OneShot


      Wysoki, dobrze zbudowany chłopak, stał przed domem Yuko i niecierpliwie zerkał na drzwi wejściowe. Jesienny wiatr muskał jego białe jak śnieg włosy, które niesfornie błądziły po bladej cerze na twarzy Misakiego. Mruknął coś sam do siebie, wyjmując dłoń z kieszeni kurtki i odgarniając włosy. Oparł się o zielony płot przed domem i podniósł wzrok na błękitne, bezchmurne niebo. Podobał mu się ten kolor, jednak w jego dwukolorowych oczach nie dało się dostrzec blasku. Były po prostu matowe. 

- Już jestem! - krzyknęła drobna blondynka, pojawiając się u progu drzwi, nerwowo naciągając szalik na szyje.

- Spokojnie, bo się zabijesz - mruknął tylko chłopak, odwracając się w jej stronę. Nie ukazywał już żadnych emocji, choć widok dziewczyny sprawił, że kąciki jego ust, drgnęły, niemal niezauważalnie. 

- Sam się zabijesz, baka - burknęła zamykając furtkę. - Możemy już iść? 

***

Szli spokojnie, nigdzie się nie spiesząc, będąc zatopionymi we własnych myślach. Kolorowe liście u ich stóp jakby rozstępowały się przed nimi, muśnięte dotykiem wiatru, a gałęzie drzew szeleściły cicho, przerywając ciszę. 

- Zawsze mnie to zastanawiało...Jak w ogóle się poznaliście? - blondynka wreszcie odezwała się, wyrywając Misakiego z rozmyśleń. Chłopak mimowolnie uśmiechnął się, a potem cicho prychnął, przypominając sobie tamten dzień, który zapamiętał z każdym, nawet najdrobniejszym szczegółem. 

       Zmęczony wrócił z pracy, lecz ciągła rutyna przytłaczała go tak mocno, że postanowił zmienić coś w swoim życiu. Przebrał się szybko i układając włosy przed lustrem, stwierdził, że wygląda bosko. Ruszył więc do klubu dla gejów i właśnie tam, spotkał go po raz pierwszy. Przystojny czarnowłosy chłopak, niższy o kilka centymetrów i będący już w stanie upojenia, wił się na parkiecie w rytm muzyki. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że chłopak co jakiś czas spoglądał na Misakiego, a następnie wykonywał dość jednoznaczne ruchy. Białowłosy uśmiechnął się złośliwie i w mgnieniu oka znalazł się obok chłopaka. Zupełnie przez przypadek, jego ręka czasem zjeżdżała po talii czarnowłosego lub zahaczała o jego sutki. Przecież wszystko można zrzucić na ciasnotę w tłumie, prawda? Ostatecznie wylądowali razem w kabinie w łazience, a ich rozgrzane ciała ocierały się o siebie w szaleńczym rytmie, wtórując walce języków, która ze spokojnego pocałunku, przerodziła się w brutalną walkę. 

- Mieszkam niedaleko - wysapał Misaki, przyciskając chłopaka do ściany kabiny. On tylko uśmiechnął się wrednie, ściskając jego kroczę.

- Kaneki - wyszeptał mu do ucha, jak domyślił się białowłosy, swoje imię i ciągnąc go za rękę wyszli z klubu, zostawiając za sobą głośną muzykę i krzyki pijanych osób. W dziesięć minut znaleźli się w domu Misakiego, a gdy tylko przekroczyli próg domu, ich ciała i języki znowu się złączyły. Ściągając z siebie niepotrzebne ubrania i obijając się o ściany, wylądowali razem w łóżku. Kaneli leżał na plecach pod Misakim. Miał czerwone policzki, przyspieszony oddech i jedną ręką jeździł po torsie białowłosego, a drugą ściskał jego członka. Uśmiechał się przy tym wrednie, co tylko nakręcało jeszcze bardziej właściciela domu. Warknął na niego, łapiąc jego nadgarstki i przyszpilając je nad głową czarnowłosego, a ten tylko jęknął i otarł się mocniej biodrami o członka Misakiego. Wyższy wgryzł się w szyję chłopaka, dostając za to jęk i kilka zadrapań na plecach od Kanekiego. Nie bawili się w grę wstępną. Białowłosy wpijając się w wargi chłopaka, wszedł w niego dość brutalnie, zagłuszając ustami jego krzyk. Poruszał się w nim szybko, a czarnowłosy wyginał plecy w łuk i jęczał jak oszalały, prosto do jego ucha. Oboje czerpali z tego przyjemność, a zarazem wyładowywali wszystkie buzujące w nich emocje, dlatego następnego dnia, jeden wylądował z podbitym okiem, bolącymi dolnymi partiami ciała i zadrapaniami, a drugi z pogryzioną wargą, sznytami na plecach i bolącym żołądkiem po kopniaku.

-  E...z tego co pamiętam, to chyba się pobiliśmy - odparł po chwili namysłu chłopak.

- Tsa.. i myślisz, że po tym jak zrobiłeś minę doświadczonego pedofila, to uwierzę w pobicie? - mruknęła zerkając na niego.

- A daj mi spokój. Nie pamiętam - burknął i przyspieszył kroku.

***

  Powoli zbliżali się do celu podróży, a wraz ze zbliżaniem się do danego miejsca, robiło się coraz zimniej. Misaki naciągnął na twarz kołnierz od kurtki, a Yuko zapięła wreszcie swój płaszcz.

- Te, jak dowiedziałeś się, że on zabijał ludzi? - zapytała blondynka, mamrocząc przez szalik ledwo zrozumiałe słowa.

- Hmm...

- Kaneki...ja już nie mogę - powiedział rozpaczliwie chłopak, stojąc nad wielką skarpą. 

- Spokojnie głupku. Pomogę ci - powiedział czarnowłosy, siadając obok niego - taka rola przyjaciela - zaśmiał się, a echo tego cichego dźwięku, niosło się ponad lasem, znajdującym się w przepaści.

- Nic nie rozumiesz. Ja...Jestem mordercą. Zabijam ludzi Kaneki! i znowu to zrobiłem! Zabiłem ich! Ja tego nie kontroluję...- schował twarz w dłoniach - to ten drugi ja. Sam bym tego nie zrobił - jęknął i opadł na kamień, przyciągając kolana do brody. Z początku czarnowłosy nie wykonał żadnego ruchu, jednak po chwili niepewnie usiadł za chłopakiem i oplótł go ciepłymi ramionami.

- Ja..rozumiem cie bardziej, niż możesz to sobie wyobrazić - szepnął, chowając twarz w jego włosach. Białowłosy odwrócił się gwałtownie i spojrzał wprost w zielone oczy Kanekiego. 

- C-Co...? - ledwo z siebie wydusił to jedno słowo.

- Też zabijam ludzi...Jestem mordercą. Mój ojciec do wszystkiego doprowadził. Dlatego teraz nie jestem w stanie nic czuć, a zabijanie ludzi traktuje jak smarowanie bułki masłem...Nie robi to na mnie wrażenia, ponieważ jestem wyprany z uczuć. Jak ty - szepnął.

- Widziałem go w akcji, ale udało mi się go powstrzymać - powiedział białowłosy, nie chcąc by Yuko dowiedziała się o tym, jak wtedy się zachowywał. Znając ją, pewnie śmiała by się teraz z niego wniebogłosy.

Ta nie odpowiedziała już nic, ponieważ właśnie przekraczali czarną furtkę cmentarza. Musiała uważać, ponieważ dzień wcześniej padało cały czas i teraz mokre kamienne płytki, oraz muł zmieszany z błotem, był dla niej wyzwaniem, które musiała pokonać bez upadku. Chłopak szedł za nią w ciszy, spoglądając wprost przed siebie. Przeszli całą uliczkę, nie odwracając wzroku od swoich butów, aż wreszcie dotarli do tego właściwego grobu. Misaki usiadł na ławeczce, a Yuko chwytając szczotkę w dłoń, zaczęła zmiatać żółte i czerwone liście z kamiennego nagrobku. Chłopak tępo wpatrywał się w wygrawerowane imię jego chłopaka.

- Przestań się tak patrzeć, bo wypalisz tam dziurę - powiedziała kończąc, i z westchnieniem usiadła obok niego. - Pamiętasz jak kiedyś mało się nie pobiliście, a potem wyznaliście sobie uczucia? Jezu, byłam wtedy taka szczęśliwa! Moje małe dzieci zasmakowały tego uczucia jakim jest miłość i to jeszcze do siebie nawzajem! - podniosła ręce do twarzy, uśmiechając się słodko.

- Taaa...pamiętam to. Chciałem go zabić, gdy krzyczał na mnie i rzucał się, że znajdowałem sobie chłopaków,  a sam nie był lepszy. 

- Pomijam, że oboje oczywiście zmyślaliście w kwestii posiadania chłopaków - wcięła się dziewczyna, machając chłopakowi ręką przed nosem.

- Chcesz żyć do końca swojego marnego istnienia z jedną ręką? Jeśli nie to zabieraj tego przeszczepa bo nie ręczę za siebie - warknął, ale Yuko zaśmiała się tylko i uderzyła go delikatnie w ramię. 

- Byliście tacy głupi - szepnęła.

- Jesteś idiotą czy jak?! - krzyknął Misaki, stojąc w pokoju z paczką papierosów w dłoni i patrząc złowrogo na Kanekiego. - Odkąd wróciłeś ze szpitala, to jesteś jakiś pojebany! O co ci chodzi?! - warknął zaciskając pięści. Czarnowłosy rzucił się na niego, trzymając go za koszulkę i patrząc prosto w jego oczy.

- Ja jestem pojebany?! Spójrz na siebie kretynie! Zmieniasz chłopaków jak rękawiczki kuźwa!

- I co ci do tego? - warknął mu w twarz białowłosy. Ten popatrzył tylko na niego, a z oczu poleciało mu kilka kropel łez.

- Ugh...kurwa...Co to jest? - jęknął masując się po klatce, w miejscu gdzie znajduje się serce. - Czemu to tak boli? A szczególnie gdy ciągle słyszę o twoich obiektach westchnień? - szepnął, opadając na kolana i pochylając głowę.

- Co? To ty nie wiesz, jak bardzo mnie krzywdzisz przez cały czas! Jak ciągle muszę udawać, że mam kogoś na boku, a tak naprawdę ukrywam to, że cie kurwa koch... - urwał w połowie i po prostu wyszedł szybko z pokoju.

- S-Słucham? - czarnowłosy podniósł głowę i popatrzył na znikającą postać Misakiego za drzwiami - Czekaj! - krzyknął i pobiegł za nim. 

- K..Kochasz mnie? - szepnął Kaneki, ledwo stojąc obok białowłosego.

- Jesteś taki głupi - mruknął jedynie w odpowiedzi, uginając się nad blatem stołu. Czarnowłosy podszedł do niego i przytulił się do jego pleców, cicho szlochając

- Też cie kocham debilu - jęknął, pociągając nosem - Przez cały czas...a zdałem sobie z tego sprawę niedawno, bo nie rozumiałem jeszcze, że to co czuję, to miłość. 

Białowłosy odwrócił ich i przyszpilając chłopaka do blatu, wpił się w jego usta, lecz tym razem nie robił tego jak zawsze, podczas gdy po prostu nawzajem sprawiali sobie przyjemność zwykłym seksem, a włożył w to całe swoje uczucie, które Kaneki odwzajemnił, przerzucając mu ręce przez szyje. Misaki podniósł go, sadzając na blacie, a w tym czasie została z niego ściągnięta koszulka. Tej nocy również uprawiali ostry seks, jednak tym razem wkładali w to swoje uczucia, dlatego było to zupełnie coś innego i nowego dla obojga

Białowłosy jeszcze raz zerknął na tabliczkę na nagrobku, prychnął przypominając mu sobie też dzień, a po policzku spłynęła mu łza. Nawet nie trudził się, by w jakiś sposób się jej pozbyć. Było mu wszystko jedno czy Yuko ją zobaczy czy nie. 

- Pamiętam jak...jak napisał do mnie, że z tobą zerwał - zaczęła dziewczyna - To był dla mnie taki szok, że przez kilka minut nie wiedziałam co powiedzieć. Z początku zaczął się tłumaczyć, że to ty jako pierwszy powiedziałeś o zerwaniu, ale potem dodał, że jest mu to na rękę. Opowiedział, że musi się od nas odciąć, żeby nas chronić. Wtedy jeszcze nie wiedziałam przed czym. Wyśmiałam go, mówiąc, że musi zostać i że ty go kochasz i to wszystko to jedno wielkie nieporozumienie. Jednak wieczorem napisał do mnie ten chuj z jego konta...

- Ty jesteś Yuko?

- Kim jesteś?

- To nie powinno Cie interesować. Piszę do ciebie by ci podziękować. Wreszcie złapałem tego szmaciarza i mogę się na nim odegrać, a to tylko i wyłącznie za waszą pomocą. Kto by pomyślał, że dożyję czasu gdy Kaneki będzie cokolwiek czuł. Ba! I to jeszcze coś tak silnego do drugiego człowieka, że zawahał się przed zabiciem mnie, gdy tylko usłyszał o ewentualnej śmierci jego przyjaciół! Naprawdę mała...ty i ten jego chłopak, wykonaliście genialną robotę. Dzięki wam mogę wreszcie pozbyć się tego śmiecia, który zabił moją kochaną siostrę i jednocześnie ostatnią bliską mi osobę. Mogę teraz się zrewanżować. 

- Jeżeli tylko go tkniesz, ja i Misaki się tobą zajmiemy kurwo 

- Gówno mi zrobisz mała dziwko. Poza tym, nie mam zamiaru go dotykać. Dostanie to samo co moja siostra, tylko, że ja trochę zmienię zasady gry. 

- Co ty pieprzysz?!

- Pieprzyć to będą jego moi chłopcy. O to możesz się nie martwić.

- Następnego dnia dostałam wiadomość już od Kanekiego. On oddał mu telefon, choć nie wiem w jakim celu. Prosił, żebym przekazała Ci, że on tylko udawał...że on naprawdę kochał cię przez cały ten czas-

           Chłopak siedzący obok niej schował twarz w dłonie, pochylając się i pociągając nosem. Gorące łzy spływały z jego oczu, uciekając między palcami. Yuko pogłaskała go po plecach, sama czując jak łzy zlatują po jej zimnej skórze, a obraz delikatnie się rozmazuje. 

- Gdybym...gdybym tylko wszedł i odczytał tą jebaną wiadomość - szepnął białowłosy, drżąc. - To wszystko nie miałoby miejsca - jęknął, już załamującym się głosem. 

- Ciii, to nie twoja wina. Nie zdążyłbyś nic zrobić. Gdy...gdy napisał do mnie piątego dnia, stwierdził, że dłużej już tak nie może. Brzydził się, a nawet bał własnego ciała. On nic nie jadł od tego czasu i nie pił od czterdziestu ośmiu godzin... Nie zdążylibyśmy... - szepnęła, nie ukrywając łez i mocno ściskając kurtkę chłopaka. 

- Zamknij się - mruknął łkając - Ja nawet...nawet nie zdążyłem się wytłumaczyć, rozumiesz?! Nawet nie zdążyłem się z nim kurwa w żaden sposób pożegnać!! - wrzasnął wstając i uderzając z całej siły w drzewo stojące obok. Krew trysnęła z kostek, ale zupełnie się tym nie przejął. Popatrzył na Yuko. Jego twarz była czerwona i wilgotna od płaczu, ręce trzęsły się tak samo jak nogi, na których ledwo stał. W końcu upadł odchylając głowę i krzycząc głośno. Później zaniósł się szlochem, a następnie płaczem, po raz kolejny chowając twarz w dłoniach. 

       Doczołgał się do grobu, i wyciągając drżącą dłoń, dotknął wydrążonych liter układających się w imię ukochanego, a potem na jego zdjęcie. Gdy zobaczył jego oczy, poddał się zupełnie. Upadł na grób płacząc.

- Kocham Cie Kaneki. Kurwa kocham cię! - krzyczał przez płacz, patrząc na jego zdjęcie, dotykając jego twarzy na obrazku, przypominając sobie chwile gdy trzymał go w ramionach i przytulał, gdy muskał jego usta...gdy się z nim kłócił i gdy lądowali razem w łóżku. Chciał móc przytulić go chociaż ten ostatni raz, wytłumaczyć wszystko, uratować... Zamiast tego mógł tylko płakać, przypominając sobie moment, w którym policja przyszła do jego domu, prosząc chłopaka o zidentyfikowanie ciała, które było w tak okropnym stanie, że ten widok śni mu się do dnia dzisiejszego. 

Wiatr zawiał mocno, zmuszając białowłosego do otworzenia oczu. Podwiewał mu grzywkę, opatulając ciało w taki sposób, że Misaki czuł jakby był przez kogoś przytulany, ponieważ o dziwo wiatr nie był zimny.

- J..Jesteś tu? - szepnął zamykając oczy, i próbując uspokoić oddech. Wiatr zagwizdał, jakby chciał mu odpowiedzieć, a białowłosy po prostu się uśmiechnął. Yuko patrzyła na to wszystko z szeroko otwartymi oczami. Niemalże widziała formujące się ręce z podmuchu żywiołu. Łzy zniknęły z policzków chłopaka, a on sam podniósł się i wyszeptał słowa, które mógł usłyszeć tylko wiatr. Gdy wszystko się uspokoiło, wrócił na swoje miejsce na ławce. 

- Widziałeś? Wysłuchał cię - Yuko uśmiechnęła się do Misakiego i zaczęła strasznie płakać, a chłopak po prostu ją do siebie przytulił.

- Ciii...Tak, przyszedł się pożegnać. Miałem wrażenie, że słyszę jego śmiech, czuję jego usta na twarzy i ręce na plecach... - szepnął chłopak. Dziewczyna płakała jeszcze chwilę, a gdy uspokoiła się na tyle by być w stanie coś powiedzieć, odsunęła się od białowłosego.

- Co mu powiedziałeś? - zapytała.

- Że ma na mnie czekać, bo jak mnie zdradzi, to go znajdę i tak zerżnę, że zapamięta do końca życia - uśmiechnął się do dziewczyny, a ta już wzięła zamach by go uderzyć, gdy z drzewa spadł orzech, prosto na głowę chłopaka.

-Ała! - warknął podnosząc głowę i zerkając na miejsce, gdzie siedziała wiewiórka i mógłby przysiąc, że jej pyszczek wyglądał identycznie jak Kanekiego, który wściekał się za każdym razem gdy ten powiedział coś sprośnego w jego stronę.

--------------------------------------KONIEC-------------------------------------------

Szanujcie i pamiętajcie o swoich bliskich, bo przyjdzie czas gdy zostaną zabrani na zawsze, a jak wiadomo śmierć nigdy nie pyta nikogo o zdanie czy może to zrobić teraz czy kiedy indziej.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top