Rozdział 4- Empatia


Miłego Czytania Życzy Autorka! ^^

Sea

Od kiedy Naoki dostał odemnie z pół obrotu, to choć zgrzytał zębami w moją strone to jednak nie wszczynał bójek.

No i, zdarzało mi się spotykać Kiczowatego szefa gangu przed moją szkołą.

Zaczepiał mnie wtedy i zagajał rozmowe. Aczkolwiek niezbyt mu się udawało, bo nie byłem skory do rozmowy.
Odprowadzał mnie wtedy kawałek, czymś tam zagadując
Potem odchodził mówiąc, że ma coś do roboty.

Tak jakby mnie to obchodziło.
Ciągle nie rozumiałem typa. Czego za mną łaził i dlaczego mi się tłumaczył.

W dodatku zbliżały się egzaminy semestralne i musiałem wkuwać dwa razy więcej niż zazwyczaj.

Nie przeszkadzało mi to jakoś bardzo, w końcu i tak nie miałem co robić.
Jednak to nie tak, że mi się chciało.

Dlatego dla lepszej motywacji zostawałem w szkole. A raczej w szkolnej bibliotece.
Przy okazji byłem tutaj wolny od wszelkich bójek. W końcu jaki mięśniak zagląda do królestwa książek?

Wracałem do domu jak już było ciemno, co było za razem bezpieczne jak i niebezpieczne.

Moja głowa co rusz spadała z dłoni, na której się podpierałem.

Spojrzałem za okno, ale kompletnie nic za nim nie widziałem. Było już za ciemno.

Schowałem książki do torby i wyszedłem ze szkoły, uprzednio zmieniając obuwie.

Włożyłem słuchawki do uszu i nie patrząc za siebie ruszyłem do domu.

O tej porze ta dzielnica nie była za bardzo uczęszczana, dlatego brak żywej duszy wcale nie był czymś zaskakującym.

Za to poboczne ciemne uliczki na pewno nie napawały optymizmem.

Zginąć w ciemnej, brudnej uliczce, uprzednio zostając zgwałconym? Nie dzięki.

Muzyka trochę łagodziła napięcie, stres i strach. Jednocześnie go jeszcze bardziej wzbudzała. W końcu z muzyką w uszach nie usłysze jak ktoś będzie za mną szedł.

Dlatego wyjąłem słuchawki z uszu i je schowałem.

Przywitała mnie kompletna cisza.

Obejrzałem się w około, jednak nie dostrzegając nic podejrzanego ruszyłem spowrotem naprzód.

Mijając jedną z uliczek usłychałem jęki bólu.

Ciekawość wzięła nademną górę i spojrzałem się w tamtą stronę.

Ujrzałem tam czarnowłosego chłopaka. Bardzo znajomego.

Lecz przy okazji w okropnym stanie. Chłopak miał poważne obrażenie. Jestem pewien, że nie walczył z byle uczniakiem. Pewnie przywalił mu jakiś ganster, albo coś w tym stylu.

-Naoki- powiedziałem patrząc w jego kierunku ze znudzeniem.

Na dźwięk swojego imienia, chłopak uniósł wzrok. Widząc mnie, skrzywił się.

-Sea- wysapał, po czym z trudem dodał- Czego tu? Przyszedłeś mnie dobić?

-Nie jestem tobą- rzuciłem krótko.

Na moje słowa tylko prychnął.

-Normalnie bym przeszedł obok ciebie z wyjebaniem, ale nie będę skończonym chujem.- powiedziałem i wyjąłem z torby maść, gazy i bandaże po czym rzuciłem do chłopaka. Ten z automatu to złapał i przyjrzał się podarkowi z podejrzeniem.

Po czym na mnie spojrzał z kpiną.

-Po cholerę Ci cała apteczka w torbie szkolnej?- powiedział, a w jego głosie słychać było wyraźny ból.

-Na wypadek, gdybyś ty albo ktoś inny zechciałbyś mnie sprać- odpowiedziałem przewracając oczami.- Bo nie wiem czy wiesz- ciągnąłem patrząc na niego lodowatym wzrokiem- ale ja też jestem człowiekiem i tak jak ciebie rany bolą tak i mnie.

Na moje słowa chłopak się skrzywił z prawdopodobnie bólu oraz spojrzał w bok.

-Jeśli nie masz nic do powiedzenia to nara. Poradzisz sobie już chyba sam. - rzuciłem na pożegnanie i poszedłem dalej.

Nie zaszedłem daleko, gdy poczułem czyjąć rękę oplatającą moje ramiona i kark.

-Nieźle młody- rzucił znajomy głos, popatrzyłem się z zapytaniem na granatowłosego- Jestem z Ciebie dumny, otworzyłeś się na ludzi, choć tylko troszkę- dodał z lekkim uśmiechem.

Prychnąłem w odpowiedzi.

-To był ten chłopak co Cię w szkole prześladuje?- zapytał patrząc do tyłu.

-Taaa- rzuciłem znudzony.

-Postąpiłeś słusznie- powiedział po chwili ciszy.

Wzruszyłem na to ramionami.

-Skoro już się otwierasz na ludzi to pójdziemy razem do mojego klubu. Jestem pewien, że Kyō się ucieszy.- powiedział, a ja natychmiastowo stanąłem w miejscu.

-Że co proszę? - zapytałem marszcząc brwi- Aż tak mnie nie poszurało- zaprotestowałem.

Jednak moje preptesty nie miały się nijak do siły chłopaka.
Złapał mnie za rękę i z lekkim uśmiechem ciągnął do dzielnicy klubów.
Akurat byliśmy w takim miejscu, że dojście tam zajmie tylko kilka minut.

-To porwanie- zarzuciłem chłopakowi, próbując się wyrwać.

-Żadne porwanie, po prostu lepiej wiem co Ci potrzebne- odpowiedział chłopak dalej mnie ciągnąc.

-Ta, na pewno hałas i tłumy są mi potrzebne- przewróciłem oczami.

-Aaaa. No tak. Byłeś wtedy u nas, kiedy akurat robiliśmy specjalną imprezę. - wyjaśniał granatowłosy- Gdybym sam miał siedzieć non stop w takim hałasie to też bym oszalał. W normalne dni jest tam zwykły bar ze starą muzyką.

-Dzięki, od razu jestem spokojniejszy i mam ochotę z tobą iść- rzuciłem ironicznie.

-Można? Można- odpowiedział chłopak.

-To była ironia- wyjaśniłem gangsterowi.

Ten w odpowiedzi tylko się zaśmiał.

Z szarpania wychodziły nici i tylko bolący nadgarstek, więc się poddałem.

Pozwoliłem chłopakowi się ciągnąć.
Gdy tylko mnie puści zwieje do domu.

Po kilku minutach ciągnięcia mnie, doszliśmy do klubu chłopaka.

Wciągnął mnie do przedsionka, gdzie przywitał się z gorylami i wszedł do głównej sali.

Faktycznie było tu cichszej. W tle grała spokojna muzyka z gramofonu. Ledy i neony nie jażyły się jak pojebane, a świeciły spokojnym niebieskim. W klubie siedziało tylko parę osób, popijających drinki lub jedzących przystawki.

-Widzisz?- zapytał chłopak wskazując na sale- Jest spokojnie.

-Nie, nie widzę. Oślepłem od ledów i neonów, gdy tu ostatnio byłem- rzuciłem do chłopaka, a ten się na to tylko przelotnie zaśmiał

Nadal nie puścił mojej ręki przez co nie miałem jak uciec.

Za to pociągnął mnie do drzwi, które jak pamiętam, prowadziły do zejścia.

W korytarzu ciągle był niebieski odcień.

Przez ten wszechobecny zimny odcień, przeszły mnie dreszcze.

-Wszystko w porządku?- zapytał gangster.

Czy on ma jakieś siódme oko?

Kiwnąłem mu w odpowiedzi tylko głową na tak.

Przeszliśmy przez drzwi, które prowadziły do pokoju chłopaka.

Ciągle był tak samo kiczowato umeblowany i ciągle świeciło się tu na czerwono.

Przypominając sobie gadułe, szybko rozejrzałem się po pokoju.
Jednak oprócz rozbawionego moim zachowaniem granatowłosego, nikogo nie było w pomieszczeniu.

Prychnąłem tylko.

Po chwili zauważyłem, że chłopak mnie puścił. Podszedł za to do jakiejś kartki na stole, która ciągle stała pomiędzy dwoma kanapami.

Gdy chłopak był zaczytany, to była moja szansa.

Powoli podsunąłem się pod drzwi i ciągle stojąc przodem do chłopaka, wymacałem ręką klamkę.

Gdy ją znalazłem, nacinąłem ją i pociągnąłem.

Jednak moja nadzieja na to, że uciekne prysła bardzo szybko.
Bowiem drzwi nie ruszyły się ani o milimetr.

W tej samej chwili chłopak podniósł ręke, w której trzymał- jak mniemam- karte magnetyczną.

-Bez względu na to, za jak głupiego mnie masz, z jakiegoś powodu jestem szefem gangu. Nie dam się oszukać jakiemuś dzieciakowi- uśmiechnął się w moją stronę, odrywając wzrok od kartki- W dodatku to było strasznie przewidywalne "puści mnie to uciekne"- zaśmiał się na te słowa.

-To serio jest porwanie- rzuciłem lekko zdenerwowany.

-Nie, nie jest- powiedział, po czym podszedł do drzwi i przyłożył kartę do terminala na ścianie.

Po czym chowając kartę, otworzył drzwi na oścież.

-Jesteś najdziwniejszą osobą jaką znam- powiedziałem, patrząc na chłopaka. Puścił już drzwi, które się domknęły.

Sam granatowłosy usiadł na kanapie, na której siedział ostatnio.

Wskazał ręka na drugą kanapę. Westchnąłem na to, ale podszedłem tam i usiadłem.

-Po co mnie tu w ogóle zabrałeś?- zapytałem. Szczerze, miałem ochotę się położyć na tej kanapie. Była niesamowicie wygodna.

-Nie mam z kim pograć w karty- powiedział z głupim uśmiechem, zgarniając ręką kupkę kart ze swojej kanapy.

-Żartujesz sobie ze mnie?- zapytałem z niedowierzaniem.

-Nie- powiedział z całkowitą powagą, po czym lekko się uśmiechnął i dodał- To jak będzie?

Miałem ochotę strzelić sobie face palm, co zresztą zrobiłem. Po czym westchnąłem.

Chłopak to chyba uznał za odpowiedź twierdzącą, bo zaczął tasować karty.

-W co w ogóle gramy?- zapytałem po chwili.

-Cóż, w pokera z tobą grać nie chce- uśmiechnął się do mnie chłopak.- Więc, zagramy w tysiąca. Potrafisz grać?

-Taaa, kiedyś tam grałem- rzuciłem i wziąłem do ręki karty rozdane przez chłopaka.

Przyjrzałem się im. Normalna talia kart. Jakiś as, niedobrana królewska para i słabsze karty.

Ponieważ on rozdawał to ja wychodziłem.

I tak graliśmy. Ja całkiem znudzony, a gangster wyglądał jakby się wciągnął.

Praktycznie każdą rundę wygrywał chłopak, mając większą ilość punktów. Dlatego żadnym zdziwieniem nie było, że to on pierwszy zdobył tysiąc.

-I wygrałem- uśmiechnął się, zabierając odemnie karty.- I jak, podobało Ci się?

-No normalnie, emocje jak na grzybobraniu- powiedziałem znudzony, a mój organizm postanowił poprzeć moją wypowiedź ziewnięciem.

Gangster tylko na to westchął.

I w tym momencie moim uszą doszły rozmowy za drzwi.

-O nie- wyrwało mi się, a chłopak się na to zaśmiał.

Już po chwili do pomieszczenia weszło dwóch starszych odemnie chłopaków, którzy ostatnio obstawiali drzwi.

Pan gaduła wchodząc od razu spojrzał na mnie i choć przez chwile był zdziwiony, to nie długo zajęło mu się uśmiechnięcie.

-Hejkaaaaaa!- krzyknął uradowany i rzucił się na mnie, przytulając.- Już myślałem, że nigdy się nie zobaczymy! Nawet Nei-chan powiedział, że się nie zobaczymy! A ostatnio mi tak zniknąłeś z oczu! Tak bardzo Cię przepraszam! Miałem Cię odprowadzić, a Cię zgubiłem! A jak tam u Ciebie? Czemu tu jesteś? Dołączasz do gangu?! Ale fajnie by było!...- od gadaniny i darcia się chłopaka było mi zwyczajnie słabo.

Spojrzałem po granatowłosym, prosząc spojrzeniem o pomoc. Jednak on w odpowiedzi tylko wzruszył ramionami i się niewinnie uśmiechnął.

Na pomoc przyszedł mi drugi ze znajomych szefa gangu.

-Kyō, nie rzucaj się na ludzi i nie zasypuj ich gradem pytań- powiedział i odsunął odemnie chłopaka, zakładam że blondyna.

Spojrzałem na spokojnego chłopaka i podziękowałem mu kiwnięciem. Ten tylko mi odkiwnął, na bodajże "Nie ma za co".

Niczym małe dziecko odciagnięte od zabawki, gaduła nadymała policzki i się odwróciła plecami do nas wszystkich. Na to zachowanie spokojny gangster tylko westchnął.

Odwrócił się za to do mnie.

-Jestem Ryushii Yuuka- przedstawił się. Zaraz po tym pociągnął obrażonego chłopaka za drzwi, za którymi nie wiedziałem co było.

Znikając za drzwiami, Ryushii kiwnął jeszcze do swojego szefa. Granatowłosy mu odkiwnął, po czym z lekkim uśmiechem zwrócił się do mnie.

-To co? Jeszcze jedna rundka w tysiąca?- zapytał, a ja się skrzywiłem.

-Dość kart- mruknąłem męczeńsko.

Odwróciłem się bokiem do chłopaka. Położyłem rękę na zagłówku kanapy, a na zagięciu ręki swoją głowę i zamknąłem oczy.

Byłem strasznie zmęczony. Już ze szkoły wychodziłem dość późną porą, a co dopiero teraz. Musi być coś koło północy.

Słyszałem teraz tylko swój i gangstera oddech. Gdy się skupiłem, szło usłyszeć także muzykę z góry. Jednak ledwo co.

Gdy już zacząłem odlatywać, ktoś mnie szturchnął.

-Wiem, że mam wygodną kanapę, ale jednak powinieneś wrócić do domu- powiedział granatowłosy. pochylając się nademną.

-Byłbym w domu już dawno temu, gdybyś mnie tu nie zaciągnął- mruknąłem oskarżycielsko.

-No cóż, w takim razie wypada mi Cię teraz odwieść- powiedział i zanim zdąrzyłem przetworzyć w głowie, co powiedział, zostałem pociągnięty na nogi.

-Kawałek musisz jeszcze przejść sam- rzucił do mnie, prowadząc znowu za rękę. Na szybko jeszcze chwyciłem swoją torbę szkolną z kanapy.

Pociągnął mnie do drzwi, za którymi wcześniej zniknęli tamci dwaj.

Na lewo był korytarz z kilkoma drzwiami.

-Zaufaj mi, lepiej sobie zatkaj uszy- powiedział do mnie gangster, uśmiechając się pod nosem wyraźnie czymś rozbawiony.

Posłuchałem się go i do jednego ucha przyłożyłem sobie dłoń, a drugie przytknąłem do ramienia.

W sumie, nic za bardzo nie słychałem. Nawet jeśli jakiś dźwięk docierał do moich uszu, to zanim doleciał do mózgu to najwyraźniej już był zapomniany.

Przeszliśmy szybko przez korytarz, do przed ostatniej pary drzwi.

Gangster szybko je otworzył kartą magnetyczną. Gdy przez nie prześliśmy to zamknął je za nami.

Ruszyliśmy do góry po schodach. Moim oczom ukazał się tam parking, a w około niego jakieś inne kluby i uliczki, które robiły za wyjazdy.

Podeszliśmy do jakiegoś czarnego motoru.

-Jeżdzisz na motorze?- zapytałem, ziewając.

Gangster popatrzył na mnie rozbawiony.

-To motocykl- wyjaśnił ze spokojem.

Wzruszyłem na to ramionami. Chłopak usiadł na motocyklu i wskazał mi ręką na tylne siedzenie.

Gdy usiadłem podał mi kask, który wisiał wcześniej u kierownicy.

-Załóż i złap się mnie mocno.

-Yhm- odmruknąłem i wykonałem polecenie granatowłosego.

Gdy odpalił, dotarło do mnie w końcu, że ma zamiar podwieźć mnie na tej zabójczej machinie. Jednak było już za późno na sprzeciwy, dlatego złapałem się mocniej mężczyzny.

-Spokojnie, umiem jeździć. Nie zabije nas- powiedział rozbawiony.

-Mam nadzieje, wole nie zostać rozsmarowany po asfalcie- odpowiedziałem w jego kurtkę.

-Masz niezłe wymagania co do swojej śmierci- zaśmiał się i ruszył, nie dając mi jak odpowiedzieć.

Nagły zryw sprawił, że spłoszony, jeszcze bardziej do niego przylgnąłem.
Choć przez głośny dźwięk nic nie słyszałem, czułem jak chłopak się śmieje.

Gdy się przyzwyczaiłem do nowego uczucia i moje serce przestało galopować jak szalone, byłem w stanie przyglądać się mijanemu miastu.

Choć jechaliśmy na tyle szybko, że trochę mi się rozmywał obraz przed oczami.

Było dość ciepło, a przy tej prędkości wiał przyjemny wiatr. To było zadziwiająco... fajne uczucie.

Gdyby nie kask na głowie, mógłbym się pokusić o pomyślenie, że chciałbym to powtórzyć.

Po kilku minutach zajechaliśmy pod mój dom.

Zdjąłem jak najszybciej kask i oddałem go gangsterowi.
Po czym z gracją słonia zsiadłem z pojazdu, o mało się nie wywalając.

-Nara- rzuciłem, poprawiając na ramieniu swoją torbę szkolną i odchodząc w kierunku domu.

-Dobranoc- odpowiedział mężczyzna z uśmiechem i zawijając motocyklem pojechał w stronę skąd przyjechaliśmy.

Ziewnąłem zmęczony i wszedłem do domu.

-Wróciłem- mruknąłem zciagając buty.

Usłyszałem kroki i niepewny głos matki.

-Kim był ten mężczyzna?- zapytała, popatrzyłem na nią.

-Nikt ważny- odpowiedziałem jej znudzony-Dobranoc- dodałem jeszcze, niepewnie. Po czym wszedłem po schodach, ruszając do swojego pokoju z zamiarem umycia się i pójścia spać. Jutro będę się musiał skupić na nauce.

Mam nadzieje, że rozdział wam się podobał!

A teraz czas na moje gadanie.

Czy tylko ja jestem dumna z naszego Młodego Sea? W końcu otworzył się jakkolwiek na ludzi *ociera łezkę wzruszenia*

No i przy okazji przez chwile, ale był Naoki. Czy ktoś go lubi? Albo wręcz przeciwnie? Nienawidzi?

W sumie nie miałam konkretnego zamiaru, aby był lubianą, bądź nie lubianą postacią. To akurat ten typ postaci, który ma być tylko po to, aby odegrać swoją role. Od razu mówię, że to nie tak, że to koniec Naokiego. Nie, tak szybko się go nie pozbędę.

A co do Naito. To trochę porwał nam Sea w tym rozdziale. Jakieś przemyślenia do tego?

Powinien to robić biorąc pod uwagę fakt niechęci Sea, czy jednak dobrze zrobił?

Pojawili się także ponownie Yuuka i Kyō, aczkolwiek tak szybko jak się pojawili tak znikli. Cóż, najwyraźniej to jeszcze nie ich czas.

Dowiedzieliśmy się także, że Naito jeździ na motocyklu. (To wcale nie tak, że tutaj się pomyliłam i napisałam przez przypadek "monocykl")

Przy okazji motocyklu (a nie monocyklu) to sama jestem totalna klapa w ten temat. Dlatego podczas pisania tamtej sceny, musiałam googlać "czym się różni motor od motocyklu". Nawet rozmawiałam o tym z moją siostrą, która jest od miesięcy zapaloną fanką oglądania streamów z GTA. Tak więc wyjaśniła mi, że motor to silnik (ile w tym prawdy, nie wiem), ale ważne jest to, że się poprawnie niby mówi motocykl. Toteż jej zaufałam.

Ale gdy napisałam "Podeszliśmy do jakiegoś czarnego motocyklu". Pomyślałam, że Sea też przecież nie zna się na tym temacie.

Dlatego umieściłam tam scenkę, w której jednak znający się na tym bardziej Naito, doucza Sea w tym temacie. "Doucza".

Pojawiła się też matka Sea, z którą ten przeprowadził inną rozmowę niż zazwyczaj. Miała się niby go jeszcze spytać jak tam w szkole. Jednak wypadło mi to z głowy przy pisaniu, a potem już mi się nie chciało. Tak więc, powiedzmy, że miała zamiar, ale Sea jej przerwał.

A tak ogólnie, dla osób które czytają moją gadanine. Prosze:

Naito na monocyklu

A tu w kolorze:

Panterka z kurtki wzięła nogi za pas i uciekła :'(

Wyszedł mi strasznie dzieciakowaty, jeszcze bardziej niż powinien być. Ale no cóż, zdarza się ^^

Jakby widzę Naito podobnie, ale nie dokładnie tak samo. Więc to nie jest taki jego normalny wygląd.

Może innym razem wam wrzuce Sea i Naito na "koncept arcie" takim jakby. Bo takowy posiadam, tylko muszę jeszcze kolornąć Neito.

Opublikowane: 12.06.2021

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top