rozdział 7

Harry siedział kolejny dzień za zajęciach obok Mii. Jedno było pewne - chłopak nie mógł się przy niej skupić. Była bardzo małą, drobną osóbką z ogromną ilością energii. Była jak wulkan, nie wiadomo w której chwili wybuchnie. 

Mia chichocze praktycznie ze wszystkiego, ale nie tak, jak jedne z tych pustych idiotek, jest to w zasadzie urocze. Harry nieraz wywracał oczami lub lekko dogryzał z powodu jej lekkiej dziecięcej infantylności, ale rozczulało go to wewnętrznie. Mimo, że niezwykle inteligentna potrafiła być pogodna. Ta dziewczyna była pomykiem w jego życiu.

Od paru lat nie uśmiechał się tak często jak od momentu poznania tej szalonej dziewczyny.

- Pojedźmy gdzieś Harry. - Szepcze Mia podczas jednego z nudnych wykładów. Harry znudzony śledzi tyły głów ludzi siedzących na auli.

- Gdzie? - Jego oczy skupiają się na dziewczynie. Ma roziskrzone oczy jak niemal zawsze, wygląda jakby miała zacząć skakać na jej siedzeniu. 

- Gdziekolwiek! Zróbmy sobie piknik, albo pojedźmy do wesołego miasteczka! Zachowujmy się jak dzieci.

- Ktoś tutaj i nie jestem to ja z naszej dwójki. - Podkreśla. - Cały czas zachowuje się jak rozwydrzony dzieciak. - Mia udaje obruszoną i trzepie Harrego w ramię.

- Gbur. - Odgryza się i odwraca wielce obrażona.

Harry wraca do bawienia się swoim długopisem i rysowania wzorków na kartkach. 

- Ej, Harry! To co? Jednak wesołe miasteczko? - Po mniej niż minucie Mia odzywa się, jakby zupełnie przed chwilą nie obraziła się na całe życie. Harry wzdycha głęboko kręcąc głową, ale delikatnie uśmiechając się pod nosem.

Po zajęciach Harry i Mia spacerowali po parku z kubkami kawy z pobliskiej kawiarni w dłoniach. Rozmawiali o różnych rzeczach dzieląc się ciekawymi historiami.

- Polubiłabyś się z moją siostrą. Ona jest w zasadzie całkiem do Ciebie podobna.

- Jak ma na imię? - Mia uśmiecha się ciepło.

- Gemma, niestety mieszka w Big Apple i przylatuje sporadycznie, jest strasznie zapracowana.

- Pewnie mocno za nią tęsknisz? 

- Oczywiście, że tak. 

- Tęsknisz jeszcze za kimś prawda? - Harry patrzy zdziwiony na Mię.

- Co?

- Widziałam to w Twoich oczach, kiedy się poznałam. Smutek i tęsknotę, wiesz? Były tak mocno wyryte w Twoich tęczówkach. Jeszcze czasami, kiedy masz swój stan zawieszenia to wychodzi na wierzch. Wyglądasz wtedy na bardzo bardzo smutnego i zranionego, bezradnego.

- Oh.. 

Dalej idą w ciszy popijając kawę. Mia nie chce naciskać, a Harry zastanawia się nad jej słowami. Chciałby się zmienić, może pogodzić ze stratą May. 

- Kim ona była, Harry?

- Nie rozumiem, kto?

- Dziewczyna którą kochałeś..

***

ale jestem pednięta chodzenie do szkoły chora to nie jest moja rzecz. nie ma to jak zrobić kartkówke z matematyki z nowego tematu chociaż na wprowadzeniu były 4 osoby. można? można! jak otworzyłam podręcznik to kociej mordy dostałam i już jestem przygotowana na jedynkę, oki. 

przyjemności!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top