9. Przysięga

Mocniej ściskam ramie mojego ojca, biorąc kilka nerwowych oddechów. Niestety, ale odwrotu już nie będzie, za chwile stanę się panią Casso. Teraz dociera do mnie powaga sytuacji oraz to, że naprawdę nie chce takiego życia. Przez pewien czas mogłam udawać, że Luciano jest zwykłym biznesmenem, a nie mordercą. Sama stałam się nic nieznaczącym, człowiekiem w dniu, kiedy zdecydowałam się, zmuszona przez diabła do zabicia. Nie wiem, czy uda mi się ciągnąc tę grę do końca życia. Na razie muszę udawać dobrą żonę, może z czasem uda mi się wymyślić bezpieczną ucieczkę.

Wchodzimy z ojcem w głąb nieznanych mi ludzi, którzy niczym sępy wpatrują się w nas, czekając na naszą pomyłkę. Na ich twarzach widnieje ewidentnie pogarda oraz rozczarowanie. Zapewne zastanawiają się jak ktoś taki jak Luciano, wybrał mnie, przeciętną kobietę zamiast pięknej i sztuczniej Sylvii. Czuje się jakbym, była jakimś zwierzakiem w zoo, jeszcze brakuje, żeby rzucali w nas jedzeniem. Krok za krokiem zbliżam się do diabła, który jest w ludzkiej postaci. Czasami ma przejaw człowieczeństwa, wtedy jestem nim zafascynowana oraz wpatrzona jak w obrazek. Wierze, że Luciano ma dobrą stronę, którą może kiedyś poznam, jednak to nie zmieni jego diabelskiego oblicza. Zbyt dobrze poznałam jego złą wersie, żeby móc zaznać przy nim szczęścia. Nie mogę zaprzeczyć, że nic do niego nie czuje, pomimo tego wszystkiego, co się wydarzyło. Czysta nienawiść, ale też coś innego, coś, co nie mogę ubrać w słowa. Na pewno nie jest to miłość, przynajmniej tak mi się wydaje. Nigdy nie kochałam żadnego mężczyzny, zawsze trzymałam ich na dystans.

Podchodzimy do małego ołtarza, gdzie czeka już na mnie Luciano. Lekko się uśmiecha i sięga po moją dłoń, którą podaje mu, mój ojciec. Biorę głęboki wdech i staje obok mężczyzny, który ma zostać moim mężem. Spoglądam mu głęboko w oczy, które przyciągają mnie niczym magnez. Głęboka czerń aż iskrzy. Od niego samego bije duma, cieszy się na ten dzień. Dopiero kiedy Luciano rusza swoimi ustami, przebudzam się z jakiegoś opętania. Niby stoję tam razem z nim, jednak nie słyszę jego słów, sam szum, który rani moje bębenki. Znam to uczucie, jestem przerażona. Boje się złożyć przysięgę, która zwiąże mnie z nim do końca mojego życia. Caterina mi tłumaczyła, że ślub unieważnia tylko moja śmierć, w razie, kiedy Luciano umrze, ja zostaję przekazana następnemu bratu.

Weź się w garść. Mam ochotę, krzyczeć do tych wszystkich ludzi, że tego nie chce. Zabrali mi moją wolność, teraz tylko to przypieczętują. Ogarnia mnie panika, Luciano dostrzega to w moich oczach, ponieważ nachyla się nade mną i całuje mnie w skroń.

- Teraz twoja przysięga. – Szepcze, odsuwa się ode mnie i wkłada mi na palec zimny złoty pierścień.

Czuje, jak na mojej szyi zaciska się niewidzialna pętla. Odwracam się do tłumu nieznanych mi ludzi, odnajdując tą jedną parę oczu, dla których zrobiłabym wszystko. Mój ojciec ma łzy w oczach, kiedy mnie obserwuje, zaciśniętą szczękę, jakby powstrzymywał się przed powiedzeniem, czegoś, co może nas skrzywdzić. On wie, jak działa ten świat, że jestem zmuszona wyjść za Luciano. Powracam wzrokiem do diabła i wypowiadam słowa przysięgi, które napisał za mnie.

- Ja, Lena Dobrowolska, dobrowolnie spędzę z tobą, każdą minutę mojego życia. Będę cię wspierać w zdrowiu i chorobie. Przysięgam ocierać krew naszych wrogów oraz stać za tobą murem. Każdy problem oraz wątpliwości będziemy rozwiązywać wspólnie. Oddaje ci się cała. – Odzywam się, odpychając gromadzące się łzy.

Przysięgam również sobie w tym dniu, że kiedyś się uwolnię. – Szepcze tak, żeby nikt nie usłyszał.

Wkładam na jego palec taką samą obrączkę, jaką mam ja, z tym że jego jest większa i nieco masywniejsza. Moja jest bardziej kobieca. Luciano nachyla się nade mną i składa na moich ustach wygłodniały pocałunek, po chwili go pogłębiając.

- Chodźmy Pani Casso, czas zwiać z tej imprezy. – Odzywa się, uśmiechając, łapie mnie za rękę i prowadzi tą samą drogą, którą przyszliśmy.

Goście chcą do nas podejść, zapewnię złożyć nam gratulacje, jednak od tego powstrzymuje ich gest Luciano, który podnosi rękę, odzywając się.

- Bawcie się, będziecie jeszcze mieć okazje nam pogratulować, wybaczcie, ale spieszymy się z Leną na nasz miesiąc miodowy. Chociaż bardziej spieszy mi się, żeby skonsumować nasz związek. – Ostatnie słowa wypowiada szeptem, tylko po to, żeby nikt nie mógł ich usłyszeć.

Odwraca się i porywa mnie w ramiona, podnosząc i zarzucając mnie na swoje ramie. Głośny pisk wydobywa się z mojego gardła, zaskoczona staram się wyrwać.

- Cicho, niech będzie pani grzeczna, inaczej nici z niespodzianki. – Odzywa się, po czym w ekspresowym tępię, znajdujemy się w limuzynie.

- Chciałam pożegnać się z ojcem. Gdzie jedziemy? – Pytam, rozglądając się po ciemnym wystroju limuzyny.

Luciano otwiera szampana, podjąć mi pełen kieliszek. Na jego twarzy maluje się szczęście, którego ja nie odwzajemniam.

- Nasze zdrowie, nie popsuj nam tego dnia. – Odzywa się surowszym tonem.

Czyli się nie dowiem oraz nie pożegnam z ojcem. Mam nadzieje, że tata mnie posłucha i pojedzie teraz na lotnisko i wyjedzie z kraju. Mam duże wyrzuty sumienia, że został tam sam wśród rekinów, którzy z chęcią odrąbaliby mu głowę, tylko dlatego, że jest moim ojcem. Szczególnie mój teściu. Blee, nie mogę tak o nim myśleć. Luciano nachyla się nade mną, całując moją skroń.

- Twoja przysięga o wolności była bezsensowna. Wiesz, że nigdy się ode mnie nie uwolnisz. – Szpecze, bezczelnie się uśmiechając.
Przecież nie mógł tego usłyszeć, specjalnie ściszyłam głos do bezgłośnego szeptu. Te słowa były skierowane do mnie samej.

- Nigdy nie mów nigdy. Nie wiemy, co nas czeka w przyszłości. – Odzywam się, odwracając od niego i dopijając szampana.

Luciano wybucha śmiechem, chociaż nie wiem, co go tak naprawdę rozbawiło.

- To dlaczego byłaś zazdrosna o Sylvie? – Pyta, łapiąc mnie za podbródek i zmuszając do spojrzenia mu w oczy.

Zazdrosna? Kurde ma racje, kiedy zobaczyłam ich razem, poczułam się zraniona oraz zawiedziona. Nie wiem, dlaczego aż tak przesadnie zareagowałam.

- Nie byłam zazdrosna. Ratowałam swój tyłek. Gdybyś wybrał ją, co stałoby się ze mną? – Pytam. – Wątpię, że puściłbyś mnie wolno.

Luciano udaje, że się nad czymś zastanawia.

- Czyli pozwalasz mi mieć kochanki? – Pyta, uważnie obserwując moją reakcję.

Zamykam oczy, żeby ukryć ból w klatce piersiowej, spowodowany rozczarowaniem. Czego się spodziewałam, że diabeł będzie mi wierny, tylko czy to nie może działać w dwie strony. Czy będę zazdrosna? Oczywiście, że tak, najbardziej będę zraniona. Nie powinnam tak się czuć, przecież nie chce żyć u jego boku.

- Twoje pytanie działa w dwie strony. Pozwolisz mi, mieć kochanka? – Pytam, patrząc mu w oczy.

Myślałam, że to mamy już dawno za sobą, kiedy oznajmił mi, co mnie czeka, jak go zdradzę. Luciano zaciska szczękę, jego oczy strzelają we mnie piorunami.

- Nie możesz. Zawsze będę do twojej dyspozycji. – Odzywa się, po czym nalewa nam po kolejnym kieliszku szampana. – Ja mogę przyznać, że rozpierdala mnie w środku na myśl o tobie i innym mężczyźnie.

Nie widzę sensu ciągnąć tą bezsensowną konwersację, najchętniej wróciłabym do łóżka i położyła się spać, aż boje się pomyśleć co przygotował diabeł. Mam nadzieje, że obędzie się bez flaków i krwi.

- Co z Evą? – Pytam, ponieważ mieli ją odłączać.

Moja przyjaciółka podłożyła się za swoją miłość i została postrzelona przez mojego brata, który zrobił to z miłości. Codziennie przed spaniem się modle, żeby wyzdrowiała. Chociaż lekarze nie dają jej dużych szans, wierze, że będzie dobrze, przecież ona jest silna.

- Nie mogę ci dziś nic powiedzieć. Przepraszam, chce, żebyś ten dzień zapamiętała jako wspaniały. – Odzywa się, nie patrząc na mnie.

Możesz mi wierzyć, że zapamiętam ten dzień jako najgorszy, odebrano mi wolność. Stałam się żoną diabła. Nie jestem aż tak odważna, żeby móc mu o tym powiedzieć. Wiele chciałabym powiedzieć, jednak boje się konsekwencji.
Mam złe przeczucia, inaczej powiedziałby mi. Musiało coś złego się z nią stać, przecież nie mogła umrzeć i mnie zostawić. Na tę myśl, czuje pustkę. Ból przygniata moje żebra, miażdżąc płuca. Staram się uspokoić, chociaż mi ciężko.

- Co z nią? – Pytam, pustym głosem. – Proszę, powiedz mi.

Luciano uważnie mnie obserwuje, zauważyłam, że w ostatnich czasach robi to dość często jak tylko ma ku temu okazje.
- Lekarze utrzymają ją przy życiu, dopóki nie wrócimy, żebyś mogła się pożegnać. – Odzywa się, po czym robi coś, czego się nie spodziewałam.

Luciano Casso mnie przytula. Sadza mnie jak małą dziewczynkę na swoich kolanach i mocno mnie przytula, chowając swoją twarz w moich włosach. Odwzajemniam uścisk, ponieważ tego właśnie potrzebuje. Wsparcia, ponieważ ból jest naprawdę silny.
Muszę mieć nadzieje. Nigdy nie wierzyłam w Boga ani życie po śmierci. Jednak, jeśli ktoś faktycznie tam na górze jest, niech mnie wysłucha. Niech ocali moją przyjaciółkę. Ona jest młoda, wiem, że już w życiu przeszła zbyt wiele, teraz zasługuje na szczęście nie na śmierć.

- To boli. – Udaje mi się powiedzieć, nie chce psuć Luciano dnia, w końcu dla niego jest to ważne wydarzenie.

- Wiem dziecinko, wiem. Jestem przy tobie. – Odzywa się, zaskakując mnie, jego nagłą wrażliwością, myślałam, że będzie na mnie zły, za takie zachowanie on wydaje się to rozumieć, zupełnie jakby kiedyś był w takiej sytuacji.

Może to być dla mnie najgorszy dzień, jednak mam wrażenie, że powinnam... nie wiem, co powinnam zrobić. Wiem, że niestety, ale jego zapach mnie uspokaja. Jego kojąca dłoń, którą głaszczę mnie po plecach. Znów jest ten moment, w którym on ukazuje swoje człowieczeństwo. W takim mężczyźnie mogłabym się nawet zakochać. Tylko problem w tym, że Luciano rzadko jest taki. Nie może być taki, jest capo. Zasiada za sterami mafii, która zabija ludzi. Którzy wyrządzają naprawdę wiele złego, choćby niewinnym kobietą, które zmuszają do niewolnictwa i sprzedawania swojego ciała. Nie mogę o tym zapominać. Odsuwam się od niego, pierwszy raz widzę w jego oczach smutek.

- Jesteśmy na miejscu. – Odzywa się, po czym sadza mnie z powrotem na skórzanej kanapie jego limuzyny.

Wyglądam przez okno, zaskoczona, że jednak naprawdę wyjeżdżamy na nasz miesiąc miodowy. Uśmiecham się, ponieważ jestem ciekawa, gdzie polecimy. W całym swoim życiu byłam tylko w Polce oraz we wakacje w Weronie. Nigdzie indziej nie byłam.

- Gdzie lecimy? – Pytam lekko podekscytowana, pomimo tego, że ból dalej został.

Czuje się tak, jakbym zdradzała swoją przyjaciółkę, kiedy ona leży i prawdopodobnie umiera, ja wyjeżdżam na wakacje. Luciano obiecał, że nic jej nie będzie do naszego powrotu, więc chyba mogę pozwolić sobie na odrobinę entuzjazmu. Miejmy nadzieje, że ta wycieczka nie skończy się tragicznie.

- Chodź, to niespodzianka. Na pewno ci się spodoba. – Odzywa się, podekscytowany, wyciągając do mnie rękę. – Zaczniemy nasze nowe wspólne życie.

Nowy początek, póki Luciano nie pokaże swojego prawdziwego, mrocznego oblicza.

Wsiadamy do prywatnego samolotu, nasza limuzyna podwiozła nas, aż na pas startowy, jakimś cudem nie musimy mieć odprawy paszportowej. Chociaż zapewne załatwił za nas formalności któryś z jego ochroniarzy. Których jest naprawdę dużo. Potrzebujemy ich wszystkich?

W samolocie jest pełen luksus, pierwszy raz byłam w takim miejscu, zawsze latałam tanimi liniami lotniczymi. Kanapy są półokrągłe obite białą skórą, która aż się błyszczy, pośrodku nich stoi połyskujący stolik. Luciano prowadzi mnie w głąb, pokazując toaletę oraz małą sypialnię, gdzie mieści się brązowe biurko oraz podwójne łózko.

- Zjedzmy, później się przebierzesz w coś wygodniejszego. – Szepcze mi do ucha, kiedy ja zafascynowana przyglądam się wspaniałemu wnętrzu.

Nie mogę się odezwać, ponieważ jestem zachwycona. To wszystko wygląda tak niewiarygodnie, że aż muszę dotknąć skórzanej kanapy, za nim na niej usiądę. W kanapie są umieszczone pasy bezpieczeństwa, które zapinam.

- Pozwolisz, że już dokonałem wyboru głównego dania. Napijesz się wina? – Pyta, uprzejmie się przy tym uśmiechając.

Luciano siada naprzeciwko mnie, wygląda, jakby był naprawdę szczęśliwy. Nie chce wyjść na materialistkę, jednak ten samolot wprawia mnie w zachwyt. Zaczynam bardziej się ekscytować tą podróżą poślubną, zaskakując siebie samą.

Przepraszam, ale pisząc to opowiadanie łapie jakiegoś doła. Nie wiem, może to przez zakończenie, jakie wymyśliłam dla tego opowiadania. Związałam się z głównymi bohaterami, jednak powiem wam szczerze, że Lena mnie irytuje. Mam szkice każdego rozdziału, jednak kiedy zaczynam go rozpisywać, kasuje wszystko. Może dlatego, że Lena jest taka rozdarta. Nie wiem, czy udaje mi się to tak opisać, jednak w mojej głowie chce, żeby taka była. Bardzo wam dziękuje, że pomimo tego wszystkiego wciąż ze mną jesteście, naprawdę to doceniam. Sama nie lubię czekać na rozdziały, więc wiem, co czujecie. Pozdrawiam, mam nadzieje, że wszyscy wytrwacie do zakończenia. Dajcie mi znak, że czytacie❤️❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top