my desire is you to get out of my way

Wiatr we włosach, znikające za horyzontem pomarańczowe słońce i głośne odgłosy klaksonów aut, które wymijał w pośpiechu i z ogromnym uśmiechem na twarzy. 

Właśnie tych rzeczy nigdy nie miał dość przez okrągłę pięć lat przebywania na ziemi. Czy ktoś mógł zagwarantować mu chociażby jedną rzecz z powyższej listy w Piekle? Nie i właśnie dlatego ani razu przez myśl nie przeszedł mu pomysł, by wrócić do swojego starego domu.

Piękne kobiety i mężczyźni, niezliczona ilość gotówki, hektolitry alkoholu, na który jako osoba pozaziemska był wyjątkowo odporny oraz najlepszy w mieście klub, który był  właśnie w jego posiadaniu. Tego nigdy nie miał dość i wiedział, że niczego mu nie brakuje. Aż do dnia dzisiejszego.

Srebrnowłosy przycisnął pedał gazu do samej podłogi, wypuszczając z ust głośny śmiech, który po drodze zmieszał się wraz z piosenką lecącą z radia. Kochał swoje życie i nigdy nie miał zamiaru z niego rezygnować na rzecz Podziemnego Królestwa, którego pilnuje. A raczej pilnował.

- Cholera jasna - powiedział mężczyzna pod nosem, gdy w jego bocznym lusterku odbiły się światła policyjne. Cóż, zawita na swoją imprezę z niewielkim opóźnieniem.

Taehyung zatrzymał auto na najbliższym poboczu i wyciągnął swój łokieć za szybę, cierpliwie czekając na policjanta, który zjawił się zaraz obok jak na zawołanie.

- Dobry wieczór, panie Kim - przywitał go policjant z serdecznym uśmiechem. Kolejne plusy bycia znanym w całym mieście. - Chyba nie muszę mówić, dlaczego pana zatrzymałem? Nie jesteśmy w klubie, więc okoliczności są raczej oczywiste.

Taehyung zaśmiał się nisko i pokiwał głową z uznaniem, wychodząc zaraz ze swojego pojazdu. Spojrzał prosto w oczy starszego od siebie mężczyzny i przybrał dobrze znajomy wszystkim uśmiech. Kochał swój dar. Kochał wykorzystywać go do przeróżnych celów. Od manipulowania ludźmi aż po zwykłe uniknięcie mandatu.

- Naprawdę masz ochotę na gonitwę za mną i wlepienie mi mandatu? Taki obraz piątkowego wierczoru Ci się marzy? Hm? - srebrnowłosy oblizał swoje usta i przybliżył swoją twarz jeszcze bliżej tej policjanta. - Czego tak naprawdę pragniesz?

Trans. Trans, w który Taehyung potrafił wprowadzić każdego, kogo zapytał o jego najskrytsze pragnienie. Właśnie to było jego darem i w większości sytuacji ratunkiem. Jeszcze nigdy go to nie zawiodło.

- J-Ja... - starszy mężczyzna wpatrywał się w ciemne oczy kierowcy, rozchylając delikatnie swoje wargi. - Mam ochotę na największego burgera w mieście z frytkami i colą.

- Oh - Taehyung zmarszczył brwi i wsunął obie dłonie w tylne kieszenie swoich spodni. Z roku na rok pragnienia ludzi stawały coraz bardziej prymitywne. Nic dziwnego, że w Piekle trwał niekończący się remont. Grześników i ludzi pazernych nie brakowało na Ziemi. - Więc jedź! Kto o tej godzinie zauważy, że nie ma Cię na zmianie, prawda? Miami to bezpieczne miasto.

Głupiec.

- Masz rację... A ty jedź szybko do klubu! Słyszałem, że dziś piąta rocznica otwarcia.

Srebrnowłosy uśmiechnął się przebiegle i poklepał mężczyznę po plecach. Oh, jakie jego życie było proste. - W rzeczy samej. Miłego wieczoru i smacznego, sierżancie.

Ziemia zdecydowanie była jego ulubionym miejscem.

- Yuqi! - wykrzyczał mężczyzna, gdy tylko wyszedł z samochodu i szybko podszedł do przyjaciółki, która stała zmarźnięta pod  klubem. - Czy ten debil Dan znowu nie puścił Cię przed kolejką? Tym razem się upewnię, że wyleci na-

- Nie, Tae. Spokojnie - przerwała mu brunetka, ciagnąc za jego nadgarstek, by ten został przy niej. - Czekam na taksówkę. Muszę szybko dostać się do domu.

- O tej godzinie? Moja droga, impreza się dopiero rozkręca! - srebrnowłosy objął ją w pasie i przyciągnął jeszcze bliżej siebie, uparcie zmierzając w stronę drzwi wejściowych. - Klub Vante jest dla Ciebie otwarty o każdej porze dnia i nocy. Wraz z barem.

Mężczyzna puścił jej niewinne oczko, na co ta zarumieniła się lekko i po raz kolejny stanowczo pokręciła głową. Coś nie pasowało mu w jej zachowaniu. Było to zauważalne nawet dla człowieka, a co dopiero dla Diabła, którym był we własnej osobie.

- Coś mi tu śmierdzi, moja mała i wcale nie chodzi mi o obiad blondynki, który zwymiotowała na chodnik, kiedy tu przyjechałem - Taehyung uśmiechnął się półgębkiem i odgarnął do tyłu falujące włosy swojej przyjaciółki. - Powiesz mi, o co chodzi? Nie chcę wyciągać tego od Ciebie w inny sposób. Stosuję go tylko w ostateczności.

Yuqi westchnęła ciężko i wtuliła się delikatnie w ramię Taehyunga. Ich przyjemna chwila nie trwała długo, kiedy uwagę srebrnowłosego zwróciło auto, które z przerażającą predkością pędziło wzdłuż ulicym, zwalniając koło klubu. Dlaczego ktoś zawsze musiał zepsuć jego wieczór?

Nie spodziewał się jednak tego, co chwilę później ukazało się jego oczom. Mężczyzna wystający przez szyberdach wykonał kilka idealnych strzałów pistoletem, trafiając kulami w jego klatkę oraz ramię. Ale nie tylko on zaznał smaku ołowiu w swojej krwi.

- Yuqi! Kurwa mać - Taehyung opadł kolanami na zimny chodnik, układając głowę brunetki na swoje uda. - Dlaczego ty? Ja pierdolę, mogłaś schować się za mną!

Srebrnowłosy nie uważał, iż dałoby to jakikolwiek skutek, ponieważ kule przechodziły przez niego niczym nóż przez masło, nie robiąc mu żadnej krzywdy, ale wiedział, że obwiniać mógł tylko siebie. Krew wypływająca z tylnej części głowy kobiety już dawno przemoczyła jego spodnie, powodując nieprzyjemne uczucie wilgoci oraz rozbrysk na jego białej koszuli. Mógł wybaczyć wszystko, ale nie taką zbrodnię.

- Odkupisz mi tę koszulę, kiedy już wrócę do Piekła, moja złota.

Policja na miejscu zbrodni pojawiła się zadziwiająco szybko, zważając, iż był środek nocy. Zazwyczaj szybko uciekał z miejsca morderstwa, lecz teraz obiecał sobie, że nie zaśnie bez znalezienia zabójcy i skręcenia mu karku. Takich ludzi z wielką przyjemnością wysyłał na ich należyte miejsce. W końcu on jedynie karał winnych, robił to, czego ludzie wciąż nie mogli pojąć i odróżnić.

Taehyung stał tak w zaschniętej już kałuży krwi, patrząc zmarnowanym wzrokiem na swoją leżącą na chodniku przyjaciółkę. Miał jedynie nadzieję, że trafiła w najzimniejszy zakamarek Piekła, ponieważ wszędzie było lepiej niż na górze u jego ojca.

- Policja Miami. Rozumiem, iż przeżywa pan okropną stratę, ale muszę zadać kilka pytań - odezwał się nieznany głos tuż zza jego ramienia, wyrywając mężczyznę z zamyślenia.

Srebrnowłosy odwrócił się w drugą stronę i w tej samej sekundzie zamknął swoje usta tak szybko, jak je otworzył. Stał przed nim mężczyzna sięgający mu mniej więcej do ramienia. Brunet z idealną figurą i może wszystko potoczyłoby się inaczej, gdyby nie błysk w jego oczach, który kojarzył mu się tylko z jednym. Niebo. Nie widział go jeszcze w niczyich oczach na Ziemi, dlatego z szoku zdołało wyrwać go jedynie ciche nawoływanie mężczyzny, który widocznie zmartwił się jego stanem.

- Wszystko w porządku, panie Kim? Mogę zapytać o to ju-

- Ależ wszystko jest dobrze! Jestem trochę zdenerwowany, bo będę musiał wyrzucić tę koszulę do śmieci, ale poza tym mam się świetnie. Zechcesz wejść do środka na drinka? - Taehyung uśmiechnął się szeroko i ukłonił ceremonialnie, będąc pewien, że tyle wystarczy, by zauroczyć w sobie tajemniczego bruneta. Zawsze mu to wystarczało. 

- Przepraszam? Leży tu pana martwa przyjaciółka, a pan zaprasza mnie na drinka? - policjant wydawał się być jak w szoku, ponieważ nie spodziewał się ze strony świadka morderstwa takiej reakcji. Z żadnej strony nie spodziewał się takiej reakcji. Może przeżywał to na swój własny, dziwny sposób?

- W końcu nieuprzejmne byłoby odejście, kiedy stoi przede mną tak przystojny mężczyzna, prawda, panie...?

- Jeon, nie jest ci potrzebne moje imię - odpowiedział obojętnie brunet, zaciskając coraz mocniej palce na swojej odznace przyczepionej do spodni.

- Zadziorny, to mi się podoba - Taehyung uśmiechnął się szeroko i zmierzył w kierunku policyjnych aut oraz taśmy odgradzającej miejsce zbrodni. - To jak, jedziemy?

Jungkook naprawdę nie lubił się powtarzać, ale w tej sytuacji było to nieuniknione. Czy ten facet był zbyt pijany albo naćpany i dlatego plótł takie głupoty? Spotkał różne przypadki, ale ten zdecydowanie wystawał z tłumu.

- Przepraszam? Jesteśmy na miejscu zbrodni i nigdzie z tobą nie pojadę. Nie przyjechałem tu dla zabawy - prychnął brunet, krzyżując ręcę na klatce piersiowej.

- Nie? A dlaczego, mój złoty? - Taehyung zbliżył się na niewielką odległość do policjanta, pochylając się nad jego twarzą. - Czego tak naprawdę pragniesz?

Złowieszczy uśmiech wpłynął na usta srebrnowłosego, gdy wprowadzał dopiero co poznanego przez niego mężczyznę w trans. Zdobywał to, co chciał.

- Pragnę, żebyś zszedł mi z drogi - Jungkook uśmiechnął się chamsko w stronę wyższego mężczyzny i wyminął go, kierując się w stronę reszty policjantów.

Jednak Taehyung stał na wcześniejszym miejscu w kompletnym szoku. Jakim cudem nie zadziałał na niego jego dar? Zrobił wszystko dobrze, a nawet lepiej niż zazwyczaj, a ten tak po prostu go zbył? Nikt go nie odrzucał i tym razem także nie pozwoli sobie na takie zlekceważenie. Nie był w końcu byle kim. Nazywał się Kim Taehyung oraz prowadził najlepszy i najpopularniejszy w mieście klub 'Vante'.

- Jeon! - wykrzyczał srebrnowłosy, ruszając jak najszybciej za detektywem. - Myślę, że źle się zrozumieliśmy. Pojedziemy na posterunek, gdzie będę mógł złożyć zeznania?

Jungkook westchnął ciężko i przerwał rozmowę z nieco niższą kobietą, patrząc z politowaniem na Taehyunga. - Przyjedź jutro rano i wtedy złożysz swoje zeznania. Nie jesteś dziś na to wystarczająco poczytalny.

Właściciel klubu zacisnął swoje dłonie w pięści i rozejrzał się po miejscu zbrodni, nie wiedząc dokładnie, kogo szuka, dopóki w oczy nie rzucił mu się policjant, który wertował jakieś kartki, opierając się o swoje auto. Idealnie.

Minęło zaledwie kilka sekund, kiedy Taehyung wymierzył mocny cios prosto w twarz stojącego mężczyzny, który upadł od razu na ziemię, łapiąc się za swój nos, z którego zaczęło lecieć naprawdę dużo krwi. Wciąż nie umiał opanować tej całej naprzyrodzonej siły.

- Czy ty oszalałeś?! - wykrzyczał Jungkook, opadając zaraz obok swojego przyjaciela i zaczynając wycierać jego nos masą chusteczek. - Jesteś nienormalny!

Taehyung jedynie wytarł dłonie o dawno zabrudzoną już koszulę i zerknął w stronę bruneta. - Czy teraz pojedziemy na posterunek?

obiecałam pierwszy rozdział szybko iiiiii oto jest!!!

proszę, dajcie mi znać, co o tym uważacie:(

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top