Rozdział Dodatkowy- Starzy Przyjaciele





Ja, ty i Naito. Nasza trójka trzymała się razem odkąd pamiętam. Dlatego niczym dziwnym nie było, że oboje byliście dla mnie ważni. Dla obu potrafiłem zrobić wszystko, obu was kochałem.

Jednak, gdy miałem 13-naście lat zrozumiałem, że miłość którą dażyłem Ciebie była inna.

Zrozumiałem, że zakochałem się w tobie...

Nie, to złe określenie.

Kochałem Cię.

Jednak jednocześnie bałem się. Bałem się Ci to powiedzieć, oznajmić, że Cię kocham. Nie chciałem psuć naszej przyjaźni, tego długoletniego zaufania.

Więc milczałem, ciesząc się w milczeniu z każdego twojego uśmiechu, głupiego zachowania i wybryków.

Po prostu chciałem być przy tobie i cieszyć się twoją obecnością blisko mnie.

Jednak to nie mogło trwać wiecznie.

Pewnego razu - już po tym jak założyliśmy we trójkę gang- przyszedłeś do mnie i Naito, oznajmiając, że zakochałeś się w Yukim.

W tamtym momencie miałem wrażenie, że moje serce ścisnęło się i przestało bić. Wszystko tylko po to by po chwili rozpaść się na kilka kawałków.

Jednak nie mogłem dać tego po sobie poznać.

Więc tylko uśmiechnąłem się sztucznie, życząc Ci powodzenia.

I tylko Naito wiedział o tych wszystkich przepłakanych nocach. Wiedział, że rany na moich rękach są od uderzania z frustracji w ścianę, a nie od wydawania się w bójki na ulicach.

Ale ten ból nie był niczym w porównaniu z tym, jaki czułem gdy oznajmiłeś, że Yuki odwzajemnił twoje uczucia i teraz jesteście razem.

Tak bolało, tak cholernie bolało.

Ale kim ja byłem, aby stawać na drodze twojej miłości i szczęściu?

Tylko przyjacielem.

Dlatego znowu się sztucznie uśmiechnąłem, by życzyć Ci powodzenia.

I tym razem tylko ja wiedziałem, że tamtej nocy zwijałem się na łóżku płacząc, wręcz w agonii.

Bolało jak jeszcze nigdy. Bolało jak jeszcze żadna rana fizyczna zadana mi kiedykolwiek.

Ale, kochałem Cię. Kochałem Cię i dlatego zostałem u twojego boku, ciesząc się twoim szczęściem.

Bo nawet jeśli chciałbym zaprzeczać temu, to nie mogłem. Widziałem, że Yuki sprawiał Ci radość. Że było Ci z nim dobrze i byłeś szczęśliwy jak nigdy.

I tylko ta radość i te uśmiechy na twojej twarzy sprawiały, że jeszcze nie umarłem z bólu rozrywającego moje serce.

Tak więc stałem u twojego boku, będąc najlepszym przyjacielem i słuchałem twoich opowieści o tobie i Yukim.

O waszych pierwszych razach. Pierwszym pocałunku, pierwszej randce, pierwszym seksie.

Słuchałem wszystkich twoich wyznań miłości do niego.

I już porzuciłem nadzieję, że kiedyś usłysze jak mi tak wyznajesz swoje uczucia.

Jednak. Wystarczyła jedna chwila by to się rozmysło.

Pewnej nocy, kiedy nie byliśmy zajęci sprawami gangu, dostałem od Ciebie sms'a. Poprosiłeś mnie w nim, abym przeszedł do parku.

Miałem złe przeczucie dostając od Ciebie tą wiadomość. Dlatego czym prędzej się zebrałem i pobiegłem na miejsce spotkania.

Już z daleka widziałem twoją sylwetkę trzęsącą się w spazmach rozpaczy.

Płakałeś tak głośno i cierpiałeś tak bardzo, że nawet nie zauważyłeś jak podbiegłem do Ciebie.

Zdałeś sobie sprawę z mojej obecności dopiero, gdy położyłem rękę na twoim ramieniu.

Twoje oczy, twoje spojrzenie, które  na mnie w tamtym momencie podniosłeś.

Nigdy go nie zapomnę, a i śniło mi się wiele razy w koszmarach.

Zapłakany, zrozpaczony. Twoja twarz wykrzywiała się w smutku, bólu i bezsilności.

Moje serce krajało się na twój widok. Siadając na ławce, przyciągnąłem Cię, by zamknąć w szczelnym uścisku.

Gdy tylko otwierałeś usta by coś powiedzieć, dławiłeś się nimi. Jakby ból ścisnął twoje gardło ledwo zostawiając tam miejsce do oddychania.

Zaprowadziłem Cię do swojego mieszkania. Tam po kilku godzinach rzewnego płaczu, zasnąłeś. Czuwałem przy tobie całą noc, samemu nie zmrużając oka nawet na sekundę.

Rano, gdy się obudziłeś twój wzrok był tak pusty, jakbyś był co najmniej martwy. Jedyne co świadczyło o twoich funkcjach życiowych, to unosząca się klatka piersiowa.

Podniosłeś się do siadu.

Nie musiałem pytać o to, co się stało bo sam się odezwałeś.
Tym jakże dziwnym dla Ciebie- pozbawionym radości głosem, patrząc w przestrzeń przed sobą.

Opowiedziałeś mi wszystko.

O tym jak kochaliście się namiętnie w nocy, jakby dzień następny miał nie nadejść. O jego namiętnych pocałunkach, gorących wyznaniach miłości o zapewnieniach przyjemności podczas seksu. O czułym uścisku do jakiego Cię przyciągnął po odbytym stosunku.

Napomknąłeś o sprawcy gangu, które wypełniałeś ze mną w dzień oraz o tym jak wcześniej skończyliśmy i szybciej wróciłeś do domu.

Po drodze zaszedłeś do galerii i kupiłeś mu jakiś drobny upominek. Od tak, żeby zobaczyć jego radosny uśmiech.

Drobiazgiem tym była ot, jakaś porcelanową figurka.

W tej chwili, gdy to opowiadałeś, ścisnąłeś mocno dłonie w pięści. Tak mocno, że aż wbiłeś paznokcie w ręce i dostrzegłem strużkę krwi spływającą po twojej jasnej skórze.

Wróciłeś do opowiadania historii.

Wróciłeś do domu szczęśliwy, wyobrażając sobie jego radość po otrzymaniu prezentu.

Jednak, gdy wszedłeś do salonu dostrzegłeś jak kocha się z jakąś dziewczyną na WASZEJ kanapie.

Upuściłeś prezent, słysząc jak porcelanowa figurka się roztrzaskuje. Całkowicie tak jak twoje serce.

Ale wtrąciłeś, że byłeś w stanie wybaczyć mu tą zdradę. To, że kochał się z jakąś dziewczyną. I że robił to w WASZYM mieszkaniu, na WASZEJ kanapie.

Wystarczyło by powiedział, że to jednorazowa przygoda, że się upił. Że więcej już tak nie zrobi. Wystarczyła jakakolwiek jego wymówka, a byś mu wybaczył.

Jednak nic takiego się nie stało. Wręcz przeciwnie. Yuki tylko z powagą wstał i powiedział Ci, że teraz już wiesz. Więc już nie będzie udawać.

Wyznał Ci, że przestał coś do Ciebie czuć już dawno temu. Nie chciał Cię krzywdzić, bo wiedział jak go kochasz, dlatego nic nie mówił. Oraz, że od dłuższego czasu spotykał się z tamtą dziewczyną i to ją kochał.

Powiedziałeś mi, jak się z tym czułeś. Że jak zabawka, jak kukiełka. Że wykorzystany, żyjąc w zakłamanym świecie. Że nie mogłeś uwierzyć. W końcu jeszcze kilka godzin wcześniej wyznawał mu miłość podczas uniesień.

Ale to był prawda.

Patrzyłem tak na Ciebie. Serce mi się krajało na widok takiego beznamiętnego Ciebie. Nie wyglądałeś jak ty. Ty zawsze byłeś uśmiechnięty, wesoły i robiący głupoty.

Jednocześnie w tamtym momencie się nienawidziłem. Bo choć nie dałem tego po sobie poznać, to gdzieś w głębi byłem szczęśliwy, bo znowu byłeś wolny.

Teraz mogłem Ci wyznawać co czuje. Podjąłem wtedy decyzję, że zrobię to gdy dojdzesz do siebie po zerwaniu z Yukim.

Jednak już kilka dni później oznajmiłeś mi, że nie zamierzasz juz nikogo kochać.

I mógłbym uwierzyć, że mówisz tak ze względu na chwilowy stan rozpaczy po rozstaniu. Mógłym uwierzyć, gdybyś potem coś dodał. Gdybyś się tłumaczył. Gdybyś mówił coś w stylu "Miłość nie ma sensu", "Skoro mam tak cierpieć, nie chce kochać nikogo". Ale nic takiego nie padło z twoich ust. Po prostu oznajmiłeś i już wiedziałem, że przysiągłeś zamknąć swoje serce na jakiekolwiek romantyczne uczucia.

Po jakimś czasie już nie było po tobie widać, że zerwałeś z Yukim. Śmiałeś się, uśmiechałeś, znowu robiłeś głupoty i roztaczałeś wokół siebie tą aurę wesołości. I jedyne co świadczyło o ranie na twoim sercu, to wkładanie wysiłku, aby nie spotykać się z Yukim.

Było to trudne, w końcu oboje należeliście do gangu. Za każdym razem jak go widziałeś, to wykręcałeś twarz w grymasie, ale zaraz po tym ignorowałeś jego obecność.

A ja patrzyłem na to z boku, nie komentując.

Po pewnym czasie, na pewnej nakrapianej imprezie, wylądowaliśmy razem w łóżku.

Każdą komórką swojego ciała rozkoszowałem się tamtym momentem.

Patrzyłem uważnie zapamiętując każdy fragment twojego ciała. Słuchałem uważnie, aby utrwalić sobie w głowie każdy twój jęk. Wdychałem powietrze, aby dokładnie zapamiętać twój zapach.

Wiedziałem, że prawdobnie nigdy więcej taka sytuacja nie będzie miała miejsca.

Więc zapamiętywałem wszystko.

I nawet rano, gdy obudziłem się obok Ciebie- po mimo wlanej w siebie ilości alkoholu- dalej pamiętałem wszystko. I nie zapomniałem nigdy.

Gdy się wtedy obudziłeś i przypomniałeś co się stało, przeprosiłeś mnie. Obawiałeś się, że zepsujesz naszą przyjaźń.

To był pierwszy raz kiedy moja miłość do Ciebie przezwyciężyła moje lęki i przekonania.

Chciałem zrobić wszystko, byle by jeszcze móc zobaczyć nagiego Ciebie i się z tobą kochać. Dostać tą namiastę miłości.

Dlatego machnąłem ręką, mówiąc że nie widzę problemu. Dodałem, że nie mam nikogo, a potrzeby już mam, więc było mi to na rękę. W końcu nie jestem Naito, żeby przesypiać się z pierwszymi lepszymi.

I wtedy myślałem, że się przesłyszałem. Że przygłuchłem, a możne nawet ogłuchłem. A może nadal śpie i to tylko sen.

Ale nie. To była rzeczywistość.

Zaproponowałeś mi wtedy z delikatnym uśmiechem, że możemy w takim razie zostać sex-przyjaciółmi.

Wiedząc o twoim postanowieniu - że zamkniesz swoje serce na romantyczne relacje- wiedziałem, że to najlepsza i jedyna forma miłości jaką mogę od Ciebie dostać.

Zgodziłem się więc wtedy, ale nie za szybko, by nie było to podejrzane. I ukryłem radość jaka mnie wtedy owładneła.

Postawiłeś wtedy tylko jeden warunek.

Miałem Cię nigdy nie całować- w końcu to była forma miłości przeznaczona dla kochających się osób.

Choć zabolał mnie ten warunek. Nic nie powiedziałem, zgodziłem się tylko kiwnięciem głowy.

I tak zaczął się nasz etap życia, w którym to spaliśmy ze sobą. Często, namiętnie, jednak zawsze bez pocałunków.

I choć na początku byłem szczęśliwy, to szybko przerodziło się to w ból.

Miłość cielesna była przyjemna, ale nie była tym czego pragnąłem.

A zakaz dotykania twoich ust był jak kajdany, które coraz mocniej się na mnie zaciskały.

Jednak uparcie to ignorowałem, wmawiając sobie, że powiniem cieszyć się tym co mam.

Jednak i to nie mogło trwać wiecznie.

Wystarczyło jedno naciśnięcie na klamkę, jedno skrzypnięcie drzwiami, jedno zaskoczone pijackie spojrzenie w naszą stronę, bym stracił i ten marny, odłam miłości.

Po tym gdy Sea z trzaskiem zamknął drzwi, odsunąłeś się ode mnie.

-Ja- zaciąłeś się, patrząc w kołdrę. Po czym smętnie poprawiłeś się- Nie, my. My nigdy nie powinniśmy wchodzić w ten układ- oznajmiłeś i w pośpiechu się ubrałeś i pobiegłeś za chłopakiem.

A ja zrozumiałem.

Zrozumiałem, że tak jak ja od jakiegoś czasu żałowałem, że mam tak mało. Ty żałowałeś, że w ogóle po między nami coś jest.

Bolało cholernie. Kolejny raz spędziłem noc na płaczu, wijąc się w agonii.

Po tym zacząłeś mnie unikać. Unikałeś mnie tak samo jak Yukiego po waszym zerwaniu.

Bolało jeszcze bardziej.

W końcu przeszedł do mnie Naito. Pewnie nie mogąc już patrzeć na to jak się pogrążam w rozpaczy. Polecił mi, abym w końcu wyznał Ci co czuje.

Teraz stwierdziłem, że nie mam nic do stracenia.

Złapałem Cię w najbliższym czasie. I choć chciałeś się wyrwać i uciec nie dałem Ci.

Po mimo twoich sprzeciwów zaciągnąłem Cię siłą w odosobnione miejsce.

I tam wszystko tobie wyznałem. Od poczatku, od najstarszych wspomnień o tobie, przez odkrycie mojej miłości do Ciebie, moje obawy z tym związane, cierpienie jakie czułem gdy byłeś z Yukim, o tym gdy czułem, gdy opoiwiedziałeś mi o jego zdradzie, o naszym układzie, kończąc na teraz.

Popatrzyłem w oczy Kyō. Gardło miałem ściśnięte jak nigdy, a twarz prawdopodobnie skrzywianą w takim grymasie bólu, jakbym conajmniej był torturowany.

Patrzył na mnie z lekko otwartymi ustami i szerzej otwartymi oczami. Był w szoku.

Nie wiem ile tak staliśmy, ale w końcu spuścił głowę.

-Jestem gównianym przyjacielem, że przez tyle lat nie zauważyłem twojej miłości i cierpienia- prychnął smętnie.

-Nie myśl tak. Było tak jak chciałem. Gdybyś zdał sobie sprawę, po mimo moich wysiłków to bym załamał się jeszcze bardziej.

W odpowiedzi pokręcił głową.

Znowu nastała między nami cisza.

-Sprawiłem Ci tyle cierpienia- mruknął smutno, patrząc gdzieś za mnie.

-To nie ważne.

-Jak to nie ważne?!- warknął, po czym złapał się za głowę- Przepraszam, nie powiniem się unosić. Ale jak możesz mówić, że to nie ważne? Nawet nie chce wiedzieć jaki ból czułeś przez te wszystkie lata.- zobaczyłem w jego oczach łzy, na co się skrzywiłem. Nie chciałem ich wiedzieć-  Jakby mi osoba, którą kocham opowiadała o tym jak uprawia seks z innym, to chyba bym się porzygał.

-Mówię, że to nie ważne- na moje słowa widziałem jak zmarszył brwi w gniewie. Pochyliłem się, kładąc swoją głowę na jego ramieniu- Tylko nie ignoruje mnie. Jeśli znikniesz z mojego życia, nie wytrzymam tego.- wiedziałem, że gdy to mówiłem zadrżał mi głos.

-Przysięgam, że już nie będę Cię unikał- usłyszałem jego płaczliwy głos, oraz poczułem jak ściska mocno materiał jeansowej kurtki na moich plecach.

Do moich uszu doszło jego szlochanie.

-Nie płacz- poprosiłem.

Poczułem jak pokręcił głową na boki.

Westchnąłem.

Jego przyjemnych zapach docierał do mojego nosa. Już dawno nie czułem ciepła jego ciała.

I nawet jeśli trząsł się w spazmach płaczu, nie potrafiłem nie cieszyć się jego bliskością.

W pewnym momencie się odezwał.

-Nie mam pojęcia co czuje. Już dawno przestałem się nad tym zastanawiać. Bawiłem się, nie przejmując niczym. Tak jak to ująłeś, zamknąłem serce na miłość.- chlipiał mi prosto do ucha.- Ale, jeśli to zadość uczyni Ci te wszystkie lata. Jeśli w ten sposób będziesz mógł być szczęśliwy. Mogę spróbować zrozumieć co czuje, mogę spróbować Cię pokochać. Jeśli tylko chcesz, możemy spróbować być razem.- z każdym jego słowem moje serce biło szybciej i szybciej. Czy na prawdę to mówił, czy to tylko ułuda?-Ponieważ też jesteś dla mnie ważny. Gdy się kochaliśmy, też zaciągałem się twoim zapachem, też zapamiętywałem każdy kawałek twojego ciała oraz uważnie słuchałem twojego przyjemnie niskiego głosu. Dlatego tak bardzo żałowałem, że to robimy. Bo mi się podobało, a przyrzekłem sobie. Ale teraz nie ma to znaczenia. Ponieważ twoje uczucia są dla mnie ważniejsze niż moje samolubne przyrzeczenia.

Stałem w ciszy, nawet nie potrafiąc myśleć.

W końcu. Już dawno pogodziłem się z tym, że nigdy nie dotknę jego ust, nie usłyszę wyznania miłości oraz nie będę się więcej budzić obok niego.

-Czy ja naprawdę... mogę być szczęśliwy?- zapytałem, wpatrując się w tkaninę jego koszuli.

-Tak- zapłakał, przyciskając siebie mocniej do mnie.- Proszę, bądź szczęśliwy przy mnie.

Tyle wystarczyło by z moich oczu poleciały łzy, a ja przyciągnąłem zrozpaczonego blondyna do siebie.

-Sprawie, że zakochasz się we mnie. Że będzie Ci ze mną dobrze. I że nigdy już nie będziesz cierpiał przez złamane serce- zapewniłem hardo.

-Um- usłyszałem tylko, po czym Kyō wtulił swoja twarz w moją pierś.

Cmoknąłem go w ramie, nie mogąc powstrzymać uśmiechu cisnącego się na moje usta.

W końcu jest mój i to ja mogę być powodem jego radości i uśmiechów.















Opublikowane: 18.12.2022

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top