9.

Budzę się w sypialni, która wczoraj została mi przydzielona. Niebieskie zasłony przyciemniają mi pokój, przez które nie przedostają się żadne promienie słoneczne. Zerkam w prawą stronę na wiszący na ścianie zegar, który pokazuje dziesiątą. Wstaje, czując się zmęczona, fizycznie, jak i psychicznie, wszystkie wczorajsze wydarzenia wyczerpały całą moją energię, jestem pewna, że po kilkugodzinnym biegowym maratonie czułabym się lepiej niż teraz.

Wczoraj długo się męczyłam z zaśnięciem, cały czas trzęsłam się ze strachu, przypominając sobie scenę śmierci pani Casesa, na sam koniec dnia wymęczyła mnie rozmowa z dziadkiem, który zaczął opowiadać mi o swoim świecie.

Idę do łazienki, załatwiając poranną toaletę. Wszystko robię jak robot, automatycznie bez żadnej chęci.

Mafia, ten pięcioliterowy wyraz, zaprząta mi głowę. Dziadek wczoraj użył tego sformułowania aż trzy razy, dziś mam się dowiedzieć więcej na ten temat. Czym jest mafia i czym się zajmuje.

Nie jestem głupia i zdaje sobie sprawę, że jest to nielegalna grupa, która rządzi się własnymi prawami. Nie wiem dokładnie, czym się zajmują, ponieważ nigdy nie miałam z nimi do czynienia i myślałam, że takie rzeczy dzieją się tylko w filmach, marne szanse na to, że ktoś taki jak ja, może na nich trafić. Raz czytałam książkę, gdzie było kilka razy używane to słowo, ale to był romans, między facetem którego wszyscy się bali a kobietą, którą on sam sobie wybrał. Wszystkie sceny zawarte w książce były słodkie, bez żadnych scen przemocy, po ostatnich moich wydarzeniach mogę stwierdzić, że w prawdziwym życiu, mafia to tylko i wyłącznie kasa, ból i krew.

Wchodzę spod prysznica i wycieram się białym miękkim ręcznikiem. Włosy suszę suszarką oraz rozczesuje szczotką. Zakładam zwykle dresy, ponieważ mam dość tych snobistycznych ciuchów, skarpetki, których już dawno nie miałam na stopach. Zawsze kochałam szpili, teraz wole pochodzić w zwykłych trampkach.

Wychodzę z pokoju, kierując się do kuchni, żeby przyrządzić sobie kawę oraz śniadanie. Na całe szczęście dziadek nie zabronił mi wałęsać się po domu. Cały czas towarzyszy mi Michał, którego spotkałam przy moich drzwiach, stał oparty o futrynę, teraz depcze mi po piętach.

— Myślisz, że będę próbowała uciec? — Pytam, przerywając między nami ciszę.

— Dziś może nie ale jutro na pewno. — Odzywa się.

— Sąd to możesz wiedzieć? — Zatrzymuje się i obracam w stronę chłopaka, żeby móc spojrzeć mu w oczy.

— Wiem, co twój dziadek na dziś dla ciebie zaplanował. Wierz mi, pękniesz i będziesz jutro błagać mnie, żebym cię uwolnił. — Odzywa się, mijając mnie i wchodząc do kuchni.

Znowu to przeczucie, ten dreszcz niepokoju. Jeśli dziś znowu będę musiała patrzeć na czyjąś śmierć, to moja psychika tego nie przeżyje.

Wstawiam wodę na kawę oraz zaczynam robić sobie omleta. Wyciągam patelnie, jednak młoda dziewczyna wyrywa mi ją z rąk.

— Ja się tym zajmę. Proszę, usiądź, przygotuje ci śniadanie. — Odzywa się, pomoc domowa.

Kiwam głową i siadam, nie chcąc się z nią kłócić. Dziewczyna staje do mnie plecami i zaczyna przygotowanie mi śniadania. Wygląda naprawdę młodo, na moje oko ma z jakieś siedemnaście może osiemnaście lat. Blond włosy sięgają jej do pasa, które teraz związane są w gruby warkocz. Ubrana jest w zwykle czarne spodnie i białą koszulkę na to ma założony niebieski fartuszek.

— Jak masz na imię? — Pytam się jej.

Dziewczyna lekko się wzdryga i ogląda przez ramie, patrząc wprost na mnie.

— Poczekaj w jadalni, nie musisz siedzieć, ze mną w kuchni. Na imię mam Eva. — Odzywa się, powracając do swojego zajęcia.

Wstaje i robię sobie kawę, ignoruje protesty dziewczyny oraz jej przepraszający ton głosu.

— Nazywam się Lena. Dlaczego nie jesteś teraz w szkole? — Odzywam się.

— Dość tych pogawędek! Lena za mną do jadalni a ty Eva, zajmij się gotowaniem. — Odzywa się Michał, który badawczo się nam przygląda.

Dziwne. Coś jest nie tak. Tylko jeszcze nie wiem co.

Biorę kubek kawy i kieruje się do jadalni, gdzie zasiadam przy okrągłym stole i czekam na śniadanie.

— Dlaczego nie mogę z nią normalnie rozmawiać? — Pytam się Michała, który stoi przy kuchennych drzwiach.

— Wole uniknąć kłopotów, jakie możesz nam zafundować. Nie uczyli cię, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła?
— Nie. Za to uczyli, że za zabijanie idzie się do więzienia. — Odwracam się do niego plecami, nie chcąc już na niego patrzeć.

Przecież nie miałam nic złego na myśli, byłam ciekawa, dlaczego tak młoda osoba nie kończy edukacji, tylko pracuje w domu mafiozo. Chyba że dziewczyna nie ma zielonego pojęcia, czym zajmuje się dziadek. Wtedy miało to by sens, po prostu nie zdaje sobie sprawy z zagrożenia. Tylko czy mój dziadek tak naprawdę mógłby kogoś skrzywdzić.

Kiedy kończę jeść i odnoszę talerz do kuchni, widzę Eve, która przygotowuje obiad.

— Mogę ci pomóc? — Pytam, uśmiechając się przyjaźnie.

— Nie. Twój dziadek na ciebie czeka w swoim gabinecie. — Odzywa się Michał.

Mam ochotę go teraz porządnie kopnąć. Eva wydaje się miła, uśmiecha się do mnie przyjaźnie, wygląda tak niewinnie, jedynie czego chce to ją lepiej poznać. Pogadać jak dziewczyna z dziewczyną, mogę być dla niej za stara, w końcu jak byłam w jej wieku, to sama nazywałam tak ludzi po 26 roku życia.

Wchodząc do dziadka gabinetu, nie czułam już podekscytowania, wręcz przeciwnie, czułam strach. Nie byłam już do końca pewna czy jak go zdenerwuje, oberwie mi się, czy też nie.

— Chciałeś się ze mną zobaczyć. — Odzywam się, wchodząc do pomieszczenia.

— Siadaj. — Wskazuje ręką wolny fotel. — Michał zostaw nas samych. — Rozkazuje, chłopakowi, który natychmiast wykonuje jego polecenie.

— Jeszcze w tym roku, będę chciał, żebyś została żoną Luciano. — Odzywa się i testuje mnie wzrokiem.

Kiedy chce już zaprzeczyć i nakrzyczeć na niego, on gestem ręki każe mi milczeć.

— Wiem, co chcesz powiedzieć. Dlatego lepiej dla ciebie, jak będziesz milczeć. Nie będę tolerował żadnych twoich humorów. — Odzywa się, wstając i obchodząc biurko, zatrzymując się wprost przy mnie.

Dlaczego do nikogo nie dociera, że to nie są żadne moje humorki. Mam prawo do takiego zachowania, mam prawo nawet krzyczeć, płakać i starać się uciekać. W końcu zostałam porwana, mam mieć dziecko z jakiś diabłem, widziałam, jak umiera torturowana kobieta i do tego jeszcze mój dziadek mnie sprzedał. Czy to nie jest aż nadto powodów do mojego zachowania? Każda normalna dziewczyna byłaby tak samo przerażona, jak ja, owszem Luciano przyciąga wzrok kobiet, ale tak samo je odstrasza. Wygląda przerażająco, kiedy tylko ze chce.

— Od dziś masz się zachowywać, jak na damę przystało. Nawet nie wiesz, jakie masz szczęście, że Luciano cię zaakceptował, będziesz żyć w bogactwie i będziesz najbardziej pożądaną kobietą w całym kraju. Będziesz żyć jak księżniczka. — Odzywa się, uśmiechając.

Żyć w bogactwie, jak księżniczka, czegoś tutaj nie rozumiem.

— Będę żyć ze świadomością, że morderca jest moim mężem, po co mi pieniądze, skoro codziennie będę się modlić, żeby Luciano mnie nie zabił. — Odzywam się i w ramach małego buntu, wstaje, tupiąc nogą jak mała dziewczynka.

Ewidentnie moja odpowiedz, dziadkowi się nie spodobała. Przymrużył oczy, które mu pociemniały i zacisnął mocno szczękę, złapał mnie za ramie i szarpnął, przybliżając do jego ciała.

— Bądź mi wdzięczna, za to, co dla ciebie robię. Zachowuj się jak dama, bo inaczej będę musiał cię ukarać, jak małe dziecko co ci się naprawdę nie spodoba. — Zdenerwowany syczy mi do ucha.

— A jak się zachowują damy? — Krzyczę, starając się wyszarpać rękę z jego żelaznego uścisku.

Poczułam pieczenie policzka, nim zdarzyłam mrugnąć powiekami. Co się stało z tym człowiekiem, aż tak bardzo zależy mu na pieniądzach? Zaciskam szczękę oraz zamykam oczy, starając się powstrzymywać gromadzone się łzy. Nie mogę znowu płakać. W całym moim życiu nie wylałam tyle łez co teraz przez te ostatnie dni.

— Po pierwsze nie sprzeciwiaj mi się, po drugie masz zachowywać się odpowiednio, nie pyskować, nie buntować się i przede wszystkim odpowiednio się ubierać. Spójrz na siebie, jak wyglądasz, dresy i trampki, czy tak wygląda przyszła żona przywódcy?! — Puszcza mnie i sam idzie zasiąść za biurkiem, wyciąga z marynarki papierosy i odpala sobie jednego.

Jestem zbyt zaskoczona, żeby móc cokolwiek teraz powiedzieć. Wpatruje się w niego i siadam, jeszcze do wczoraj miałam nadzieje, że uda mi się go przekonać i zmienić jego decyzje. Teraz już wiem, że dla niego liczą się tylko pieniądze i stanowisko w tej swojej mafii.

Tak naprawdę jeszcze nie zaczęłam walczyć o swoją wolność, a już nie mam siły. Jak można walczyć z ludźmi, którzy myślą tylko i wyłącznie o swoich potrzebach. Mam mu być wdzięczna, za takiego męża? Mam mu być wdzięczna za moje łzy i strach, który nie opuszcza mnie od tygodnia? Mam się lepiej ubierać? Zgadzać się na wszystko? Przez tyle lat uczyłam się jak pomagać drugiemu człowiekowi, jak zostać dobrym lekarzem a teraz mam tak po prostu patrzeć jak ludzie będą umierać? Nie mogę tak, nie będę w stanie, nawet nie chce próbować.

Spuszczam głowie i wpatruje się w swoje ręce, które delikatnie się trzęsą. Z taką intensywnością na nie patrzę, jakby mogły mi podpowiedzieć co mam robić.

— To wina twojej matki, od samego początku powinna ci powiedzieć, czego od ciebie będę oczekiwał, a nie pozwalać ci studiować i bawić się w lekarza. Twoje umiejętności na pewno się mogą przydać Luciano, jednak wątpię, czy z nich skorzysta. — Odzywa się, a ja dalej nie podnoszę głowy, nie chce na niego patrzeć.

— Co mam zrobić? Przez tyle lat uczyłam się i robiłam wszystko, żeby mieć lepszą przyszłość a teraz wszystko legło w gruzach. — Odzywam się szeptem, bardziej do siebie niż do niego.

— Bądź dobrą żoną, zaakceptuj go, uważnie słuchaj oraz udawaj, że pewnych rzeczy nie widzisz. — Odzywa się.

Kręcę parę razy głową, prawo lewo, nie chcąc się zgodzić, tylko kogo to obchodzi.

— Luciano jest capo, pod sobą ma całe Włochy, robi interesy w różnych państwach, ludzie się go boją, ponieważ musi być taki, a nie inny. Rządzi wszystkimi sprawiedliwie, nie zabija dla zabawy, robi to, co musi, żeby zachowywać pewien porządek. — Kontynuuje, swoją wypowiedz — Przy jego boku będziesz bezpieczna oraz wielbiona, tylko rób to, co ci karze.

Mam być zwykłą posłuszną marionetką? Zawsze byłam kobietą, która lubiła mieć wszytko zaplanowane z wyprzedzeniem, zawsze kochałam kontrole, jaką miałam na swoim własnym życiem, teraz tak po prostu mam z tego zrezygnować?

— Czy mam w tej kwestii coś do powiedzenia? — Pytam, chodź, znam odpowiedz.

— Nie, jednak możesz zdecydować czy będziesz żyć w bogactwie, czy po prostu zginiesz. — Odzywa się.

Czy życie w bogactwie z mężczyzną, który jest jak diabeł i którego się boje będzie lepsze od śmierci? Przecież on sam w sobie niesie śmierć, dziadek twierdził, że nie zabija dla zabawy, ja mam zupełnie inne zdanie na ten temat, widziałam go wtedy w piwnicy, jak świetnie się bawił z całej sytuacji. Śmiał mi się w twarz, kiedy ja błagałam, żeby przestał. Czy tak zachowuje się normalny człowiek?

— Luciano cię nie zabije, ale będzie zabijał ludzi w koło tylko po to, żebyś ty czuła się za to odpowiedzialna, wiem, bo sam bym zrobił to na jego miejscu. Dopóki go nie zdradzisz ci się krzywda nie stanie.

Przełykam ślinę, starając się przełknąć gule w gardle, która mi się utworzyła. Nie mogę słuchać więcej jego bzdur. Mafii mu się zachciało! Głupi zgred!

— Rodzina się dla ciebie nic nie liczy? — Pytam, chcąc jeszcze spróbować zmienić jego decyzje.

— Właśnie dziecko, rodzina jest najważniejsza. Mafia to jest nasza rodzina. — Odpowiada.

Poddaje się, kurczę nie mam więcej pomysłów, jak otworzyć mu oczy, że to, co robi, jest złe.

— Chodź, teraz zejdziemy do piwnicy. — Odzywa się dziadek.

Na słowo piwnica, aż robi mi się niedobrze i zaczynam się trząść.

— Po co? — Odzywam się.

— Tam zaczniesz swoją pierwszą lekcję życia w mafii. — Wstaje i wchodzi.

Na miękkich nogach, podnoszę się i powoli ruszam do wyjścia. Piwnica dziadka, zawsze była kolejnym pomieszczeniem, do którego jako dziecko nie mogłam wejść. Teraz naprawdę jestem wdzięczna, dziadkowi za to, że jak byłam mała, zamykał drzwi na klucz, ponieważ parę razy łapałam za klamkę, ciekawa co znajdę po drugiej stronie drzwi. Teraz już nawet nie chce wiedzieć.

Schodzimy drewnianymi schodami, staram się opanować swój oddech, który powoli zaczął przyspieszać. Strach to odczucie nie opuszcza mnie w chwili przekroczenia drzwi do piwnicy. Kiedy znajdujemy się na dole, nic nie wygląda na podejrzanego ani nawet strasznie. Idziemy przodem wąskim korytarzem, nad naszymi głowami świecą lampki lodowe, które oświetlają nam drogę. Ponieważ nie ma tu żadnego okna, przez co można wyczuć zapach stęchlizny oraz czegoś jeszcze. Dziadek otwiera pierwsze z trzech par, metalowych drzwi i wchodzi, kiedy ja przystaje, bojąc się, co mogę znaleźć w środku.

— Idź. — Odpowiada Michał, lekko mnie pchając.

Kiedy tylko wchodzę, od razu uderza we mnie lekki powiew wiatru, rozglądam się w poszukiwaniu jakiegoś okna lub wentylacji. Po chwili znalazłam w małym rogu pomieszczenia, mały biały wiatrak.

Ciekawe, po co im to urządzenie?

— Leno, stań koło mnie. Michał wpuść resztę. — Odzywa się dziadek, przybliżając bardziej w moją stronę, pomimo tego, że to ja miałam się ruszyć.

Czy już mam zacząć płakać? Mam dziwne przeczucie, że ta lekcja możne skończyć się na widoku krwi.

Michał wpuszcza czterech chłopaków, którzy trzymają kolejną osobę, która ma na głowie czarny worek, przez co nie widać jego twarzy. Sądząc po ubraniach, zdecydowanie jest to mężczyzna.

Trzymają go w dwóch, a pozostała reszta zakłada sznury na metalowe haki, które wystają z sufitu. Wiążą mu ręce i mocnej ściskają sznurem, przez co ciało mężczyzny  lekko się unosi i wiszą mu nogi.

— Michał wyjdź, razie nie będziesz tu potrzebny. — Odzywa się dziadek. — A wy zaczynajcie. — Zwraca się do czterech napakowanych mężczyzn.

Jeden z nich, ściągnął czarny worek, ukazując twarz mężczyzny, który zdecydowanie był nieprzytomny. Kolejny podszedł i uderzył nieświadomego z zagrożenia faceta wprost w jego brzuch. Nie dało to żadnego rezultatu, dlatego powtórzył jeszcze raz, jego pieść, uderzyła wprost w żołądek, przez co facet od razu zgiął się w pół, starając wyrywać ręce z więzów.

— Witam śpiącą królewnę. — Odzywa się dziadek, wychylając się do przodu.

Przyglądam się całemu zdarzeniu, ze strachem w oczach, mam wrażenie, że jestem tu nie tylko po to, żeby patrzeć oraz tę lekcję zapamiętam do końca życia.

Lejąca się krew nie powinna być dla mnie problemem, w moim zawodzę często ręce mam umazane w niej i nie sprawia mi to jakiegoś problemu, może to przez to, bo wiem, że ratuje ludzkie życia, a nie ich odbieram. Obraz mężczyzny z teraz już grubą otwartą raną na brzuchu napawa mnie obrzydzeniem i wstrętem, moje instynkty podpowiadają mi, żebym podeszła do niego i naprawiła to, co zostało zepsute. Czuje jak zimne ręce dziadka, dotykają mnie za ramie, starając się skupić moją uwagę na słowach, które wypowiada. Nie słyszę nic, czuje jak ciśnienie wewnątrz mojej czaszki, wzrasta, przez co zaczyna mi piszczeć w uszach.

— Tak kończą osoby, które zdradzą swoją rodzinę. — To jedno zdanie, zdołało przedostać się do mojej podświadomości.

Wpatruje się w oczy mężczyzny, które po kilku chwilach robią się martwe, takie bez życia. Widziałam to, widziałam ten moment, kiedy jego dusza opuszcza ciało, jak z jego oczu ucieka cały blask, tak jakby ktoś wyłączył światło w jego ciele.

Nabieram powietrza i zaczynam krzyczeć, potworny pisk wychodzi z mojego gardła. Zaczynam się szarpać i kopać na oślep byle by jak najdalej uciec od tych martwych oczu. Poczułam, że ktoś dał za wygraną i mnie puścił, przez co udaje mi się dobiegnąć do drzwi, otworzyć je i potykając się o własne nogi dojść do schodów. Zaczyna kręcić mi się w głowie, oczy zachodzą mgłom. Czuje jak moje ciało, robi się wiotkie, nie mogę kontrolować żadnej kończyny, niczego tak jakbym została odłączona od ciała. Upadam, czuje potworny ból, jednak nie mogę go zlokalizować. Zamykam oczy, nie mogąc dłużej walczyć ze swoim ciałem.

Pozdrawiam i przepraszam za nieobecność przez te trzy dni, ale choroba nie wybiera. Mam nadzieje, że ten rozdział was zadowoli, niedługo powróci Luciano i zacznie się szaleństwo. 😱😱😱😜

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top