Rozdział 24- Plan


Życzę Miłego Czytania ^^


Naito

Poleciłem różnym osobą w gangu różne rzeczy związane z porwaniem Sea.
Jedni mieli się zająć odkryciem tożsamości porywacza. Drudzy za zadanie mieli zdobyć informacje o miejscu pobytu porwywacza.
Wiedziałem, że jest gdzieś w lesie. Jednak nie wiedziałem gdzie. Kilka mniej ważnych osób chodziło do lasu pod przykrywką spacerów, wyprowadzaniem psa, czy też sportów zimowych. Tak naprawdę przeszukiwały las.
Musiałem ich pilnować, aby nie chodzili tam wszyscy razem.

Sam za to układałem plan, modyfikując go o nowe zdobyte informacje.

Jednak całe przygotowania trwały kilka dni.

Matka Sea razem z Yuno odchodziły od zmysłów. Musiałem im powiedzieć prawdę. I tak nie miałem pomysłu na wymówkę. Tak będzie lepiej.

Jedyną trudnością była matka Sea. Chciała wzywać policje. Normalny odruch. Trudno ją było przekonać do tego, że się tym zajmę. Nie mogłem jej powiedzieć, że jestem szefem gangu. Wtedy już w ogóle odeszłaby od zmysłów.

Całe szczęście Yuno stanęła po mojej stronie i choć sama miała obawy, zapewniała Akire-sama że wszystko będzie dobrze.

Dlatego tym bardziej nie mogłem odnieść porażki. Nie tylko straciłbym Sea, ale i zawiódłbym jego najbliższe osoby.

W końcu przygotowania dobiegały końca.

Itami Sonzou

Tak się nazywa porywacz.

Prawdopodobnie przed trzydziestką.

Urodzony w Kyoto. Zaginiony, tak samo jak jego siostra. Zwłoki ojca odkryte w mieszkaniu należących do ich rodziny- Sprawa sprzed lat.

Morderca ze stażem.

Miałem przed sobą mapę z lasem.

Kilku zwiadowców właśnie po niej kreśliło.

-Ten teren czysty. Żadnych jaskiń, wgłębień w ziemi, budynków, ani bunkrów- zameldował jeden.

-Tutaj to samo. Jedna jaskinia, ale niegłęboka i pusta- dodała zwiadowczyni.

-Tutaj był budynek. Wszedłem do niego pod przykrywką urbexu. Nic tam nie ma. Ot, porzucony domek leśny. Żadnych strychów, ani piwnic- zdał raport kolejny.

Westchnąłem na ich słowa. Choć byłem zły i chciałem mieć Sea już przy sobie. To jednak byłem ciepliwy. Nie mogłem się na nikim wyżywać, ani oczekiwać że zrobią coś ponad moje rozkazy.

Koniec końców niespatrolowanych miejsc w lesie już było mało. Na dodatek aktualnie byli w nich z trzej zwiadowcy. Od poznania miejsca kryjówki porywacza dzieliły mnie godziny.

-Dzięki. Możecie już iść. Na razie to wszystko, jak będę was potrzebować to was zawołam- rzuciłem w końcu.

-Tak, Szefie!- krzyknęli razem i wyszli z pomieszczenia.

Pomasowałem skroń.

Sea, poczekaj jeszcze.

Jeszcze tylko chwile.

Na samą myśl o tym, co się działo teraz z Sea, miałem ochotę w coś przywalić.

Bić, bić, bić.

Miażdzyć, łamać.

Już kilka tysięcy scenariuszy przetoczyło się w głowie, jak i co zrobię jak spotkam tego porywacza.

W środku mnie kłębiła się wściekłość, smutek, frustracja. Nie pozwalałem im przejąć nademną kontroli. Przynajmniej nie teraz.

Działanie pod wpływem emocji nie jest dobrym pomysłem. Może i dodałoby mi to siły, ale zawsze warto rozpatrzeć na chłodno opcje.

Zawsze starałem się tak robić. Praktycznie zawsze mi wychodziło.

Jednak nie byłem pewien jaki widok zastane, więc nie byłem pewien czy będę w stanie się kontrolować.

-Szefie!- krzyknął jeden ze zwiadowców wpadając do pomieszczenia.

Zmroziłem go wzrokiem, za tak nagłe i bez szacunkowe wtargnięcie tu.

-Najmocniej przepraszam!- krzyknął pochylając się, po czym się wyprostował- Ale wiem, gdzie jest kryjówka porywacza!

-Gdzie?- spytałem szybko.

Teraz już nie było czasu na ociaganie.

Młody mężczyzna podszedł do mapy i piaskiem zakreślił miejsce.

-Tutaj- odpowiedział, a po moim kiwnięciu kontynuował- Jest to stary budynek. Niczym szopa.

-Skąd masz pewność, że to tam?- zapytałem marszcząc brwi.

-Widziałem zgodnego w jakiś dziewięćdziesięciu pięciu procentach mężczyznę, wychodzącego z ów budynku. Wychodził na... toaletę- powiedział niepewnie, ale zaraz kontunował- Widziałem na jego dłoni krew. Jednak nic więcej nie widziałem, ponieważ musiałem jak najszybciej Szefowi o tym powiedzieć.

-Mógł Cię widzieć- skarciłem sycząco mężczyznę.

-Najmocniej przepraszam!- krzyknął z łzami w oczach.

-Nie ważne. Idź już- machnąłem na niego ręką.

On wyszedł, a ja na szybko wygooglałem podane miejsce.

Znałem to miejsce.

O tyle łatwo, że nawet byłem tam kiedyś.

Budynek składał się z parteru. Dwa pomieszczenia. Strych, praktycznie nie szło tam się zmieścić. Oraz piwnica. Były to aż trzy pomieszczenia.

Nie ma co. Miejsce na porwanie, tortury, czy zabójstwo- idealne.

Musiał umieścić Sea w ostatnim pomieszczeniu. Tak, aby odkrycie go przez przypadkową osobę nie było takie łatwe. Oraz, żeby nie było tak łatwo z uratowaniem go.

Pewnie pozastawiał pułapki.

Wątpie, aby miał wspólników. Będzie w pojedynkę, czyli będę mieć przewage liczebną.

Nie mogę zabrać za dużo osób.

Potrzebowałem zwinnej, bystrej osoby o dobrym wzroku. Archie nada się idealnie.

Dość niepozornego towarzysza, który mógłby iść pierwszy na zwiady. Jednak potrafiłby się w razie czego obronić.
Yuki, z pewnością da sobie rade.

Musiałem mieć jeszcze szybką, zwinną osobę, która by robiła za moje wsparcie.
Logicznym wyborem był Kyō.

Przez chwile zastanawiałem się nad towarzystwem Yuuka. Jednak w naprawdę niewielu scenariuszach potrzebna mi była walka na dalekim dystansie.

Jeśli będę tego potrzebował Archie zajmie tą rolę.

Wstałem i pobiegłem do sypialni. Wyciagnąłem stamtąd cztery zwykłe, jasne bluzy.

Wszedłem do pomieszczenia na lewo od sypialni- składzika.

Poszedłem do części z bronią.

Przeładowałem swoją broń, aby mieć pewność, że jest ona w szczytowej formie.

Zarzuciłem bluzę na kurtkę, to pod cieńszym materiałem umieściłem pistolet. Musiałem go mieć pod ręką.

Wziąłem jeszcze broń odpowiednią dla zadania Archie i Yukiego. Kyō miał swoją broń zawsze przy sobie.

Zabrałem też po dwa noże dla każdego i zapas amunicji.

Granat dymny i ogłuszajacy.

Z tym asortymentem ruszyłem do sali klubu. Skorzystałem z wejścia od składzika. Wyszedłem z drugiej strony sali klubowej. Idealnie tam gdzie mogłem zastać odpowiednie osoby.

-Kyō, Archie, Yuki- rzuciłem tylko, przechodząc przez sale klubową nie zwracając na siebie uwagi gości.

Wiedziałem, że na dźwięk swoich imion powstają i ruszą za mną.

Jak wychodziłem byli już za mną.

Podałem każdemu z nich odpowiednią bluzę, każda już miała ukrytą broń.

Założyli je na siebie i tak jak ja, zarzucili kaptury.

-Jaki mamy plan?- zapytała Archie.

-Sea jest w pewnej szopie tak gdzieś sześćset metrów od granicy lasu, przy polanie Fiołków. Budynek składa się z pokoju na parterze. Są tam drzwi do pomieszczenia, gdzie są schody na dół. W piwnicy są trzy pomieszczenia. Są całkowicie przejściowe. Sea na dziewięćdziesiąt procent jest w ostatnim. Porywacz pewnie się nas spodziewa. Nawet jeśli nie i tak pozastawiał tam pułapki. Na wypadek, gdyby miał nieproszonych gości. Ale od początku. Zaczynając od Yukiego. Pójdziesz przodem na zwiady. Tego, że masz się postarać pozostać niezauważonym chyba nie muszę Ci mówić. Chce, żebyś powiedział mi czy czeka na nas. Albo chociaż, czy widzisz go gdzieś. Tak jak wspominałem wcześniej. Zapewne się nas spodziewa. Nie zdąrzyłby zabrać Sea, a i pewnie go nie zostawi. Zapewne ma na nim obsesje. Jedyne co mu zostało to z nami walczyć. Nie mam dokładnych informacji o jego umiejętnościach. Nie mniej jednak posługuje się nożem na pewno. Wynik zwiadu powie nam tyle co, to to gdzie będziemy walczyć. Osobiście szacuje dwór, miejsce przed budynkiem. Na pewno nie będzie chciał nas wpuścić do środka. Tu wchodzi Kyō. Jesteś moim wsparciem, ale potrzebuje Cię jako przynętę. Odciagniesz go, albo chociaż odwrócisz uwagę od Archie i Yukiego, którzy wkradną się do środka. Archie zajmie się wcześniej wspomnianymi pułapkami. Yuki jej w tym pomoże. Co dwie głowy to nie jedna. Dodatkowa para oczu się przyda. Inaczej raczej nie wróże wam pełnej sprawności fizycznej. Ja będę walczył z porywaczem. Powiedzmy, że posiadam nadzieje na to, że wasza dwójka wyciągnie Sea, zanim skończe. Gdy Sea będzie bezpieczny, cała wasza trójka ucieka jak najdalej- szybko szedłem wyjaśniając plan cicho i zachowując się tak, jakby wyjaśniał strategie do gry.

-Co z tobą?- zapytał zaniepokojony Kyō.

-Jest możliwość, że ma bombę. Jak zobaczy, że stracił Sea pewnie będzie chciał nas wysadzić- odpowiedziałem spokojnie.

-Dasz się wysadzić?- spytał niezbyt nieszczęśliwy Yuki.

-Jeśli będzie trzeba, ale spokojnie postaram się nie ginąć- rzuciłem, skręcając już w polną drogę.

-Plan B?- dopytała jeszcze Archie.

-Zakłada użycie dymnej przez Kyō. Ewentualnie w walce mam też ogłuszajacy.- wyjaśniłem na szybko.

W dalszej części drogi dopracowywaliśmy resztę szczegółów.

W końcu dotarliśmy do miejsca, gdzie na zwiad miał ruszyć Yuki.

-Idź- szepnąłem.

Kiwnął do mnie i kucając ruszył w bok.

Za to nasza trójka, powoli i ostrożnie, przemykała się od jednego drzewa do drugiego. Musieliśmy przemieścić się w ten sposób przynajmniej kilka metrów, tak aby usłyszeć sygnały dźwiękowe farbowanego blondyna.

Jednak zamiast tego, po chwili las przeszył dźwięk krzyku naszego towarzysza.

-Tak myślałem, że tu przyjdziecie- doszedł do nas nieznany nam głos.

Gdy krzyczał, zamknąłem oczy i wsłuchiwałem się w rozchodzących dźwięk. Tak, zgodnie z moimi oczekiwaniami musiał stać przed budynkiem.

W takim razie potrafi walczyć na dystans.

Kiwnąłem na znak Archie i pokazałem dokładny kierunek.

Ruda szybko się wychyliła strzelając w tamto miejsce i od razu przebiegła za inne drzewo, skąd oddała kolejny strzał.

Rzuciła śnieg w przeciwnym kierunku i wróciła za swoje pierwsze drzewo.

Doszedł nas sygnał dźwiękowy niedoszłego zwiadowcy.

"nie trafiony"

Ćwierkanie chłopaka ustało.

Pokazałem Kyō, aby rzucił granat dymny niedaleko nas. Tak, abyśmy mogli się przemieścić.

Gdy zasłona dymna się uniosła, Kyō ruszył na prawo, aby zajść porywacza z tamtej strony.

Archie ruszyła do Yukiego.

Natomiast ja tu zostałem robiąc na szybko sztuczne ślady w śniegu, po czym schowałem się za drzewem.

Koniec końców nasz plan pozostaje niezmienny.

Nie musiałem długo czekać, aby usłyszeć strzelanie. Z pozycji Kyō.

Z pistoletem w ręce wybiegłem ze swojej kryjówki.

Widze Cię!

Chował się przed strzałami Kyō, za małym murkiem przed budynkiem.

Zauważył mnie, ale było za późno dla niego.

Strzał w głowę nie wchodził w grę.

Przestrzeliłem mężczyźnie lewą nogę.

Zawył z bólu i chciał się schować do środka budynku.

Nie pozwolił mu strzał rannego Yukiego z lewej.

Pocis przeleciał idealnie za plecami różowłosego, tym samym popychajac go do przodu.

Kyō zdarzył do niego podbiec i wyrywając broń, rzucił w prawo.

Widziałem jak Archie i Yuki wchodzą do środka.

Bez większych obaw mogłem się teraz skupić na walce z cyrkowcem.

Pozbawiony broni palnej, wyjął nóż.

Uważając na narzędzie, zatakowałem go z boku, pięścią.

Zdąłał tego uniknąć, tak samo jak naszych następnych ciosów.

Uśmiechał się, jakby kpiąc z nas.

-Przyszliście po mojego ukochanego? Nie wiecie, że kochanków się nie rozdziela?- zapytał kopiąc Kyō w brzuch i szarżując na mnie z nożem.

-Nie przypominam sobie, alby Sea należał do kogokolwiek- odpowiedziałem parując jego nóż, swoim. W tym czasie Kyō przestrzelił mu lewą rękę. Mężczyzna zawył i w niekontrolowanym szale rzucił się na mnie z nożem.

Poczyłem kilka cięć na klatce piersiowej, jednak kurtka większość obrażeń zamortyzowała.

Zrzuciłem z siebie cyrkowca, i chciałem mu wbić już nóż w prawą rękę. Jednak kopnął mnie w odwecie, tak że zrobiłem fikołka do tyłu. Szybko wstałem.
Tylko po to, aby zobaczyć jak Kyō obrywa w ramie z noża, ale rani też płytko oprawcę.

Wykorzystując szansę, przestrzeliłem prawą nogę porywacza.

Stracił równowagę, przewracając się. Doskoczyłem do niego szybko, powtarzając strzały w obie nogi. Tak, aby nie mógł stać.

Mężczyzna jednak nie chcąc się poddać, chciał rzucić we mnie swoim nożem.

Uniemożliwił mu to Kyō, który przestrzelił mu nadgarstek.

-To koniec- rzuciłem patrząc mu w oczy.

-Może. Jednak nadzieja matką głupich- uśmiechnął się i ostatnią ręką chciał podnieść nóż.
Kyō strzelił, jednak źle przycelował i trafił mężczyźnie w brzuch. Szybko się poprawił strzelając w rękę cyrkowca.

-Teraz nie masz już jak się poruszać- powiedziałem z cierpką miną. Rzuciłem jeszcze do Kyō, aby go przypilnował.

Ruszyłem do środka. Im bliżej byłem miejsca, w którym miał być Sea, tym głośniej słyszałem krzyki.

Krzyki Sea.

Po drodze mijałem rozbrojone pułapki, ale nie zwracałem na nie uwagi.

Chciałem jak najszybciej zabrać stąd chłopaka.

Gdy wszedłem do odpowiedniego pomieszczenia, aż mnie wmurowało.

Nie zwróciłem uwagi na dwójkę towarzyszy, którzy stali bezradni.

Lecz na chłopaka.

Siedział w kącie pomieszczenia, skulony. Jego piękne czerwone włosy były pozlepiane potem i krwią. Sea był całkowicie nagi, przykuty za ręce i nogi łańcuchem do ściany. W pomieszczeniu było brudno. Śmierdziało zgnilizną, krwią. Latały tu jakieś owady, a po podłodze chodziły różnego rodzaju robaki.

Nastolatek patrzył na nas pustym wzrokiem, ale z jego oczu płynęły samoistnie łzy. Całe jego ciało byłe pokryte ranami. To były strupy na strupach, z których miejscami wyciekała świeża krew i ropa.

-Sea- szepnąłem z łzami w oczach.

Jednak na dźwięk zareagował tylko chwilowym przerażeniem, krzykiem i skuleniem się, chowając głowę między nogi.

Popatrzyłem na moich towarzyszy.

Tak jak ja byli zniesmaczeni, przerażeni i smutni całą sytuacją.

Pokręcili głową w bezradności.

Wyjąłem nóż i podszedłem do Sea.

Widziałem w jego oczach rosnące przerażenie z każdym moim kolejnym krokiem. Krzyczał też coraz bardziej. Głośniej i nieprzerwanie.

-Wybacz Sea, to dla twojego dobra- szepnąłem z ciepłym uśmiechem, na który się wzdrygł.

Wykorzystałem ten moment i go uderzyłem w tył głowy, sprawiając że stracił przytomność.

Odstrzeliłem kajdany.

-Zabierzcie go stąd. Proszę- rzuciłem słabo i wyszedłem stamtąd, skierowałem się do Kyō i porywacza.

-I co z Sea?!- zapytał od razu blondyn jak mnie zobaczył.

Jednak mój wyraz twarzy chyba mu wystraczył za odpowiedź.

-Idź im pomóż- poleciłem i usiadłem na murku, nawet nie patrząc na cyrkowca.

Czekałem, aż wyniosą stąd Sea.

Po chwili blondyni wynieśli ciało nastolatka, owiniętego w ich bluzy. Moja bluza ani kurtka nie nadawała się do okrycia go. Całe były w strzępkach.

Gdy zniknęli mi z pola widzenia, usłyszałem głos rannego mężczyzny.

-Znowu jestem sam- powiedział słabnącym głosem. Patrzył w niebo z pustym wzrokiem. Bez emocji... Tak mogłoby się zdawać. Lecz nie minęło wiele czasu, aby w jego oczach stanęły łzy i się na mnie popatrzył.

-Znasz to okropne uczucie osamotnienia? Kiedy nie masz z kim porozmawiać? Kiedy cały świat patrzy na Ciebie wrogo? Czujesz się jakbyś na świecie był tylko ty i demony? Nie znasz? Ja znam- mruknął, płacząc.

-Masz racje, nie znam. Jednak potrafię sobie to wyobrazić. Mam całkiem dobrą wyobraźnię.- odpowiedziałem mu szczerze, patrząc dalej w oczy.

Jednak po chwili oboje spojrzeliśmy na niebo. Chmury się już rozchodziły, zapewne było teraz widać zachód słońca. Szkoda, że w lesie nie można go było dostrzec.

-Ah, pamietam- zaczął, a ja na niego spojrzałem kątem oka. Już pewnie nie widział, a jeśli tak to niewyraźnie- W podobny dzień moja młodsza siostra popełniła samobójstwo, zostawiając mnie samego- dodał niknącym już głosem.

Popatrzyłem się na niego zdziwiony.

-Siostra?

-Tak. Miałem siostrę. Była dla mnie ważna. Była jednyną osobą, która za mną rozmawiała. Jednak zabiła się, przezemnie- zwrócił twarz ku mnie.- Po twojej reakcji wnioskuje, że też masz młodszą siostrę.

-Taaa- rzuciłem- I zrobiłbym dla niej wszystko. Tak jak dla Sea.

-Sea? Więc tak miał na imię- odparł jakby smutno.

-Żałujesz tego co zrobiłeś?- zapytałem patrząc na niego.

-Nie. Tak. Nie wiem- odpowiadał z odstępami czasowymi. Jednak potem dodał coś bardziej sensownego- Zakochałem się w nim. W tych jego pięknych włosach, oczach. Jednak gdzieś w głębi, wiedziałem że nie dane nam będzie razem być- szepnął smutno.

-Dlatego postanowiłeś użyć siły?

-Skoro już cały świat i sam ja, zrobiłem z siebie potwora. To czemu miałbym się zmieniać? I tak nie przyniosłoby to żadnych rezultatów.- odpowiedział i zaśmiał się w swojej bezradności.

-Przyszłość nie jest wykuta w kamieniu, a siła nie zawsze jest rozwiązaniem.- odparłem spokojnie.

-Może masz racje. Jednak teraz już nie mam jak tego sprawdzić. Wiem, mogłem wcześniej. A zwłaszcza, że o to też prosiła mnie moja siostra- po tym zdaniu zakrztusił się krwią. Cały policzek miał już w owej cieczy.

Umierał. Zostało mu naprawdę mało czasu. I on sam doskonale o tym wiedział.

-Chciałem tylko przestać być samotny- załamał mu się głos.

-Na to wygląda- odpowiedziałem mu, wstając. Stanąłem nad nim z pistoletem w ręce.- Teraz już nie musisz być samotny.- dodałem wycelowując w głowę.

-Tak. Siostrzyczko, zaraz do Ciebie dołącze- szepnął resztką tchu.

Nie wiem co było szybsze. Mój strzał, czy jego wykrwawienie się.

Jednak umarł, patrząc w niebo. Niebo, które przypominało mu o jego siostrze.

Popatrzyłem za jego pustym, martwym wzrokiem w niekończącą się przestrzeń.

-Jeśli kiedykolwiek zejdę na taką ścieżkę, sprowadźcie mnie na odpowiednią drogę- rzuciłem w stronę nicości.

Po chwili stania ruszyłem za moimi towarzyszami, dzwoniąc do osób, które zajęłby się uprzątnięciem tego miejsca.

Tak oto kończy się ten rozdział i wątek z Itamim. W końcu poznaliśmy jego imię, a on umarł. No cóż.

A propo jego śmierci. Naprawdę długo zastanawiałam się, co z nim zrobić. Jednak wewnętrznie wiedziałam jaka jest odpowiedź. W takiej sytuacji mógł tylko umrzeć. Choć jego śmierć mnie bardzo bolała, bo osobiście bardzo lubiłam postać Itamiego. Jest osobą, która nie jest zła z natury. To społeczeństwo sprawiło, że się taki stał. Nie usprawiedliwiam go, bo miał inne wyjście. Jako człowiek, mógł dokonać innych wyborów. Nie mniej jednak, był skrzywdzony przez los.

Skrzywdzeni także zostali bohaterowie dzisiejszego rozdziału. Yuki, Kyō jak i Naito są ranni. Jednak, akurat w przypadku tego ostatniego to są najmniejsze obrażenia.

Za to najbardziej jest skrzywdzony Sea. W końcu wrócił. Ile go nie było? Trzy?

Cóż. Jeśli liczycie na powrót jego perspektywy, to jeszcze poczekacie.

Na razie jeszcze Naito nam będzie opowiadał tą historię.

Tu jeszcze obrazek ze śmiercią Itamiego. Ta scena widniała w mojej głowie tak bardzo, że musiałam ją narysować.


To chyba wszystko co miałam do powiedzenia w tym rozdziale. Mam nadzieje, że się podobało.
Do zobaczenia ^^

Opublikowane: 3.07.2021

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top