Część 20

Wchodzę pewnym krokiem do dusznego klubu. W powietrzu unosi się zapach dymu, rozgrzanych ciał i seksu. Przyzwyczajam oczy do półmroku i widzę dziesiątki młodych osób, przylegających do siebie w swego rodzaju tańcu. Muzyka dudni mi w uszach. Uśmiecham się, widząc jak DJ macha głową, całkowicie pochłonięty tym, co robi. Większość loży jest zajęta, na niektórych siedzą obściskujące się pary. Marszczę nos i bokiem przechodzę do baru.

Siadam na barowym stołku i kiwam do kelnera.

- Cześć, co podać? - młody chłopak w białej koszuli i czerwonej muszce uśmiecha się do mnie szeroko. W jego niebieskich oczach migoczą wesołe iskierki.

- Whiskey z lodem - odwracam ku niemu twarz, a jego usta układają się w kształt litery O.

- Ale niesamowite oczy! - szczerzy się jeszcze bardziej, chociaż sądziłam, że jeśli to zrobi, pęknie mu skóra. A jednak nie.

 - Powinnam zapisywać w dzienniczku każdy raz, kiedy to słyszę - podpieram brodę dłonią, przyglądając się jak nalewa alkohol do kwadratowej szklanki.

- Pewnie sporo by tego było. Whiskey z lodem - stawia przede mną naczynie, zaparowane od lodu.

- Trochę - przyznaję, unosząc napój do ust. Pali mnie w przełyk, następnie rozgrzewa żołądek.

Przenoszę wzrok na tańczące pary. Od splecionych ciał, nieco miesza mi się w oczach.

Powoli sączę drinka, nawet nie mając nadziei, że zaszumi mi po nim w głowie. Odstawiam pustą szklankę na blat, kiedy podchodzi do mnie chłopak, mający nie więcej niż dwadzieścia dwa lata. Włosy przycięte przy samej czaszce, spodnie z luźnym krokiem i nieco wyciągnięta koszulka. Bursztynowe oczy okalane długimi rzęsami patrzą na mnie wesoło.

- Zatańczysz? - wyciąga do mnie dłoń i przechyla zabawnie głowę, przywodząc mi na myśl małego pieska, proszącego o ciasteczko. Bez słowa obejmuję jego długie palce i zsuwam się ze stołka. Uśmiecha się szeroko, pokazując rząd białych zębów. Podążam za nim w morze rozgrzanych ludzi i zaczynam kołysać biodrami do rytmu piosenki atakującej z głośników. Po chwili jego dłonie wędrują wzdłuż mojej talii, a usta przywierają do szyi. Odwracam twarz w drugą stronę, bardziej napierając na jego ciało.

Po dwóch godzinach, kilku kolejnych szklankach whiskey, ogłuszającej muzyki, zaczynam odczuwać zmęczenie. Z każdą chwilą jest większe, osiada w mojej głowie niczym kurz. Mimo zerowego działania alkoholu, nogi zdradliwie chwieją się pode mną. Wspinam się na palce i lekko przygryzając płatek ucha mojego towarzysza, staram się przebić głosem bas.

- Mam dość na dzisiaj - macham krótko i przeciskam się przez tłum w stronę wyjścia. Tuż przy drzwiach zatrzymują mnie silne ręce, zakleszczające się wokół moich bioder.

- Może pojedziemy do ciebie? - słyszę przy uchu, wraz z oplatającym mnie gorącym oddechem, przesiąkniętym alkoholem. Odwracam się do niego przodem, wsuwając dłoń pod jego koszulkę. Przesuwam paznokciami wzdłuż delikatnego zarysu mięśni. Oblizuję powoli wargę, wiedząc, że doprowadzam go do szaleństwa.

- Nie dzisiaj - szepczę, całując go powoli w kącik ust. - Przepraszam - spoglądam w jego szklące się oczy i uśmiechając się krzywo, wychodzę na nocne powietrze. Kręcę głową, orientując się, że nie znam nawet jego imienia.

Kiedy wchodzę do mieszkania, jest po trzeciej nad ranem. Wyciskając z siebie resztkę siły, wchodzę pod prysznic i zmywam, jeszcze gorący, ślad dłoni faceta z klubu. Włosy jedynie osuszam ręcznikiem, a ciało okrywam szlafrokiem i wołając psa, ruszam schodami do sypialni.

Ubieram czarną, koronkową bieliznę i spraną koszulkę, ledwo zakrywającą pępek.

Padam jak długa do łóżka i ledwo naciągając na siebie kołdrę, zasypiam.

Z bezpiecznej otchłani wyrywa mnie długi dźwięk, bezlitośnie wiercący dziurę w moim mózgu. Zaraz po tym, dobiega do mnie donośny szczek psa i tupot pazurów po panelach.

Podnoszę się, mrugając kilkakrotnie, aby pozbyć się zamglonego wzroku. Stawiam stopy na podłodze, czując bunt wszystkich mięśni. Rozlega się kolejny dźwięk dzwonka. Jęczę przeciągle, w drodze do drzwi przeczesując szybko włosy palcami.

- Ciiicho, Sheeva - mruczę do suczki zaspanym głosem. Biorę głęboki oddech, przygotowując się na reprymendę dla mojego gościa. Otwieram drzwi i wytrzeszczam oczy. Robię krok w tył, a głoś więźnie mi w gardle.





Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top