Rozdział 19- Szczęście


Witam w kolejnym rozdziale z tej książki. Życzę Miłego Czytania ^^



Sea

Siedziałem w salonie oglądając telewizje.
Do tego jadłem ciasto.

Tak wyszło, że akurat oglądałem jakieś arabskie melodramaty. W życiu bym nie pomyślał, że można się tak w czuć w coś co zdaje się takie cringowe.

Akurat jedna kobieta została trącona nożem i się wykrwawiała. Jej ukochany trzymał ją w ramionach, prosząc żeby go nie opuszczała.

-To może zamiast ją prosić, aby nie umierała, zrobiłbyś coś w tym kierunku. Zdezynfekował, jakiś alkohol na pewno masz. Opatrzył ranę. Cokolwiek?- krytykowałem oburzony, jedząc ciasto z wyjątkowym zaangażowaniem.

Był dzisiaj dzień wolny od szkoły, dlatego mogłem sobie pozwolić na lenistwo i obijanie się. Oraz oglądanie arabskich melodramatów.

Skończyło się głównie, dlatego że nie mam nic innego do roboty. Nie będę zawracał głowy Naito, ani Yuno. Bo w przeciwieństwie do mnie ta dwójka ma jakieś życie.
A nie chciałbym się narzucać, ani im przeszkadzać.

W momencie kiedy skończyło mi się ciasto, odłożyłem je na stolik i sięgnąłem po popcorn w misce.

Dosłownie ułamek sekundy potem, kiedy był moment kulminacyjny odcinek się skończył. Następny był dopiero jutro.

-Ale jak to tak!- rzuciłem głośno, oburzony.- Ja chce wiedzieć, czy ona zginęła, czy nie! Co zaaaaaa...

Przełączyłem telewizje na jakiś inny kanał. Leciał tam jakiś film akcji o tajnych agentach w garniaku.

-Może być. Przynajmnie nie skończy się w kulminacyjny momencie- mruknąłem zagryzając popcorn.

Nagle zadzwonił mi telefon, aż podskoczyłem.

Wziąłem go do ręki i odebrałem, patrząc w telewizor.

-Halo?

-Sea!- krzyknęła Yuno w słuchawce, tak że aż się odsunąłem- Nie uwierzysz!

-Na pewno, nie ma szana- mruknąłem, po czym ziewłem o mało się nie zakrztuszając prażoną kukurydzą.

-Wow, ale zaleciało chęcią do życia - burknęła dziewczyna.

-Co tam chciałaś?- zapytałem, patrząc co się odwala w filmie.

-Słuchaj nie uwierzysz! Bo wiesz...- zaczęła opowiadać o tym co się właśnie odwaliło w anime, które ostatnio zaczęła oglądać i się bardzo w nie wczuła. Słuchałem jej uważnie i nawet od czasu do czasu wtrąciłem coś od siebie, czy się o coś spytałem. W pewnym momencie jednak i jej skończyły się słowa. Nie mając co już mi opowiadać, postanowiła się pożegnać- Więc dzięki, że poświęciłeś mi czas Sea i wysłuchałeś mojej paplaniny. Fajnie jest mieć kogoś do kogo mogę zadzwonić o każdej porze dnia i nocy i opowiedzieć co się dzieje w anime.

-Może o tej każdej porze dnia i nocy to lekko przesadziłaś, bo niebyłbym zbyt zadowolony gdzybyś mnie obudziła. Ale nie ma za co.- powiedziałem uśmiechając się szeroko. Pożegnałem dziewczynę, życząc jej miłego oglądania i sam wróciłem do oglądania filmu akcji.

Już dobiegał końca, ale i tak mogłem się nim cieszyć jeszcze przez parę minut.

I tak większość tego filmu to były wybuchy. Praktycznie zero fabuły.

Ziewnąłem, zajadając się popcornem.

Spojrzałem za okno. Było dzisiaj bardzo pochmurno i lało. Dlatego do oglądania wcale nie potrzebowałem rolet ani nic takiego. W końcu i tak było ciemno.

Usmiechnąłem się, patrząc na las, który był kilkanaście metrów od mojego domu.

Jeszcze prawie rok temu nie miałem nikogo. Byłem sam, ze swoimi problemami i myślami. Żyłem bijąc się i ucząc, aby żyć jako "normalny" człowiek. Nie widziałem sensu w swojej egzystencji. Byłem jak robot.
Potem pojawił się Naito, potem Yuno, a potem udało mi się odzyskać mamę. Był jeszcze wkurzajacy mnie Kyō, a jednak i tak go lubię. Yuuka, który ciągle mnie lekko przeraża. Archie, choć dość rzadko mam szanse z nią porozmawiać. Tak dużo się zmieniło w kilka miesięcy.

Zacząłem jeść, robić coś poza biciem się i uczeniem. Nawet jeśli miały być to arabskie melodramaty.- prychnąłem na to rozbawiony.

Ale nie tylko. Polubiłem karaoke, kino i basen.

Teraz czuje się... Szczęśliwy. Spełniony.

Nie jestem samotny, mam wokoło ludzi. Jestem w stanie się szczerze uśmiechać i śmiać z innymi.

Czy to możliwe, że cierpiałem po to, aby w końcu zaznać szczęścia?

Mam nadzieje. Mam nadzieje, że będzie już tylko lepiej.

Gdy film się skończył, usłyszałem kroki na schodach.

Już po chwili do salonu weszła moja mama.

-Co tam robisz?- zapytała wesoło.

-Oglądam telewizje i jem. Bardzo dobre ciasto Ci wyszło. Pycha- uśmiechnąłem się do niej szeroko.

-Oh? Dziękuje!- ucieszyła się, podchodząc do mnie i mnie całując w policzki.

-Będziesz robiła teraz obiad?- zapytałem, patrząc na godzinę.

-Tak, taki mam zamiar. Masz ochotę na coś szczególnego?- spytała z iskierkami szczęścia.

Od kiedy dowiedziała się o moich problemach z jedzeniem, starała się jak mogła, aby mnie w tym wspierać.
Kiedy miała jak, pytała się o to co chce zjeść. A ja wtedy starałem się coś wymyślić. Wcześniej nie mając za bardzo gustu jedzeniowego to było naprawdę trudne. Teraz jednak już wiem co mniej więcej lubię.

-Katsudon- odpowiedziałem spokojnie.

Na moje słowa kobieta się zaśmiała. Często prosiłem ją właśnie o to danie.

-Dobrze. Za jakiś czas będziesz miał pyszny katsudon- stwierdziła wesoło idąc do kuchni.

Wróciłem do oglądania telewizora, przełączyłem na jakąś bajkę animowaną.

Po chwili popcorn już mi się skończył. Nie zaczynałem nic innego, bo wiedziałem że potem nie zjem obiadu. A przecież mama robiła go specjalnie dla mnie.

Oglądana bajka bardzo mnie poruszyła. Wciągnąłem się w nią jak w arabskie melodramaty.

Opowiadała naprawdę wzruszającą i uczącą historie.

Nagle usłyszałem dzownek do drzwi. I nie dochodził on z telewizora.

-Otworze!- krzyknęła moja mama, po czym dodała już nie do mnie- Już idę!

Nadstawiłem uszu. Może to tata?

Szybko odrzuciłem tą myśl.

Co prawda, usłyszałem męski głos.
Równie znajomy.

-Jest może Sea?- zapytał mężczyzna.

-Tak, oczywiście. Jest w salonie- odpowiedziała moja mama.

Nie musiałem długo czekać, aby w salonie stanął Naito.

-Dzień Dobry- przywitałem się z granatowowłosym.

-Cześć- odpowiedział mi z uśmiechem- Zabieram Cię z domu, nie ma siedzenia przed telewizorem całe boże dni- dodał rozbawiony moim wyglądem.

-Ale mi tu dobrzeeeeee- odmruknąłem zawijając się w kocyk bardziej.

Usłyszałem cichy jęk mężczyzny. Wystawiłem oczy za koc, aby móc na niego spojrzeć.

-Jesteś zbyt słodki. To powinno być karalne- powiedział Naito, kręcąc głową.

-E, dzięki?- odburknąłem, nie wiedząc co innego miałbym powiedzieć.

-Ale wracając. Mówiłem serio. Wstawaj, szkoda dnia- rzekł z uśmiechem i pewnością siebie.

-Nigdzie nie idziecie!- usłyszeliśmy uniesiony głos mojej mamy. Nie często bywała ona taka, więc spojrzeliśmy się na nią zdziwieni. Ona tylko dodała z uśmiechem- Najpierw obiad. Oboje.

-Och. Pani obiad zawsze- odpowiedział z szerokim uśmiechem granatowowłosy.

-Oooo, miło mi- mruknęła lekko zawstydzona słowami mężczyzny.

Czy on flirtuje z moją mamą?

Uniosłem jedną brew i przyglądałem się tej dwójce, która jeszcze przez chwilę rozmawiała ze sobą.

Jednak od tego zajęcia oderwał mnie jakiś dziwny odgłos z kuchni.

-Mamo, nie zapomniałaś o katsudonie. Prawda?- zwróciłem jej uwagę.

Na moje słowa kobieta wpadła w panikę i na prędko pobiegła do kuchni.

Już po chwili nie było słychać ów dziwnego dźwięku.

-To chyba tu chwile posiedzimy. Jednak nie myśl sobie, że wyjście z domu Cię dzisiaj ominie.- powiedział do mnie Naito, siadając obok mnie.

-Tak, tak- mruknąłem kładając swoją głowę na jego ramieniu.

Przymknąłem tak oczy.

Przy Naito czułem się bezpiecznie. Uratował mnie już tyle razy. Ufałem mu, lubiłem go. Byłem mu wdzięczny.

-Hej, Słodziaku. Nie zasypiaj. Musisz zjeść obiad, pamiętasz? Inaczej nas twoja mama nie wypuści- mówił spokojnym głosem, lekko mną trzęsąc.

Odmruknąłem tylko coś, mocniej w niego wtulając.

Przez pogodę byłem zamulony, a od tego całego obijania się, naprawdę chciało mi się spać. Jeszcze ciepło mężczyzny, jego równomierny oddech i miarowe bicie serca.

Czułem się naprawdę wspaniale i bezpiecznie. Nic więc dziwnego, że lekko mi się przysnęło.

Tak tylko na chwilę i to w dodatku pół świadomie.

Jednak potem mama skończyła katsudon i musieliśmy zasiąść do stołu.

Zawinięty dalej w kocyk, oraz mając na nogach kapcie króliczki, podreptałem te kilka kroków do stołu.

Stały już na nim trzy miski potrawy.

Usiadłem na swoim miejscu i zacząłem wcinać ze smakiem.

Tak, kataudon z pewnością był jedną z pyszniejszych rzeczy do jedzenia.

-I jak wam smakuje?- zapytała po chwili mama.

-Jest bardzo dobry- odpowiedział Naito z lekkim uśmiechem.

Oboje popatrzyli się na mnie, czekając na moją odpowiedź.

-Jest pycha!- rzuciłem do nich między agresywnymi kęsami.

Pożądne jedzenie cieszyło i zapychało skutecznie mój brzuch. Zadowalało mnie to bardzo.

Porozmawialiśmy trochę przy jedzeniu, a gdy cała trójka skończyła, mama zebrała talerze i poszła je umyć.

-Idziemy!- zawołał wesoło mężczyzna.

-O, bogowie. Zapomniałem- jęknąłem na jego słowa. Naprawdę nie miałem ochoty nigdzie wychodzić w taką pogodę. Jednak nie miałem co się kłócić z granatowowłosym.

Poszedłem na górę przebierając się w moje czarne jeansy z dziurami oraz turkusowymi szelkami, podkoszulek i na to czarny, wielki sweter.

Zszedłem na dół, gdzie czakał na mnie w pełni gotowy do wymarszu, mężczyzna.

Najpier poszliśmy do kina.

Był to film fanatasy. Nie do końca moje klimaty, ale i tak udało mi się wciągnąć i zaangażowć w tytuł.

Potem poszliśmy na karaokę. Spędziliśmy tam około dwóch godzin.

A przez to, że jak to mamy w zwyczaju, wygłupialiśmy się. To czas minął nam bardzo szybko. Na na przykład śpiewaniu starych przebojów, bądź układając wieże z puszek po wypitych napojach.

Bawiłem się naprawdę wspaniale. Wcale nie żałowałem wyjścia z domu.

Potem zostałem zaciągnięty na kręgle, mimo że nigdy wcześniej na nich nie byłem.

Ale rzucanie wielką kulą w pionki było naprawdę satysfakcjonujące. Jeszcze ten dźwięk uderzenia i przewracania się drewna o parkiet.

Rzuciłem kulą kolejny raz, zbijając dziewięć z dziesięciu kręgli.

-Juhu!- zawołałem i odwróciłem się do mężczyzny.- Widziałeś? Spróbuj to pobić- powiedziałem uśmiechając się zwycięsko.

-Widzę, że ktoś się wciągnął- zaśmiał się, sięgając po kule.

Patrzyłem uważnie jak robi zamach i rzuca.

Ten rzut zbił osiem pionków.

-Blisko było- rzuciłem z pocieszającym uśmiechem.

-Taaa, dzięki. Widzisz, jesteś oficjalnie mistrzem w kręgle- odpowiedział z wetchnieniem.

-W końcu coś w czym jestem lepszy od Ciebie- stwierdziłem dumny.

-Jestem pewien, że jest wiele rzeczy, w których jesteś lepszy odemnie.- powiedział, po czym dodał- Powinniśmy już iść. Robi się późno.

Popatrzyłem za okno. Faktycznie robiło się już ciemno.

-Niech będzie- rzuciłem i ruszyłem do wyjścia.

Zmieniliśmy obuwie, po czym wyszliśmy.

-Chcesz jeszcze zajść do kawiarni?- spytał po chwili.

Mój brzuch postanowił odpowiedzieć za mnie. Głośno zaburczał.

-To chyba było tak- zaśmiał się Naito.

-Tak- burknąłem zawstydzony.

Skierowaliśmy się w stronę tej części miasta, gdzie była masa kawiarni.

Naito i tak zawsze zabierał mnie do tej jednej konkretnej. Chyba bardzo ją lubił.

-Masz ochotę na coś konkretnego?- zagaił rozmowę.

-Na ciasto- odpowiedziałem, marząc o pewnym rodzaju ciasta w kawiarni.
Było zielone z białym, mięciutki środkiem i posypane białą czekoladą.

-Ślinisz się- usłyszałem rozbawiony głos granatowowłosego.

Spaliłem buraka i starłem ślinę.
Na co mężczyzna się roześmiał.

Po chwili doszliśmy do kawiarni. Był w niej przyjemny zapach kawy, suszonych herbat i lekka, słodka woń ciast. Ten piękny zapach równoważyła cytrynowo-cynamonowa nutka.

Uwielbiałem ten zapach, dlatego lubiłem tu siedzieć.

W dodatku było w środku przyjemnie ciepło, a ciepłe barwy brązu i beżu dodawały przyjemnego, komfortowego i wręcz domowego klimatu.

Można poczuć się tu naprawdę luźno, dzięki takiej atmosferze.

Jak zwykle usiedliśmy na samym końcu.

To miejsce miało jeszcze większy plus w zimne i deszczowe dni takie jak te. Był tu grzejnik.

Przysunąłem krzesło bliżej ciepłej powierzchni i przylgnąłem do niej.

-Ale fajnie- mruknąłem cicho z rozkoszy.

Usłyszałem śmiech granatowowłosego, ale nie widziałem go. Do rozkoszowania się ciepełkiem grzejniczka, zamknąłem oczy.

Z głośniczków leciała nie za głośno, melodia.

Mógłbym tu usnąć.

Po chwili usłyszałem uderzania obcasów o posadzkę.

-Co podać?- zapytał miło kobiecy głos.

-Ciasto Matcha i Białą czekolade. A dla mnie Espresso Macchiato i croissant z serem.- zamówił za nas dwóch Naito.

Ile razy byśmy nie przychodzili tutaj, zawsze obsługiwała nas ta sama kelnerka. Odnosiłem wrażenie, że najzwyczajniej w świecie spodobał jej się Naito.

Nie wiem, czy nie widział tego, czy ignorował. Ale na pewno nie robił nic w kierunku, żeby kelnerka zaprzestała tych nieszczęsnych prób poderwania go.

Jednak to nie była moja sprawa, więc nie zamierzałem się odzywać. Swoją opinie zostawie sobie.

Nie minęło dużo czasu, a nasze zamówienie stało przed nami.

Praktycznie od razu zacząłem zajadać się pysznym ciastem, nie odrywając jednej ręki od ciepłej powierzchni.

-Smacznego- zaśmiał się Naito.

-Hm?- mruknąłem pytająco z pełnymi ustami- A tak, jasne. Smacznego.

Chyba Yuno zaraziła mnie miłością do jedzenia. Naprawdę lubiłem jeść od kiedy udało mi się jakkolwiek rozróżniać smaki.

A zwłaszcza lubiłem ciasta, katsudon i wszystko o smaku matchy.

Podczas jedzenia i picia rozmawiałem z Naito na tematy głównie szkolne. Opowiadałem mu na przykład jak mi poszły egzaminy semsetralne. Oczywiste było to, że byłem najlepszy w klasie. I to też właśnie odpowiedział Naito, roztrzepując mi włosy na głowie. Oczywiście poprawiłem je potem.

Gdy zjedliśmy mężczyzna zapłacił za nas i wyszliśmy z budynku, kierując się do domu.

Byłem właśnie w środku streszczania granatowowłosemu arabskich melodramatów, gdy przeszedł mnie dreszcz.

Stało się to już codziennością, więc zignorowałem to.

Stwierdziłem, że to tylko moja psychika bawi się ze mną przez to, że jest ciemno.

W końcu zazwyczaj jak odnosiłem to wrażenie, patrzenia się na mnie, było już ciemno.

Nawet się już nie rozglądałem na boki, tylko dalej kontynowałem swoją wypowiedź.


I takim oto sposobem kończy się ten rozdział.

Taki spokojny, szczęśliwy. Pokazujący jak zmieniło się życie Sea od pierwszego rozdziału. W końcu już jest praktycznie dwudziesty! Ale spokojnie, to nawet nie jest połowa tej książki.

Więc jeżeli ktoś się wciągnął w historie Sea i Naito oraz chce śledzić ich losy jak najdłużej. To dzień dobry! Jestem od spełniania życzeń.

Nie bardzo co mam tutaj mówić, bo to od taki luźny rozdział. Mam nadzieje, że nie widać aż tak bardzo, że umierałam ze zmęczenia jak pisałam mniej więcej środek.

Pisanie rozdziałów po nocy nie jest mądrym pomysłem, ale dnia mi nie wystarczy, więc co zrobić?

No dobra, to tyle. Mam nadzieje, że się podobał rozdział. Do zobaczenia!

Opublikowane: 27.06.2021

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top