Rozdział 34- Święto Yuno

Witam w kolejnym rozdziale, mam nadzieje że się wam spodoba. Miłego Czytania ^^



Sea

Dzisiaj były urodziny Yuno. Dziewczyna nie robiła imprezy. Z tego co wiem, to nie ma za dużo znajomych. Mówiła mi, że zawsze urodziny obchodziła w towarzystwie rodziny.

Jednak stwierdziła, że jestem dla niej jak brat i jak najbardziej jestem zaproszony.

Prezent dla otaku był oczywistą oczywistością. Wystarczyło kupić jej mangi, a ona będzie w siódmym niebie.

Chociaż i tak musiałem się trochę wysilić. W końcu głupio by było, gdybym kupił jej coś co już ma.

Dlatego ostatnio jak u niej byłem, a ona wyszła z pokoju to się dorwałem do jej kolekcji.

Poprzeglądałem i porobiłem zdjęcia różnych serii.

Prawie mnie na tym przyłapała, bo ma ich tak dużo że ledwo zdąrzyłem.

Jednak misja została wykonana i dzięki temu mogłem kupić jej tomy mang.

O dziwo byłem lekko zdziwiony, bo dziewczyna miała praktycznie wszystkie serie na bieżąco. Pozostało mi do wyboru tylko jakieś tomiki o miłości męsko-męskiej. Gdy to zobaczyłem, miałem dziwne przeczucie, że dziewczyna to ukartowała. Jednak nie liczyło się moje zdanie, a sprawienie przyjemności otaku.

Tak więc kupiłem jej te tomy i ładnie zapakowałem. Do prezentu dorzuciłem jeszcze parę jakiś przekąsek, które kojarzyłem.

Tak teraz szedłem do domu dziewczyny.

Troche dziwnie się czułem z tym, że wpraszam się do niej, gdy są tam jej dziadkowie, wujostwo i kuzynostwo.

Ale skoro mnie zaprosiła, zakładałem że naprawdę chce abym do niej przyszedł.

Zapukałem do odpowiednich drzwi.

Słyszałem za nich jakieś dziecięce krzyki i śmiechy.

Po chwili otworzyła mi sama solenizantka.

-Sea!- uśmiechnęła się do mnie szeroko, przytulając.

-Hej- rzuciłem odwzajemniając przytulasa. Gdy odsuneliśmy się od siebie, podałem jej pokunek- Proszę, to dla Ciebie.

-Uuuu, czuje że to mangi- powiedziała z uśmiechem, jak tylko wzięła odemnie swój prezent.- Z wielką chęcią Ci je pożycze, jak namyślisz się co do anime i mang- dodała z jakąś taką szyderczością.

-Nie dzięki, raczej nie moje klimaty- rzuciłem wchodząc do środka i zdejmując buty.

-Ah, tak? To co takiego tam mi kupiłeś?- zapytała, prowadząc do salonu.

-Zobaczysz jak odpakujesz- odpowiedziałem jej tylko, wchodząc do pomieszczenia pełnego ludzi- Dzień Dobry- przywitałem się kulturalnie z wszystkimi.

-Witamy- przywitała się ze mną rodzina dziewczyny.

Było tu naprawdę dużo osób. Lekko mnie to przerażało.

Co czarnowłosa musiała zauważyć, bo chwyciła mnie pod ramie i poprowadziła na puste miejsce.

-Spokojnie, nie gryzą. Chyba, że sztuczna szczęka babci Tori- szepła mi na ucho.

Muszę przyznać, że żart ze strony przyjaciółki był bardzo dobrym posunięciem z jej strony, ponieważ jak na zawołanie było mi weselej i raźniej.

-Oh, więc Yuno kochana. Kim jest ten młodzieniec?- zapytała jedna z babci.

-Mój najlepszy przyjaciel- odpowiedziała dziewczyna, siadając obok mnie, gdzie było jej miejsce.

-A nie chłopak? Taki piękny młodzieniec- wtraciła się druga.

Już rozumiałem skąd się wzięł u Yuno taki agresor na głupie gadanie dzieciaków w szkole.

Postanowiłem się napić wody i to był głupi pomysł.

-Może, ale już jest zajęty- rzuciła spokojnie Yuno, a ja się niemal oplułem.

Zajęty? Niby przez kogo?!

Popatrzyłem się pytająco na dziewczynę, wycierając jednocześnie serwetką.

W odpowiedzi otrzymałem tylko uśmiech z pół gębka.

-Ah, jaka szkoda- mruknęły zawiedzione staruszki.

-To w takim razie, czemu tu jest?- zapytał dziadek, marszcząc brwi gniewnie.

-Ojcze- upomniała mężczyznę matka Yuno.

-Sea jest tu dlatego, że jest moim najlepszym przyjacielem i chciałam z nim spędzić urodziny. Widzicie, on swoich nie miał jak obchodzić, a miał je nie tak dawno temu.- wyjaśniała ze spokojem otaku.

Miałem wrażenie, że tak naprawdę chciała zacząć rzucać talerzami, sztućcami jak nie stołem. Jednak powstrzymywała się, żeby nie narobić problemów swojej mamie.

W odpowiedzi na jej wypowiedź, dziadek tylko prychnął.

Nastała chwilowa cisza, w której było słychać tylko śmiechu dzieci z drugiego pokoju.

-Chce ktoś może jeszcze soby?- zapytała niepewnie uśmiechając się, mama jubilatki.

Siedząc tutaj czułem się bardzo nie zręcznie i jak jakiś intruz.

Milczałem przez całą część obiednią i tylko przysłuchiwałem się rozmową innych.

Chociaż robiąc i to czułem się źle, a zwłaszcza jak dziadek dziewczyny posyłał mi zniesmaczone spojrzenia.

W końcu przyszedł czas na tort.

Był naprawdę wielki, całkowicie jakby miał odpowiadać rozmiarom żołądka czarnowłosej.

Ale trzeba też przyznać, że wyglądał smakowicie.

Piętrowy tort pokryty był białą masą. Na to był polany we wzory niebieski lukier. A na brzegach każdego piętra były porobione kwiatuszki z bitej śmietany.

Dlatego w tym momencie nie tylko dziewczyna i dzieciaki się śliniły, ale ja też.

Wyglądał jak wyrwany z jakiegoś instagrama, czy coś w tym stylu.

Nie sądziłem, że nawet w tej części spotkania mogę podpaść dziadkowi dziewczyny. Jednak i tak się stało.

W momencie, w którym dostałem tort jako drugi- przed dzieciakami, które są z rodziny, zostałem przeszyty na wylot wzrokiem staruszka.

Miałem wrażenie, że mężczyzna chciał mnie porwać i zamordować.

Ciekawe, czy Naito by mnie uratował.

Jakoś automatycznie na tą myśl, zrobiło mi się lepiej.

Szczerze, brakowało mi tu trochę gangstera.

Jednak to byłby już naprawdę dziwne. Myślę, że rodzina dziewczyny zeszła by na zawał, gdyby zobaczyła w progu pokoju stojącego granatowowłosego.

-Czyżbyś myślał właśnie o Naito?- zapytała z sugestywnym uśmiechem, czarnowłosa.

Zamrugałem zdziwiony powiekami.

-Skąd wiedziałaś?- spytałem zdziwiony.

-Ah, Sea. Czasami jesteś taki ślepy i głupiutki- pokręciła głową, uśmiechając się z politowaniem.

Nie wiedziałem kompletnie o co jej chodzi. Dlatego też zwyczajnie wzruszyłem ramionami i dalej zajadałem się ciastem.

Które swoją drogą było przepyszne. Mogłem się nim napychać i napychać.

Byłem bardzo zadowolony z faktu, że nie był jakoś bardzo słodki. Wręcz przeciwnie, był bardzo dobrze wyważony ten cukier.

Dzięki temu uniknąłem zamulenia.

Poczułem nagle szarpanie za rękaw swetra.

Poparzyłem w tamtym kiedynku i zobaczyłem jednego z małych kuzynów solenizantki.

-Fajne włosy. Mama na Ciebie nie krzyczała jak przefarbowałeś?- zapytał zafascynowany.

-Um, dzięki. I nie farbowałem, mam takie naturalne- odpowiedziałem z grzeczności, czując się jednocześnie bardzo nie komfortowo w obecności małego człowieczka.

-Ale fajnie!- krzyknął i pobiegł do reszty dzieciaków. Słyszałem jak opowiadał im właśnie zdobyte informacje.

W ten oto sposób już po chwili byłem oblężony przez krasnale.

Zadawały mi pytania praktycznie w tym samym czasie, dlatego ledwo mogłem zrozumieć chociaż jedno.

Popatrzyłem błagalnym zwrokiem na Yuno, która rozumiejąc o co ją prosze- zwróciła się do dzieciaków:

-Słyszeliście, że dzieci które nie zjedzą swojego kawałka tortu jak są na czyiś urodzinach, zostaną przeklęte i zachorują na cukrzycę? I już nie będą mogli już jeść słodkiego- powiedziała, a dzieciaki najpierw patrzyły się na nią z wątpliwością. Jednak widocznie wolały nie sprawdzać na sobie tej teorii i poszły zjeść swoje porcje.

-Dzięki- mruknąłem do niej.

-Nie ma za co- zaśmiała się, nakładając sobie kolejną porcje tortu. Popatrzyła potem na mnie i na mój talerz- Też chcesz?- zapytała, a ja pokręciłem głową na nie.

-Już mi wystarczy.

-Skoro tak mówisz- odpowiedziała, zajadając się kolejnym kawałkiem.

Reszta spotkania minęła nawet spokojnie. I jakoś bardzo mnie to cieszyło.

Choć oczywiście dziadek dziewczyny nie przestał mnie przeszywać wzrokiem.

Już zrobiło się ciemno, dlatego postanowiłem wrócić do domu.

-Yuno, ja się będę zbierał- rzuciłem do niej, wstając od stołu- Dziękuje za gościnę, Miłego Wieczoru- powiedziałem głośniej do rodziny czarnowłosej.

-Oh, już się zbierasz?- spytała smutno mama Yuno.

-Tak, muszę wrócić, żeby mama się nie martwiła- odpowiedziałem jej miło.

-W takim razie zapakuje Ci trochę ciasta, poczęstuj swoich rodziców- powiedziała i wstała od stołu z zamiarem spakowania mi tortu.

Mama Yuno i moja zdąrzyły się już poznać i w dodatku polubić. Dlatego wcale nie dziwiło mnie, że wciskała mi ciasto.

Grzecznie poczekałem na pakunek i jeszcze raz żegnając się ze wszystkimi, opuściłem mieszkanie Yuno.

Wracanie po ciemku o tej porze było bardzo psychodeliczne i bałem się strasznie.

Miałem wrażenie, że w co ciemniejszych uliczkach widzę stojącego cyrkowca.

Oczywiście zdawałem sobie sprawę, że to tylko przewidzenia. Mimo wszystko to nadal było straszne.

Całe szczęście droga nie była bardzo długa i już po kilkunastu minutach szybkiego chodu i podjechania kawałka autobusem, byłem blisko domu.

Do samego budynku wręcz wbiegłem.

-Co się pali?!- krzyknęła mama wychylając się z kuchni.

-Mój strach- rzuciłem do kobiety, podając jej siatkę z pudełkiem na ciasto.- Od mamy Yuno.

-Oh, jak miło z jej strony. - powiedziała, przyjmując reklamówkę, po czym dodała do mnie- Zdejmuj buty i myj ręce, zaraz będzie kolacja. Zrobiła twój ukochany katsudon!

-O, dziękuje. Już idę- odpowiedziałem jej, wykonując polecenia.

Byłem co prawda najedzony, ale katsudonu nigdy za dużo. A zwłaszcza tego z przepisu mamy. Mam nadzieje, że mnie go niedługo nauczy.


Tym oto sposobem kończymy kolejny rozdział.

Urodzinki Yuno, jakby się ktoś zastanawiał są 28.02.

Była też wspomniana jej rodzina.

Ale dziadek dziewczyny nie lubi Sea. Biedny nasz główny bohater.

Postanowiła zrobić ten rozdział tak, a nie inaczej bo chciałam dodać więcej realizmu do książki.

Ludzie zazwyczaj mają rodziny, większe niż skaładający się z mamy, taty i rodzeństwa. Nie wiem czemu, ale wymyśliłam że rodzina Yuno jest dość spora.

Myślę, że pisząc ten rozdział mogłam tam wsadzić trochę za dużo naszych polskich akcentów. Jednak pomyślałam, że co rodzina to inne zwyczaje.

A zwłaszcza, że nie wiem skąd, ani czemu. Jednak wymyśliłam, że rodzina Yuno jest nie tylko Japońska, ale i Rumuńska.

Będąc w temacie narodowości bohaterów, zastanawiałam się także nad innymi postaciami.

Kyō oprócz bycia japończykiem, ma też krew niemiecką.
Będąc przy naszym kochanym blondynie- Yuuka mogły mieć jakieś chińskie coś w sobie.

Naito- krew japońsko-hiszpańska. Bo tak. Nie mam wytłumaczenia. Chociaż jego skóra w moim arcie jego mogłaby mnie skłonić do takiej myśli.

Sea oczywiście jest w połowie anglikiem. Jego ojciec jest z Anglii.

Itami jest w stu procentach japończykiem.

Archie jest raczej w pełni japonką.

Za to Yuki może być w ćwiartce Amerykaninem.

Naoki jest też w pełni japończykiem.

Dobra, ale już tak odchodząc od tematu ich pochodzenia.

Mam nadzieje, że rozdział się podobał. Do zobaczenia w kolejnych. Bye, bye ^^

Opublikowane: 27.09.2021

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top