Część 3
Matowe, czarne audi r8 wygląda tak samo pięknie jak zawsze. Otwieram drzwi, aby pies wskoczył do środka, po czym sama siadam na miejscu kierowcy.
Przymykam oczy rozkoszując się cichym pomrukiem silnika ożywającym w ułamku sekundy po to, aby z piskiem opon ruszyć z miejsca.
- Latte na wynos - mówię szybko do młodego barmana, właśnie wycierającego wysoką szklankę.
- Śliczna, może jakieś 'proszę'? - porusza brwiami i uśmiecha się z wyższością. Mam wrażenie, że za moment zwymiotuję śniadanie.
- Kawa na wynos - cedzę przez zęby, rzucając mu poirytowane spojrzenie.
- Hej, nie tak agresywnie - śmieje się i kręcąc głową mierzy mnie wzrokiem. Patrzę na niego bez wyrazu, opierając się o bar.
- Kawa, już robię - kapituluje po chwili i odwraca się w stronę ekspresu.
Miało być dzisiaj miło. A może nie miało, tylko sama to sobie wmówiłam? Nadzieja jest złudna. W większości sytuacji, które mają miejsce, tylko karmi, dając pozorne poczucie spokoju, że wszystko będzie dobrze, że się uda. Oczywiście to wierutne kłamstwo w osiemdziesięciu procentach wszelakich przypadków.
Taka mała statystyka.
Statystyki nie kłamią.
Ludzie tak.
Zapamiętajcie, to dość ważne i przydatne. Jednak zostawmy temat ludzi i ich nieco parszywej natury. Jeszcze do tego wrócę, na pewno. Jeszcze nie raz przejadę się na tym, że będę polegać na jakiejś osobie. Wówczas dopowiem kilka słów o egzystencji człowieka i jak bardzo mi wstyd, że jestem jednym z tych elementów infrastruktury. Rzecz jasna są wyjątki. Jak zawsze.
Zawsze jest ktoś, kto będzie inny.
Wcale nie znaczy, że jest gorszy. Jest wyjątkowy.
Kolejne fakty i statystyka.
Również ważna i warto ją zapamiętać.
Czyżbym była okrutna? Niektórzy stwierdzą, że kimże ja jestem, aby oceniać całą rasę ludzką?
Jestem... No właśnie, kim? Zwyczajna, młoda kobieta. Niewyróżniająca się niczym szczególnym. Na pozór, ale wszystko w swoim czasie. Jednakże odnosząc się do postawionego pytania, odpowiem. Nie jestem okrutna, choć mam milion powodów, aby być.
Stwierdzam fakty, mówiąc, że mam prawo oceniać ludzi. Z pewnością większe, niż pospolity wyjadacz chleba. Jeśli ktoś zobaczy i przeżyje tyle, co ja - zrozumie. Jeśli wciąż będzie mieć wątpliwości, do dyskusji na ten temat jestem, o dziwo, więcej, niż skora. Nie lubię dużo mówić, a dokładniej bardzo mało się odzywam. To chyba wada, która jeszcze nie raz mi dokuczy.
Mój wewnętrzny monolog kończy się wraz z zaparkowaniem pod gmachem biurowym budynku.
Nie poruszam się przez moment. Zamieram, aby pozbyć się trwającego we mnie chaosu. Muszę być skupiona. Przynajmniej powinnam.
Pies bez jakichkolwiek oznak zniecierpliwienia czeka, aż otworzę drzwi. Już dobrze zna moje codzienne rytuały.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top