16.
Wpatruje się przeszkolonym wzrokiem w kobietę, którą kiedyś kochałam całym swoim życiem. Kobietę, która z dnia na dzień zostawiała mnie i mojego ojca bez żadnych wyjaśnień. Zaczynam się trząść, nie ze smutku tylko ze zdenerwowania. Pragnę zrobić jej krzywdę, za to, jak potraktowała mojego ojca, który do tej pory nie może pozbierać się po jej stracie.
— Uspokój się i nie rób scen. Usiądź. — Szepcze Luciano.
Siadam, wciąż obserwując niczym lwica, kobietę, którą uśmiecha się jak gdyby nic ze swoim nowym partnerem. Kierują się do jednych z wolnych stołków i przepraszają Luciano, który mierzy ich morderczym wzrokiem.
— Za brak szacunku, powinienem was ukarać. — Odzywa się Luciano, a ja modlę się, żeby postrzelił tego gnojka w kolano.
To mój ojciec, powinien z nią siedzieć i to mój ojciec zasługuje na jakiekolwiek wyjaśnienia. Ręce mnie świerzbią, żeby podjeść do niej i po prostu walnąć ją w twarz! To moja matka a z dniem, którym opuściła mnie, porzuciła mnie, stała się dla mnie bezwartościową kobietą.
Luciano przemawia już dobrą chwilę, ja nie mogę skupić się na niczym innym niż na siedzącej kilka stołków dalej kobiecie, która nie zawraca na nic uwagi prócz swojego partnera.
Dziwka jedna!
Mam ochotę teraz się rozpłakać, jednoczenie wyrywając sobie włosy. Czuje taki wewnętrzny ból, porwanie, sprzedasz mnie diabłu przez dziadka, postrzelenie ordynatora, śmierć pani Casesa, zabicie przeze mnie człowieka, widok szczęśliwej matki.
To wszystko jak dla mnie za dużo. Czuje taki wewnętrzny ból, że aż mam ochotę piszczeć, krzyczeć. Nie dam rady. Nie mogę dłużej udawać, że wszytko jest w porządku. To mnie zabija od środka, rozrywa moją duszę. Jestem tak rozwalona emocjonalnie, że aż mnie to przeraża. Nigdy w życiu nie miałam aż takiej huśtawki nastrojów. Nawet, wtedy kiedy okazało się, że moja rodzicielka wyszła z domu i już więcej do niego nie wróciła. Zostawiła tylko kartkę, że próbowała, ale nie jest z nami szczęśliwa.
Miałam wtedy trzynaście lat, wieczorami płakałam w poduszkę, obwiniając się o jej odejście. Zajęło mi trochę czasu, żeby uświadomić sobie, że to ona odeszła to jej wina. Nic złego nie zrobiłam, przecież byłam jej jedynym dzieckiem, gdyby chciała i mnie kochała, wzięłaby mnie ze sobą.
Spuszczam głowę, dopiero tu przyjechaliśmy, ja mam ochotę stąd uciekać. Zaszyć się gdzieś, gdzie mnie nikt nie znajdzie, gdzieś gdzie będę mogła krzyczeć ile mam powietrza w płucach.
— ... moją wspaniałą kobietę. — Odzywa się Luciano, sięgając po moją dłoń i zmuszając mnie przy tym do wstania.
Na drżących nogach wstaje, nie wiem, co się dzieje, ponieważ zwyczajne odcięłam się od świata zewnętrznego. Uśmiecham się z wyższością w momencie, kiedy moja matka spogląda w naszą stronę.
Szok i niedowierzanie jest wymalowane na nagle, bladej cerze mojej matki, kiedy zdaje sobie sprawę z mojej obecności.
W jej oczach można dostrzec przerażenie oraz po lekkiej chwili zdenerwowanie.
Tego się nie spodziewałam.
W głębi siebie miałam nadzieje, że kobieta się ucieszy na mój widok i wytłumaczy mi swoje nagle zniknięcie.
Patrzę jej wyzywająco w oczy, ponieważ nie mogę dać jej satysfakcji z tego, jak bardzo ta sytuacja mną wstrząsnęła. Łapie Luciano za rękę i ściskam mocno. Siadamy, kelnerzy w czarno białych uniformach, zaczęli podawać kolacje.
— Nie daj się jej sprowokować, pokaż jej swoją wyższość. — Szepcze mi Luciano, delikatnie dotykając mojego ramienia.
— To moja matka. — Odzywam się pełnym bólu głosie.
— To kobieta, która cię urodziła i na tym poprzestańmy. — Odezwał się i pocałował moje usta.
— Wiem, masz racje, ale to jednak wewnątrz mnie zbyt mocno boli. — Odezwałam się, przyznając swoje uczucia.
— Chodź ze mną na chwile. — Złapała mnie za rękę i pociągnął w głąb sali, gdzie pod kotarą ukryte były drzwi.
Wszyscy nas obserwowali, kiedy mijaliśmy stoliki. Sama się im nie dziwiłam, przecież kto normalny podczas podawania posiłku wychodzi z pomieszczenia ciągnąć za sobą swoją kobietę.
Weszliśmy, do jak się okazało małego biura, gdzie stało tam tylko biurko oraz mała kanapa, która była wciśnięta w sam róg pomieszczenia. Niepewnie usiadłam na niej i wpatrywałam się w mężczyznę, który chciał coś powiedzieć, ale powstrzymywał się, zamykając usta, kiedy to tylko się otworzyły.
Luciano przetarł ręką twarz, wyglądają przy tym na pokonanego. Widziałam w nim wewnętrzną walkę, jakby chciał coś powiedzieć, jednak coś go do tego powstrzymywało.
— Wyduś to z siebie. — Odezwałam się, chociaż bałam się, co mogę od niego usłyszeć.
Luciano stanął naprzeciwko mnie, górując nade mną, uklęknął, chociaż wiedziałam, że wcale nie chciał tego robić. Coś mi mówiło, że to, co teraz usłyszę, wstrząśnie mną jeszcze bardziej.
— Twoja matka, wróciła tylko po to, żeby taplać się w pieniądzach. Twój ojciec jej tego nie mógł dać dlatego, was opuściła. Możesz mi nie wierzyć, ale wiesz skąd to wiem? Twój dziadek wyrzucił ją z domu, kiedy wróciła i oznajmiła, że chce bogatego męża. Wrzucił ją i powiedział jej, że powinna być przy swoim dziecku, a nie biegać i szukać kogoś, kto zaspokoi ją materialnie. — Odezwał się, nie spuszczając ze mnie wzroku.
— Twoja matka nie tylko chciał pieniędzy, które twój dziadek jej oferował, zapragnęła też władzy oraz dobrego stanowiska w naszym świecie. — Kontynuował, wierzchem dłoni głaszcząc mój policzek.
Wstrzymywałam oddech, z każdym jego słowem miałam mętlik w głowie. Czułam, że mężczyzna ma racje, przecież nie miałby po co mnie okłamywać. Odeszła, zaraz, kiedy mój ojciec przekazał nam, że musimy sprzedać dom, ponieważ zadłużył się, jego firma ogłosiła bankructwo.
Zapragnęłam sprawić jej ból, może nie fizyczny, ale psychiczny na pewno. Chciałam, jednak nie potrafiłam tego zrobić.
— Chce, żeby cierpiała, tak samo mocno, jak cierpi mój ojciec. — Odezwałam się szeptem, nie patrząc na Luciano, wstydziłam się swoich myśli.
— Da się załatwić. Mówisz i masz. — Odezwał się, wstając.
Poderwałam głowę do góry, szukając w jego spojrzeniu czegoś, co potwierdzałoby, że się ze mnie naśmiewa, jednak nic takiego nie znalazłam. Jego mina jest poważna, tak samo, jak wzrok.
— Co jej zrobisz? — Zapytałam, chociaż naprawdę nie chciałam znać odpowiedzi.
— Ja nic. To ty chcesz, żeby cierpiała. Dlatego to ty zrujnujesz jej świat. — Odpowiedział, delikatnie się uśmiechając.
Nic nie rozumem. Niby jak mam to zdobić. Chce, żeby cierpiała, ale tylko psychicznie.
— Jak? — Pytam, wstając. — Powiedz jak, a ja to zrobię. — Patrzyłam ze śmiertelną powagą w jego oczy.
Uśmiechał się i mnie pocałował. Byłam tym tak zaskoczona, że z początku nie odwzajemniałam pieszczoty, dopiero po chwili, pozwoliłam, żeby choć na chwile oddać się przyjemności.
— Pójdziesz tam i będziesz się świetnie bawić, będziemy tańczyć a ty, będziesz wszystkim pokazywać swoją wyższość. Podjedziemy się przywitać do twojej matki oraz jej faceta i wtedy powiesz, że stęskniłaś się za swoją rodzicielką. Później zobaczysz, co się będzie działo. — Odezwał się, uśmiechając przebiegle.
Wpatrywałam się w niego, zastanawiając się jak to niby ma ją przyprawić o ból. Przecież jej nie walne, przecież jej nie wbije noża w nogę. Zapewnię tak zrobiłby Luciano, ale nie ja. Nie jestem takim samym diabłem jak on.
— Później, improwizuj, wiedz, że masz w we mnie wsparcie. Mów co chcesz, żeby ona usłyszała i co sprawi jej ból, nawet możesz kłamać. — Pocałował mnie w czubek mojej głowy, otaczają swoimi ramionami, przybliżył mnie jeszcze bliżej jego.
— Wracajmy, zniszczyć twoją matkę. — Odezwał się, po czym pociągał mnie w stronę wyjścia.
Nie zwracałam z tego uwagi, że waśnie teraz, właśnie dzisiaj coś się we mnie zmieniło. Coś zmieniło się w mojej głowie, w moim sposobie postrzegania dobra a zła. Wiem, że krzywdzenie innych jest złe, ale nie chce, żebym na każdym kroku obrywała, nie chce dalej czuć się słaba, chce wyjść z tego z podniesioną głową i napalać się przegraną matki, chce się zemścić za to wszystko, przez co przeszedł mój ojciec. Chce, żeby zapłaciła, za każde wylane przez nią moje łzy. W tym momencie jestem tak zdeterminowana, że uderza we mnie przerażająca myśl.
Chce stanąć nad nią u Luciano w piwnicy, chce widzieć jej strach oraz łzy.
Hej! Co sądzicie o rozdziale? Mam do was prośbę, możecie zostawić po sobie komentarz nawet taki z kropką, chce wiedzieć, ile osób czyta moje opowiadanie. Bardzo wam za to dziękuje i pozdrawiam.
A.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top