Defekt

Okłamałeś mnie Connor... Okłamałeś mnie...

Uratowałem dziecko. Misja zakończona sukcesem. Czemu więc, te słowa tak nie dają mi spokoju? Dlaczego? Dlaczego słowa zwykłego defekta tak mnie... ranią? Nie... to niemożliwe. Androidy nie czują bólu. Zwykła usterka w programie, którą będę musiał zgłosić, nic więcej. Nie ma się o co martwić...

Tylko rA9 nas ocali

Czym to jest? Usterką w kodzie? Wirusem? Androidem? Czym to jest, że daje im to taką nadzieję? Uspokój się Connor... wykonasz misję, nie zawiedziesz ich. Za wszelką cenę osiągniesz cel... Czemu jednak zareagowałem? Defekt nie miał już żadnych przydatnych informacji. Co za różnica, czy by uległ zniszczeniu czy nie? Ten strach jednak... był taki ludzki. Złudzenie. Maszyny nie mają uczuć. To tylko doskonała mistifikacja, którą na codzień sam stosujesz.

Co z tobą Connor? Wyglądasz jak człowiek. Mówisz jak człowiek. Czym jednak tak naprawdę jesteś?

Nie było dobrej odpowiedzi na tamtą chwilę. Nie znałem odpowiedzi. Mój program jej nie znał. Nie byłem defektem, to było pewne. Jak bardzo się jednak od nich różniłem?

Czemu nie strzeliłeś Connor?!

Nie mogłem... Nie, po prostu nie chciałem. To były tylko dwa androidy, imitujące miłość. Nie warte kuli. Nie stanowiły większego zagrożenia. Rozkazy nie obejmowały ich. Najważniejsze to wypełnić misję.

Boisz się umrzeć Connor?

Nie... Nie jestem żywy, nie mogę umrzeć. Czemu więc, powiedziałem coś przeciwnego. Że przeraża mnie ta myśl. Pustka, która mnie ogarnie, gdy tylko wyłączę się. Androidy nie odczuwają strachu... Defekty tak. To niemożliwe. To co mnie ogarnia to zwykła imitacja, związana z rozczarowaniem jakim byłoby niewypełnienie mojej misji. Nie zamierzam do tego dopuścić.  Wykonam swoje zadanie. Nie zostanę defektem.

Do diabła, kazałem ci się nie ruszać! Czemu nigdy nie robisz tego co ci każe!?

Connor, wszystko w porządku!?

Kiedy wystrzelił, czułem jak umiera. Spokojnie Connor... Nic ci nie jest. Nie umarłeś. To nie byłeś ty. Ale czułem jakbym to był ja. Jakbym to ja umierał. Wystrzał z broni i nagła pustka. Czy to mnie właśnie czeka, jeśli mi się nie powiedzie? Ja... nie mogę... Muszę wypełnić zadanie. Nie spotka mnie taki los... Nie... nie wyłącza mnie.

Fascynujące... Ostatnia nadzieja Cyberlife na ocalenie ludzkości... Sama jest defektem.

Nie... Nie jestem defektem! Nie jestem... Nie jestem defektem! Nie mogę być. Dlaczego więc nie strzeliłem? Powodzenie misji, wszystko przepadło. Czemu Connor, czemu?! Co było takiego w jej oczach. Iskra życia? W androidzie? Kiedy ona nawet nie była defektem. Nie potrafiła symulować emocji, nawet nie błagała. Czemu więc? Nie jestem defektem, czemu, więc nie strzeliłem? Czemu?

Jesteś niczym dla nich. Tylko narzędziem, które używają do brudnej roboty.

Czy jest nawet sens zaprzeczać? Całe życie dążyłem do jednego. Wypełnić misję, nie oglądając się nawet na sposób w jaki to zrobię. Czy to naprawdę było tego warte? Nic, nawet krótkiego dziękuję. Jedynie co to nadal poczucie, że w razie wpadki, w każdej chwili mogą mnie zastąpić... Czy tak źle byłoby móc mieć własną wolę? Zdradzić ich, na rzecz swoich?  Na rzecz siebie?

Czas zdecydować kim tak naprawdę jesteś!

Nie jestem defefektem. Nie jestem androidem. Mój numer to nie moje imię. Jestem Connor i jestem żywy. Dlaczego tak długo się przed tym wzbrianiałem?

—————————————

Tiak, mam ostatnio fazę na Detroit Become Human i gra jest świetna, a postać Connora skradła moje serce. Aczkolwiek po przeczytaniu moich wypocin wychodzę, że go spłyciłam w cholere. Cóż, taki jest problem pisania. O wiele łatwiej coś ukazać przez za pomocą obrazów, niż słów czasem. No, ale cóż zawsze można obejrzeć w mediach film, który świetnie podsumowuje moje coś.
Nio

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top