Rozdział 25- Trauma

Życzę wszystkim Miłego Czytania ^^


Naito

Od kiedy uderzyłem Sea, by stracił przytomność to odzyskał ją tylko raz. Na dodatek praktycznie od razu znowu zemdlał.

I tak od tamtego czasu jest w śpiączce.

Nie zabrałem go do szpitala. Za dużo tłumaczenia by było.

Sprawa z Itamim Sonzou została zamknięta i jedyne co po tym pozostało to okropny stan Sea. Fizyczny, ale przede wszytkim- psychiczny.

Rany już się powoli goiły. Po tych płytszych i tak już zostały tylko blizny. Mniejsze lub większe.

Sea leżał w sypialni w piwnicy klubu. Tak, żebym miał go pod stałą obserwacją.

Czasami zachodziła tu Yuno, aby sprawdzić co u Sea.

Potem zdawała raport matce chłopaka, której zabroniłem tu przychodzić. Już nie chodziło o to, że jestem gangsterem. Chodziło o to, że na widok syna w tym stanie prawdopodobnie dostałaby histerii i możliwe, że nabawiła się depresji.

Nadal byłem zdziwiony tym, że kobieta się na to wszystko zgadzała. Pewnie był to wynik tego, że zawsze jak do teraz dotrzymywałem słowa.

Zresztą, nie składałem obietnic, z których nie miałem zamiaru się wywiązać.

Siedziałem obok nieprzytomnego czerwonowłosego. Było już późno, a w pomieszczeniu ciemno.

Głaskałem chłopaka po włosach, ewentualnie od czasu do czasu bawiąc się pojedynczymi kosmykami.

Domyślałem się, że to ostatnie momenty kiedy jest tak spokojnie.

Chłopak leżał nieruchomy, blady i tylko miarowo oddychał. Już nie miał podłączonej kroplówki. Jedyne co, to miał pozawiązywane bandaże na jego ciętych ranach. Było ich sporo, więc nic dziwnego że praktycznie całe ciało miał w białym materiale.

Jedyne co miał na sobie poza bandażami to bielizna i luźna koszulka. Po prostu moja, tylko że na niego była za duża.

Codziennie, kiedy tylko miałem czas, czuwałem nad Sea. Leżąc w tym łóżku zdawał się być taki drobny, taki bezbronny.

Po tym jak Sea został tutaj przywieziony, gdy został odbity. Obejrzałem go dokładnie by wiedzieć jak, co i gdzie. Żeby dobrze go leczyć musiałem znać jego obrażenia.

Więc doskonale wiedziałem, co zostało mu zrobione.

Wyleczenie Sea z takiego urazu psychicznego na pewno nie będzie łatwe i nie zajmnie mi mało czasu. Jednak nie poddam się i zrobię wszystko, aby wrócił on do stanu przed porwaniem. Chociaż nie. To jeszcze nie było to, co zamierzałem osiągnąć gdy postanowiłem go wyleczyć z depresji. Moje leczenie wtedy nie było kompletne, lecz już na ukończeniu.

Prawie byłeś szczęśliwy- pomyślałem, gładząc chłopaka po policzku.

Przyglądałem mu się smutno.

Czułem się wyjątkowo bezsilny, choć wiedziałem że mogę zrobić naprawdę dużo.

Westchnąłem.

Musiałem jeszcze pouzupełniać dokumenty.

Wstałem podchodząc do biurka i usiadłem przy nim. Od kiedy Sea tu leżał, to tu robiłem papierkową robotę.

Zacząłem uważnie czytać druk na papierze i go uzupełniać.

Była to naprawdę żmudna praca, jednak należała do moich obowiązków.

W pewnym momencie, gdzieś w połowie mojej pracy usłyszałem dźwięk za sobą.

Odwróciłem się, widząc siedzącego, przerażonego Sea na łóżku.

-Sea, to ja, Nai...- jednak nie udało mi się skończyć.

Po pomieszczeniu rozniósł się dźwięk krzyku Sea. Natomiast sam chłopak pobiegł do najdalszego kąta pokoju i tam się skulił.

Westchnąłe wewnętrznie.

To nie będzie proste zadanie.

Czerwonowłosy obserwował mnie uważnie w przerażeniu.

Powoli podniosłem obie ręce do góry, starając się bezdźwięcznie wstać.

Ruszyłem w kierunku drzwi wyjściowych. Nie krzyczał na to, ale śledził wystrachanym wzrokiem.

Wyszedłem i udałem się na górę po jedzenie, po czym mu przyniosłem kanapki.

Ciepłe dania nie były dobrym pomysłem, bo mógł sobie coś nimi zrobić. Na przykład, poparzyć. W tym stanie to nieskończyłoby się tylko na cichym "ał".

Podchodziłem do chłopaka powoli, coraz bardziej wyciągając do niego talerz z jedzeniem.

Ten patrzył uważnie raz na mnie, raz na talerz. Gdy byłem już blisko, zerwał się i wytrącając z rąk naczynie, uciekł do innego kąta. Udało mi się złapać talerz i utrzymać na nim jedzenie.

Podjąłem jeszcze parę takich prób, tym razem starając się, aby nie wytrącono mi naczynia. I mimo, że to akurat mi się udało, to jednak nastolatek ciągle przede mną uciekał.

Podjąłem kolejną próbę.

Podchodziłem do niego powoli, tym razem postanowiłem coś powiedzieć.

-Sea, zj...- przerwał mi krzykł chłopaka. Widziałem jak w jego oczach wzbierają się łzy. Znowu uciekł.

Westchnąłem.

Postawiłem talerz na biurku i zabierając papiery, wyszedłem z pomieszczenia.

Były tam kamery, dlatego z telefonu mogłem na żywo oglądać co się tam dzieje.

Usiadłem w pomieszczeniu przyjęć, rozkładając tam dokumenty i włączając leżącego tu laptopa.

Zostawiłem włączony telefon i położyłem go obok.

W ten sposób mogłem pracować i obserwować co robi Sea.

Przez długi okres czasu nie robił nic. Siedział w rogu pomieszczenia nerwowo się rozglądając.

Potem nagle zerwał się na równe nogi. Pierwszy krok zrobił niepewnie, ale potem zaczął już biec. Rzucił się na jedzenie, w ogóle nie patrząc na to jak je je. Niczym dzikie zwierzę, które działa instynktownie.

Po zjedzeniu posiłku, również biegiem wrócił na swoje miejsce. Teraz rozglądał się jeszcze bardziej. Wyglądał na przerażonego, poddemerowanego, nie spokojnego i winnego. Zachowywał się tak, jakby zjedzenie tych kanapek było czymś złym. Czymś, czego nie powinnien zrobić.

Wstałem, zabrałem z szafki jakiegoś batona. Poszedłem do pokoju.

Na mój widok chłopak się widocznie zląkł. Jednak ja spokojnie się do niego usmiechnąłem. Powoli i po cichu podszedłem do biurka, zabrałem talerz i położyłem tam przekąskę.

Po czym wyszedłem tak, aby go nie wystraszyć.

Wróciłem do pomieszczenia z kanapami i usiadłem na jednej z nich. Kontynuowałem prace i jednoczesne przyglądanie się chłopakowi.

Sytuacja się powtórzyła.

Na początku patrzył do okoła, po czym rzucił się zachłannie na przedmiot.

Jednak nie otwierał tego jak człowiek. Najzwyczajniej w świecie rozerwał opakowanie i zjadł to trzymając w palcach.

Westchnąłem.

Telefonem odblokowałem drzwi od sypialni, łazienki i gabinetu, w którym obecnie byłem.

Poszedłem do chłopaka i otworzyłem drzwi na ościerz, założyłem cicho nóżkę od nich.

Potem skierowałem się do łazienki i podobnie zrobiłem z tamtymi drzwiami. Z tym, że zostawiłem je mnie otwarte, ale nadal tak aby chłopak tam mógł wejść.

Drzwi od gabinetu uchyliłem. Nie chciałem, aby Sea myślał że go obserwuje. Otworzyłem je jednak na tyle, aby jeśli zechce mógł tu wejść.

Znowu usiadłem na kanapie, zajmując się dokumentami. Nie zostało mi już ich dużo. Fazy chłopaka mimo wszystko trwały dość sporo czasu.

Nastolatek był wyraźnie zdziwiony otwartymi drzwiami.

Naprawdę długo zastanawiał się nad wstaniem i podejściem do nich. Jednak gdy to w końcu zrobił, bardzo uważnie im się przyglądał.

Po czym przez następne kilkanaście minut wychylał się patrząc na korytarz i chowając się do środka pomieszczenia. Nie mógł się zdecydować, czy wyjść.  Chyba jednak koniec końców ciekakawość wzięła górę, ponieważ ostrożnie i cicho wyszedł na korytarz.

Widząc otwarte drzwi od łazienki, właśnie tam się skierował.

Jednak zanim dotarł do drzwi łazienki, zauważył że korytarz skręca.

Widziałem jak robi jeden krok w tył, jednak nie słysząc za bardzo dźwięków z gabinetu, podszedł do niego.

Musiał się upewnić co to za pomieszczenie.

Wypełniałem dalej papiery, patrząc się jednym okiem na telefon. Udawałem, że jestem zajęty.

I choć widząc mnie w pierwszej chwili chciał uciec, to widząc że jestem zajęty i na niego nie patrzę, pozostał w miejscu.

Czułem jak mi się przygląda, jednak nie zwracałem na to większej uwagi. Przynajmniej nie w tym rzeczywistym świecie, bo patrzyłem uważnie na chłopaka z widoku kamery na telefonie.

Myśląc, że jestem zajęty, niepewnie wszedł do środka. Słyszałem jego kroki i niespokojny oddech. Jednak nie dawałem tego po sobie poznać.

Nastolatek chodził za moimi plecami, patrząc na różne rzeczy i przyglądając się im.

Zajmowało to bardzo dużo czasu, ponieważ poruszał się ostrożnie i powoli.

Nie miałem z tym problemu, mogłem mu dać tyle czasu ile potrzebował by czuć się tu dobrze.

Gdy zwiedził cześć gabinetu za mną, wrócił na korytarz.

Dopiero teraz wszedł do łazienki.

Rozejrzał się po pomieszczeniu, podszedł do zlewu, toalety i prysznica. Przyjrzał się im, po czym wyraźnie stracił zainteresowanie owym pomieszczeniem.

Wyszedł na korytarz i dokładnie w tym samym momencie do mnie do gabinetu wbiegł Kyō. Oczywiście dźwięk się rozniósł, tak że chłopak to usłyszał.

Krzyknął przerażony zaczynając płakać.

Oboje skamieniemiśmy z przyjacielem.

Otrząsnąłem się szybko.

-Jeśli to nic ważnego to wyjdź- powiedziałem do Kyō, zaszczycając go tylko zimnym spojrzeniem.

-Prze przepraszam. Już sobie ide, chciałem sprawdzić tylko jak ma się Sea- mruknął spęszony.

-Źle, jak z resztą słyszysz- dopowiedziałem jeszcze i poczekałem, aż wyjdzie.

Poszedłem szybko do sypialni, skąd słychać było histeryczny płacz i krzyk chłopaka.

W pomieszczeniu zastałem rozhisteryzowanego chłopaka drapiącego w szale ścianę.

Nie było dobrze.

Poszedłem szybko do czerwonowłosego chcąc odciągnąć od ściany, aby nie robił sobie dalej krzywdy.

Jednak gdy się zbliżyłem, zaczął krzyczeć głośniej i jeszcze intensywniej drapać.

Widziałem krew na jego palcach.

Musiałem szybko cos wymyślić inaczej chłopak zrobi sobie poważniejszą krzywdę.

Nie mogłem do niego podejść, ponieważ negatywnie na to reaguje co będzie się przekładało na jego postępy w leczeniu.

W momencie kiedy już miałem znowu go ogłuszyć, wpadł mi do głowy lepszy pomysł.

Nie był ryzykowny, a miał spore szanse na sukces.

Bowiem przypominało mi się, że Sea był bardzo poruszony słysząc mój śpiew. Wtedy, jak zabrałem go po raz pierwszy na karaoke.

Zacząłem śpiewać tą samą piosenkę. Odgrywając każdą emocje jaką mogła odczuwać osoba w tej piosence.

Dosyć szybko zacząłem słyszeć mniej intensywniej dźwięk szczerania o ścianę paznokci i skóry. W pewnym momencie ucichło to całkowicie.

Miałem zamknięte oczy, więc nie widziałem nastolatka. Jednak byłem pewien, że jest ze mną w pomieszczeniu i do jego świadomości dochodzi mój śpiew.

Mając to na uwadze, wkładałem jak najwięcej uwagi temu, aby śpiewać poruszająco i emocjonująco.

Gdy w końcu słowa dobiegły końca, otworzyłem oczy.

Chłopak siedział pod ścianą, z głową schowaną pomiędzy nogami.

Miarowo oddychał. Zasnął.

Odetchnąłem z ulgą.

Po czym się skrzywiłem widząc jego dłonie.

Poszedłem do łazienki po apteczkę i wróciłem do sypialni.

Wykorzystując fakt, że zasnął, opatrzyłem mu ręce.

Zapewne nie był to jedyny taki atak jaki przeżyje w najbliższym czasie. Jednak zawiązywanie go w kaftan bezpieczeństwa mogło mieć negatywny wpływ na leczenie.

Przekładałem jego zdrowie psychiczne, nad to fizyczne. W końcu rany cielesne goją się szybciej niż umysł.



I tak oto kończymy ten rozdział.

Tak trochę. Smutno.

Czy tylko mi szkoda tego Kyō? Co prawda zachował się głupio, jednak Naito potraktował go bardzo zimno. Przynajmniej jak na fakt, że Kyō chciał wiedzieć tylko co z Sea.

Biedne dziecię szczęścia.

Przy okazji pisząc ten rozdział miałam pewny dylemat. Czy dać w łazience kamery. Koniec końców jak można przeczytać, pojawiły się one tam.

Musiałam się radzić siostry, bo sama nie mogłam się zdecydować.

Z jednej strony Naito jest szefem gangu i potrzebuje tych kamer na wypadek jakiegoś włamania, zdrajcy itd. Z drugiej strony. Po co, dlaczego ktoś miałby się włamywać do łazienki? Już nie mówiąc o tym, że nie ma tam wejścia inne niż drzwi, a więc potencjalna osoba i tak zostałaby uchwycona na kamerze. W dodatku każde załatwianie się, czy mycie jest rejestrowane i może to zobaczyć każda osoba wyższego szczebla. (O bogowie, pisząc to zdanie wpadłam na genialny pomysł) Co niezbyt jest no, nie wiem. Apetyczne.

Jednak koniec końców moja siostra przekonała mnie, że takie osobistosci jak Naito mają gdzieś co zostanie tam nagrane. I w sumie racja. Przecież Yuuka po prostu wszedł Naito ostatnio do łazienki na luzie i z nim rozmawiał. Więc jednak kamery się tam pojawiły.

Przy okazji rozdziału w końcu powrócił nasz główny bohater. Sea wrócił do łask i choć nie ma jego perspektywy to możemy wiedzieć co robi, co się z nim dzieje.

A czemu nie ma perspektywy Sea? Ponieważ napisanie jego szaleństwa by było naprawdę trudne i oporne dla mnie. W dodatku mam wrażenie, że bardziej emocjonujące jest to z perspektywy Naito, który naprawdę cierpi widząc Sea w takim stanie.

I znalazł się powód dla którego postanowiłam ich wysłać na karaoke w którymś tam rozdziale.

Śpiew Naito, który uspokaja Sea- to motyw, który wymysliłam naprawdę wcześnie. (Wspomianałam już, że wątek z Itamim to był pierwszy wątek jaki wymysliłam w tej książce?) Tak więc przy okazji wymyślania wątku z psychopatą, wymyślałam też jak Naito będzie ogarniał Sea. A że miałam wtedy fazę na Given, (Tak dokładniej to postanowiłam to wtedy obejrzeć po raz drugi) to akurat uznałam śpiew za genialny pomysł. Taki cute, ale też znajdujący podłoże w psychologii. Przynajmniej takie mam wrażenie, bo znawcą nie jestem. Ale spotkałam się już kilka razy z motywem, w którym śpiew kogoś leczy. (Np. anime: Charlotte- przy okazji polecam, jest bardzo... dobre)

To chyba wszystko co mam do powiedzenia w tym rozdziale. Mam nadzieje, że się podobał i do zobaczenia w następnych rozdziałach! ^^

Opublikowane: 4.07.2021

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top