czułam żal, że nie udało mi się powstrzymać taty przed popadnięciem w szał.

- Nie myśl - warknął na mnie Bishop, wsuwając we mnie dwa palce. Byłam taka mokra, że weszły we mnie bez problemu. - Poddaj mi się. Jestem panem twojego ciała i żądam, abyś mi się poddała.

Krzyknęłam przez łzy, czując rosnącą przyjemność. Od orgazmu dzieliło mnie kilka ruchów Bishopa. Mężczyzna, który posiadł moje ciało i powoli brał w posiadanie również mój umysł.

- Dojdź dla mnie, Auroro. To będzie orgazm dla mnie.

Zacisnęłam palce na jego włosach, kiedy wykonał ostatnie, decydujące liźnięcie.

Moim ciałem wstrząsnął taki orgazm, jakiego nie miałam jeszcze nigdy. Zdawało mi się, że człowiek nie był w stanie doświadczyć tak skrajnych emocji w jednej chwili, ale Bishop doprowadził mnie na sam szczyt, z którego mogłam obserwować siebie. Uświadomił mnie w tym, że mimo, iż przez większość czasu miałam do siebie wyrzuty o to, że nie starałam się wystarczająco, w jego oczach byłam piękna.

Mężczyzna lizał mnie jeszcze długo, aż moje ciało zupełnie mu się poddało. Gdy przestałam drżeć, Bishop złożył pocałunek na mojej kobiecości i nasunął mi na pośladki majtki. Obciągnął mi sukienkę w dół, aby zakryła moją cipkę i wówczas uklęknął przede mną, uśmiechając się do mnie łagodnie.

Jego pełne wargi lśniły od mojej wilgoci. Poczułam dziką chęć, aby zlizać pozostałości swojego podniecenia z jego ust, ale nie chciałam wyjść na desperatkę. 

- Podobało ci się, kochanie?

- To było niesamowite, proszę pana. 

Bishop zaśmiał się, wyraźnie uradowany, że wciąż zwracałam się do niego jako do "pana". Może było w tym coś zboczonego, ale zarówno on, jak i jego syn, mieli słabość do perwersji. Sama również byłam gotowa odkrywać swoje pragnienia, o których mogłam jedynie fantazjować w swoich snach. 

- Czy mogłabym się panu odwdzięczyć? 

Marshall spojrzał na mnie łagodnie, niemal współczująco. Położył dłonie na moich udach i pogłaskał je.

- Skarbie, nie chcę, żebyś czuła się w obowiązku, aby za cokolwiek mi się odwdzięczać. Zrobiłem to, bo chciałem sprawić ci przyjemność. Nie chciałbym, abyś później poczuła się przeze mnie wykorzystana. 

- Ależ ja naprawdę chcę spróbować, Bishopie.

Widziałam, że w jego głowie toczyła się walka o to, co moralne, a to, czego pragnął. 

Może zaproponowałam zbyt wiele ze swojej strony, ale pragnęłam zsunąć Bishopowi spodnie i zobaczyć jego penisa. Obciągałam już facetom kilka razy, ale zwykle zostawałam po tym potraktowana jak dziwka. Moi koledzy ze studiów kazali mi "wypierdalać", gdy sprawiłam im przyjemność, a ja uciekałam do siebie z łzami w oczach, czując się okropnie winna. 

Wiedziałam jednak, że dojrzałość Bishopa i jego wrodzone zachowanie dżentelmena nigdy nie każe mi poczuć się jak prostytutka.

- Auroro, jesteś roztrzęsiona. Twój świat się zawalił. Nie chcę cię wykorzystać. 

- Bishopie, nie mam już nic, oprócz was - wyznałam, wzruszając bezradnie ramionami. - Masz rację. Jestem roztrzęsiona, ale nie jestem naiwna. Wiem, że moje pieszczoty mogą ci się nie spodobać i zdecydujesz się wrócić do Nowego Jorku, aby tam znaleźć sobie lepszą kochankę, ale jeśli teraz nie zaryzykuję, to kiedy?

Mężczyzna podniósł się wyżej.

- Nie mam do stracenia już nic. Dlatego, proszę. Pozwól mi sprawić ci przyjemność, abym później nie żałowała, że nie zrobiłam wszystkiego, co mogłam, abyś zobaczył we mnie kogoś, z kim mógłbyś związać się na poważnie.

- Aby ze mną być, nie musisz mi nic udowadniać, Auroro. Jesteś sobą i nikogo nie udajesz. To jest dla mnie najważniejsze, ale jeśli naprawdę chcesz sprawić mi rozkosz, oddaję ci się. Obiecuję, że nie będę ingerował, ale jeżeli zauważę, że źle się czujesz, niezwłocznie przerwę, zgoda?

Uśmiechnęłam się z wdzięczności i rzuciłam mu się w ramiona. Bishop objął mnie i docisnął do siebie.

Mężczyzna wstał. Zsunęłam się na kolana i podekscytowanymi dłońmi sięgnęłam do jego eleganckich spodni. Rozpięłam pasek znanej luksusowej marki, po czym chwyciłam za rozporek, aby go rozsunąć i uwolnić penisa Bishopa.

Nie mogłam się doczekać, aby go spróbować, choć jednocześnie dręczyły mnie myśli, że nie będę dla Bishopa wystarczająca i zmieni zdanie co do mnie. Musiałam jednak spróbować, gdyż kto nie ryzykuje, nie wygrywa, prawda?

Zsunęłam mu spodnie do kostek, obserwując z fascynacją ukrytą w bokserkach erekcję. Przybliżyłam się do niej i złożyłam na niej delikatny pocałunek. Bishop jęknął, kładąc dłoń na mojej głowie.

Ta chwila była zbyt piękna, aby mogła trwać dłużej. Uzmysłowiłam to sobie, gdy w chwili, w której przejeżdżałam językiem po okrytej bokserkami erekcji Bishopa, drzwi pokoju gwałtownie się otworzyły i do środka wszedł szejk.

Mężczyzna, który pojawił się w pokoju, jakby nie dziwiąc się temu, co tu się działo, uśmiechnął się i wypowiedział słowa, które skreśliły moje plany co do podarowania Bishopowi przyjemności. Nie tylko zniszczył moje zamiary, ale również sprawił, że ze wstydu poczułam szczypiące mnie w oczy łzy.

- Zejdźcie na dół. Za pięć minut pojedziemy na mój jacht, gdzie odbędzie się impreza. Tam dokończycie to, co zaczęliście tutaj, jeżeli będziecie mieć odwagę.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top