・two・
AMBER POWOLI otworzyła oczy, podniosła się na łokcie. Znowu spała na rozkładanej kanapie, ale tym razem pamiętała, jak tam wylądowała.
– JJ – szepnęła, próbując obudzić chłopaka. – JJ!
Kiedy zobaczyła, że blondyn ciągle śpi powiedziała:
–Zdejmuje stanik JJ.
Chłopak od razu podniósł głowę, patrząc na uśmiechniętą blondynkę.
– Ej tak nie wolno! – oburzył się i z powrotem opuścił głowę na poduszkę. Chwilę później do pomieszczenia wszedł John B z niezadowoloną miną.
– Humor ci nie dopisuje po wczorajszym surfowaniu? – zapytała Amber, posyłając mu uśmiech.
– Nie ma zasięgu i prądu – odpowiedział jej, spojrzał się na JJ'a.
– JJ byłeś na zewnątrz?
– Stary mam polio, nie mogę się ruszać – odpowiedział mu. John B wzruszył ramionami i wyszedł na zewnątrz.
– Kłamca – stwierdziła Amber.
– Widzisz, jak się poświęcam, żeby pobyć z tobą – Dziewczyna zaśmiała się i położyła głowę na klatce piersiowej JJ'a. Chłopak tylko pocałował ją w czubek głowy i dodał – Idę do niego.
Amber spiorunowała blondyna wzrokiem i wstała, a blondyn wyszedł na zewnątrz.
Dziewczyna przeszła do swojego pokoju i nałożyła na siebie niebieską górę od stroju kąpielowego i dżinsowe spodenki. Związała włosy i poszła w miejsce, w którym byli jej brat i JJ.
Po paru minutach płynęli łodzią po Pope'a i Kie. Amber leżała na łodzi i czuła jak powoli się spala.
– Dzień dobry! – przywitał się John B.
– Oby łódź Guffy'ego nie zatonęła. Nie ma ubezpieczenia – powiedział JJ.
– Pani Amy! Radzicie sobie? – zapytał John B, machając do kobiety.
– Nie damy się – odpowiedziała, wkładając coś do worka na śmieci.
– Spojrzała się na mnie – odparł wyraźnie zadowolony JJ.
– Widziałem.
– A ty słońce widziałaś?
Amber usiadła i spojrzała na swojego przyjaciela.
– Przykro mi, ale moja uwaga nie zawsze jest skupiona na tobie – odpowiedziała mu. JJ przewrócił oczami i usiadł koło Amber, obejmując ją ramieniem.
– Patrzcie na to! – John B wskazał na różne śmieci pływające po wodzie.
– Agato co ty zrobiłaś – odparł JJ.
– Wariatka.
Przyjaciele oglądali wyrwane drzewa z korzeni, połamane pomosty i wszędzie porozrzucane rzeczy.
– Będziemy to sprzątać całe lato – powiedziała Amber, patrząc na butelki dryfujące po wodzie.
– No proszę, kogo my tu mamy – odparł John B, patrząc na Pope'a. Blondynka zaśmiała się. Widząc co on robi.
– Zebranie BHP, obecność obowiązkowa - Bliźniak Amber zmienił głos, udając, że mówi przez krótkofalówkę.
– Nie mogę, ojciec dał mi szlaban – zaprzeczył Pope.
– Daj spokój! – JJ również zmienił głos. – Twój stary to palant, odbiór.
Amber uderzyła chłopaka w rękę i wskazała na ojca Pope'a zbliżającego się do nich.
– Słyszałem – powiedział mężczyzna. Amber pomachała ojcu przyjaciela.
– Potrzebujemy twojego syna – wtrącił się John B.
– Zasada wyspy, dzień po huraganie jest wolny.
– To prawda! – przytaknęła dziewczyna, dając JJ-owi wsparcie.
– Kto tak powiedział? – spytał Heyward.
– Pentagon? Mamy uprawnienia – odpowiedział mu JJ, uśmiechając się.
– Macie mnie za kretyna? – zapytał mężczyzna. Dziewczyna tylko wzruszyła ramionami, słysząc to.
– Zrobię to jutro. Obiecuje – wtrącił się Pope, próbując przekonać swojego ojca.
– Prosimy! – krzyknęła Amber, uśmiechając się jak najładniej.
– To jest jej najładniejszy uśmiech. Widzi pan? Stara się dla przyjaciela. Niech pan go puści – powiedział JJ.
– Nie. Nie. Nie. Pope zrobi to teraz.
– Wsiadaj do łodzi – szepnął John B.
– Uciekaj.Pope upuścił wąż i wskoczył na łódkę.
– Jeśli wsiądziesz... – zaczął jego ojciec.
– Płyń!
– Natychmiast wracaj! – krzyknął mężczyzna.
– Obiecuję, zrobię to jutro!
John B odpłynął od jego domu, pozostawiając krzyczącego do nich ojca Pope'a.
– Krewetki i ryby czekają na ciebie.
– Kochamy cię, Pops – odparł John B, machając mu na pożegnanie.
– Tak kochamy cię zapamiętaj to! – Amber krzyknęła i posłała mu buziaka.
– Takie buziaki to możesz tylko mi posyłać – szepnął JJ, Amber szybko musnęła jego usta.
Pope stał i patrzył na nich jak na kosmitów. Dziewczyna odetchnęła, bo nie był to jej brat. Pewnie, jakby się dowiedział to wyrzuciłby JJ'a za burtę. Amber i JJ nie byli w związku. Może czasami...wróć zawsze zachowywali się, jakby byli, ale ich przyjaciele byli do tego przyzwyczajeni. Kiedy się poznali od razu poczuli coś do siebie, byli za mali, żeby wiedzieć co. Nigdy o tym nie rozmawiali, nie na poważnie. Całowali się już nie raz, kiedy byli pijani albo zjarani, ale wtedy nikt ich nie widział. Wiedzieli oni, że jak John B, by się o tym dowiedział, wpadłby w szał, dlatego Pope mógł się zdziwić. JJ położył palec na ustach, pokazując mu, żeby był cicho.
– Nie podobają mi się twoi przyjaciele! – to było ostanie zdanie usłyszane przez przyjaciół, Amber, słysząc to pokazała ojcu Pope'a środkowy palec.
Płynęli dalej, aż nie ujrzeli Kiary idącej po pomoście z przenośną lodówką w ręku.
– Dzień doberek – przywitał się John B.
– Dzień dobry chłopcy i Amber.
– Co tam masz? Soczki w kartonikach? – zapytał Pope.
– Uwielbiam takie! Są najlepsze! – krzyknęła Amber.
– Kilka jogurtów i marchewek – odpowiedziała Kie.
– A jest soczek dla mnie? – zapytał JJ, podając brunetce dłoń.
– Też mam – Kiara uśmiechnęła się siadając koło Amber.
John B przyśpieszył, Kiara wyciągnęła z lodówki trzy butelki piwa.
– Salud – Amber zbiła się butelką z Kie.
– Salud – powiedział jej JJ również, zbijając się butelką. Wzięli łyka.
– Whoa! – krzyknęła szczęśliwa Amber.
Uwielbiała tę atmosferę, jak mogli sobie pływać łodzią, gdzie i kiedy chcieli i robić to, co chcą.Po kilkunastu minutach John B i Pope zamienili się miejscami. Teraz Pope kierował, a John B mógł się napić.
– Zdrowie braciszku! – Amber podniosła butelkę do góry.
– Pokażę wam sztuczkę – powiedział JJ.
– Tylko nie to – odparła Kiara, wiedząc co zaraz będzie mieć na włosach.
– Przyśpieszysz? – zapytał się blondyn.
– Zaczyna się, znikam – John B odszedł na tył łodzi, a JJ za to stanął na jej czubku. – Próbowaliśmy tyle razy!
– Dam radę! To działa, zobaczycie!
Amber usiadła koło swojego brata i patrzyła na JJ'a który podnosił butelkę do góry i zaczął, a raczej próbował z niej pić piwo. Napój leciał na wszystkich.
– Boże, mam twoje piwo we włosach! – krzyknęła Kiara.
– Wystarczy – zarządził Pope, zakrywając ręką twarz.
– Muszę się umyć, bo ZNOWU się cała kleje – powiedziała Amber.
– Skończ już! – krzyczał Pope, kiedy JJ nie przestawał i dalej próbował się napić z butelki.
Nagle łódź gwałtownie zahamowała. Amber uderzyła się głową w siedzenia przed nią. John B poleciał na przód łodzi, Kiara już nie siedziała, a JJ wpadł do wody.
– Jezu Pope – powiedziała z pretensjami Kie. Amber szybko wstała i podeszła na czubek łodzi i zauważyła JJ'a dryfującego po wodzie, odetchnęła z ulgą.
– Żyjesz JJ? – zapytała.
– Dotknąłem piętami głowy – odpowiedział ciągle mając zamknięte oczy.
– Kie w porządku? – spytał John B.
– Nic mi nie jest.
– Amber wszystko dobrze? – zapytał się brunet blondwłosej. Pokiwała głową i pomogła wstać swojemu bratu.
– Pope coś ty zrobił?
– Mielizna, kanał się zmienił – odpowiedział czarnoskóry.
– Bez jaj – JJ podpłynął do łodzi.
– Wszystko się tu zmieniło – stwierdził John B.
– Ale nie upuściłem piwa! – krzyknął radośnie JJ, pokazując butelkę.
– Zobacz, w kim się zakochałaś – szepnęła jej do ucha Kiara, na co Amber jej odpowiedziała:
– A zobacz, w kim TY się zakochałaś – chrząknęła. – John B - mój brat.
Kie spiorunowała ją wzrokiem i poszła do JJ'a, a Amber podeszła do Pope'a stojącego i głupio patrzącego się w wodę.
– Czego ty tam szukasz? JJ nie upuścił piwa – zaśmiała się dziewczyna, patrząc w ten sam punkt co jej przyjaciel.
– Ludzie tam chyba jest łódź – oznajmił Pope.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top