Część 15

Zrywam się z łóżka zlana potem. W kącie sypialni buja się jasna poświata. Zaciskam powieki, a kiedy znów je otwieram, dookoła panuje ciemność wczesnego poranka.

- Sheeva, światło - mruczę do psa, leniwie przeciągającego się w nogach łóżka. Przecieram morką twarz i patrzę, jak suczka opiera się łapami o ścianę, nosem naciskając włącznik.

- Dzięki - całuję ją w czubek głowy, kiedy podchodzi do mnie, merdając ogonem. Stawiam bose stopy na chłodnej podłodze i wygrzebuję z szafy szarą bokserkę, długi czarny sweter i ciemne dżinsy. Ubieram się powoli, czując ból nadwyrężonych mięśni. Powłócząc nogami idę do łazienki, po drodze zapalając wszystkie światła. Moja paranoja zaczyna mnie przerażać. Rozczesuję brązowe fale włosów i łapię je w luźny kucyk. Spoglądam w swoje odbicie i widzę w nim zmęczenie ostatnich dni. Wzdycham ciężko, zanurzając zaróżowione policzki w zimnej wodzie. Opieram się o umywalkę, sprzeczając z ciałem, które rozpaczliwie błaga o urlop. Może Rayan ma rację? Może faktycznie potrzebuję kilku dni na regenerację. Słaba. Zabliźnione słowo pod prawą kostką zaczyna się wić i parzyć. Uderzam się lekko w twarz, ganiąc w myślach za to, że nie jestem wystarczająco silna. Przesuwam palcami po całej długości innej blizny, od żuchwy aż do ucha.

- Pamiątka - mruczę, zdając sobie sprawę, że owe słowo nie zdobi mojego ciała. Nabieram odrobinę nawilżającej maści i wcieram ją w zgrubiałe miejsce. Pokrywam całość cienką warstwą podkładu i korektora. Przyprószam powieki odrobiną czarnego i szarego cienia, pasującego do obu moich tęczówek. Trzy razy myję zęby, czując dziwny, słodkawy posmak. Wypluwam ostatnią porcję pasty i z przerażeniem odskakuję od porcelanowej umywalki. Przyglądam się rozbryzganej plamie krwi. Podnoszę głowę i zamiera mi oddech. Odrywam spory kawałek papierowego ręcznika i przytykam pod nos, jednocześnie plując ciągle nową porcją krwi. W kilka chwil śnieżnobiały papier zabarwia się na bordowo, a moje, dotąd również błyszczące bielą, zęby wyglądają jakbym właśnie wgryzła się komuś w gardło. Zabieram w usta zimnej wody, czując jak miesza się z krwią. Nie wiem, ile czasu siedzę z dolną częścią twarzy zanurzoną w przyjemnie chłodnej cieczy. Z otwartej szczęki powoli wypływa jasnoczerwona stróżka, aż w końcu ustaje. Siadam na sedesie i omiatam wzrokiem łazienkę, przypominającą rzeźnię. Sterta zakrwawionych kawałków ręcznika leży przy czarnej szafce, a na białej powierzchni umywalki widoczne są czerwone rozbryzgi. Z lekką paniką sprzątam i płuczę jamę ustną płynem. Nie podoba mi się to wszystko i zaczyna poważnie martwić.

Co się, do cholery, wydarzy?

Zmęczona opadam na barowe krzesło w kuchni. Chwytam leżący przed sobą nóż do mięsa i patrzę na niego jakbym była w głębokiej hipnozie. Przyciskam jego ostry czubek do opuszki środkowego palca, aż punkt pęka i zabarwia się na szkarłatny kolor. Potrząsam głową i rzucam przedmiotem z takim obrzydzeniem i strachem, zupełnie jakby płonął.

- Chryste - wsadzam dłoń do zlewu, drugą zasłaniając oczy. Przy akompaniamencie bulgotania ekspresu, sypię do miski psa gotową mieszankę jedzenia, tracąc ochotę na krojenie mięsa.

Nalewam jogurtu do niewielkiego talerza i zasypuję solidną porcją płatków, oraz dodaję kilka truskawek ze słoika. Nalewam czarnej kawy do filiżanki i otwieram laptop. Dopiero zerkam na godzinę. 6:54. Wcześnie. Wsuwam do ust łyżkę płatków i przeglądam wiadomości.

Odkrycie radzieckiego szpiega. Rząd trzymał wszystko w tajemnicy, likwidując świadków.

Prycham pod nosem, widząc portal jednego z najbardziej bezpośrednich dziennikarzy, jakich znam.

Chory psychicznie nastolatek zasztyletował swoją dwunastoletnią siostrę. Dramat w Missouri!

Krzywię się, na widok zdjęcia wrzeszczącego nastolatka ze sztyletem w ręku. Zerkam na nóż, wciąż leżący na podłodze.

Koncert nastoletniej gwiazdy popu! Poszukiwani ochroniarze!

Wyobrażam sobie tłumy zwartych nastolatków, krzyczących coś, każdy w zupełnie innym rytmie. Niemal czuję zapach alkoholu uwalnianego przez pory ich skóry. Woń marihuany swobodnie buja się w powietrzu, przyprawiając młodzież o przyjemne wirowanie w głowie.

Robota dla debili, ale płacą ciekawą sumę.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top