rozdział 6
Dear my love.
Wczoraj spędziłem bardzo przyjemny wieczór z Mią. To dziwne pisać do Ciebie o innej dziewczynie. Czuje się trochę jakbym Cie zdradzał. Wiem, że to moja paranoja i nic takiego nie powinno mieć miejsca, ale myślę, że za długo myślałem że mogę poświęcić moją uwagę tylko Tobie. Mia jest zwariowana, trochę zakręcona i roztrzepana. Przez większość czasu irytuje mnie swoim dziecinnym podejściem, ale także w pewien - niewytłumaczalny sposób to mnie rozczula. Wygląda na taką, która wciąż ma naiwne, dziecięce podejście do życia. To miły powiew świeżego powietrza w moim dusznym życiu złożonym z żałoby i smutku.
Czuję się już dziś znacznie lepiej. Zajęła się mną, dała tabletki, przykryła kocem. To było miłe. Cały wieczór sprawiała, że uśmiechałem się i naprawdę czułem się dobrze. Oglądaliśmy bajki i piliśmy herbatę z cytryną. Wiem, że to było nasze... Ale mam nadzieję, że nie byłabyś zła. Wiem, że nie. Zawsze chciałaś żebym był szczęśliwy, a ta dziewczyna w jakiś dziwny, irracjonalny sposób sprawia że tak się czuje. To nie jest takie szczęście, jakie odczuwałem przy Tobie, ale taka sympatia. Chęć spędzania z nią czasu, ponieważ wiem, że będzie miły.
Czy to dziwne, że naprawdę nie mogę się doczekać, kiedy znów rozśmieszy mnie jakimś tekstem? Stała się małym promykiem słońca, kiedy Twoje światło zgasło pozostawiając moje życie skąpane w mroku.
Polubiłem ją, naprawdę to zrobiłem. Dziwie się sam sobie.
Niemniej jednak...
Twój. Na zawsze.
Harry.
Harry skończył pisać list i spiesząc się wyszedł z mieszkania zmierzając prosto na uczelnie. Po kilku minutach był już na miejscu i dziękował za tak wspaniałe usytuowanie jego mieszkania. Nie musiał marznąć pędząc przez zimne ulice Londynu.
Mia stała do niego tyłem przed wejściem do sali. Na jego wargach samoistnie pojawił się mały uśmiech, kiedy przypomniał sobie ostatni wspólny wieczór. Chciał to powtórzyć, naprawdę polubił jej towarzystwo, nawet jeśli z początku wydawała się mocno irytująca.
Mia słysząc kroki odwróciła się w jego stronę i z ogromnym uśmiechem na twarzy wpadła wprost w jego wyciągnięte ramiona.
Harry wtedy pomyślał że może ten dzień, tydzień, miesiąc, rok.. Może ten czas będzie znośny.
***
jezu jaka jestem chora to nie macie pojęcia. moja odporność ssie. siemson.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top