30
Czekamy już dobre trzydzieści minut, żadne z nas już więcej się nie odezwało. Jestem wściekła na Rafa, tak spokojnie przez to przechodzi. Ze zdenerwowania wystukuje nieznany mi rytm nogą, depcząc dywanik auta.
Nareszcie podjeżdżają dwa czarne auta, które parkują koło nas. Raf wysiada, nakazując mi zostać. Sam podchodzi do Felixa i razem coś zawzięcie obgadują, pewnie plan działania.
Raffaello zaczyna być dla mnie zagadką, do tej pory był wesołym chłopakiem, z głupimi żartami, teraz stał się mężczyzną, który wszystko ma pod kontrolą. Mówił, że jego ojciec się go wstydzi, wydaje mi się, że on tak tylko udaje. Tak naprawdę jest tak samo przerażający, jak jego brat i ojciec. Polubiłam go i nie chce tego zmieniać, pomimo że mnie dziś zawiódł i tak łatwo mu tego nie wybaczę.
Ciekawe czy mnie Luciano by tak samo szukał, jak ja szukam jego. Czy poleciałby od razu do Sylvi?
— Gotowa? — Pyta Raf, wchodząc do samochodu. — Umawiamy się tak, przyjechałaś przeprosić dziadka za tamtą akcję. Wtedy nas wpuści do środka. Dasz radę? — Łapie mnie za rękę i ściska ją delikatnie.
— Tak, dam radę. Ale wieczorem znów będę potrzebowała czegoś mocniejszego przed snem. — Odzywam się.
Raf odpala silnik i rusza w stronę domu mojego dziadka.
— Tym razem napije się z tobą. Sam będę mieć problemy ze zaśnięciem.
Zatrzymujemy się przed dużą bramą, Felix wysiada i majstruje coś przy domofonie.
— Co on robi? Mieliśmy normalnie wjechać, a nie się włamywać. — Odzywam się, obserwując poczynania mężczyzny.
— On dzwoni domofonem, uprzedzając, po co i kto przyjechał. Ochrona musi nas wpuścić a twój dziadek, musi na to zezwolić. — Odzywa się Raf.
Po dłużej chwili podchodź do nas Felix, odsuwam boczną szybę, żeby móc z nim porozmawiać.
— Mamy problem. Wpuszczą nas, ale Carla nie ma w środku, wyjechał na kilka dni. — Odzywa się Felix, zaciskając usta. — Jakaś Eve jest w domu i chce się z tobą zobaczyć. — Tu patrzy na mnie, na co kiwam głową.
Felix podchodzi jeszcze raz do domofonu a brama, automatycznie się otwiera, wpuszczając nas do środka.
— I co robimy? — Pytam.
— Zobacz, co chce dziewczyna, podpytaj, gdzie znajdziemy Carlo. Teraz jestem pewny, że to on stoi za porwaniem Luciano. — Odzywa się i mocniej ściska kierownice, przez co pobladły mu knykcie.
— Jasne, Eve jest w porządku. Na pewno nie ma z tym nic wspólnego. — Odzywam się i wysiadam z samochodu.
Drzwi otwierają się a w nich staje Michał z Eve i kilkoma ludźmi z ochrony.
— Lena tak dawno cię nie widziałam. — Odzywa się i pomimo protestów Michała podbiega do mnie.
Przytulam ją na powitanie, ponieważ stęskniłam się za nią. Kiedy byłam w tym domu, stała się moją przyjaciółką, osobą, która mnie wspierała.
— Też się za tobą stęskniłam wariatko.
— Matko kochana, jaki piękny anioł. Lena przedstaw nas sobie. — Odzywa się Ra, stając koło nas i wpatrując się oczarowany w Eve, która tak samo mu się przygląda.
— Wejdźmy do środka. — Krzyczy Michał, bacznie obserwując moją ochronę.
— Cicho bądź! — Krzyczy Eve, wyciągając rękę do Rafa, przedstawiając się.
Raf całuje jej dłoń, delikatnie się kłaniając. Szturcham go łokciem w ramie, śmiejąc się pod nosem z jego zachwytu do dziewczyny.
— Chodźmy. — Odzywam się.
Może w końcu uda mi się porozmawiać z Michałem na osobności i wyjawić mu, że jestem jego siostrą.
Wchodzimy do środka i kierujemy się do salonu. Moja ochrona na czele z Felixem depcze mi po piętach.
— Ta ochrona to konieczność? Przecież nic ci nie zrobimy. — Odzywa się do mnie Michał.
— Luciano ma bzika na punkcie mojego bezpieczeństwa. — Odzywam się, lekko się uśmiechając.
— Wydaje mi się, że pilnują cię, żebyś nie uciekła. — Śmieje się Michał i siada na dużej kanapie.
Idziemy w jego ślady. Wiem, że muszę dobrze rozegrać tę szopkę, ale jak na razie nie wiem jak się do tego zabrać.
— Powiedzmy, że się dogadałam z Luciano i nie zamierzam mu uciekać. Gdzie jest dziadek, w sumie to przyjechałam, żeby się z nim spotkać. — Pytam.
— Raczej po tym, co twój narzeczony mu zrobił, to wątpię, czy będzie chciał z tobą gadać. Ponoć wszystko stało się przez ciebie. — Komentuje Michał.
— Luciano stanął tylko w mojej obronnie. — Wyjaśniłam. — Carlo mnie pierwszy uderzył.
Nastaje grobowa cisza, Michał ze zmarszczonym czołem przygląda się nam wszystkim.
— Zaraz zadzwonię do Carla i powiadomię go o waszej wizycie. — Odzywa się, wyciągając telefon.
— Po co? Wystarczy, że powiesz, gdzie pojechał. — Odzywam się.
— Dlaczego mam wam udzielić takich informacji i nie powiadomić go o waszej wizycie?
— Chcemy mu zrobić niespodziankę. — Odpowiadam, uśmiechając się.
Michał szybko wstał z kanapy, napinając wszystkie mięśnie, wyciągnął za paska broń, mierząc do mnie. Zrobiło się wielkie zamieszanie, ponieważ każdy obecny w pomieszczeniu mężczyzna wyciągnął broń. Niewiele myśląc, sama wyciągnęłam mojego Grand Powera i nakierowuje na Michała.
— Odłóż broń. Ona nawet nie wie, co te słowa znaczą w naszym świecie. — Odzywa się Felix, przysuwają się bliżej mnie.
— Jestem gotowa, żeby umrzeć, Michał ty też? — Odzywam się.
Nie wiem, co tak bardzo go zdenerwowało, ale posłusznie odłożył broń. Zrobiłam to samo, spoglądając na Felixa.
— Wyjaśni. — Odezwałam się.
— Zrobić komuś niespodziankę, oznacza chęć zabicia kogoś niespodziewanie. — Odzywa się niechętnie, chowając broń.
— Przecież to głupie. Jakbym chciała przykładowo, kupić prezent Luciano i powiedziałabym, że chce mu zrobić niespodziankę to oznaczałoby to, że chce go zabić?
Gdzie tu logika?
Wszyscy, wybuchając śmiechem, łącznie z Evą, która cały czas przygląda się bratu Luciano.
— Teraz co was tak rozśmieszyło? Robicie sobie ze mnie jaja, prawda? — Pytam.
— Powiedzmy, że to dokładniej wyjaśni twój narzeczony. — Odzywa się Michał.
Jak go znajdę i o ile będzie wtedy mógł gadać.
— Michał, możemy porozmawiać na osobności? — Zapytałam z nadzieją, że się zgodzi. — Ale bez ochrony, tak sam na sam.
Niepewnie kiwa głową, wstaje i gestem ręki wskazuje mi kierunek naszego spaceru.
Podążam w wyznaczonym przez niego kierunku, zastanawiając się, jak mam uzyskać od niego prawdę o tym, gdzie przebywa mój dziadek. Kolejna kwestia czy mam mu się przyznać do tego, że jestem jego siostrą. Ciekawe co on wie o swojej matce.
— Możemy wejść do mojego gabinetu albo rozmawiać na korytarzu. Gdzie wolisz? — Pyta.
Jego postawa oraz sam ton głosu, zrobił się sztywny, taki profesjonalny. Jakbyśmy mieli zacząć robić interesy. W sumie może i ja powinnam się tak zachować?
— Oczywiście, że w twoim gabinecie. Sprawa jest poważna. — Staram się brzmieć poważnie, chociaż moje zmęczenie psychiczne wprawia mój głos w lekkie drżenie.
Wchodzimy do małego pomieszczenia, gdzie znajduje się małe biurko oraz duża kolekcja płyt, które są ułożone na stojakach. Zaraz za biurkiem stoi na szklanej wystawowej szafce pełno butelek z różnego rodzaju alkoholu. Nie wiem, dlaczego, ale ta półka przykuwa moją uwagę. Wszystkie te butelki odbijają się w lustrze, na którym stoją. Wygląda to naprawdę interesująco.
— Usiądziesz? Chcesz się czegoś napić? — Pyta.
Nawet nie zastanawiam się nad odpowiedzią, tylko kiwam głowa i odzywam się z lekkim uśmiechem.
— Nalej mi trochę tej Polskiej wódki, której masz. Dawno jej nie piłam, wole to niż te wasze tutejsze trunki.
Michał wybucha śmiechem i wyciąga za szyby, żubrówkę. Spod biurka wyciąga dwie kryształowe szklanki i do obu nalew trochę trunku.
Od razu łapie za szklankę i wypijam całą zawartość. Krzywię się, kiedy ciężki ostry smak przechodzi mi po podniebieniu.
Na studiach nauczyłam się pić wódkę bez popijania jej. Nagle przypomina mi się ta scena, kiedy wraz z koleżanką Kaśką obie uczyłyśmy się tej sztuczki. Przemek jej obecny wtedy chłopak tłumaczył nam, że mamy najpierw wziąć głęboki wdech, po czym wypić alkohol i wypuścić powietrze.
— Przejdę do rzeczy. Nie lubisz mnie, może masz ku temu powody, ale potrzebuje twojej pomocy. — Odzywam się i czeka na reakcje Michała. Specjalnie podkreśliłam jego oschły i złowrogi stosunek do mojej osoby.
— Nie znam cię, żeby stwierdzić czy cię lubię, czy nie. Jesteś mi obojętna. Po drugie nie pomogę ci uciec od twojego narzeczonego.
— Nie chce uciekać. Pogodziłam się już z tym, co mnie czeka. Problem polega na tym, że Luciano zaginął, a ja chce go odnaleźć.
Wiem, że złamałam dane słowo Rafowi, mieliśmy nikomu o tym nie mówić, ale tak naprawdę nie mamy już na to czasu. Michał zbyt długo milczy, uważnie mi się przyglądając. Czuje, że teraz mnie ocenia albo co najgorsze on wie o jego porwaniu. Przecież dziadek na pewno mu o tym powiedział.
— Cholera! — Klnę po polsku i zrywam się z fotela.
Przecież Michał na pewno o tym wie! Ale ja jestem głupia!
— Ty wiesz?! Prawda? Carlo ci o wszystkim powiedział. — Wpatruje się w niego, czekając na słowa zaprzeczenia.
— Uspokój się. Nie potrzebne mi są jeszcze twoje dramaty i płacz.
— Cholera! Widzisz, żebym płakała?! Jestem wściekła na siebie, że też od razu o tym nie pomyślałam. Jestem już tym zmęczona! Nie nadaje się na detektywa!
Siadam, kapitulując.
— Muszę przyznać, że się zmieniłaś. Ciekawe tylko czy na lepsze, czy gorsze. — Odzywa się, mrużąc przy tym oczy.
— Carlo ci coś mówił? — Zadaje pytanie.
— Dużo mi mówi. W końcu mam go zastąpić.
Cholera, nie dobrze...
— Mówił ci też, że jesteśmy rodzeństwem? — Odzywam się, używając ostatniej deski ratunku.
Michał wybucha śmiechem, nie wierząc mi.
— Właśnie dlatego mnie uderzył, ponieważ chciałam znać prawdę. Luciano mi o tym powiedział. Po co miałby mnie kłamać? — Odzywam się.
Michał polał nam kolejną porcję wódki, wypijając całą swoją zawartość, poszłam w jego ślady.
— Jak mi nie wierzysz, sam możesz go zapytać. Pewnie ci zaprzeczy, ale zobacz jak się przy tym, zdenerwuje.
Michał jedynie co robi to polewa sobie kolejną porcję.
— Co wiesz o zniknięciu Luciano? — Zapytałam, chociaż i tak wiem, że mi nie odpowie.
— Czekałem, aż zadasz mi to pytanie. — Odzywa się. — Domyśliłem się, że jesteśmy rodzeństwem, kiedy zacząłem szukać informacji na temat moich biologicznych rodziców. Wszystko wskazywało, że ojciec Luciano jest moim ojcem, a twoja matka jest moją matką.
O ja pierdole! Tego się nie spodziewałam. Z wrażenia, aż wypiłam kolejną porcję alkoholu, przez co lekko zaczęło mi szumieć w głowie. Luciano przez cały ten czas o tym wiedział i mi nie chciał powiedzieć. Matko święta to oznacza, że ich ojciec zdradził Catarine.
— Zostaw to. Sam się tym zajmę albo zostawię to, tak jak jest. Carlo nie powiedział mi, dokąd zabiera Luciano, ale wiem, że planował jego morderstwo. Chce, żebym to ja przejął całe Włochy.
Ale szambo. Chyba jestem już zbyt zmęczona na takie rewelacje.
— Chcesz przejąć jego stanowisko? — Pytam, przyglądając się mu.
— Oczywiście, że nie. Jedynie czego chce, to przejąć stanowisko po Carlo. Dlatego twój dziadek oddał cię Luciano, po roku myślał, że będziesz mu donosić, co się dzieje, najwidoczniej plany się zmieniły.
Czyli nic nie wiemy. Moja jedyna nadzieja na znalezienie Luciano całego i zdrowego właśnie prysła.
— Pomożesz mi go znaleźć? — Pytam.
— Pomogę, ale musisz coś dla mnie zrobić. — Odzywa się.
— Co? — Pytam, bojąc się odpowiedzi.
— Musisz po wszystkim zabić Maxa. Prawą rękę Luciano.
Wybucham śmiechem. On naprawdę mnie o to zapytał. Przecież to niedorzeczne. Nigdy tego nie zrobię. Nie chce już zabijać. Chce odnaleźć Luciano całego i zdrowego i nie patrzeć już na to wszytko.
— Wiesz, że tego nie zrobię. Nie mam szans z Maxem, poza tym, nie mogę tego zrobić przez wzgląd na Luciano. Muszę być lojalna względem mojej przyszłej rodziny, nawet jeśli tego nie chce.
Michał kiwa głową i wstaje.
— Zapomni, sam to załatwię. Jedz do domu, ja poszukam i postaram się zlokalizować twojego narzeczonego. Jak coś znajdę zadzwonię do ciebie.
— Dziękuje. Powiedz mi, dlaczego chcesz zabić Maxa? — Odzywam się i wychodzę za nim na korytarz.
— Bo ma zostać mężem Eve. Nie patrz tak na mnie, więcej ci już nie powiem. Daj mi swój numer telefonu.
Wchodzimy do salonu, gdzie wszyscy patrzą na nas zdziwieni.
Tak, tak rozmowa przebiegła bez rozlewu krwi.
— Raf, podaj Michałowi swój numer telefonu. — Odzywam się.
Wypity alkohol, trochę zaczyna mi mieszać w głowie. Chce już wrócić do domu i położyć się spać. W swoim łóżku w Luciana łóżku.
— Zadzwoń do niego jak coś. I jeszcze raz dziękuje. Chłopaki wychodzimy, jedziemy do domu. — Odzywam się i wychodzę, po drodze machając do zaskoczonej Eve.
Cała szopka odstawiona, moja rola dobiegła końca.
— Zadzwoń do Felixa, niech ktoś z ukrycia pilnuje bramy domu, zobaczymy czy Michał będzie gdzieś wyjeżdżać, jeśli tak może doprowadzić nas do Luciano. Jego numer telefonu tez mamy, wiec możemy stale namierzać jego sygnał w telefonie. Znasz kogoś, kto może włamać mu się na telefon i sprawdzać kto do niego dzwoni? — Pytam na jednym wdechu Rafa, kiedy tylko znajdujemy się bezpiecznie w samochodzie.
Patrzy na mnie jak na kosmitkę, nie spodziewając się moich słów, jednak mądrze, wykonuje moje polecenie.
Przecież nigdy nie zaufam komuś, kto był wychowany przez mojego dziadka. Luciano mi powtarzał, nie ufaj nawet swojej rodzinie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top