Rozdział 2

8 lat wcześniej


Wszędzie było pełno krwi...Na podłodze, na ścianach, nawet na szybach, dużych, przeszklonych okien, których w tym pomieszczeniu nie brakowało...

Na podłodze leżał człowiek... Był cały poobijany i poraniony... Leżał w całkowitym bezruchu, ponieważ każdy, najmniejszy ruch, sprawiał mu wielki ból. Jedyne, co świadczyło o tym, że jeszcze żyje, była poruszająca się delikatnie, jakby z trudem klatka piersiowa.

Nagle... Drzwi do pokoju otworzyły się i do środka wpadł drugi człowiek, wrzucony do środka przez dwóch mężczyzn w czarnych garniturach, niczym zwierzę pod nóż oprawcy.

Mężczyzna podniósł się z trudem z podłogi, miał złamaną rękę, nos, rozbity łuk brwiowy i pociętą nożem, z niezwykłą precyzją, klatkę piersiową...Rozejrzał się o pokoju i zauważył leżącego na podłodze przyjaciela... Przerażony ruszył w jego kierunku.

- Mike! Mike!  - przypadł do przyjaciela i odwrócił go na plecy.

Mike jęknął z bólu, gdyż taki ruch sprawił, że niektóre rany otworzyły się i popłynęła z nich świeża krew.  Z wielką trudnością podniósł rękę i dotknął rany na policzku przyjaciela.

- No to wpadliśmy co nie? - uśmiechnął się

Jake niepewnie odwzajemnił uśmiech.

 - Po uszy przyjacielu, po uszy...






Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top