1
he sets off
the beauty in het
he's venus
a venus as a boy
Björk
Ciężkie, prawie czarne drzwi otworzyły się, sunąc po mięsistym, grubym dywanie, którego złote wzory i ciemną fakturę zakłóciły białe, bose stopy. Wpadające wczesnowieczorne światło oświetlało kawałek ciemnobeżowej ściany i dokładnie przykryte czarnymi zasłonami okna. Mrok zazdrośnie bronił przed wzrokiem reszty pokoju, ale ozdobny świecznik w smukłej dłoni walczył o każdy kawałek ściany, na której wisiały obrazy.
Tuzin różnego formatu obrazów przedstawiających piękno w najczystszej postaci, namalowanych przez nieistniejących już artystów.
Seokjin otworzył drzwi do pokoju bez luster.
...
Jedyną osobą, która o Seokjinie wiedziała trochę więcej niż to, że jest piękny i bogaty, był Min Yoongi.
Min Yoongi był uszczypliwym, utalentowanym, lecz nieodnoszącym sukcesów muzykiem. Seokjin poznał go w mało sprzyjających okolicznościach, pozwolił u siebie pracować i okazjonalnie zezwalał chłopakowi na ironiczne uwagi pod jego adresem.
Nierzadko uwagi przeradzały się w pełne jadu, podsycane niesprawiedliwym statusem społecznym przekleństwa, a te prowadziły do sporadycznych, ale intensywnych sesji pełnego wzajemnej pogardy seksu.
Min Yoongi nie był nudny.
Seokjin gardził ludźmi, którzy byli tak bardzo zwyczajni, że ich istnienie było tylko irytującą przeszkodą w postaci kolejek i korków. Tłem do wspaniałego życia Seokjina. Punktem odniesienia.
Min Yoongi zajmował się domem i gotował dla Seokjina, w zamian ten płacił mu niewspółmiernie dużą pensję, tłumacząc się brakiem ciekawszych sposobów na wydawanie zbędnych pieniędzy. W rzeczywistości bawiła go rosnąca w ciemnych oczach chłopaka nienawiść pomieszana z głęboko ukrytą wdzięcznością i pogardą dla samego siebie za tę wdzięczność. Seokjina bawiły ludzkie reakcje Min Yoongiego.
Dlatego okazjonalnie, tak jak tego ranka, skończywszy swoją długą poranną kąpiel, w wilgotnych, ale wciąż idealnych włosach i satynowym szlafroku, udał się do kuchni i dostojnie usiadł na krześle przypatrując się gotującemu chłopakowi. Śliski materiał bawił się światłem oraz wyobraźnią Min Yoongiego, odsłaniając wydatny obojczyk i białe ramię.
– Za dwadzieścia minut moja praca tutaj się kończy. Masz coś jeszcze do zrobienia dla mnie, czy będziesz się tak gapił?
Min Yoongi miał głęboki, wiecznie zdenerwowany głos, zniszczone farbowaniem białe włosy z widocznym odrostem i spraną, czarną bluzę, która niezmiernie irytowała Seokjina.
Śniadanie zostało podane, lecz gospodarz nie ruszał się z miejsca, jedynie niepokorny szlafrok poruszał się delikatnie, nabożnie odkrywając piękne ciało.
– Pieprz się. – Min Yoongi ze złością patrzył na idealnie miękką skórę, ukazującą się boleśnie powoli i przeklinał cicho.
Seokjin uwielbiał chwilę desperacji, która malowała się na twarzy mężczyzny tuż przed całkowitym zatopieniem się w żądzy, niemal tak mocno jak wyraz obrzydzenia, gdy nagie ciało dotykało drugiego, a zmęczenie orgazmem ustąpowało miejsca uświadomieniu sobie własnych czynów.
Min Yoongi zdecydowanie nie był nudny.
...
Seokjin nie śpieszy się z poznaniem Namjoona.
Wie, że wystarczyło tamto pojedyncze, krótkie spotkanie, aby mężczyzna po długich bataliach ze swoim rozsądkiem i przekonywaniu samego siebie wymyślonymi absurdalnymi powodami, odnalazł go w tym samym miejscu.
Seokjin udaje zaskoczonego.
Tym razem miejsce obok zostaje zajęte z mniejszą niezdarnością, lecz z większym zakłopotaniem. Pospiesznie odsunięta zasłona mierzwi gościowi włosy, a niewielki podest powoduje utartę równowagi. Seokjin odwraca wzrok pełen politowania, aby już chwilę później przywitać gościa z delikatnym uśmiechem na pełnych ustach.
– Dobry wieczór – Namjoon zaczyna z trochę zbyt, jak na Seokjina gust, poufałym uśmiechem, zaskakująco szczerym.
Piękny mężczyzna skinie z gracją głową, co da oczekiwane przyzwolenie na zajęcie miejsca.
– Często tu przychodzisz? – zaczyna lekkim tonem Namjoon, chwilę później zawstydzając się infantylnością swojego pytania.
Seokjin posyła towarzyszowi pełne politowania spojrzenie i idealnie białą, wypielegnowaną dłonią przesuwa po czarnej koszuli z welwetu, prostując nieistniejące zgniecienia. Ciemność luksusowej loży dodaje jego już i tak nienaturalnie błyszczącym oczom tajemniczości, a światła sceniczne podkreślają arystokratyczny profil.
Widok pozbawiający elokwencji i zdrowego rozsądku.
Namjoon przekonuje się o tym boleśnie, milknąc na dłuższą chwilę, nieskuteczne próbując nie zostać złapanym na przyglądaniu sie mężczyźnie.
Bordowa kurtyna z charakterystycznym dźwiękiem, którego echo tłumią ciężkie tkaniny, rozsuwa się niespodziewanie, a ostatnie światła gasną, pogrążając ogromną salę w mroku.
...
Przelotne spotkania przesycone zachwytem i niezręczną ciszą pewnego późnowiosennego wieczoru zamieniają się w ciekawą dyskusję i niewinny spacer, aby na początku lata przekształcić się w usilnie wyczekiwane przez Namjoona odwiedziny.
Gdy Namjoon po raz pierwszy przekracza ozdobne drzwi do starej, ale zadbanej kamienicy, zdaje sobie sprawę, że Seokjin jest wyjątkowy.
Wczesnowieczorny półmrok rozjaśniały kryształowe żyrandole zawieszone pod wysokim sufitem rozrzucając światło niedbale po beżowych ścianach pokrytych osiemnastowiecznymi obrazami oraz okutymi w złote, bogato zdobione ramy lustrami, które ustawione w poprzetykanym wysokimi oknami rzędzie odbijały żółte refleksy na ciemny, drewniany parkiet. Ciężkie, bordowe zasłony broniły okna przed widokiem, a mosiężne, zabytkowe świeczniki stały gotowe do rozjaśnienia odbitym w lustarach płomieniem mrocznych kątów sali. Lśniące w najciemniejszym rogu pianino ozdobione zostało całkowicie suchą różą w cienkim wazoniku, który rzucał podejrzanie niewspółmiernie duży cień.
Seokjin poprowadził go do salonu, który robił jeszcze wspanialsze wrażenie, a swoim rozmiarem przekraczał wymiary całego mieszkania Namjoona.
Gość rozglądał się po perfekcyjnie w każdym szczególe zaprojektowanym pokoju, siedząc na pięknej, obitej bordowym materiałem sofie, podczas gdy gospodarz ruszył przygotować herbatę.
Jeszcze niezobowiązująca konwersacja toczyła się na temat teatru oraz samego Namjoona, którego wspaniały umysł zdawał się nie dostrzegać delikatnych sugestii i manewrowań słownych. Do czasu, gdy absolutnie nieprzyzwoita godzina wybiła już na wielkim zegarze, a piękny mężczyzna całkowicie przez przypadek musnął kawałkiem dłoni tę drugą, ciemniejszą, w prostym geście sięgnięcia po czarny napój.
Gość wyszedł po usłyszeniu zapewnienia o kolejnym spotkaniu, a Seokjin się uśmiechnął, wiedząc, że ten nie zaśnie dzisiejszej nocy. Prawdopodobnie też następnej. Widząc w snach tę jedną, białą dłoń. Niezrozumiale pożądaną.
...
Spotkania trwają.
A zaszczepiona tym pojedynczym dotykiem, a może jeszcze pierwszym spojrzeniem trucizna wsącza się coraz głębiej w tkanki Namjoona, powodując daleko idący obłęd. Jedyne wytłumaczenie dla mocno podejrzanego, słodkiego pożądania. Zepchniętego oczywiście w dalekie zakątki świadomości, nieprzyswajalnego i gorąco wykluczanego.
Namjoon zaczyna sam robić herbatę, co zadowala Seokjina na tyle, że pozwala sobie na jeszcze jeden, ostatni gest przyzwolenia.
Gdy jego gość zmęczonym głosem opowiada o swojej pracy, a karmelowa skóra na czole marszczy się w rezygnacji, biała dłoń zatapia się w miękkich, ciemnych włosach, a później bardzo szybko, ale delikatnie zostaje złapana w tę drugą.
Namjoon trzyma ją delikatnie, niczym do przesadnie eleganckiego pocałunku, przyglądając się długim, zadbanym palcom. Bada dotykiem niezwykle delikatne opuszki, nawykłe jedynie do trzymania pióra lub pędzla i przesuwa kciukiem po papierowej skórze wierzchu dłoni, spod której przy dokładnym spojrzeniu można wyróżnić cieniutkie żyłki i płynącą w nich błękitną krew.
Seokjin w eleganckim fotelu obok patrzy na mężczyznę pozornie z ciekawością, pod którą można by było ujrzeć pożądanie. W rzeczywistości oczy pięknego mężczyzny z każdą sekundą ciemnieją.
Aż stają się ciemniejsze niż piekło.
...
Pojawiający się w salonie z tacą herbaty i wieczornymi lekami Yoongi zastaje na ozdobnym fotelu wygodnie rozłożonego arystokratę z bosymi stopami opartymi o podłokietnik i Krukiem Poe'a w dłoniach. Po perfekcyjnym nosie zsuwają się okulary w cienkiej oprawce, a biała koszula jest delikatnie zmięta.
Herbata zostaje podana, a w ogromnej sali rozlega się echo stukającej o szklany stolik porcelany. Skrępowany Yoongi nieświadomie siada na standardowym miejscu Namjoona i zmrużonymi oczami przygląda się już mniej rozluźnionemu Seokjinowi. Cisza przeciąga się.
– Potrzebuję miejsca do spania – zaczął zirytowanym głosem spuszczając wzrok. – Wyrzucili mnie ze studiów, a nie wystarczy mi na opłacanie leczenia mamy i utrzymania się równocześnie. Wiem, że gówno cię to obchodzi, ale – Na pięknej twarzy słuchacza pojawił się drwiący uśmieszek – zrobię co zechcesz jeśli mi pomożesz.
Seokjin przekrzywił z zainteresowaniem głowę i sięgnął po biało-różową filiżankę. Patrzył na zmęczonego mężczyznę, pod którego oczami kilka ostatnich nocy zostawiło swój ślad i uśmiechał się delikatnie na myśl o nienawiści sączącej się przypadkowo z każdego jego słowa.
Upił łyk gorzkiego napoju.
A potem odstawił filiżankę na stolik tuż obok książki, niemal bezdźwięcznie spuścił z fotela bose stopy i ruszył w kierunku sypialni.
Pełen rosnącej furii Yoongi po krótkiej chwili ruszył za nim.
...
Zimne poranki odbijały się chłodem po ogromnych, pustych pokojach, a drewniane drzwi i ciche, stanowcze kroki Min Yoongiego kradły cenne minuty snu Seokjina.
Nic dziwnego więc, że był wyjątkowo rozdrażniony.
Satynowa, oczywiście pasteloworóżowa piżama i zmierzwione włosy odbijały się w lustarach, gdy gospodarz szybkimi krokami przemierzał pokój. Drzwi do pokoju Min Yoongiego zostały ze złością otwarte, a w nich pojawił się niewyspany Seokjin.
Wydobywająca się ze zniszczonego laptopa muzyka, jedna czarna torba i gniewne spojrzenie to wszystko, co Min Yoongi posiadał na własność. Ale teraz, siedząc na środku wyjętej z opisów romantycznych powieści sypialni, otoczony własną muzyką, przez którą przebijała się muzealna cisza domu, miał coś, czego pragnął każdy oprócz jego samego. Niepodzielną uwagę Kim Seokjina.
Który pierwszy raz w życiu nie czując obrzydzenia czyimiś łzami usiądzie obok Min Yoongiego. Unoszące się z nieufnością pełne łez i nienawiści oczy dostrzegą jedynie piękną twarz.
I pewnie dlatego, że piękno zawsze kojarzy się z dobrem, a ciemne i puste oczy Seokjina są zamknięte, mokre od zimnych łez usta dotykają drugich.
...
– Interesujący obraz. – Spacerujący po jednym z wielu przestrzennych pokoi Namjoon rozgląda się po poobwieszanych obrazami martwej natury ścianach. – Kto jest autorem?
Seokjin staje przed sporą brudnozłotą ramą i unosi głowę, aby podziwiać znane na pamięć dzieło. Mogło się przez pierwszą chwilę pomylić je z Rozpłatanyn wołem Rembrandta, jednak zwłoki były zbyt szczupłe, jedynie rozerwana skóra odsłaniająca wnętrzności nadawała iluzję wielkości. Sceneria jest ta sama, a zdekapitowane ciało, wisząc niedbale związane za nogi, upuszcza pokaźną kałużę krwi budzącą drewnianą podłogę.
Obraz jest prymitywny, brutalny i znacznie odbiega od natutalistycznej ideii oryginału. Bijący od zimnego ciała chory erotyzm i nieprofesjonalne, nieco pospieszne pociągnięcia pędzlem tworzą niedbale, nieco karykaturalnie zarysowane tło i uderzająco realistyczne ciało, pokryte intensywnie czerwoną barwą odsłaniając dzieło zdeprawowanego, utalentowanego dziecka.
A gdy wychodzą z pustego pokoju wypełnionego sztuką, Seokjin zasłania okrutny obraz bordową zasłoną, bo wie, że nieprzyzwoity widok budzi bardzo groźne pragnienia.
Z którymi jak wiadomo należy poczekać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top