15
Rhysand
Cztery lata temu
Syknąłem z bólu, gdy poczułem, jak ostry sznur wrzyna mi się w nadgarstki i kostki nóg. Sięgając pamięcią do ostatniego momentu, w którym byłem przytomny, miałem na sobie bluzę, długie spodnie oraz buty Gucci, które dostałem od ojca na ostatnie urodziny. Szykowałem się na przyjęcie urodzinowe jednego z moich kolegów ze szkoły. Gdy jechałem do jego domu znajdującego się w Downtown, w samochód, który prowadził wynajęty przez Bishopa kierowca, uderzył z całym impetem inny samochód. Straciłem wówczas przytomność, a gdy się ocknąłem, znalazłem się w samym sercu piekła.
Próbowałem krzyknąć o pomoc, ale nie dość, że moje gardło wyschło na wiór, to jeszcze w moich ustach znajdował się knebel. Wiele razy fantazjowałem o tym, aby piękna kobieta przywiązała mnie do łóżka i potraktowała jak swojego niewolnika, ale w chwili, w której zostałem przez kogoś porwany, moje zbereźne myśli nie były dłużej przeze mnie pożądane.
Moje nadgarstki zostały związane za moimi plecami. Nogi miałem związane mocno w kostkach. Nie miałem już na sobie bluzy ani spodni. Siedziałem na zimnym betonie jedynie w bokserkach.
Na moich oczach pojawiła się opaska, która skutecznie blokowała światło. Nie widziałem nic. Nie mogłem nic powiedzieć. Nie mogłem się ruszyć.
Próbowałem się poruszyć, ale za cholerę nie mogłem wstać przez te przeklęte więzy na nogach. Starałem się czołgać, ale wszelkie próby spełzły na niczym. W końcu, gdy przekręciłem się na brzuch, poddałem się. Zostałem w tej pozycji, nie potrafiąc podnieść się na powrót do siadu.
Zapłakałem cicho, uzmysławiając sobie, że ktokolwiek mnie porwał, z pewnością zechce mnie skrzywdzić, a być może nawet zabić.
Nie rozumiałem, jakim cudem to wszystko się wydarzyło. Nigdy nie zrobiłem nikomu krzywdy. Starałem się być uprzejmy dla otaczających mnie ludzi, gdyż nie znosiłem, kiedy bogaci ludzie traktowali biedniejszych z góry.
Moim ojcem był Bishop Marshall. Znany nowojorski biznesmen, właściciel kilku wpływowych kasyn, hoteli, a także ekskluzywnego klubu dla seksualnych fetyszystów. Byłem jeszcze młody, dlatego nie mogłem nigdy odwiedzić tego miejsca. W Internecie nie było żadnych zdjęć ani filmików pochodzących z Amethyst, który był owianym legendą klubem. Oprócz wielu sukcesów na koncie, mój ojciec był również jednym z najprzystojniejszych mężczyzn w Stanach. Znajdował się na liście Forbes wśród najbardziej wpływowych biznesmenów. Kobiety ustawiały się do niego kolejkami, ale Bishop starannie selekcjonował te, z którymi chciał się pieprzyć.
Tata był zajętym człowiekiem, ale kochał mnie całym sercem. Chronił mnie przed swoimi wrogami, dlatego nie mogłem mieć profilu na żadnym z portali społecznościowych. Nie przeszkadzało mi to jednak, gdyż moje luksusowe życie nie pozwalało mi ani przez chwilę się nudzić.
Domyślałem się, że zostałem uprowadzony przez jednego z wrogów mojego ojca, których Bishop miał kilku. Nie rozumiałem jednak, jakim cudem wiedzieli, kim jestem, skoro mój wizerunek nie był dostępny dla nikogo w Internecie.
Jednak stało się. Byłem prawie nagi i związany w jakimś zimnym miejscu, w którym byłem sam. Czekałem tu na wpłynięcie okupu lub na śmierć.
Nie zdziwiłbym się bowiem, gdyby człowiek, który mnie porwał, zdecydował się nagrać filmik z moją powolną i bolesną śmiercią, który później miał wysłać do mojego taty.
Knebel, który tkwił w moich ustach, miał w sobie dziurki, dzięki czemu mogłem swobodniej oddychać. Płacz odbierał mi dech i było mi naprawdę ciężko oddychać, więc byłem wdzięczny za te dziurki. Choć świadomość, że przez te dziurki na podłogę wypływała moja ślina, była upokarzająca.
Minęło potwornie dużo czasu, zanim ktoś do mnie przyszedł. Z jednej strony modliłem się o to, aby ktoś uświadomił mnie w tym, co miało mnie wkrótce czekać, jednak z drugiej strony pragnąłem zostać sam aż do chwili mojej nieubłaganie nadchodzącej śmierci.
Krzyknąłem głucho przez knebel, gdy poczułem czyjąś dłoń na tyle mojej głowy. Napiąłem wszystkie mięśnie w swoim ciele, szykując się na bolesne uderzenie, jednak ta niechciana dłoń wcale nie miała zamiaru mnie skrzywdzić. Jej właściciel głaskał mnie uspokajająco po głowie. Bez wątpienia ta dłoń należała do mężczyzny.
- Mój sabiun.
Nie wiedziałem, co oznaczało to słowo, ale zostało wypowiedziane łagodnie.
Zapłakałem głośno przez knebel. Skuliłem się na zimnym betonie.
- Już dobrze. Nie płacz. Wszystko się ułoży. Zaopiekuję się tobą.
Pokręciłem głową, słysząc ten obcy akcent.
- Już, już. Cichutko. Będziesz moim grzecznym chłopcem, prawda?
Co, jeśli porwał mnie jakiś zboczeniec, który chciał, abym stał się jego seksualną zabawką? Owszem, lubiłem wszelkie dewiacje i byłem otwarty na nowe doznania, ale nigdy nie chciałem robić tego z mężczyzną. Może nie miałem kobiety i wciąż byłem prawiczkiem, ale byłem pewien swojej seksualności. Kochałem kobiety, podobnie jak mój ojciec i to nie mogło się zmienić.
- Wiesz, dlaczego tu jesteś, malutki?
Pokręciłem głową, choć poczułem upokorzenie, gdy nazwał mnie w ten sposób.
Poczułem, jak tajemniczy mężczyzna siada na podłodze. Westchnął cicho, niemal z rozmarzeniem. Pomógł mi ułożyć się na podłodze w pozycji embrionalnej, jednak mój policzek spoczywał na jego ciepłym, nagim udzie. Mężczyzna wplótł palce w moje włosy i przeczesywał je jednostajnym ruchem.
Marzyłem o tym, aby zdjął mi knebel, ale nie szarpałem się, aby nie wystawiać cierpliwości nieznajomego na próbę. Był dla mnie łagodny i mimo, że obcowanie z mężczyzną w tak intymny sposób nie było czymś, o co bym siebie posądził, to jednak odczuwałem ukojenie. Miałem wrażenie, że nie byłem w tej tragedii sam i mogłem liczyć na czyjąś pomoc.
- Sabiun, wiesz, co się stało?
Pokręciłem głową, na co on westchnął ciężko.
- Miałeś wypadek i oberwałeś w ramię, ale gdy tylko się tu znalazłeś, zająłem się raną. Jest zdezynfekowana i opatrzona. Nie bój się więc. Nic ci tu nie grozi, ale musisz być grzeczny, rozumiesz?
Pokiwałem głową. Kuźwa, byłem w stanie zrobić wszystko, aby tylko nie zostać zabitym.
- Nie powinienem wyjaśniać ci, o co w tym wszystkim chodzi, ale nie mam sumienia patrzeć na ciebie, gdy tak drżysz i płaczesz. Jesteś dorosłym chłopcem, ale podoba mi się to, że jesteś taki bezbronny i zdany na moją łaskę. Czuję się podniecony, gdy tak leżysz mi na kolanach, wiesz?
Zdrowy rozsądek zwyciężył. Gwałtownie poderwałem się w górę, ale mężczyzna położył dłoń na moim karku i siłą sprowadził mnie do poziomu. Na powrót położył moją głowę na swoich udach i zaczął mnie głaskać. Płakałem, mocząc łzami jego nagie nogi, ale on zdawał się tym nie przejmować.
- Zostałeś uprowadzony przez arabskiego szejka, z którym twój ojciec współpracował, sabiun. Twój tatuś nie wywiązał się z umowy, więc musieliśmy cię porwać. Proszę, tylko się nie bój. Jestem synem szejka i obiecałem ojcu, że będę miał naszego uroczego zakładnika pod swoją opieką. Dlatego bądź grzeczny i spełniaj moje polecenia. Musimy zaczekać na okup od twojego tatusia, choć wolałbym, aby za ciebie nie zapłacił. Jesteś taki cudowny. Taki niewinny. Taki nieskalany.
Kiedy mężczyzna wsunął niespodziewanie dłoń w moje bokserki i ścisnął nią mojego biednego penisa, wygiąłem plecy w łuk. Krzyknąłem przez knebel. Byłem taki słaby i bezbronny.
- Cichutko, przecież chcę ci pomóc, sabiun. Jesteś spięty. Mężczyzna potrzebuje dotyku, aby się rozluźnić. Robię to dla ciebie.
Pokręciłem głową, nie chcąc jego pieszczot. Było mi wstyd, że nie mogłem mu się sprzeciwić, ale...
Dopiero powoli docierało do mnie, co się wydarzyło. Jeśli wierzyć słowom nieznajomego, zostałem uprowadzony przez arabskiego szejka, co mogło oznaczać, że znajdowałem się w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
Ten kraj słynął z tego, że bogaci szejkowie handlowali żywym towarem z Europy, ale również handlowali w sposób "legalny". Oznaczało to, że dziewczyny lub chłopcy, którzy chcieli przylecieć tutaj na seksualne eskapady, zostawali wynagrodzeni dużą sumą pieniędzy i niejednokrotnie zdarzało się tak, że wracali po więcej. Uzależniali się od takiego życia, co potrafiłem zrozumieć, gdyż sam, gdybym był biedny i zachłysnął się nowym, luksusowym życiem, pożądałbym więcej i więcej.
Uprowadzenia były jednak równie powszechne co takie usług. Handel ludźmi, mimo XXI wieku, kwitł w siłę, a ja czułem, że stałem się jego ofiarą.
- Zdejmę ci knebel, abyś mógł ze mną porozmawiać, dobrze?
Pokiwałem ochoczo głową, chcąc mieć możliwość mówienia.
Gdy tylko z moich ust został wyjęty knebel, mężczyzna podniósł mnie lekko i przycisnął mi do ust szklankę z wodą. Nie martwiąc się o to, że w środku może znajdować się tabletka gwałtu, wypiłem wszystko duszkiem.
- Grzeczny chłopczyk.
Zacząłem się trząść. Zamiast krzyczeć i błagać o wolność, rozpłakałem się wniebogłosy.
- Już, już. Sabiun, spokojnie. Przecież krzywda ci się nie dzieje.
- Wypuść mnie! Chcę wrócić do domu!
Niespodziewanie poczułem na swoich ustach wargi mężczyzny. Położył mnie na plecach. Związane nadgarstki wrzynały mi się w plecy, ale to nie było moim największym zmartwieniem.
Zapłakałem, kiedy nieznajomy rozsunął mi nogi i wsunął się między nie. Jego krocze pulsowało przy moim, choć nie chciałem tego czuć.
- Nie...
- Nie chcesz tego?
Jęknąłem, kiedy mężczyzna opuścił moje bokserki i chwycił w dłoń mojego kutasa.
Zacząłem jęczeć, kiedy mnie dotykał. Może wstyd było to przyznać, ale żadna kobieta nigdy mnie nie pieściła. Bishop chronił moją prywatność i anonimowość, a ja, choć byłem w wieku, w którym powinienem eksplorować swoją seksualność i dewiacje, nie mogłem tego robić. Ojciec mnie kochał i dawał temu wyraz na każdym kroku. Byłem pewien, że teraz, gdy nie zapobiegł porwaniu mnie, czuł okropne wyrzuty sumienia. Chciałem w jakikolwiek sposób się z nim skontaktować, aby przekazać mu, że nie czułem do niego żalu, ale było to niestety niemożliwe.
- Proszę, ja nie...
- Jesteś prawiczkiem?
Skinąłem głową.
- Nie wstydź się tego - wyszeptał łagodnie mężczyzna, obejmując dłonią mój policzek. Mój uwolniony kutas unosił się w erekcji, a ja nie mogłem zrobić nic, aby to powstrzymać lub chociaż się zakryć. - Dlaczego się temu nie poddasz, Rhysand?
- Wiesz, jak się nazywam?
Tak, było to głupie i naiwne z mojej strony, ale jednak zadałem te pytanie w geście bezradności.
- Oczywiście, sabiun - wyszeptał, składając pocałunek na mojej szczęce. - Wiem, kim jesteś. Jestem ciekawy, czy spodobałbym ci się, gdybyś mnie zobaczył. Co powiesz na to, że possę ci fiuta?
- Nie! - krzyknąłem, próbując się uwolnić, ale będąc związanym, nie miałem szans przeciwko synowi arabskiego szejka.
- Chcesz tego. Przecież widzę. Po prostu boisz się oceny. Wstydu. Poczucia bezsilności. Coś ci jednak powiem, Rhysand...
Mężczyzna wyznaczał pocałunkami ścieżkę na mojej piersi. Wyginałem się i krzywiłem na twarzy w zetknięciu z jego mokrymi pocałunkami, ale co by nie mówić, pragnąłem tego.
- Proszę...
- Prosisz, abym ci obciągnął, piękny chłopczyku?
Skinąłem głową, niezdolny do wypowiedzenia choćby słowa.
Mój ojciec, gdyby mógł mnie w tej chwili zobaczyć, nie poparłby tego. Wstydziłby się za mnie, ale on mnie nie widział. Znajdowałem się w niewoli, nie mając pojęcia, jak wyglądał mój oprawca, ale jego dotyk rozbudził we mnie coś, czego nie potrafiłem powstrzymać. Chciałem, aby jego usta sprawiły mi rozkosz, choć było to wysoce niestosowne i żałosne.
Na szczęście nieznajomy dłużej się nade mną nie pastwił. Objąwszy wargami mojego penisa, zaczął łapczywie go ssać. Zasysał policzki i bawił się moimi jądrami.
Pieprzyłem jego usta, podrywając biodra w górę. Jęczałem bezwstydnie, całkowicie zatracając się w tym nowym doznaniu. Krzyczałem, łkałem i goniłem za spełnieniem.
- Proszę!
Na moje słowa, mężczyzna przyśpieszył ruchy głową i pracę języka. Doprowadzał mnie do szaleństwa. Jęczałem jak jakaś męska dziwka, ale w tej chwili nie potrafiłem nad sobą zapanować.
Wytrysnąłem w jego usta, a on posłusznie wszystko zlizał i połknął. Przez chwilę trwałem w tym cudownym poorgazmowym stanie, a gdy minął, dopadły mnie wyrzuty sumienia.
Odwróciłem głowę w bok, marząc o tym, aby się skulić i zniknąć z tego świata. Przed chwilą było mi cholernie dobrze, ale te uczucie dłużej mi nie towarzyszyło.
- Malutki?
Pokręciłem głową. Szloch wypełnił moje gardło.
- Nie płacz - poprosił, całując mnie po policzkach. - Było ci przyjemnie, prawda?
Skinąłem głową.
- To dobrze. Ciesz się tym, sabiun. Co powiesz na to, że pokażę ci moją twarz?
Tak, błagam.
- Mam nadzieję, że się nie rozczarujesz, Rhysand.
Kiedy mężczyzna zsunął mi z oczu opaskę, musiałem powoli przyzwyczaić wzrok do światła. W zimnym pokoju było dosyć ciemno, ale po tylu godzinach spędzonych w ciemności nawet najmniejsza dawka światła zdawała się brutalnie atakować mój wzrok.
Gdy w końcu widziałem już czysto, odwróciłem głowę w lewo. Zachłysnąłem się powietrzem, wpatrując się w najpiękniejszego mężczyznę, jakiego kiedykolwiek widziałem.
Jego czarne jak smoła włosy i okolone niewiarygodnie długimi rzęsami zielone oczy były boskie. Naga pierś była wytatuowana i składała się z cudownie wyrzeźbionych mięśni. Jego policzki pokrywał kilkudniowy zarost.
Nie sądziłem, że kiedykolwiek odbierze mi dech na widok mężczyzny, ale kiedyś musiał zdarzyć się ten pierwszy raz, prawda?
- Podobam ci się?
Nie musiałem odpowiadać. Po prostu poczułem, że okres mojej niewoli chyba nie będzie taki zły.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top