・twelve・

WSZYSCY ZGODNIE z rozkazem podnieśli ręce. Amber wymieniła spojrzenie z Kie i cicho westchnęła. Miała wrażenie jakby jej serce miało się wyrwać z piersi. Czuła już, że ma zaszklone oczy, co nie utrudniało jej opanowania się.

– Wypuść ich! Już! – krzyknął mężczyzna na co John B wolno wysiadł z auta, po czym otworzył tylnie drzwi. – No już! Wysiadać!

Przyjaciele z ostrożnością wyszli z Vana, trzymając ręce w górze. Blondynka wychodziła ostatnia i na jej nieszczęście złapała kontakt wzrokowy z napastnikiem.

– Ślicznotka z ciebie, ale przestań się tak wlec – warknął do niej i przyłożył jej pistolet do skroni.

JJ, widząc to miał ochotę rzucić się na chłopaka, ale Pope go powstrzymał, przytrzymując jego ramię.

– Połóżcie się w rowie! Teraz! No już! Twarzą do ziemi!

Razem położyli się na ziemi ciągle, utrzymując ręce w górze. Amber z trzęsącymi się rękami zasłoniła sobie uszy, nie chcąc słyszeć jego głosu.

– Głowa nisko! Macie na mnie nie patrzeć! To tyle! – brunet wszedł do Vana.

– To pułapka – szepnęła Kiara, a siostra Johna B pokręciła głową.

– Stara flądra nas wrobiła – JJ zaczął walić ręką o ziemię. – Cholera jasna!

Kilka sekund później John B wstał ciągle spoglądając w stronę auta. Niepewnym krokiem szedł w stronę auta mężczyzny.

– Co ty robisz? – zapytała cicho Amber, patrząc na swojego brata.

– Nie zgrywaj bohatera, stary – szepnął do bruneta Pope. John B pokazał tylko, żeby byli cicho i wszedł do auta.

– Dobra! Zostańcie tam! – krzyknął napastnik, wychodząc z Vana. – Bo rozwalę wasze mózgi na drodze! Głowy przy ziemi, jasne?

Wszyscy obserwowali jak mężczyzna wsiada do swojego auta, w którym był brat Amber. Zaczęli się siłować, a blondynka ledwo widziała co tam się dzieje, więc zmartwionym wzrokiem spojrzała się na blondyna obok niej.

– Nic się nie stanie – powiedział cicho, łapiąc za jej dłoń.

– Mam broń! – krzyknął nagle John B, wysiadając z auta.

Amber patrzyła na to jak JJ do niego podbiega, po czym uderza pięścią napastnika, który wysiadał z samochodu. Ten cios nie wystarczył tylko spowodował, że mężczyzna jeszcze bardziej się wkurzył i również uderzył go w twarz przez co Maybank spadł na piasek.

Potem Kiara usiłowała zrobić to samo, ale mężczyzna był silniejszy i popchnął ją tak mocno, że również upadła, ścierając sobie kolana.

John B szybko uderzył bruneta bronią prosto w kręgosłup, dlatego ten upadł z bólem na ziemię.

– Mam złoto! – krzyknął Pope.

Napastnik próbował wstać, ale Sarah ze wściekłością w oczach uderzyła go kilka razy drzwiami auta. Mężczyzna upadł na ziemię dzięki czemu każdy z przyjaciół mógł go kilka razy kopnąć.

– Nigdy więcej nie mów do mnie ślicznotko – powiedziała do niego Amber, po czym znowu uderzyła go nogą.

Po tym jej brat podniósł z obrzydzeniem głowę bruneta i zdjął jego chustę, którą miał na głowie.

– Znam tego sukinsyna! To ćpun! – stwierdził JJ, łapiąc kontakt wzrokowy z Sarah.

– Pewnie zna mojego brata – dodała dziewczyna.

– Sprzedaje kokę tacie.

– Mogłem was zabić, ale... – mężczyzna nie dokończył, bo Maybank ponownie go uderzył.

– JJ!

– Uspokój się!

– Chodźcie, wracajmy do domu – zaproponował Pope, po czym objął ramieniem Kie.

W tym czasie blondyn wyjął z kieszeni napastnika jego dowód osobisty. Prychnął pod nosem i się odezwał:

– Jeszcze jeden przystanek. Zobaczymy gdzie mieszka ten sukinsyn.

Nikt już z nim nie dyskutował, szybko weszli do Vana i ruszyli, nie chcąc, aby mężczyzna ich dogonił.

・✧・✧・✧・✧・✧・

– Witamy na Kokainowym Pustkowiu – powiedziała Kiara, rozglądając się.

– Co robimy u Barry'ego? – zapytał ze zdezorientowaniem John B.

– To zajmie tylko chwilę – odpowiedział blondyn, wysiadając z auta.

– Gdzie idziesz? – spytała Amber, po czym szybko do niego podeszła i złapała go za ramię. – O co chodzi?

Yo soy justicia – odpowiedział chłopak i wszedł do domu.

– Zrozumieliście coś z tego? – spytała zszokowana Kie.

– Ktoś powinien... – zaczęła blondynka, ale John B jej przerwał.

– Zajmę się tym.

Reszta wyszła z auta, czekając aż dwójka chłopaków wróci. Amber usiadła na trawie i starała się, nie myśleć o tym co się może stać. Chciała, żeby ten okropny dzień się skończył.

– Dobra, wychodzi po pięć kawałków na głowę – powiedział JJ gdy wychodził z budynku. – Zadośćuczynienie za cały ten burdel.

– Tym się teraz zajmujemy? Obrabiamy dilera? – zapytała zirytowana Kiara.

– Ten cały Barry się zorientuje. Będzie nas ścigał – Sarah obdarzyła chłodnym wzrokiem na blondyna.

– Właśnie, to nie czas na wygłupy.

– Lubicie zaglądać w lufę? – przerwał im Maybank, ponieważ nie rozumiał dlaczego jego przyjaciele nie chcieli pieniędzy.

– Uspokój się – John B podszedł do chłopaka i lekko go popchnął w stronę auta.

– Celował w ciebie – kontynuował blondyn, wskazując na niego palcem.

– Słuchaj, musimy iść po złoto – powiedział stanowczo brat Amber. – Daj mi to.

Chłopak wyrwał z rąk JJ'a torbę z pieniędzmi przez co blondyn złapał go za koszulę i popchnął na auto. Sarah wstrzymała oddech, bo mie była przyzwyczajona do takich agresywnych ruchów ze strony chłopaka. Reszta jej przyjaciół, jednak obserwowała to ze spokojem, ponieważ oni wiedzieli, że JJ nic nie zrobi Johnowi B.

– Masz się za twardziela? Co zrobisz kiedy nas dorwie? – zaczął wypytywać go brat Amber.

– Dostanie po łbie – odpowiedział chłopak, po czym puścił swojego przyjaciela.

– Tak, zajebisty pomysł, JJ.

– Nie odłożę ich – nie zgodził się blondyn, wyrywając torbę z rąk swojego przyjaciela.

Maybank wsiadł do auta i zaczął liczyć pieniądze. Wszyscy inni stali na dworze i wymieniali między sobą pełne napięcia spojrzenia. Chłopak, widząc zachowanie przyjaciół wysiadł z auta i zapytał:

– O co wam chodzi?

– Mamy dość twoich głupich pomysłów – odpowiedział John B, nawet nie siląc się na kolejne kłamstwa.

– Moich?

– Tak – przytaknęło kilka osób.

– Straszysz ludzi bronią – podała przykład Kiara.

– Odwala ci... – stwierdził czarnoskóry.

– Pope! Wziąłem na siebie twoją winę! Wiesz ile wiszę ojcu przez to? – JJ spojrzał na czarnowłosego z zaszklonymi oczami. Nienawidził tego, że tak łatwo go to ruszało.

– Odpłacę ci, nie prosiłem cię o to! – krzyknął Pope.

– Właśnie to zrobiłem! Odpłaciłem. Tu i teraz, zupełnie sam – odpowiedział mu blondyn, po chwili ciszy dodał. – Wiecie co? Właśnie tak zrobię, zostanę sam.

Chłopak ze zdenerwowaną miną założył torbę na ramię i odszedł od grupy przyjaciół.

– JJ! – zawołał Pope.

– Nie, zostawmy go. Pamiętacie? Już tak miał. Musi to sam przetrawić i zrozumieć – powiedziała Amber, zatrzymując swojego przyjaciela.

Wiedziała, że lepiej będzie jak wszyscy go zostawią w spokoju, żeby mógł sobie wszystko przemyśleć, ale i tak patrzyła zmartwionym wzrokiem na blondyna, który był coraz dalej.

・✧・✧・✧・✧・✧・

Piątka załamanych przyjaciół siedziała w zamkniętej restauracji rodziców Kiary. Każdy z nich zastanawiał się gdzie jest JJ, który zniknął kilkanaście godzin temu.

Amber czuła, że powoli wariuje, bo niewiedza ją zabijała. Nienawidziła tego, że blondyn odszedł nikomu nic nie mówiąc. Ona, jednak też czuła wyrzuty sumienia, bo powstrzymała Pope'a gdy chciał zatrzymać swojego przyjaciela. Żałowała, że sama za nim nie pobiegła, jak mogła być tak okropna i go zostawić samego? Zdawała sobie sprawę jak chłopak potrafił się czasami zachowywać i załamywać, więc bała się, że zrobi coś niebezpiecznego. Coś co pomoże mu zapomnieć.

– Ogarnie się, okej? To normalne u JJ'a – odezwał się John B, kładąc rękę na ramię swojej siostry, która się wzdrygnęła.

– Może wrócił do domu?

– Nie – odpowiedziała szybko Amber. – Poszedł by wszędzie tylko nie do domu.

– Wszystko dobrze? – John B tym razem patrzył na swoją dziewczynę, która lekko się do niego uśmiechnęła.

– Tak, a u ciebie?

– Jestem w jednym kawałku, więc...

– Dobra – przerwał mu Pope, zmieniając temat. – To jest zbyt niebezpieczne, żeby wziąć tylko kawałek. Musimy znowu tam zejść i wziąć wszystko. Włożymy do sejfu czy coś. Zaplanuje to dziś wieczorem, a pójdziemy tam jutro rano.

– Okej, zróbmy to – zgodził się brunet.

– A co z moim ojcem? – zapytała Sarah.

– Cholera.

– O co chodzi? – spytał zdezorientowany Pope.

– Muszę iść z Wardem na ryby.

– Czemu ja o tym nie wiem? – zapytała Amber, unosząc brwi.

– Nie weźmiesz czterystu milionów, bo musisz zabić rybę? – zapytała z sarkazmem Kiara.

– Muszę iść – John B wzruszył ramionami, bo nie planował zmieniać swojej decyzji.

– To jest czterysta milionów!

– Wymyśl coś!

– Muszę iść, okej? Uratował nas. Gdyby nie on bylibyśmy w rodzinie zastępczej – wyjaśnił brunet ze spokojem. – Poza tym, lepiej to zrobić nocą, prawda?

– Dobra, idź na ryby – zgodził się po chwili ciszy Pope.

– Może do tego czasu pojawi się JJ.

・✧・✧・✧・✧・✧・

– Skończymy przed moją poranną rozmową o stypendium – dokończył Pope, parkując pod domem Amber.

– Musimy się skupić.

– Wiem, wiem, będzie dobrze. John B i JJ wejdą do studni, ja zostanę na górze. Ty, Sarah i Amber będzie wynosić złoto – oznajmił czarnoskóry, a blondynka szybko wymieniła spojrzenie z Kie.

– Damy radę – poparła ich Amber, jednocześnie trochę uspokajając siebie.

Wszyscy wyszli z samochodu, Pope i Kiara stanęli przy bagażniku zajęci rozmową, a bliźniaczka Johna B została z przodu, opierając się o maskę auta.

Po około dziesięciu minutach kiedy ciemność coraz bardziej pochłaniała blondynkę, a jej przyjaciele ciągle ze sobą rozmawiali, Amber nie wytrzymała i ich zawołała.

– Gołąbeczki, chodźmy już!

Dwójka przyjaciół zaczęła iść do dziewczyny gdy nagle całkowitą ciemność przysłoniły kolorowe światełka, które zostały owinięte wokół drzew.

– Kto to...?

– O co chodzi?

Kiara, Pope i Amber podążyli za lampkami, kierując się w stronę ogrodu Routledge'ów. Chwilę potem pierwsze co rzuciło im się w oczy to JJ, siedzący w jacuzzi. Pope patrzył się z lekkim przerażeniem w oczach na wielkie jacuzzi i wszystkie lampki, Kie również zmieszana obserwowała to wszystko.

Za to Amber zatrzymała wzrok na swoim przyjacielu, jej żołądek zrobił fikołka gdy złapała z nim kontakt wzrokowy. Blondyn miał na oczach czarne przeciwsłoneczne okulary, a w rękach trzymał kieliszki i butelkę szampana. Dziewczyna nie wiedziała co powiedzieć, więc otworzyła usta, żeby chwilę później je zamknąć.

– Coś ty zrobił, JJ? – odezwał się pierwszy Pope, przenosząc spojrzenie na swojego przyjaciela.

– Woda właśnie tryska mi w tyłek. Natychmiast tu wchodźcie.

– Ile to kosztowało? – spytała Amber, dopiero teraz zwracając uwagę ile tego wszystkiego jest.

– No więc razem z generatorem, benzyną i dostawą ekspresową... – blondyn umyślnie przerwał tylko po to, aby uśmiechnąć się do dziewczyny. – Wszystko.

– Wszystko? – dopytała Kie.

– Tak. Wypaliłem dziurę w kieszeni, ale tylko patrzcie! To najlepszy masaż natryskowy, tak mi powiedzieli. Kie, co? Nie mogę sobie pozwolić na luksus? No co, ciągle trzeba tylko harować...a przecież raz się żyje, nie? Dosyć czułości, właźcie w Koci tyłek.

– W co? – zapytała brunetka ze zdziwioną miną.

– W Koci tyłek, tak je nazwałem. Prawie bym zapomniał – JJ kliknął czerwony guzik przez co zaczęła lecieć muzyka, a z góry drzew wyłoniła się kula disco. – Tak, wiem. Tryb disco, tak jest!

– Żartujesz sobie? Mogłeś zapłacić za szkodę! – krzyknął na niego Pope.

– Dać na jakiś cel charytatywny! – dorzuciła się Kiara, zaciskając pięści.

– Wiecie co? Nie zrobiłem tego! – krzyknął JJ, wstając.

Amber spojrzała się na jego klatkę piersiową, która była pokryta fioletowymi siniakami. Zagryzła wargę przy tym odpływając, bo przypomniały jej się wszystkie chwile w których chłopak narzekał na ojca. Wiedziała mniej więcej co on mu robi, dlatego później za każdym razem starała się mu pomagać. Nienawidziła ojca blondyna, bo wiedziała, że wyżywa on się na swoim synu, na którego bardzo to działało, chociaż próbował udawać, że nic się nie dzieje. Widok JJ'a z ranami na ciele, sprawiał jej ból psychiczny. Jej samej wtedy chciało się płakać, ale wiedziała, że nie może, bo tym razem to ona musiała pokazać, że jest silna i dać wiarę komuś innemu.

– Kupiłem jacuzzi! Dla przyjaciół! Albo dobra, chrzanić przyjaciół...To jacuzzi dla mojej rodziny! – tłumaczył dalej JJ, obracając się w okół własnej osi, tym samym pozwalając na zobaczenie większej ilości siniaków.

– J.. – zaczęła spokojnym głosem Amber, wymieniając spojrzenie z Kie.

– To dla was! Zobaczcie co dla was zrobiłem! Patrzcie! – krzyczał dalej, rozkładając ręce na boki.

– Proszę prze...

– Fajnie jest, prawda?!

Blondynka, słysząc załamujący się głos swojego przyjaciela, zrozumiała, że jest on na skraju wybuchnięcia płaczem. Wzięła głęboki wdech i weszła do jacuzzi, zapominając o tym, że jej ciuchy będą mokre.

Złapała kontakt wzrokowy z zaszklonymi oczami JJ'a i uśmiechnęła się do niego słabo. Oboje po sekundzie stali już w siebie wtuleni. Chłopak obejmował mocno ją w talii, w tym samym czasie, ukrywając twarz w zagłębieniu jej szyi.

Chciał wytrzymać i się nie załamać, lecz nie potrafił. Gdy patrzył w brązowe oczy swojej najlepszej przyjaciółki, porzucił wszystkie swoje plany. Przysięgli sobie, że będą szczerzy, więc pokazał swoje emocje. Wiedział, że blondynka będzie to przeżywać, ale nie umiał tego powstrzymać.

– Nie mogłem już tego wytrzymać – szepnął na co Amber lekko pokiwała głową. – Nie mogę go już znieść...

– Wiem – blondynka głaskała go po plecach i mocno go obejmowała, chcąc okazać mu jak najwięcej wsparcia.

– Chcę tylko postąpić właściwie.

– Wiem, J. To co robisz naprawdę jest właściwe, a twój ojciec to inna sprawa – powiedziała, cicho wzdychając.

Tamtego wieczoru Pope i Kiara widzieli, że uczucie między tą dwójką się rozrasta i nikt nie wiedział czy idzie to w dobrą stronę.

・✧・✧・✧・✧・✧・

– Jakie to uczucie? – zapytał Pope Kiary, która siedziała w wielkim wiadrze, unoszącym się nad ziemią.

– Jest okej – stwierdziła, wzruszając ramionami.

– Ściągnę cię na dół.

– John B zachowuje się jak Houdini – odezwał się JJ, mocząc nogi w jacuzzi.

– Gdzie on jest? – zapytała Kie.

– Pewnie jest gdzieś z Sarah – odpowiedziała Amber, przewracając oczami.

– Nie lubisz jej, co nie? – spytał Pope z kpiącym uśmiechem.

– Nie, ale jakoś muszę ją znieść – odpowiedziała zgodnie z prawdą blondynka na co JJ objął ją ramieniem.

– O wilku mowa! – krzyknął gdy zobaczył bliźniaka dziewczyny.

John B szedł ze spuszczoną głową i zaciśniętymi pięściami w stronę domu, nie reagując na krzyki swoich przyjaciół.

Amber znała go tak dobrze, że potrafiła w tej chwili rozpoznać, że jest wkurzony. Zmarszczyła brwi i dalej obserwowała jego zachowanie.

– Stary, przygotowałem wciągarkę na złoto! – krzyknął JJ, podchodząc do niego.

– Nie, nie zrobił tego. Ja to zrobiłem – wtrącił się Pope, posyłając chłopakowi zwycięski uśmiech.

– John B! – zawołała Amber, podbiegając do niego, bo widziała, że nie słucha swoich przyjaciół. – Co ci jest?

Chłopak wszedł bez słowa do domu, a czwórka przyjaciół poszła za nim, ciągle pytając o co mu chodzi.

Brunet zaczął otwierać wszystkie szafki i przeglądać ich zawartość. Szukał jednej rzeczy, która mogłaby mu pomóc. Trzaskał drzwiczkami od szafek i rozwalał wiele rzeczy, nie zważając na tworzący się bałagan.

– O co chodzi, stary? – zapytał Pope, spoglądając na niego zmartwionym wzrokiem.

– Czego szukasz?

– Co się stało, John B? – spytała Amber, patrząc na to jak podnosi poduszki z rozkładanej kanapy.

Blondynka, wiedząc co tam jest zrobiła wielkie oczy i zaczęła myśleć co się mogło stać. Nigdy by nie powiedziała, że jej brat mógłby chcieć kogoś zastrzelić.

– John B po co ci broń? – zapytał JJ, podchodząc do swojego przyjaciela i łapiąc go za ramiona. – Porozmawiaj z nami.

– Zostaw mnie! – krzyknął brunet, popychając swojego przyjaciela tak mocno, że ten spadł z hukiem na łóżko.

– John B! Co robisz!? – spytała przerażona Amber, bo jeszcze nigdy nie widziała swojego brata w takiej furii.

Pope stanął chłopakowi na drodze, rozłożył ręce na boki i posłał mu stanowcze spojrzenie.

– Teraz zgrywasz JJ'a? Ogarnij się! – krzyknął, ponieważ chciał przemówić mu do rozsądku.

John B popchnął na bok Pope'a, który poleciał na stół przy okazji, zbijając kilka rzeczy. Blondynka szybko pobiegła za swoim bratem, który wsiadł na motor.

– Stary! Co jest grane?

– Ward wie o złocie! – krzyknął, po czym obrócił głowę w stronę swojej siostry. Złapał z nią kontakt wzrokowy, dziewczyna widziała w jego oczach jednocześnie złość i smutek, dlatego sama się zdenerwowała. John B, nie czekając dłużej wziął wdech dodając. – To on zabił naszego ojca.

Brunet odjechał tak jak cała nadzieja Amber. Mimo, że dziewczyna pogodziła się ze stratą to i tak ostatnie sytuacje obudziły w niej nadzieje na to, że jej ojciec może żyć, więc słysząc takie słowa jedynie przymknęła oczy, starając się powstrzymać łzy.

Pope, Kie i JJ milczeli, oczekując na jakąś reakcje ze strony przyjaciółki, ale nic się nie wydarzyło.

Dziewczyna zszokowana stała w miejscu, patrząc w miejsce gdzie kilka minut temu stał jej brat.

JJ nie miał pojęcia jak się zachowa jego przyjaciółka, więc powoli do niej podszedł i położył jej ręce na barkach. Chciał przytulić blondynkę, ale czuł, że się spięła, dlatego się od niej odsunął.

– Amber...

– Muszę pobyć sama, przepraszam – przerwała mu, nawet na niego nie spoglądając.

Bliźniaczka Johna B wsiadła w brązowego Vana i odjechała puszczając na całą głośność muzykę, która mogłaby zagłuszyć jej myśli.

・✧・✧・✧・✧・✧・

Amber wróciła późno do domu, bo cały dzień surfowała. Bolało ją całe ciało i jedyne na co miała ochotę to położenie się do łóżka.

Blondynka zaczęła wołać swojego brata, ale nie słysząc odpowiedzi rzuciła torbę na podłogę i wybiegła na dwór. Pod domem stał Van i motor, więc wszystko wskazywało, że John B jest w domu. Dziewczyna zaczęła się rozglądać i zauważyła na pomoście swojego bliźniaka.

Podeszła do niego, bo od razu zauważyła co robi. Przełknęła głośno ślinę i usiadła na drewnianych belkach.

– Przestałeś wierzyć?

Chłopak pokiwał głową, a blondynka spuściła wzrok i objęła go ramieniem.

– Wiem, że zanim tęsknisz i to jest normalne, ale może dobrze wpłynie na ciebie to, że się pogodzisz ze stratą – powiedziała cicho, bo nie wiedziała jak John B zareaguje.

– To prawda, może to będzie dobre – brunet pokiwał głową, po czym podpalił świeczkę.

Mała drewniana tratwa zrobiona przez bliźniaka Amber unosiła się na powierzchni wody. Zdjęcie na niej umieszczone pokazywało ich ojca. Fotografia z każdą sekundą coraz bardziej się spalała przez świeczkę.

Blondynka patrzyła ze łzami w oczach na profil swojego brata, który z pustymi spojrzeniem utkwił wzrok w zdjęciu swojego taty. Miała nadzieję, że z każdym dniem stan bruneta będzie coraz lepszy. Gdy w końcu pogodzi się ze stratą będzie mu się prościej żyło i Amber zdawała sobie z tego sprawę.

– Żegnaj, tato.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top