14.

Ciszę, jaka nastała przerywam, swoim wymiotowaniem. Zginam ciało w pół i podpieram ręce, trzymając swoje kolana. Zabiłam człowieka, z zimną krwią stałam się mordercą takim samym, jakim jest Luciano.

Kolejna fala żółci podchodzi mi do gardła ze wszystkich sił, staram się ją powstrzymać.

Krzyk, słychać mój przeraźliwy pisk, który wydobywa się ze mnie zaraz, kiedy tylko kończę wymiotować.

Upadam na kolana chowając twarz w swoich brudnych od krwi rąk.

Ile jeszcze będę musiała znieść, miałam nie płakać, miałam nie okazywać swoich słabości, ale nie mogę. Jestem zbyt wrażliwa, żeby móc przyzwyczaić się do takiego życia.

Teraz nadszedł ten czas, w którym wybrałabym własną śmierć niż życie u boku takiego diabła.

— Uspokój się już, zdradził mnie i przez niego zginęło bardzo dużo niewinnych ludzi. — Odzywa się Luciano, kucając przy mnie i odgarniając mi mokre od łez włosy.

Nie mogąc dłużej jego słuchać, zakryłam dłońmi uszy, zamknęłam oczy, starając się opanować kolejną falę łez.

W powietrzu unosi się zapach, krwi oraz śmierci. Przed oczami mam łzy tego mężczyzny, w uszach mi szumi od jego krzyków.

Luciano łapie mnie za ramiona i zmusza do spojrzenia w jego zimne oczy. Jedną dłonią trzyma mi brodę, unieruchamiając głowę.

— Jesteś potworem! — Krzyczę z całych sił, starając się wyrwać.

Na oślep kopie i bije rekami, nie patrząc, w co go trafiam, chce, żeby cierpiał tak samo, jak ja wewnętrznie cierpię. Wydzieram się coraz głośniej, rzucając w jego stronę wyzwiska.

— Lena, uspokój się. — Krzyczy, unieruchamiając mi ciało.

Ciężarem swojego ciała, przygniata mnie do zimnej podłogi.

— Obwiniasz mnie o to, że cię zmusiłem, czy o to, że ci się podobało? — Zadaje pytanie, w którym momencie się lekko uspokajam.

Podobało się? Co miało mi się podobać? Przez niego stałam się morderczynią. Zamykam oczy i kiwam na boki głową, nie dopuszczam do siebie myśli, że zabijanie mogło mi się podobać.

— Widziałem twoje, podekscytowane oczy. Widziałem to spojrzenie pełne władzy. Teraz się nie przyznasz, ponieważ to pierwsze twoje morderstwo. — Odzywa się, a ja mam ochotę go uderzyć.

Ucisz się! Nie chce tego słyszeć.

Podnosi się z podłogi, ciągnąc mnie za sobą. Przez całe moje ciało przechodzi dreszcz, kiedy spoglądam na martwe zwłoki. Luciano przyciąga mnie do siebie, zasłaniając mi widok. Przyciskam swoją twarz do jego koszuli, wciągając jego cudowny zapach, który mnie uspokaja. Mężczyzna głaszcze moje plecy, wytrwale starając się mnie uspokoić.

Czemu to robi?

Czemu raz jest taki zimny, po czym po chwili zachowuje się właśnie tak?

Podnosi mnie, jedną rękę wsuwając mi pod kolana, drugą podtrzymuje moje plecy. Łapie go za szyje, chowając głowę.

Luciano po chwili kopie w drzwi, które się z lekkim zgrzytem otwierają.

— Posprzątajcie tutaj. — Odzywa się zimnym tonem, od którego zjeżył mi się każdy włosek na plecach.

Wpatruje się w swoje brudne od krwi palce, które pobrudziły Luciano kołnierzyk, białej koszuli.

Nie mam sił, pragnę teraz zamknąć oczy i zapomnieć o wszystkim, co do tej pory mnie spotkało. Pragnę teraz obudzić się w ramionach mojego taty i powrócić do czasów, w których byłam małą bezbronną dziewczynką.

Zawsze wiedziałam, że świat jest brutalny oraz nie ma kolorowej barwy, dlatego ze wszystkich sił starałam się wszystko planować tak, żeby unikać jakiś niechcianych tragedii. Wyjazd do Werony miał być początkiem mojego nowego szczęśliwego życia. Ironią losu okazało się, jak bardzo moje plany uległy zmianie.

Moja słaba psychika ucierpiała na tym najbardziej, pchając mnie do desperacko głupich czynów. Dzisiaj przy obiedzie naprawdę chciałam wierzyć w to, że moje życie nie będzie musiało być aż tak bardzo przepełnione brutalnością. Starałam się wierzyć, że Luciano odetnie mnie od swojego życia na tyle ile będzie mógł, a nie wepchnie mnie w sam jego przegniły środek.

Dziś zabiłam człowieka, co jutro każe mi zrobić? Coraz bardziej mam mętlik w głowie, jak mam mu zaufać, skoro boje się co jutro może się wydarzyć. Jak mamy zbudować jakiś związek skoro oboje mamy inne wyznaczniki życiowe. On jest bezwzględnym mordercą, który zabije z zimną krwią i opanowaniem a ja jestem tak bardzo słaba.

Nawet nie wiem, kiedy weszliśmy do mojej łazienki, w której Luciano stawia mnie na beżowych płytkach i odkręca kurki z wodą napełniając wannę. Podchodzi do mnie i rozsuwa mi zamek mojej sukienki, pomagając mi ją ściągnąć. Rozpina stanik oraz ściąga takiego samego koloru majtki. Zimny chłód dotyka mojego nagiego ciała. Nie czuje żadnego skrępowania przed mężczyzną, ponieważ jestem zbyt mocno wyczerpana, co Luciano musi dostrzegać.

— Chodź pomogę ci wejść do wanny. — Odzywa się, łapiąc mnie za łokieć i kierując w stronę parującej wody.

Podążam za nim posłusznie. Nie odzywając się nic, wszystko, co chciałam już powiedzieć, zostało przeze mnie wypowiedziane.

Podpieram się ręką o mężczyzny ramię i wchodzę do wody. Zanurzając najpierw jedną nogę, po czym dokładając drugą, siadam. Luciano zakręca kurki i sam rozbiera się, żeby do mnie dołączyć.

Chce zaprzeczyć, jednak teraz potrzebuje bliskości drugiego człowieka.

Zamykam oczy i staram się odprężyć, wymazać wszystkie wspomnienia z dzisiejszego dnia.

Luciano przyciągnął mnie do siebie, tak że moje plecy stykały się z jego torsem. Zaczął gąbką namydlać moje ciało, zaczynając od dłoni, przechodząc do ramion później skupiając się na barkach. Woda pod wpływem moich brudnych od krwi rąk zmieniła lekko swoją barwę na różowawy.

Luciano składa pocałunki na mojej szyi, namydlając w tym samym czasie moje piersi, od czasu do czasu dotykając kciukiem moich sutków.

Opieram głowę o jego bark, udostępniając mu więcej szyi. Przyjemne wewnętrzne ciepło rozchodzi się po moim ciele, sprawiając mi ogromną przyjemność. Luciano skutecznie rozprasza moje myśli, sprawiając, że na chwile zapominam o bożym świecie i skupiam się na jego dłoniach. Jedną ręką ugniata moją pierś, drugą delikatnie palcami dotyka mojego brzucha zjeżdżając coraz niżej.

Cichy pojedynczy jęk, wydobywa się z moich rozchylonych ust. Luciano zębami zahacza o mój płatek ucha, zasysającą go i delikatnie przygryzając.

Na niczym innym nie mogę się skupić tylko na jego sprawnej dłoni, która zatacza kółka na mojej kobiecości. Dreszcze przyjemności przechodzą przez moje ciało. Luciano wkłada palec w moje ciasne wejście, przez co wciągam głośno powietrze. Przyspiesza ruchy swojej ręki, przez co woda rozbryzguje na boki, wylewając się na podłogę.

Fala przyjemności napełnia mnie od środka, czuje zbliżającą się ekstazę. W całej łazience słychać moje pojedyncze niekontrolowane jęki.

Orgazm uderza we mnie jak tsunami. Rękami podpieram się wanny a głowę przechylam jeszcze bardziej do tyłu, zamykam oczy napadając się falą rozkoszy.

Całe moje napięcie, zeszło ze mnie wprawiając mnie w odrętwienie. Luciano objął mnie rekami, kładąc swoją głowę na moim barku.

— Zaufaj mi. — Szepcze wprost do mojego ucha.

Nie mam siły znowu powracać do wcześniejszych zdarzeń. Staram się w mojej podświadomości utworzyć specjalną szufladę i schować w niej wszystkie ciążące mnie przykrości i rozpacze.

Żeby mu zaufać, muszę znać prawdę, muszę wiedzieć, że więcej nie będę uczestniczyć w tego typu zadaniach.

Luciano całuje mnie w skroń, głaszcząc moje ramie. Woda zrobiła się już chłodniejsza, nie chce patrzeć na jej kolor.

Pozostawiam jego słowa bez odpowiedzi, nigdy mu nie wybaczę, do czego mnie zmusił. Zabicie człowieka wcale nie jest takie proste, wręcz przeciwnie kosztuje mnie wiele psychicznego wysiłku. Wyniszcza, pozostawiając wewnętrzny wstręt do samej siebie.

— Chodź, położymy cię do łóżka. — Odzywa się, wstając.

Podnoszę się nie patrząc na mężczyznę. Mam do niego sprzeczne oraz mieszane odczucia. Nie znam go i nie chce poznawać. Wciąż będę szukać sposobu na ucieczkę.

Wycieram się ręcznikiem, który podał mi Luciano. Obwiązuje się nim, czując nagłe skrępowanie.

Im dłużej będę przebywała u niego boku, tym bardziej moja psychika ucierpi.

Głowa mnie zaczyna boleć, czuje się naprawdę zmęczona.

Wychodzimy z łazienki, mężczyzna znika z pola mojego widzenia, żeby po chwili wrócić ze swoją koszulką, którą podaje mi do spania.

Sam sprawnie nakłada bokserki a ja stoję zafascynowana jego wyglądem. Nie wiem co się ze mną dzieje, ale czuje do diabła wewnętrzne przyciąganie. Zakładam koszulkę i ściągam ręcznik. Podchodzę do łóżka i kładę się, przykrywając szczelnie kołdrą.

Luciano układa się zaraz przy moim boku, przyciskając mnie bliżej do swojego ciała.

Żeby życie było takie proste...

Mam mieszane uczucia co do tego rozdziału. Męczyłam się z nim sporo, żeby wyszedł mi w miarę dobrze. Czegoś mi w nim brakuje, czuje taki lekki niedosyt. Chciałam pokazać wam jej mętlik oraz zmieszanie. Przepraszam, jeśli was nim zawiodłam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top