Rozdział 42- Randka

Witam w kolejnym rozdziale. Życzę miłego czytania ^^




Sea

Zaproszenie od Naito do wesołego miasteczka, to było coś, czego się po nim spodziewałem.

Oczywiście to nie tak, że coś do tego miałem. Wręcz przeciwnie, cieszyłem się, że spędzimy ze sobą cały dzień.

Jednak takie miejsce na randkę idealnie oddawało charakter mężczyzny.

Nie zdziwiłbym się, gdyby w pierwszej kolejności najpierw chciał odwiedzić atrakcje dla dzieci.

I jak myślałem, tak się właśnie stało.

Gdy tylko wpuszczono nas na teren zabawy, Naito zaproponował jazdę w filiżankach.

Mimo pozorności uroczej atrakcji, jeśli jest tam obecny szef gangu to i niepozorna filiżanka staje się niebezpieczna.

Mężczyzna tak mocno kręcił pojazdem, że gdy uderzył w mój pojazd, odbiliśmy się z hukiem. Natomiast filiżanki nie tylko zostały uszkodzone, ale i się przewróciły. A my razem z nimi.

Chociaż nie było to wcale takie złe, ponieważ Naito wyglądał jakby ta sytuacja sprawiała mu wielką radość.

Wygonieni z filiżanek, poszliśmy na wodne kule. Co też nie skończyło się dobrze.

Sam nawet nie wiem jak to się stało, ale podczas naszej zabawy, kule pękły. Woda nas pomoczyła, a my znowu zostaliśmy wygonieni z jakiejś atrakcji.

Wyciszkałem właśnie moją koszule z wody, przysłuchując się radosnemu śmiechowi mężczyzny.

On nic sobie za bardzo nie robił z mokrych ubrań. Za to wyjątkowo bawiła go reakcja opiekunki tamtej atrakcji.

-Jaki wściekły chomik. Szkoda, że nie mam funkcji nagrywania tego co widzę- naśmiewał się, stojąc obok mnie.

-Ja tam w niej bardziej widziałem wściekłego amstafa. Wyglądała jakby miała Cię zaraz rozszarpać i zrobić nową atrakcje w domu strachów.- odpowiedziałem, zerkając kątem oka na roześmianego gangstera.

-Amstaf? Jak już ma być psem, to bardziej Jorkiem- śmiał się dalej.

-Dobra. Bardziej tego nie wykręce, gdzie teraz idziemy?- postanowiłem zmienić temat, w obawie przed tym, że wściekła kobieta może usłyszeć granatowowłosego.

-Co powiesz, na stoiska ze strzelaniem do celu?- uśmiechnął się, po czym poklepał po włosach.

-Może być- odpowiedziałem cicho, ciesząc się w duchu jak dziecko z drobnego gestu mężczyzny.

-W takim razie chodźmy- mówiąc to, złapał mnie za rękę i pociągnął w kierunku wcześniej wspomnianych stoisk.

Oczywiście było tam mnóstwo nagród. Od wielgachnych miśków, po jakieś batoniki sprzed trzech lat.

-Gdybyś mógł coś stąd dostać, co to by było?- zapytał, gdy staneliśmy nieopodal stoiska.

Na słowa chłopaka popatrzyłem się w kierunku nagród i zastanowiłem się.

-Za pewne tamtą małą, pluszową żabkę- odpowiedziałem, wpatrując się w uroczego pluszaka.

Usłyszałem jak Naito prychnął ze śmiechu, za co go zgromiłem wzrokiem.

-Dobrze, rozumiem- powiedział i głaskając po włosach, ruszył w tamtym kierunku.

Kupując sobie możliwość strzału, zabrał się do zabawy.

Tak jakby do przewidzenia nie było, że mężczyzna za pierwszym razem dostanie to czego chce.

Najwidoczniej oszustwa sklepikarzy stoiskowych, nijak się miały do umiejętności szefa gangu.

-Proszę, żabka dla pana- powiedział, wręczając mi pluszaka.

Przyjąłem prezent i uśmiechnąłem się miło do mężczyzny.

-Dziękuje- powiedziałem wesoło, po czym zapytałem ponownie- Gdzie idziemy teraz?

-Nie zgłodniałeś może?- zapytał, wskazując na budkę z hot dogowymi wyrobami.

-Nie dzięki. Jak Cię znam, najpierw pójdziemy na jedzenie, by potem pójść na jakiś rollercoaster- odmówiłem z nietęgą miną.

Na moje słowa Naito wybuchł śmiechem.

Nie musiał mi odpowiadać, żebym wiedział, że takie ma plany.

-Dobrze. W takim razie teraz pójdziemy na rollercoaster, a potem coś zjeść. Co ty na to?- zaproponował granatowowłosy, ciągle będąc rozbawionym.

-Niech tak będzie- odpowiedziałem i sam pociągnąłem go za rękę w stronę naszego następnego celu.

Wielkiej kolejki nie było, więc długo nie czekaliśmy.

Usiedliśmy w wagoniku, a ten po chwili ruszył.

Na początku jechał bardzo powoli w górę, jednak wiedziałem że to cisza przed burzą.

Już po chwili gwałtownie zjechaliśmy na dół. Serce podeszło mi do gardła, a skóra chyba oderwała się od mięśni.

Krzyczałem w niebogłosy, miażdząc swoją dłonią, tą należącą do Naito.

Po nagłym zjeździe wcale nie było spokoju. Potem było tylko nagłe wjeżdzanie i zjeżdzanie.

Było mi strasznie niedobrze i dziękowałem sobie w duchu, że nie zgodziłem się na to jedzenie.

Gdy tylko wagonik się zatrzymał, wyskoczyłem z niego jak poparzony.

-I jak? Podobało Ci się?- zaśmiał się granatowowłosy.

-Nigdy więcej się na to nie namówie, za żadną cene- rzuciłem i poszedłem usiąść na najbliższą, wolną ławkę.

Serce wziąż mi biło jak szalone, a żołądek i mózg robiły fikołki.

Słyszałem tylko wesoły śmiech mężczyzny, obok siebie.

Gdy odpocząłem, zwiedziliśmy jeszcze parę różnych atrakcji, w między czasie zjadając coś co miało posłóżyć jako obiadokolacja.

Bawiłem się dość dobrze, więc i czas mi szybko uciekł. Zoriętowałem się o jego przepływie dopiero, gdy słońce zaszło.

Gdy zaczęło się robić ciemno, latarnie i inne światełka zostały włączone. Klimat był naprawdę przyjemny.

Z zakupioną watą cukrową, poszliśmy na Młyńskie koło.

Domyślałem się, jak pięknie może być na górze. Widok oświetlonej Fukuoki widziany z lotu ptaka, musiał być naprawdę piękny.

Jednak koło poruszało się bardzo powoli, więc musiałem chwile poczekać na te widoki.

-Widzę, że nie możesz się doczekać.- odezwał się Naito, łagodnie do mnie uśmiechając.

Popatrzyłem się na niego w odbiciu szyby wagonika.

Przełknąłem watę, by móc odpowiedzieć.

-Tak. Chce zobaczyć widok z góry- rzuciłem do mężczyzny, wpatrując już się na powrót w widoki za okna.

Nastała chwila ciszy, jednak nie zainteresowało mnie to w żaden sposób.

Mimo, że powinno.

-Zaczynam się robić zazdrosny o widoczki. A to chyba źle- odezwał się w końcu zniecierpliwiony granatowowłosy.

-Chyba wytrzymasz pięć minut bez mojej agencji- odpowiedziałem nieodrywając swojego wzroku od światełek na horyzoncie.

Już prawie byliśmy na górze.

Poczułem jak Naito siada obok mnie, jednak postanowiłem to zignorować.

Po chwili do moich uszu doszło zirytowane westchnięcie.

Nie trzeba było dużo czasu, by moja głowa została gwałtownie przekręcona w stronę mężczyzny. Oczywiście przez niego.

Równie długo nie trzeba było czekać, by gangster wpił się swoimi ustami w te moje.

Mruknąłem, przerwacając oczami. Jednak uśmiechnąłem się i oddałem pocałunek.

Po chwili usatysfakcjonowany mężczyzna oderwał się odemnie.

-Smakujesz watą cukrową- stwierdził, oblizując swoje wargi.

-Ciekawe dlaczego?- odpowiedziałem mu i biorąc ostatni kęs wspomnianego słodycza, wpatrywałem się w nocną panoramę Fukuoki. W dodatku trzymając się za ręce z osobą, którą kocham.




Tak oto dobrneliśmy do końca rozdziału.

Szczerze piwiedziawszy to była podróż przez mękę. A to z racji takiej, że nigdy nie byłam w wesołym miasteczku i moja wiedza na ten temat zatrzymała się na dziełach popkultury.

Tak więc leciałam z głowy, w ogóle nie wiedząc co i jak.

Tak czy inaczej. Mam nadzieje, że rozdział wam się podobał. Do zobaczenia w kolejnych. Bye, bye ^^

Opublikowane: 22.12.2021

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top