1
Stoję na dużym lotnisku i czekam na przybycie swojego nadawanego bagażu. Na taśmie, która kręciła się w kółko, pokazywały się coraz to inne torby podróżne. Zmęczona długo trwałą podróżą, chciałam jak najszybciej znaleźć się w swoim wynajętym domu. Po długim oczekiwaniu w końcu ją dojrzałam, żółtą walizkę turystyczną, wyróżniała się spośród innych bagaży, tak samo, jak ja wyróżniam się w tłumie ludzi na lotnisku.
Złapałam za rączkę od bagażu i postawiłam ją na podłodze, dokładnie ją oglądając. Podróżowałam wiele razy i za każdym razem sprawdzałam, czy nic nie zostało zniszczone. Nie, żebym nie ufała linią lotniczym jednak przezorny zawsze ubezpieczony. Lubię mieć swoje życie pod kontrolą. Każdą godzinę mam zaplanowaną, nie mam w moim kalendarzu czasu na spontaniczność. Kolejny raz sprawdzam zegarek na prawym nadgarstku. Zostało mi piętnaście minut do przyjazdu mojej taksówki, którą zamówiłam przez internet. Mogę skorzystać z podstawionych pojazdów przed lotniskiem, jednak nie mam pewności, że będą akurat dostępne. Dlatego wszystko mam zaplanowane.
Wyciągam telefon i wyłączam tryb lotu. Natychmiast dostaje wiadomości o cenach roomingu, które od razu kasuje. Wybieram numer taty i czekam na połączenie. W jednej ręce trzymam telefon, w drugiej ciągnę walizkę, szukając wyjścia.
— Nareszcie, tak się martwiłem. — Odzywa się gruby głos mojego ojca.
— Dopiero co wylądowałam, odebrałam bagaż i teraz idę czekać na taksówkę. — Odzywam się zmęczonym głosem.
— Jak pogoda? Jak się czujesz? Opowiadaj. — Mówi ojciec, bardziej podekscytowany niż ja.
— Dopiero wylądowałam, świeci słońce i jest naprawdę gorąco. Czuje się potwornie z myślą, że cię zostawiłam. — Odpowiadam przyciszonym głosem.
— Jestem już duży, ciotka Jadzia będzie do mnie przyjeżdżać, sprawdzać jak się trzymam. Nie martw się. Kochanie spełniaj swoje i twoje matki marzenia.
Nastała cisza, mój ojciec wie, jak bardzo nie lubię, kiedy o niej mówi. Jednak robi to notorycznie, stara się, abym o niej nie zapomniała tak samo, jak on o niej zapomnieć nie może.
— Muszę kończyć, kocham cię. Odezwę się jutro.
— Też cię kocham.
Rozłączyłam połączenie, zanim padły słowa, których nie chce słyszeć.
Wychodzę z lotniska na postój taksówek, gdzie szukam swojego numerka. Zamówione taksówki mają przydzielone numerki, dzięki czemu turyści mogą odnaleźć swoją. Dla takich ludzi jak ja, którzy mają swoje życie pod kontrolą, jest to wielkie ułatwienie. Na samym końcu parkingu widzę mój szczęśliwy numerek, trzynaście. Powolnym krokiem patrząc w telefon, ciągnę bagaż w międzyczasie, szukając zapisanego adresu.
— Buongiorno. — Witam się po włosku. Podając adres mojej podróży.
Taksówkarz przywitał się ze mną uprzejmie i zapakował mój bagaż do bagażnika pojazdu. Otworzył mi drzwi, gestem ręki zapraszając do środka. W samochodzie było przyjemnie chłodno, przez działająca klimatyzacje. Pachniało wanilią wymieszaną ze środkiem do czyszczenia tapicerki. Widać, że mężczyzna dba o swój pojazd. Na skórzanych fotelach nie ma nawet grama kurzu czy jakiegoś paproszka. Wszystko ładnie wysprzątane. Po trzydziestu minutowej jedzie, w akompaniamencie radiowych tutejszych przebojów dotarliśmy pod rzędy takich samych białych domów.
—8.50€ — Odzywa się taksówkarz.
Wyciągam portfel i płace wyznaczaną kwotę, ciesząc się, iż sprawdziłam wcześniej na internecie, ile może mnie to kosztować. Teraz nie muszę martwić się o to, że kierowca może nie mieć wydać mi reszty. Wysiadam z samochodu, czekając na mój bagaż. Rozglądam się po okolicy, chłonąc widoki takich samych obskurnych budynków. Nie stać mnie na mieszkanie w lepszej dzielnicy. Może, kiedy się ustatkuje, to zmienię miejsce zamieszkania, chyba że wrócę do Polski.
Szukam swojego numerku domu i pukam do brązowych drzwi wejściowych. Czekając aż właścicielka, mi otworzy.
— Witaj. Ty jesteś pewnie Lena. — Odzywa się pani Casesa, wpuszczając mnie od środa.
— Witaj. Wszystkie dokumenty masz przygotowane? — Pytam, przechodząc do sedna sprawy.
— Chodź, cię dziecko oprowadzę.
Kiwam głową i zostawiam swoją walizkę w holu i kieruje się za starszą kobietą. Długi korytarz ma dwie pary zamkniętych drzwi oraz kończy się u progu kuchni, która jest połączona z salonem. Rozglądam się i mogę śmiało powiedzieć, że jest tu całkiem przytulnie. Mieszkanie nie jest duże ani nie jest małe. W salonie znajdują się rozsuwane przeszklone balkonowe drzwi, dzięki czemu mam widok na balkon, na którym znajdują się kolorowe kwiaty.
— Uwielbiam kwiaty, dlatego sama ci przyniosłam sporo sadzonek ze swojego ogródka. Lubisz kwiaty? — Pyta mnie kobieta, patrząc na mnie z iskrami w oczach.
I jak mam być teraz szczera? Nienawidzę kwiatów, nie umiem ich sadzić, przycinać czy o nie dbać. Jedynie co mogę to codziennie je podlewać.
— Nie lubię kwiatów, ponieważ nie umiem się nimi zajmować, ale te tutaj będę podlewać. — Wskazuje ręką balkon.
Wyciągam z torebki notesik i zapisuje do codziennych zajęć punkt z podlewaniem kwiatów, myślę, że dziesięć minut mogę na to poświęcić.
— Mogę cię wszystkiego nauczyć, przyda mi się młode towarzystwo. Teraz chodź, idziemy dalej.
Odwracamy się i wracamy do holu, gdzie kobieta otwiera pierwsze drzwi, za którymi kryje się mała łazienka, wyłożona cała kremowymi kafelkami. W samym rogu zaraz przy małym oknie znajduje się kolejny zielony kwiatek.
Kierujemy się do kolejnego pomieszczenia, które będzie moim ulubionym miejscem. Kobieta otwiera drzwi do mojej nowej sypialni, która jest szarego koloru. Na samym środku znajduje się olbrzymie dwuosobowe łóżko, koło niego jest mała szafka nocna, naprzeciwko stoi pod sam sufit szafa z lustrem po obu stronach. Biała toaletka znajduje się pod samym niskim dużym oknem.
— Czy będę mogła coś tu pozmieniać? — Patrzę na kobietę, błagając w myślach, żeby mi pozwoliła.
— Zależy, co chcesz tu zmienić? Nie podoba ci się mieszkanie?
— Chce dodać więcej kolorów. Odświeżyć ściany. Mieszkanie jest przytulne.
— Rozumiem. Chodźmy podpisać umowę. I proszę nie hałasować w nocy, żeby sąsiedzi się na panią nie skarżyli.
Kiwam głową i idę za nią do kuchni, gdzie siadamy przy kuchennym blacie i czytam uważnie umowę, sprawdzając, czy wszystko się zgadza, co wcześniej ustaliliśmy.
Zamykając za kobietą drzwi, mogę śmiało teraz odetchnąć i zabierać się do pracy.Wyrywam kartkę z notatnika i zapisuje sobie w podpunktach, co muszę jeszcze dzisiaj zrobić i czy starczy mi na to wszystko czasu.
1. Iść do sklepu (jedzenie, chemia)
2. Posprzątać łazienkę
3. Posprzątać sypialnie
4. Pościelić sobie łóżko
5. Rozpakować swoje rzeczy
6. Przygotować kolacje
7. Wynieś wszystkie kwiatki z domu na balkon!!!
Lista gotowa, przebieram buty na zwykle czerwone trampki i wychodzę na zakupy. Wyciągam z torebki telefon i ustawiam sobie nawigację na pobliski market.
Idąc, chłonę widoki wspaniałych uliczek, zupełnie jak turyści, których jest tutaj sporo. Do sklepu mam raptem dziesięć minut drogi i gdyby nie to, że mam dużo jeszcze dziś do zrobienia przeszłabym się dalej.
Zakupy udało mi się zrobić w miarę szybko, nie mogę się powstrzymać i skręcam nie w tą uliczkę co trzeba, żeby przejść się inną drogą. Imponująca ilość jest małych wąskich uliczek, przejść między jednym podwórkiem a drugim. Odblokowuje ekran w telefonie i robię sobie pamiątkowe zdjęcie z pierwszego dnia. Spoglądam na godzinę i muszę szybko pędzić do domu, ponieważ nie wyrobie się ze swoimi obowiązkami. Przyspieszam kroku niemal, że biegnę, póki nie spoglądam na ciekawą witrynę w sklepie, obracam głowę, żeby się lepiej przyjrzeć wystawionym manekinom i z wielką siłą wpadam na coś twardego. Od upadku uratowały mnie czyjeś ręce nim chce podziękować widze tylko plecy męższczyzny, który wsiada do samochodu.
Ja piórkuje, przeklęte ubrania, które znajdywały się na wystawie.
Wchodzę do domu i od razu biorę się za rozpakowanie zakupów oraz sprzątanie. Wstawiam czajnik na kawę i zaczynam realizować swój plan działania.
Jak się wam podoba?
Pozdrawiam i całuje.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top