Rozdział 29- Mieszkanie

Witam w kolejnym rozdziale. Mam nadzieje, że dobrze wam się będzie go czytać ^^




Naito

Odkąd Sea był u mnie w mieszkaniu, spędzałem z nim mniej czasu. Jednak dzięki temu codziennie wracałem do własnego mieszkania, nie to co wcześniej.

Wtedy Sea od razu mnie przytulał i powtarzał jak to on się za mną nie stęsknił. Jak nudno tu było bezemnie.

To było naprawdę słodkie, jednak po mału zaczynałem się tym niepokoić.

Za to czarwonowłosy zaczynał radzić sobie już bardzo dobrze. Pomijając jego nienaturalnie dużą potrzebę bliskości drugiego człowieka.

Gdy byłem w pracy zajmował się domem. Codziennie go sprzątał, dzięki czemu odkryłem co oznacza prawdziwy porządek. Robił także posiłki. W pewnym momencie zdziwiłem się, skąd on ma składniki na to jedzenie. Gdy go o to zapytałem, okazało się że wychodzi sam na dwór do spożywczaka. To był naprawdę spory sukces.

Choć muszę przyznać, że lekko głupio czułem się z tym, że chłopak robił mi za gosposie.

Gdy zwróciłem mu uwagę na to, że nie musi tego robić. Ten tylko mnie zmroził wzrokiem i rzucił, że nie będzie żył w tym śmietniku.

Po tym skończyłem ten temat. Choć nadal źle się z tym czułem.

Przychodziłem po kilku godzinach pracy do domu. Czekał już na mnie ciepły i dobry posiłek. Okazało się bowiem, że chłopak naprawdę dobrze gotował. W dodatku wszędzie było czysto na błysk. Moje ciuchy były wyprane, wysuszone i wyprasowane. Natomiast wszystkie rzeczy, czy ciuchy w szafkach były ułożone. Już wcale nie gubiłem się co gdzie jest.

Rzeczy chłopaka oczywiście też były poukładane.
Specjalnie dla niego kupiłem szafkę i drugi futon.

Chociaż w nocy Sea i tak się do mnie tak przybliżał, że równie dobrze moglibyśmy spać w jednym.

Wiedziałem także, że gdy mnie nie było w mieszkaniu łatwo było u chłopaka o atak paniki. A wtedy nie było nikogo kto mógłby go uspokoić. Więc kiedy tylko mogła, wpadała tu Yuno.

Przy okazji, dzięki tym wizytom mogła zdać spokojnie raport mamie czerwonowłosego. Kobieta naprawdę się martwiła i wręcz wyrywała sobie włosy. Od czasu do czasu szedłem do niej i ją uspokajałem. Ostatnio mogłem nawet już zacząć jej mówić, że jeszcze trochę i jej syn wróci do domu.

Te słowa stanowczo uspokajały kobiete. Zresztą mnie tym bardziej, ponieważ wiedziałem że to prawda.

Z chłopakiem było coraz lepiej. Jeszcze kilka dni i bedzie mógł wrócić do szkoły, tym samym do domu.

Na razie on sam o tym nie wiedział, ale powoli już gdzieś wkładałem ten temat w nasze rozmowy. Tak, aby nie było to szokiem dla chłopaka, gdy mu powiem że taki czas nadszedł. Choć na pewno nie przyjmie tego tak łatwo jak wiadomości o przeprowadzce do mojego mieszkania.

W końcu jak będzie w swoim domu będzie mnie widział jeszcze mniej. Na całe szczęście będzie miał tam matkę i ojca, który przyjechał do kraju kilkanaście dni temu. Będzie mógł się do nich przytulać ile tylko wlezie.

Jednak jeszcze kilka dni spędzi tutaj. Muszę się upewnić, że jest gotowy na pójście do szkoły. Bo chociaż wychodził z domu sam, to się tym bardzo stresował. Nawet dowiedziałem się, że zabiera ze sobą wtedy nóż kuchenny. Oczywiście dla samoobrony. Gdy się o tym dowiedziałem, to dałem mu normalny, składany nóż.

Skoro chciał się bronić, niech chociaż czymś bardziej pożądnym. Na początku proponowałem mu tylko gaz pieprzowy, ale odmówił. Powiedział, że wtedy nie czułby się bezpiecznie.

Wątpie, aby z nożem wpuścili go do szkoły. A nawet jeśli, to bałem się o to, że go użyje. Jeśli bym go puścił za wcześnie to pewnie mógłby przez przypadek zaatakować kogoś. Myśląc, że ta osoba chce go skrzywdzić.

Dlatego wychodziłem z chłopakiem jak najwięcej i jak najintensywniej go obserwowałem.

Kiedy tylko mogłem, ponieważ nie pozwoliłbym sobie na zrywanie się z pracy dla niego. W końcu od dłuższego czasu, pracuje i dla niego.

Patrzyłem właśnie jak Sea zjada swój posiłek. Ja już dawno miałem przed sobą pusty talerz. Nie byłem typem osoby, która delektuje się każdym kęsem. Raczej zjadałem wszystko, tylko aby nie było zatrute.

Za to czerwonowłosy lubił sobie powygrzebywać z jedzenia to czego akurat nie chce. Albo mieszał ze sobą dwie różne, oddzielne części posiłku. A i tak zawsze jadł bardzo powoli. Nie wiedziałem czy to dlatego, że siebie zmuszał- dawniej tak by było. Czy to dlatego, że chciał się skupić na każdym smaku, aby jak najlepiej go zapamiętać.

-Czemu się tak na mnie patrzysz? Mam coś na twarzy? Ubrudziłem się sosem?- zapytał, przecierając nos rękawem.

Uśmiechnąłem się łagodnie.

-Nie, nie ubrudziłeś się. A nawet jeśli, nie powinieneś ścierać tego rękawem swetra.

Kochałem te jego za duże swetry. Był w nich jeszcze bardziej dziewczęcy i słodki, niż na codzień.

-Tak, przepraszam- mruknął pod nosem i wrócił do dziobania pałeczkami w talerzu.

-Nie jest Ci zimno?- upewniałem się, patrząc niepewnie po jego twarzy. Była lekko zaczerwieniona na policzkach, a ja nie zrobiłem nic co mógłby go zawstydzić.

-Nie. Kotatsu mnie grzeje wystarczajaco- odpowiedział i rozprostował nogi. Zapomniał tylko o tym, że kotatsu jest małe, przez co mnie kopnął.- Przepraszam!- krzyknął od razu, zabierając nogi.

Zaśmiałem się na to.

-Nic się nie stało- zapewniłem, nachylając do przodu i głaszcząc go po włosach.

Takie zaczerwienienie na twarzy to ja rozumiem.

Uśmiechnąłem się szerzej.

-Słodziak- rzuciłem do niego.

-Kiczowaty gangster- odmruknał mi, niezadowolony.

-Przecież nie mam już tej kurtki, której tak nie lubiłeś.- na moje słowa chłopak jakby dostał olśnienia. Przyjrzał mi się uważnie.

-Właśnie. Co się z nią stało?- dopiero po jego pytaniu zdałem sobie sprawę, jak głupie było zaczynanie tego tematu.

Westchnąłem. Kłamanie nie wchodziło w gre. W końcu i tak by to wyszło na jaw, a Sea miałby mi tylko za złe kłamstwo.

-Została zniszczona, gdy walczyłem z twoim porywaczem- odpowiedziałem starając się być obojętny i zapewnić go o tym, patrząc mu prosto w oczy.

Na ostatnie słowo wzdrygnął się i zacisnął pięści. Próbował się uspokoić sam, ale raczej mu to nie wychodziło. Wstał i szybko podbiegł do mnie, wtulając się.

-Przepraszam- wyszeptał przez łzy.

-Nie ma za co. Po zatem i tak jej nie lubiłeś- odpowiedziałem, kładąc go sobie na udach. Tak, że plecami stykał się z moją klatką piersiową. W ten sposób mógł schować swoje nogi pod nagrzewany stół.

Położyłem podbródek na jego głowie, przytulając przy tym mocniej.

-Ty ją lubiłeś- odmruknął mi, odsuwając mój pusty talerz, a przysuwając swój.

-Oj tam, oj tam. Czasami trzeba zmieniać swój image- zaśmiałem się lekko, przy okazji zaczynając jeździć palcem po jego prawej ręce.

Praktycznie natychmiastowo jęknął i upuścił pałeczki.

Uwielbiałem jak reagował na różne takie gesty.

-Prz przestań, prosz proszę- wyjąkał biorąc do ręki z powrotem swoje pałeczki.

-Tak, tak. Przepraszam- wymruczałem do jego ucha.

Było do przewidzenia, że zareaguje tak samo jak przed chwilą.

Tym razem już nie wytrzymałem i wybuchnąłem śmiechem, wcześniej odchylając się lekko do tyłu.

-Robisz to specjalnie!- krzyknął sfrustrowany, pocierając ucho nadgarstkiem.

-N ni e, sk skąd!- śmiałem się przez łzy.

-Baka!- krzyknął, odwracając się i dając mi z pięści pod żebra.

-Ałć- zaśmiałem się. Tak naprawdę ledwo co to poczułem, chłopak nawet nie uderzył mnie na serio.

-Jesteś niemożliwy! Pożałujesz!- krzyknął i z zapałem się przekręcił, siadając na mnie okrakiem.

Może bym na to bardziej zareagował, gdyby nie to że zaczął mnie łaskotać.

-N nie! Prz przestań! Hahaha - śmiałem się, błagając chłopaka o koniec.

-A przestaniesz się ze mną droczyć?- zapytał, dalej mnie łaskocząc.

-N ni nie!- śmiałem się dalej, skręcając pod chłopakiem.

-W takim razie nie przestane- odpowiedział i dalej mnie łaskotał.

-Ch chce sz, ab abym um umarł ze ze śmiechu!- zapytałem już ledwo łapiąc oddech.

W odpowiedzi usłyszałem tylko prychnięcie, ale dalej nie przestał.

Sytuacja już powoli przestawała być zabawna i robiła się poważna.

Chwyciłem Sea za ramiona i przekręciłem na bok, sam zasiadając okrakiem na jego biodrach.

Z ust czerwonowłosego uciekł jęk zdziwienia, jednak gdy zrozumiał sytuacje to od razu spalił buraka.

Uspokoiłem się szybko.

Trzmałem chłopaka za nadgarstki, więc nie miał za bardzo jak uciec.

-I co teraz cwaniaczku?- zapytałem ciągle lekko zdyszany.

Jego zdeterminowany wyraz twarzy stał się smutny. Odwrócił wzrok.

-Naito?- zapytał smutno i ledwo słyszalnie.

-Co jest?- spytałem i uniosłem jedną brew ku górze.

-Ty. Ty mnie nigdy nie skrzywdzisz tak jak on. Prawda?- zapytał, zaciskając mocno oczy. Tak jakby odpowiedź miała go zaboleć.

Ale to jego pytanie zabolało mnie. Jednak doskonale rozumiałem i wiedziałem skąd się wzięło.

-Sea- zacząłem, a on nawet nie drgnął. Dlatego kontynuowałem- Popatrzysz na mnie?

Chłopak niepewnie otworzył oczy i zerknął na mnie.

Uśmiechnąłem się pokrzepiająco do niego i ucałowałem w czoło.

-Nigdy nie zrobię nic, co mogło by Cię skrzywdzić. Nigdy. Wszystko co robię, jest dla twojego dobra- zapewniłem, schodząc z chłopaka i siadając obok niego.

"O ile sam mnie o to nie poprosisz"- przeminęło mi przez myśl, ale szybko to odgoniłem. To nie czas na moje fantazje.

Stanowczo potrzebowałem odwiedzić piętro mojego klubu. Od sprawy z porwaniem Sea nie miałem czasu, ani ochoty tam wpadać. Teraz mi się to przyda.

-Em, Naito?- usłyszałem niepewny głos Sea.

Od razu się odwróciłem.

-Co jest?- jednak ten od razu jak tylko na niego spojrzałem, odwrócił głowę w drugą stronę drapiąc się po karku.

-N nie, nic- zająknął się, widziałem jak jego uszy czerwieneją.

Tak naprawdę zdawałem sobie sprawę z tego, co wywołało u chłopaka taką reakcje. Jednak wolałem udawać, że tak nie jest.

-Jeszcze nie skończyłeś jeść- powiedziałem po chwili ciszy.

-Hm? A tak- odmruknął.

Popatrzył na talerz, nagle spalając na twarzy buraka.

Nie wiedziałem o co chodzi, dopuki z prędkością światła nagle nie usiadł z powrotem na moje nogi.

Zakrył rękami twarz, mruczac coś do siebie pod nosem.

Ja natomiast spaliłem buraka i lekko się schylając, zakopałem swoją twarz w burzy włosów chłopaka.

-Sea- jęknąłem, a pojedyncze włoski połaskotały mnie po wargach.

-Przepraszam- wypiszczał zza swoich dłoni.

-Czy to była próba zamsty, za to dogryzanie Ci?- zapytałem, dalej chowając się w czerwono-różowym buszu przed całym światem.

-A co jeśli tak?- wymruczał zawstydzony.

-To Ci kurwa, gratuluje- jęknąłem zażenowany.

-Myślę, że gdybym nie czuł się teraz tak głupio, to bym się zaśmiał- powiedział.

-Gdybym nie był teraz tak zażenowany, to bym się cieszył na taką reakcje- odpowiedziałem mu.

-Może ja lepiej zabiore się za to jedzenie- mruknął po chwili.

-Dobry pomysł- odmruknąłem mu, odchylając się i biorąc głęboki wdech.

Gdy chłopak zjadł, po kolei poszliśmy do łazienki. Najpierw ja, a potem on.

Gdy już się uspokoiliśmy to poszliśmy na dwór prze mieszkanie. Z racji jeszcze istniejącego śniegu, postanowiliśmy ulepić bałwana. W końcu zima powoli dobiegała końca i trzeba było się na cieszyć panującym klimatem.

Potem musiałem iść do pracy, więc pożegnałem chłopaka całusem w czoło. Tak jakby incydent z wczesniej nie miał miejsca, poszedłem do klubu.

Jednak zanim poszedłem pracować, musiałem jeszcze zaliczyć piętro.




Dobra. Kto zrozumiał co się tu działo?

Jedyne jak ja to mogę skomentować to tak, że dla mnie ten rozdział wręcz ocieka erotyzmem. Ale hej, to nie powinno być tabu.
W końcu większość ludzi ma takowe potrzeby.

Tak więc no. Muszę przyznać, że tak się wczułam w pisanie tego rozdziału, że sama jestem meeeegaaa zażenowana.

Trudno mi się jakoś myśli.

O, dobra. Pamiętam o czym chciałam wspomnieć.

Dla niewiedzących "Baka" oznacza  "Głupka", albo "Debila".

Mam zasadę, żeby nie "chwalić" się swoją znajomością japońskich słówek. Ale tak bardzo mi to tam pasowało. No po prostu japońskie "Baka" jest niezastąpione.

A tak przy okazji. Czy tylko mnie denerwuje jak czytam jakieś opowiadania z anime i autor wciska tam masę japońskich zwrotów? Jakieś przywitania, przeprosiny, czy tego typu rzeczy. Ludzieeeeee. Jak mnie to irytuje. Takie osoby powinny się zdecydować, czy piszą po polsku, czy po japońsku. Ja jestem dość obeznana w podstawowe zwroty, więc rozumiem co autor ma na myśli. Jednak jest pewnie masa osób, które nie siedzą w temacie długo. I najzwyczajniej na świecie, nie mają pojęcia co tam jest napisane. W dodatku jak autor nie doda jakiegoś słowniczka, to trzeba samemu sobie googlować. Bo inaczej nie rozumie się sensu książki.

[*] dla takich osób.

Z całego serca współczuje. Bardzo kiedyś też tak miałam, więc znam ten ból.

A tak wracając do rozdziału. To mogłabym go streścić w dłuch słowach. Słodycz i erotyzm.

Dziękuje, tyle miałam do powiedzenie.

Ide opanować swoją zburaczałą twarz, dlatego:

Mam nadzieje, że rozdział wam się podobał. Do zobaczenia w następnych. Bye, bye ^^

Opublikowane: 22.07.2021

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top