14

Aurora

Rhysand zostawił mnie samą w pokoju, gdy zauważył, że miałam dość jego towarzystwa.

Na drżących nogach poszłam do łazienki, chcąc zmyć z siebie dotyk Anwara, Spydera, a nawet Rhysanda. Było mi potwornie zimno, choć na zewnątrz musiał panować upał. Czułam ogromne upokorzenie tym, że trzech mężczyzn widziało mnie prawie nagą, ale największy wstyd odczuwałam przez to, że Rhysand, którego uznawałam za dominującego młodego człowieka, był w rzeczywistości do bólu uległy. 

Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, jednak zamiast skupiać się na samej sobie, moją uwagę przykuwały obrazy wiszące w przestronnej, zdobionej złoceniami łazience. Obrazy te przedstawiały bowiem brutalne akty seksualne, jednak dominowała w nich abstrakcja. Na jednym z obrazów, tym największym, widziałam cień demona, który trzymał za szyję klęczącą przed nim kobietę. Dziewczyna była skrępowana, a na jej twarzy widniały łzy, które zdawały się nakręcać demona.

Nie byłam w stanie popatrzeć sobie w oczy, dlatego przepłukałam twarz i wytarłam ją wściekle czerwonym ręcznikiem. Odwiesiłam go starannie na haczyk, gdyż obawiałam się, że gdy po sobie nie posprzątam, dostanę karę. Czułam, że szejk jak i jego syn nie zawahaliby się przed tym, aby ukarać mnie, gdybym zachowała się w sposób ich niezadowalający. 

Usiadłam na brzegu wanny i zgięłam się w pół. Schowałam twarz w dłoniach, starając się przetworzyć to, co wydarzyło się w ostatnim czasie.

Nie mogłam zrozumieć tego, że Rhysand uklęknął przed Spyderem, gdy ten go o to poprosił. Odczuwałam zażenowanie, ale i chorą fascynację zachowaniem tej dwójki. Domyślałam się, że oprócz przyjaźni, łączyło ich coś więcej. Coś, czego nie potrafiłam samodzielnie zdefiniować. 

Spojrzałam na swoje dłonie, które niemiłosiernie drżały po tym, co stało się kilka minut temu. Wciąż czułam na karku dominujące palce Spydera. Zielone spojrzenie mężczyzny wwiercało mi się bezwzględnie w duszę, zupełnie jakby ten człowiek potrafił wniknąć w moje myśli i w mgnieniu oka je rozszyfrować. 

Musiałam przestać się zadręczać, dlatego weszłam pod prysznic i korzystając ze znajdujących się tam kosmetyków, umyłam swoje ciało. Próbowałam o niczym nie myśleć, ale było to cholernie trudne.

Gdy wyszłam spod prysznica i się wytarłam, w końcu odważyłam się spojrzeć w swoje lustrzane odbicie.

Nie poznawałam stojącej przede mną dziewczyny. Nie miałam na sobie zawsze starannie wykonanego makijażu, którym odznaczałam się w pracy w Marshall's Investments. Moje włosy były w brzydkim nieładzie, a ciało nie było pewne siebie tak, jak zazwyczaj.

Chwyciłam się dłońmi umywalki, aby nie opaść na kolana. Rozciągający się przede mną widok był bowiem przerażający i wręcz odpychający. Nie wiedziałam, dlaczego Spyder był w ogóle w stanie mnie dotknąć, skoro wyglądałam tak odrażająco.

Może byłam dla siebie zbyt ostra, ale nigdy nie potrafiłam być wyrozumiała. W tej chwili nienawidziłam siebie samej szczególnie mocno, co bolało, ale nie mogłam się przemóc, aby spojrzeć na siebie łaskawiej. 

Wbiłam paznokcie w wewnętrze strony dłoni, po czym pokręciłam głową ze zrezygnowaniem i opuściłam łazienkę. Przemknęłam szybko przez korytarz, nie przejmując się tym, że byłam naga. Przecież moje dziewictwo i tak nie miało prawa potrwać długo. Byłam skazana na to, że prędzej czy później któryś z mężczyzn mnie zgwałci. Wiedziałam, że to nastąpi, ale w tej chwili byłam tak zrozpaczona i bezsilna, że wróciwszy do "swojego" pokoju, padłam na łóżko i zaczęłam płakać głośno w poduszkę. 

Rhysand

Zostawiwszy Aurorę samą, podążyłem szybkim krokiem w stronę wyjścia do ogrodu. 

Musiałem porozmawiać ze Spyderem o jego planach wobec Aurory. Mimo, że Spyder był moim panem, nie zmieniało to faktu, że nie traktował mnie jak swojego niewolnika, a jak człowieka. Widział we mnie osobę z emocjami i potrzebami i w przeszłości zawsze dbał o mnie jak o własne dziecko. Może było to dziwne porównanie i lekko niepokojące, ale opieka, jaką sprawował nade mną Spyder, była na najwyższym poziomie. Tego odmówić mu nie mogłem. 

Gdy zobaczyłem plecy Spydera, zatrzymałem się w miejscu.

Marzyłem o tej chwili od półtora roku, kiedy to ostatni raz go widziałem. Nasze pożegnanie było pełne namiętnego seksu, łez i pocałunków. Obaj myśleliśmy, że tamtego dnia żegnaliśmy się na zawsze, ale nasze życie znów dało nam kopa w tyłek i postanowiło zbliżyć nas ku sobie.

Mój ukochany musiał poczuć na sobie moje spojrzenie. Odwrócił się do mnie całym sobą, a ja przełknąłem ślinę, nie mogąc nadziwić się tym, jak piękny był mój pan.

Spyder podszedł do mnie powoli. Dłonie trzymał w kieszeniach skórzanych spodni, które otulały jego nogi i pośladki niczym druga skóra. Dla Anwara było zrozumiałe, że jego syn miał inne potrzeby niż większość naszych rówieśników. Spyderowi nie wystarczał zwyczajny seks. On potrzebował znacznie więcej, aby poczuć się spełnionym. Kochał dominować i to nie tylko w łóżku, ale przede wszystkim w życiu. 

Odkąd przywiozłem do pałacu Aurorę, nie miałem czasu porozmawiać ze Spyderem. Widzieliśmy się, ale żadne z nas nie było w stanie zrobić kroku dalej.

Otworzyłem usta, aby coś powiedzieć, ale zanim jakiekolwiek słowo wyrwało się z moich ust, poczułem na swoich wargach pocałunek Spydera. Mężczyzna położył dłoń na moim karku, a drugą ścisnął mój tyłek. Jęknąłem bezwstydnie, nie przejmując się tym, że pracownicy, których szejk zatrudniał do opieki nad ogrodem, mogli nam się przyglądać. 

Spyder całował mnie mocno, namiętnie i z pasją. Jęczałem w jego usta jak dziwka. Pragnąłem go całym sobą, ale z tyłu głowy miałem świadomość, że oprócz niego w moim życiu pojawiła się również Aurora, która powinna stanowić dla mnie priorytet.

- Boże, stęskniłem się za tobą. Tak bardzo za tobą tęskniłem, mój niewolniku.

Brunet wsunął palec pod obrożę na mojej szyi.

- Nosiłeś to przez cały czas, prawda? Pod tymi garniturami, koszulami i krawatami, mam rację?

Skinąłem głową, niezdolny do wypowiedzenia choćby słowa.

- Byłeś mi oddany przez ten cały czas, mój kochany chłopczyku. Twój kutas na pewno się za mną stęsknił.

Spyder ścisnął mojego penisa przez spodenki, które na sobie miałem, a ja jęknąłem wniebogłosy.

- Taki twardy - wycharczał z dumą. Podtrzymał mnie, abym nie upadł.

Nie mogłem dłużej tego wytrzymać. Tęskniłem za Spyderem boleśnie. Po naszej rozłące, przepłakałem wiele nocy. Próbowałem nawet wyjechać do Emiratów, aby znów go spotkać, ale Bishop nie chciał o tym słyszeć. Nie mogłem więc zrobić nic więcej, jak płakać do poduszki i dotykać się, fantazjując o tym, że to ręce Spydera mnie dotykały. 

Wtuliłem się w jego twardą pierś. Rękami objąłem go ściśle w pasie. Mimo, że mój penis płakał z tęsknoty za dotykiem Spydera, w tej chwili musiałem opanować swoje pożądanie. W końcu byłem tutaj. W miejscu, o którym marzyłem od miesięcy. Mogłem na nowo stać się uległym Spydera. Jego kochankiem. Jego pieskiem, którego tresował, a ja z rozkoszą mu się poddawałam. 

- Już dobrze - wyszeptał mi do ucha, przytulając mnie mocno. - Kurwa, tak mocno za tobą tęskniłem. Nie masz pojęcia, jak się czułem, gdy ciebie przy mnie nie było. Tak bardzo cię kocham, Rhysand. Wiesz o tym, prawda?

Skinąłem głową, łkając w jego pierś. 

- Boże, nie płacz - poprosił, całując mnie w szczękę. Tęskniłem z tymi delikatnymi pieszczotami. Za mocniejszymi również, a może nawet bardziej niż za jego czułością. 

- Czy mamy szansę znowu być razem? 

Nie poznawałem swojego słabego głosu. Byłem beznadziejnie zakochany w Spyderze. Mogłem udawać silnego, pewnego siebie młodego chłopaka z Nowego Jorku, ale Spyder widział mnie w najintymniejszych momentach mojego życia. Był ze mną, kiedy potrzebowałem bliskości drugiej osoby. Mimo, że poznaliśmy się podczas tragedii, znaleźliśmy w tym ukojenie. Spyder przejął nade mną opiekę, a ja z ochotą mu się oddałem. Nie obyło się bez kwestionowania własnej seksualności i prób samobójczych dlatego, że uznałem, iż wolę mężczyzn, ale Spyder uświadomił mnie w fakcie, że byłem biseksualny, a nawet gdybym był gejem, nie stałbym się przez to kimś mniej wartościowym. 

Spyder odsunął się ode mnie nieznacznie, ale jego ręce nie zsunęły się z mojego ciała. Jęknąłem w ciszy, widząc jego przystojną twarz.

Od czasu, kiedy widzieliśmy się po raz ostatni, Spyder wydoroślał. Już wcześniej był bogiem w skórze człowieka, który miał za zadanie dręczyć seksualnie takich nędznych śmiertelników, jak ja, ale teraz był po prostu cudowny. Zakochiwałem się w nim na nowo, czego dowodem był fakt, jak moje ciało reagowało na dotyk tego cudownego, ale zakazanego mężczyzny.

Brunet objął dłonią mój policzek. Spojrzał ponownie na choker, który nosiłem dumnie na szyi od dnia, w którym podarował mi go mój pan. Bishop wielokrotnie pytał mnie o Spydera, gdy czuł, że potrzebowałem wyżalić się na jego ojcowskim ramieniu, ale każda rozmowa sprowadzała się do tego, że Spyder był dla mnie zakazany i nigdy nie mógłbym być z nim w związku.

Jakkolwiek nasz związek można było nazwać. 

- Oczywiście, że mamy szansę znowu być razem. Naprawdę myślałeś, że jako twój pan, byłbym w stanie cię opuścić? 

Padłem na kolana. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Gdy bowiem usłyszałem słowa, za którymi tak tęskniłem, moje serce urosło z miłości do tego pięknego mężczyzny.

Schowałem twarz w dłoniach, rozpłakując się jak małe dziecko.

Miałem w dupie to, co myślał sobie o mnie Spyder albo pracujący dla jego ojca ludzie, którzy z pewnością widzieli moją chwilę załamania. Najważniejsze było dla mnie to, że moje pieprzone marzenie się spełniło. Choć czułem jednocześnie ból, gdyż aby moje życzenie powrotu do mego pana się spełniło, życie niewinnej dziewczyny stało się koszmarem. 

- Kocham cię, Rhysand.

Spyder ukucnął przy mnie i otoczył mnie ściśle ramionami. Przytulał mnie do siebie mocno tak, jakby od tego zależało jego życie. Trzymał mnie przy sobie tak, jakby miało to być nasze kolejne pożegnanie. 

- Ja ciebie też kocham, panie.

Jakże brakowało mi wypowiedzenia tych słów!

Rozpłakałem się, ale zamiast czuć z tego powodu wstyd, byłem szczęśliwy jak dzieciak. Moje problemy zdawały się nagle zniknąć. Przy Spyderze nic mi nie groziło.

- Kochany, musisz mi powiedzieć, co planujemy zrobić z tą uroczą dziewczynką, którą ze sobą przywiozłeś. Widzę, że coś do niej czujesz, dlatego nie chcę cię od niej odsuwać. Mi również się podoba, ale nie jestem pewien, czy dałbym radę dzielić moją miłość pomiędzy dwie osoby.

- Myślisz, że mógłbyś zakochać się w Aurorze?

Uniosłem głowę i spojrzałem w jego oczy, które tak kochałem. 

- Oczywiście. Jest śliczna i mądra. Bardzo mi się podoba. Wiesz, że jestem biseksualny. 

Tego było zbyt wiele. W mojej głowie toczyła się prawdziwa burza z piekła rodem. Przytłoczyło mnie to, dlatego pozwoliłem, aby Spyder pomógł mi wstać. Podprowadził mnie do znajdującej się między palmami altany. Posadził mnie na wygodnej kanapie, a sam usiadł obok mnie. Położył dłoń na moim udzie, tak cholernie blisko mojego spragnionego uwagi fiuta.

Spojrzałem w oczy mojego kochanka i westchnąłem z ulgi. Byłem taki szczęśliwy. Tak cholernie szczęśliwy.

- Nie wierzę, że znów tutaj jestem. 

- Ja też - wyznał, uśmiechając się do mnie czule.

- Spyder, jeśli przez ten czas kogoś miałeś...

- Nie było nikogo oprócz ciebie, kochanie.

- Ale...

- Nie - rzekł stanowczo, kładąc palec na moich ustach. Zamknąłem się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. - Odkąd musiałeś odejść, nie pieprzyłem się z nikim. Możesz mi nie wierzyć, ale naprawdę nie pierdoliłem żadnej kobiety ani żadnego faceta. Nie dawałem również pierdolić samego siebie. Wierzyłem, że życie pozwoli nam spotkać się ponownie i nie żałuję, że zachowałem dla ciebie to, co najpiękniejsze. Jeżeli jednak ty się pieprzyłeś...

- Wciąż jestem prawiczkiem.

- Kurwa, doskonale.

Moje policzki pokrył rumieniec. Zachowywałem się jak zakochana nastolatka, ale czy było mi z tym źle?

Absolutnie, kurwa, nie.

Chwyciłem Spydera za rękę i przyciągnąwszy ją sobie do ust, złożyłem na jej wierzchu czuły pocałunek. Spyder zaśmiał się cicho sprawiając, że znów stałem się boleśnie twardy.

- Zaraz zabiorę cię do mojej komnaty rozkoszy, ale chcę wiedzieć, czy jesteś na to gotów, Rhysand. Chcę mieć pewność, że naprawdę tego pragniesz.

- Niczego nie pragnę bardziej, mój panie.

Na dowód swoich słów, padłem przed nim na kolana i pochyliwszy się, ucałowałem jego stopy.

Pierdoliłem to, co mogli pomyśleć sobie obcy ludzie o moim uległym zachowaniu. Tego potrzebowałem i zamierzałem bez reszty się w tym zatracić. 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top