Rozdział 3- Zmiana


Witam i Życzę miłego czytania ^^
Jeszcze tylko na szybko, na końcu rozdziałów umieszczam pogadankę o tej książce. Tak jakby ktoś był zainteresowany.



Sea

Od tamtej bójki i spotkania gangstera minęło kilka dni. Przesiedziałem je w domu, nie ruszając się do szkoły. Musiałem odczekać choć trochę, aby rany, stłuczenia i obrzęki się pozagajały. Gdybym poszedł do szkoły na pewno nie miałbym spokoju. A większych obrażeń nie miałem ochoty mieć.

Oczywiście nie obyło się bez telefonu nauczycielki angielskiego do mojej matki. Kazała jej przyjść do szkoły i słuchać wywodu dyrka za mnie.

Nie był to pierwszy raz i szczerze, teraz trochę bolał mnie fakt, że dokładam jej roboty.

Jednak ja tylko walcze o swoją godność i dumę, więc nie czuje się winny.

Z takimi myślami wpatrywałem się w sufit u mnie w pokoju.

Obudziłem się już kilka minut temu, ale od tamtego czasu nie miałem siły wstać. Przekręcałem się z boku na bok, jęcząc męczeńsko.

Wpatrywałam po koleji we wszystko co miałem w pokoju, jakby to było najciekawsze zajęcie świata.

Mój wzrok utkwił na worku do boksowania.

Nie mogłem ćwiczyć ze zwichniętym barkiem. Ale jeszcze parę dni i będę mógł.

Z moją kostką było już praktycznie dobrze. Rozbolewała tylko jak mocniej depnąłem stopą, albo jak na nią skoczyłem.

Po siniakach też nie było większego śladu. I tylko mnie żebra jeszcze pobolewały.

Nos mi się już zdarzył zrosnąć. Tak mi się przynajmniej wydaje, bo nie czuje już żadnego bólu.

Ponieważ już było ze mną mniej więcej dobrze, miałem w zamiarze iść dzisiaj do szkoły.

Ale z każdą kolejną chwilą, mam coraz to większe wrażenie, że tam nie trafie.
A już na pewno nie na pierwszą lekcje.

Westchnąłem i jęknąłem po raz kolejny, ale przeturlałem się z łóżka.
Wylądowałem na kolanach na dywanie, a stamtąd już była prostsza droga bym stanął na nogi.

Z kolejnym westchnięciem udałem się do szafy, znajdującej się u zanóżka łóżka.

Wyciągnąłem z niej na szybko czysty mundurek, składający się z czarnych spodni i marynarki oraz białej koszuli. Jeszcze z szuflady wyciagnąłem skarpetki.

Ubrałem się, podchodząc do szafki nocnej wyciągając z niej łańcuch i czarny choker z dwoma łańcuszkami z zawieszkami księżyca i oka. Przyczepiłem łańcuch do paska od spodni, a choker założyłem na szyje.

Przeszedłem się jeszcze do łazienki. W lustrze zauważyłem, że trzy kolczyki u góry lewego ucha powywijały się każdy w inną stronę, więc je poprawiłem. Tak samo zrobiłem z dwoma górnymi na prawym uchu.
Dolnych nie było co poprawiać bo nie były one kółkami, a zwykłymi wkładami.

Skoro byłem przy poprawianiu kolczyków, to te w lewej brwi i w dolnej wardze też poprawiłem.

Szybko zaczesałem większość włosów na prawą stronę i obmyłem na prędce twarz.

Wyszedłem z pokoju, łapiąc za torbę. Zszedłem na dół i tylko wziąłem drugie śniadanie, pakując je. Rzuciłem jeszcze matce przywitanie i oznajmiłem, że wychodze.

Do szkoły daleko nie miałem, a jeszcze mi transport publiczny bardzo pasował. Dlatego podróż do miejsca tej tortury mijała mi na tyle szybko, że narzekałem na tak krótki czas słuchania muzyki.

Zawsze przy bramie wejściowej przyśpieszałem, wiedząc że ktoś może chce mojej szczególnej uwagi.

-Te, Morze Czerwone- usłychałem nieprzyjemne przezwisko, wypowiedziane przez nieprzyjemnego typa.

-Spierdalaj- rzuciłem, nawet nie patrząc, gdzie jest rozmówca.

Jeszcze szybciej ewakuowałem się sprzed bramy.

Na szczęścia nikt za mną nie ruszył.

Morze Czerwone, ilekroć to słyszałem, tyle razy mnie krew zalewała.

Moja matka nadała mi imię Sea, od moich oceanicznie niebieskich oczu. Natomiast w szkole, moi oprawcy kreatywnie wymyślili do tego przezwisko. Wykorzystując do tego mój "rubinowy" kolor włosów. Jak to moja matka ten kolor nazywała.

Dzwonek szybko zadzwonił, dając mi ulgę. W końcu nikt się na mnie nie rzuci podczas trwania lekcji, prawda?

Rzadko zdarzało się, abym przejmował się swoim zdrowiem. Jednak teraz chciałem się wykurować. Dlatego na lekcjach starałem się nie wychylać. Natomiast podczas przerw siedziałem w klasie i się z niej nie ruszałem.

O dziwo działało. Naoki nie szukał u mnie zaczepki. Choć nie miałem pewności, czy nie zaczepi mnie przy bramie. Jednak wolałem o tym nie myśleć i skupić się na momencie, w którym miałem spokój.

Gdy już zmieniałem buty, aby wyjść ze szkoły, przeszło mnie uczucie. Miałem wrażenie, że za chwile nastąpi koniec mojego "pięknego" dnia.

I wcale się nie myliłem.

Gdy tylko opuściłem budynek szkoły, zauważyłem kątem oka zbliżające się problemy.

Naoki razem ze swoimi przydupasami szli w moją stronę z niezbyt przychylnym wzrokiem.

-Te, Sea- zaczął wściekle Naoki- Chyba musimy sobie coś wyjaśnić- warknął i rzucił się biegiem na mnie.

Idąc ciągle szybko w kierunku bramy wyjściowej, spojrzałem tylko na niego wrogo.

Nie miałem ochoty na bitki, ani na kolejne obrażenie.

W momencie, kiedy ruszył na mnie z pięścią, automatycznie i bez mojego pomyślunku- kopnąłem go w twarz z pół obrotu.

Lądując spowrotem na ziemi o mało się nie wywróciłem. Czego nie mogę powiedzieć o chłopaku, który dostał tak mocno, że stracił przytomność.

Ciągle byłem w szoku, że zrobiłem coś co nie udało mi się w domu ani razu.

Jednak szybko zszedłem na ziemie i w popłochu uciekłem z terenu szkoły.

A przynajmniej taki miałem zamiar.

-Niezły kopniak- usłyszałem głos, gdy mijałem bramę wyjściową.

Momentalnie przystanąłem i poszukałem wzrokiem osoby, która to powiedziała.

Nie szukałem długo, ponieważ różowa kurtka w panterkę bardzo rzucała się w oczy.

-Kiczowaty gangster- wyrwało mi się z ust.

Popatrzył się na mnie zdziwiony, po czym się uśmiechnął jakby rozbawiony.

-Niezłe przezwisko mi wymyśliłeś- rzucił, zaczynając iść wzdłuż chodnika.

Jakoś... automatycznie ruszyłem za nim.
Tak jakbym czuł, że zaprasza mnie do rozmowy.

Gdy się z nim zrównałem, zauważyłem że poszerzył uśmiech.

Postanowiłem kontynuować rozmowę sprzed chwili. O dziwo.

-To nie przezwisko, raczej opisanie twojej osoby w jak najkrótszym zdaniu.- powiedziałem dość cicho, jakby... nieśmiało?

-Niby skąd się wziął ten "kicz"?- zapytał nadal rozbawiony.

-Żartujesz?- spytałem z lekkim niedowierzaniem- Widziałeś siebie w lustrze?

-Ano- rzucił

-I się pytasz o co chodzi z kiczem?- kontynuowałem na powrót znudzony- Jesteś ubrany w różową kurtkę w panterkę, do tego masz rurki i spinki we włosach. Dziecięce- podkreśliłem i zerknąłem na niego.

Bez czerwonych ledów, widziałem jego kolory.

Jego odcień włosów mnie bardzo zdziwił. Wyglądał dosłownie jak nocne niebo.

-Serio to źle wygląda?- zapytał całkowicie szczerze, oglądając się z różnych stron- Zawsze myślałem, że właśnie fajnie.

Pokręciłem głową na nie.

-Wygląda to fatalnie- dodałem.

Na chwile zapanowała cisza. Ale tylko na chwile, bo mężczyzna po chwili się odezwał.

-Ale mi się tak podoba, więc tak zostanie- powiedział jakby dumny z siebie.

Wzruszyłem na to ramionami. W sumie, to nie była moja sprawa.

Znowu nastała cisza.

-Wracając- znowu przerwał ją granatowłosy, a ja spojrzałem na niego bez zainteresowania- Gdzie nauczyłeś się takiego kopniaka z pół obrotu?

Przez chwile zastanawiałem się, czy mu odpowiedzieć. Jednak uznałem, że akurat tą informacją krzywdy mi zrobić nie może.

-Sam się nauczyłem. -odpowiedziałem, po czym dodałem- Nie mogłem używać rąk, przez bark i żebra, więc trenowałem nogi.

-Ciągle tak trenujesz?- zapytał lekko się uśmiechając.

-Jakbym tego nie robił, już dawno byłbym zakopany i zbity na śmierć.- prychnąłem, odwracając od niego głowę.

-Szykanowanie i przemoc w szkole. Częsty przypadek- stwierdził, robiąc się poważniejszy- Za to rzadkością jest, aby ofiara się broniła- popatrzył na mnie z lekkim uśmiechem.

Popatrzyłem na niego krzywo, a on chyba zrozumiał, jak źle to zabrzmiało.

-Oczywiście nie potępiam tego!- pomachał rękami na znak zaprzeczenia.

W odpowiedzi wzruszyłem ramionami, wracając do mojego znudzonego wyrazu twarzy.

On na to westchnął i dalej szliśmy w ciszy.

Trudno mi się myślało o czymkolwiek gdy ktoś był kołomnie.

Za to on nie zaczynał żadnej rozmowy.

Czemu ja w ogóle z nim idę?

Po co przed szkołą za nim ruszyłem.

I nagle mnie oświeciło.

-Co ty tak właściwie robiłeś pod moją szkołą?- zapytałem podejrzliwie- Stalkujesz mnie?- dodałem.

Chłopak się momentalnie na moje słowa zaśmiał, przez co zrobiło mi się głupio.

-Nie mam co robić, tylko stalkować jakiegoś dzieciaka- powiedział w końcu, a w jego fiołkowych oczach było widać rozbawienie- Po prostu przechodziłem obok. Wtedy co Cię trąciłem z bara to też tu byłem.- dodał po chwili.

-Aha- rzuciłem krótko.

-Ale muszę przyznać, że jesteś naprawdę ciekawym dzieciakiem- uśmiechnął się do mnie, co zbyłem poker facem. - Jak masz na imię?

-Sea- odpowiedziałem krótko. 

Wewenętrznie skarciłem się za kolejne automatyczne działanie bez przemyślunku.

A chuj, co on niby może zrobić z moim imieniem?

-A ty? Nie chcesz się zapytać o moje imię?- wyrwał mnie z przemyśleń.

-Po co mi twoje imię?- zapytałem, patrząc na niego jak na idiote. -Nie szukam znajomych, a już na pewno nie w gangu.

Chłopak westchnął.

-A powinieneś. W sensie, nie szukać znajowych w gangu. Ale jakichkolwiek. Pomogli by Ci- rzucił uśmiechając się zachęcająco.

-Nie mam zamiaru. Ze świecą szukać osoby, która za pomoc nie chciałaby czegoś w zamian.- odpowiedziałem szybko.

-Wow, wow- zawołał w miarę cicho- Nie wrzucaj wszystkich ludzi do jednego wora. Nie jest to zdrowe w relacjach międzyludzkich. Ludzie są naprawdę różni. Jednak chyba nikt nie lubi być porównywany do gorszych ludzi.

-Nie potrzebuje zdrowych relacji międzyludzkich.

-Może jakbyś jednak zdecydował się takie mieć, istnieje możliwość że potrafiłbyś się dogadać z którymś ze swoich oprawców. Może by Ci odpuścił?

-Optymista z Ciebie- rzuciłem, będąc już lekko zirytowany chłopakiem.

-A z Ciebie pesymista. I to taki po całości- zaśmiał się cicho, a ja spojrzałem na niego zirytowany.

-A propo znajomości w gangu. Kyō, ten chłopak który miał Cię odprowadzić, ale mu się nie udało- wyjaśnił, gdy zobaczył, że nie bardzo kojarze imię. Jednak kontynuował, gdy zauważył że skojarzyłem gadułe- Chyba bardzo Cię polubił. Wyjątkowo zainteresował się twoją osobą i musiałem mu dogłębnie oraz długo tłumaczyć, że prawdopodobnie już się nie spotkacie.

-Mam taką nadzieje. -rzuciłem, na wspomnienie o chłopaku- Jak na gangstera to ma całkiem długi język. Gdybym go słuchał, to pewnie wiedziałbym o was wszystko.

Na moje słowa fiołkooki się głośno roześmiał. Gdy tak się śmiał, zdałem sobie sprawę, że zdąrzyło się już zciemnić. Na dodatek byłem na swoim osiedlu i w oddali widziałem swój dom.

Czy on mnie tu przyprowadził? Czy po prostu od pewnego momentu ja prowadziłem, w dodatku z przyzwyczajenia do domu?
A może to zbieg okoliczności?

-To twój dom?- zapytał w pewnym momencie gangster.

W sumie, już nie miałem się co zgrywać. W końcu na pewno zauważył, że patrzę się na ten dom od dłuższej chwili.

-Taaa- rzuciłem cicho i przeszedłem przez bramkę- Nie zaprosze Cię na herbatkę z dwóch powodów. Bo nie jestem miły i, bo moja matka zejdzie na zawał, jeśli zobaczy gangstera u siebie w salonie.

-Spoko- zaśmiał się pogodnie- W sumie i tak mnie już praca wzywa. I nie, nie idę nikogo zabijać. Ani torturować- na swoje słowa znowu się roześmiał krótko.

Wzruszyłem ramionami w odpowiedzi, dając znak, że mnie to nie obchodzi.

Obróciłem się tyłem do chłopaka i już miałem wchodzić do domu, kiedy zatrzymał mnie jego głos.

-Naito. Nazywam się Naito- odwróciłem się do niego, trzymając klamkę.

-I po co mi to mówisz?- zapytałem znudzony.

-Bo czułem się nie fair, że znam twoje imię, a ty mojego nie.- odpowiedział ze swoim uśmiechem i odszedł.

Z westchnięciem wszedłem do domu.

Zdjąłem buty w przedpokoju i wszedłem w głąb domu.

Było cicho, pewnie moja matka była jeszcze w pracy.

Już gdy wchodziłem po schodach na górę, złapała mnie niemoc.

Tak, że byłem niepewny, czy w ogóle dam rade wejść po tych schodach.

Gdy w końcu zamknąłem za sobą drzwi pokoju, zjechałem po nich plecami i zacząłem płakać.

Chrzanić to wszystko. Pierdole to. Tą szkołę, tych ludzi, tego całego Naito.

Mam tego wszystkiego dość! Ich wszystkich mam dość! Siebie mam dość!

.
.
.
Czemu to się po prostu nie może skończyć?

Czemu ból w mojej piersi jest tak wielki? Czemu do cholery płacze pokazując, że jestem słaby? Jestem nikim. Niczym. Jestem żałosny.

Co z tego, że jestem jakkolwiek silny fizycznie, skoro nie jestem silny psychicznie?

Po co to wszystko? PO CO JEST TO CAŁE MOJE ŻYCIE!!!

TO WSZYSTKO JEST BEZ SENSU! MAM DOŚĆ! MAM DOŚĆ! MAM DOŚĆ!

Łapałem się za głowę, siedząc z podkulonymi nogami pod drzwiami.

Naprawdę mam dość. Chciałbym teraz wyskoczyć z okna w moim pokoju. Zgodzić się z głosikiem w głowie, który gwarantował mi, że tak będzie lepiej.

Jednak moja jeszcze działająca logicznie myślącą świadomość mnie zatrzymywała.

To było jak stanie przez barierą, która ciągnęła się w nieskończoność.

Mogłem ją zniszczyć, ponieważ nie była ona trwała.

Jednak jakaś odgórna komenda. Jakby polecenie. Zatrzymywały mnie przed tym.

Przedtem było więcej tych barier.

Wsześniejszą była bariera przed cięciem się.

Do końca życia będę pamiętał moment kiedy w jednym z moich ataków paniki usłyszałem odgłos, jakby coś się złamało.

To było takie realistyczne, że aż się wtedy rozejrzałem po pomieszczeniu.

Jednak wszystko było ciągle takie samo. A tym co się złamało, była tylko część mojej psychiki.

Rozleciała się na miliardy kawałeczków.

A ja niczym bezmózga kupa mięcha ruszyłem na dół do kuchni po nóż. Ciąłem się nim jak opentany. Nie podobało mi się to uczucie, miałem go dosyć.

Jednak mimo wszystko było to hipnotyzujące. Nie mogłem przestać robić sobie cięć na ręce. Byłem jak psychopata, który w szale wbija swój nóż po kilkokroć w ciało ofiary.

Nie istniało wtedy na świecie nic innego oprócz mojej ręki, noża i tego nieprzyjemnego uczucia.

Dopiero dźwięk otwieranych drzwi wejściowych mnie obudził.

Gdy zdałem sobie sprawę z tego co robiłem, zalałem się łzami.

Wystraszyłem się samego siebie.

W panice obmyłem na szybko nóż z krwi. Zostawiając go w zlewie.

A sam przebiegłem dosłownie matce przed twarzą. Ta w nie zrozumieniu tylko za mną krzyknęła.

Jednak mnie to nie obchodziło, wbiegłem po schodach, do pokoju i zamknąłem za sobą drzwi.
Aby mieć pewność, że tu nie wejdzie, zamknąłem je na klucz.

Krwi z ran było już tak dużo, że zaczeła skapywać na podłogę.

Zrobiło mi się słabo. Moje serce biło jak szalone. Miałem wrażenie, że zaraz stanie na zawsze.

O dziwo, przestraszyłem się tej myśli.

Moje nogi się zgięły pod moim ciężarem i runąłem na ziemie.

Bałem się, nie wiedziałem co się ze mną dzieje.

Jednak teraz, gdy doświadczyłem tego tyle razy. Już się tak nie bałem.

Chociaż ciągle było to przerażające. Tak jakbym tracił nad sobą kontrole, a całe ciało odmawiało mi posłuszeństwa.

To było jak atak paniki. Może nawet to był atak paniki. Jednak trudno mi było powiedzieć, nie znałem się na tym. Nigdy też nie byłem u specjalisty i jakoś wątpie, abym tam zawitał.

Skupiłem się na oddychaniu.

Wdech, wydech, wdech, wydech.

Skupienie się na głębokim oddychaniu pomagało. Jakby... uspokajało.

Po chwili łzy przestały płynąć z moich oczu, a ciało się już nie trząsło.

Powoli wstałem na nogi i choć moje nogi zadrżały, byłem wstanie pójść do łóżka.

Zaciągnąłem za sobą torbę. Muszę Cię na czymś skupić.

Wyciągnąłem zeszyt od matematyki, biologii i angielskiego.

Odrobiłem lekcje i zacząłem się uczyć.

Łatwo rzucić w niepamięć nieprzyjemne myśli, gdy uda Ci się skupić na czymś.

Odkąd pamiętam wmuszałem w siebie, że nauka jest ważna i muszę się uczyć.

Dlatego, gdy musiałem przekierować swoje myśli, łatwo mi to przychodziło jeśli miałabyć to nauka.

Jednak po jakiś dwóch godzinach nauki, literki i cyferki mi się rozmywały przed oczami.

Dlatego schowałem zeszyty do torby i odstawiłem ją obok biurka, które było naprzeciwko łóżka.

Odwróciłem się plecami do biurka i popatrzyłem na stojący tam worek treningowy.

To też mnie uspokajało, a nie miałem obecnie już co robić, dlatego rozebrałem się do bielizny. Rzuciłem mundurkiem na krzesło, które stało obok.

Nie było sensu się przebierać. I tak zaraz będę się szedł myć.

Dlatego zacząłem uderzać worek będąc w samych gaciach.

Najpierw lekko, bo nie byłem pewien jak będzie reagował mój bark i żebra.

Ale nie czułem ich, dlatego powoli wyprowadzałem co raz to mocniejsze uderzenia.

Wyładowywałem w ten sposób swoją frustracje, smutek i gniew. Zatracałem się w tym.

Zanim się zoriętowałem biłem bez opamiętania. Szybko i mocno.

Na ziemie sprowadził mnie ból w barku.

Poczułem, że przesadziłem.

Odetchnąłem i podszedłem dwa kroki do okna i je otworzyłem.

Choć osobiście tego nie czułem, jestem pewnien że waliło w pokoju potem.

Poszedłem do łazienki obmyć spocone ręce.
Wychodząc z pomieszczenia zabrałem z łóżka piżame.

Było już bardzo późno. Za oknem słyszałem cykady i szum wiatru. Ten dźwięk był przyjemny.

Po chwili wsłuchiwania się, ruszyłem się umyć.





Zaczne od najbardziej nie zrozumianego momentu, tak myślę.
Chodzi mi o moment, kiedy Sea wraca do domu.

Cały dzień w szkole był dla niego "łagodny", a po drodze jeszcze spotkał Naito.

A więc czemu się rozpłakał?

A no więc dlatego, że jest nastolatkiem i ma depresje.

Tak naprawdę ten dzień nie był dla niego codziennością.
Przez cały dzień w szkole obawiał się, że ktoś mu przyjdzie przyłożyć. Jak najbardziej starał się nie wchodzić innym w drogę.

Z całego tego napięcia i stresu, kopnął z pół obrotu Naokiego. Zadziałał automatycznie, bo był kłębkiem nerwów. (Choć sam się do tego nie przyzna raczej)

Spotkanie gangstera przed szkołą też mimo wszystko nie było dla niego przyjemne.
Jednak Sea ma instynkt zachowawczy, jak zresztą to przedstawiłam. Dlatego chodzenie u boku Naito jednak było dla niego dodatkowym stresem.

Sea nie znał zamiarów Naito, dlatego był bardzo niepewny. Co zresztą idzie zobaczyć. Jednak sam nastolatek dziwi się swojemu zachowaniu, ponieważ jest przekonany że nie zależy mu na swoim życiu.

Wszedł do domu i odkrył, że nikogo nie ma. Jego mózg wtedy miał takie, że nikt go tu nie zobaczy.

I postanowił, że to czas aby pozbyć się tego stresu, napięcia i w ogóle. A jak to zrobić? A w postaci łez.

Dlatego Sea złapała niemoc już na schodzach, a potem w pokoju się rozpłakał.

Nie zawsze ludzi są świadomi posiadanych emocji. Dlatego zdarza się, że jesteśmy smutni, albo szczęśliwi "bez powodu". No cóż, osobiście uważam że zawsze jest powód. Po prostu nie jesteśmy go świadomi.

Mam nadzieje, że podobał wam się rozdział.
Naprawdę starałam się jak najlepiej opisać "atak paniki" Sea.

A no i, do wiedzieliśmy się w tym rozdziale skąd imię Sea.
Od oczu bohatera.

W sumie, poznaliśmy też cały wygląd chłopaka. To, że ma "rubinowe" włosy oraz to, że jest okolczykowany.

Sea ma trzy kolczyki na górze lewego ucha, dwa na górze prawego ucha i po jednym na dole uszu. Ma także dwa w brwi i jeden w dolnej wardze.
Łącznie ma aż 10 kolczyków.

Czasami się zastanawiam, czy nie przesadziłam z jego kolczykami. Jednak potem dochodze do wniosku, że to część jego charakteru i mu to pasuje.

No i do wiedzieliśmy się, że Naito ma włosy w kolorze ciemnogranatowym, z przebłyskami fioletu. Tak, że Sea zdawały się one koloru nocnego nieba.

(Każdy oprócz, naszego słodkiego Sea wiedzą, że tak naprawdę był nimi zachwycony)

No i jeszcze Naito ma fiołkowe oczy. (Pisząc ten rozdział zapomniałam tego wcisnąć, więc pisząc ten "Backstage", czy jak to nazwać- dodałam to o tych jego fiołkowych oczach)

To chyba wszystkie ciekawostki na ten rozdział.
Mam wrażenie, że jest tu strasznie nudno. Jednak spokojnie, niedługo zrobi się ciekawiej!

Te pierwsze kroki mam wrażenie, zawsze są najnudniejsze. Dopiero od "znajomości" robi się ciekawie.

W dodatku, szykuje się tu więcej postaci.

To dopiero byłoby nudne, gdybym do końca książki leciała na romansie Naito i Sea. Z współpracownikami Kyō i Yuuką. Oraz jednym dręczycielem Naokim.

A więc kim i po jakiej stronie stanie nadchodząca postać? No cóż, nie będę spojlerować.

Mam nadzieje, że się podobało i do zobaczenia w następnym rozdziale!

Opublikowane: 11.06.2021



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top