• s2, nine •

PÓJDZIEMY NA KAWĘ DO ALISON? – zaproponowała blondynka.

– No nie wiem...

– Nie próbuj uciekać od tej rozmowy, Kie – wtrąciła się siostra Johna B, po czym podała jej torbę z zakupami.

Dwadzieścia minut później obie siedziały w kawiarni i piły swoje kawy z różowych kubków.

Amber wpatrywała się w przyjaciółkę z wyczekiwaniem. Nie chciała na nią naciskać, ale z drugiej strony pragnęła usłyszeć co się stało, chociaż się domyślała.

– Jestem taka głupia – odezwała się i pokręciła głową. – Wystarczyło trochę zioła i alkoholu, żebym się z nim przespała.

– Co w związku z tym? – spytała blondynka, marszcząc brwi.

– To, że wcale nie chce z nim być – odpowiedziała Kiara, po czym wzięła łyka kawy.

– Jak to nie chcesz? Było tak źle?

– Nie, nie, po prostu...nie czuje tego samego co on – stwierdziła dziewczyna. – On powiedział, że mnie kocha, rozumiesz? Kocha!

– A ty nawet nie jesteś w nim zakochana – westchnęła Amber. – Ciężka sytuacja.

– Przede wszystkim niezręczna. Dodatkowo przez to wszystko jeszcze z nim o tym nie rozmawiałam – przyznała Kie.

– Zrób to jak najszybciej – poradziła jej przyjaciółka. – Im dłużej będziesz to ciągnąć tym ciężej będzie to przeżywał.

– Wiem, ale dla mnie jest to niekomfortowe – powiedziała brunetka i pokręciła głową.

– Zrób to tak szybko jak zrywasz plaster – oznajmiła Amber, unosząc kącik ust.

– Wolno zrywam plaster.

– Serio?

– Inaczej boli strasznie – wyjaśniła dziewczyna i wzruszyła ramionami.

– Ale trwa krócej niż odrywanie wolno.

– Może masz racje – przytaknęła Kie, po czym spojrzała się na zegar wiszący na ścianie. – Musimy wracać do JJ'a i Pope'a.

– Umrą z głodu – zaśmiała się Amber i wstała.

Obie od razu opuściły kawiarnię, ponieważ zapłaciły już przy składaniu zamówienia. Postanowiły przejść się pieszo, korzystając z ładnej pogody. Droga do domu nie była długa, bo miały przed sobą jedynie dziesięciominutowy spacer. Szły niespiesznym krokiem, rozmawiając o wydarzeniach z ostatnich dni, a delikatny wiatr towarzyszył ich rozmowie.

– Ostatnio widziałam na Tik toku taki fajny tort i stwierdziłam, ze mogłybyśmy go zrobić w twoje urodziny – powiedziała Kiara, wchodząc do domu.

– Z czym był? – spytała zaciekawiona Amber, po czym odłożyła zakupy na podłogę.

– Z mango i truskawkami, przekładany kremem – opowiedziała brunetka, wzdychając.

– Rezerwuje pierwszy kawałek! – oznajmił JJ, wchodząc do pomieszczenia.

– Pierwszy jest zawsze dla jubilatki – stwierdziła Kie.

– Dla Amber zrobię wyjątek – powiedział i puszczając oczko blondynce, sięgnął do torby. – Kupiłyście moje ulubione płatki?

– W końcu będziesz miał po nich cukrzycę – Kiara pokręciła głową.

– Nawet nie wiesz jak te płatki smakują po ziole – rozmarzył się chłopak, ale po chwili skierował na przyjaciółkę oburzone spojrzenie. – Następnym razem ja jadę na zakupy.

– Zachowujesz się jak dziecko – stwierdziła brunetka, wywracając oczami.

– A ty jak matka, bo nie pozwalasz mi jeść słodkich płatków.

Amber zaśmiała się z ich słownej przepychanki. Była do tego przyzwyczajona, tym bardziej, że połowa ich konwersacji na tym polegała.

Wyjęła bułki z opakowania i wrzuciła je do koszyka. Z lodówki wyjęła dodatkowo sok pomarańczowy, po czym udała się na dwór.

– Co tam, Pope? – spytała, spoglądając na chłopaka, który zamyślony wpatrywał się w widok przed sobą.

– Mam parę teorii na temat klucza, ale muszę się jeszcze upewnić – odpowiedział, po czym spojrzał się na nią. – Nareszcie jedzenie.

– Specjalnie kupione – zaśmiała się Amber i usiadła na swoim ulubionym miejscu.

Po chwili dołączyli do nich JJ i Kie. Chłopak od razu usiadł obok blondynki i położył jej dłoń na udzie.

– Pójdziemy popływać? – spytała Kiara, rozsmarowując masło na bułce.

– Tak, ale trzeba najpierw nawoskować deski – odpowiedział Pope.

Po skończonym śniadaniu przeszli do garażu i zostawili otwartą bramę, aby się nie udusić z gorąca. Kiara siedziała na krześle i trzymała ukulele. Starała się coś zagrać, ale wychodziło z tego nieprzyjemne brzdąkanie. JJ woskował pomarańczową deskę, Pope mu się przyglądał, a Amber rysowała w notesie.

– Kładziesz za dużo wosku i będzie za śliska – powiedział Pope.

– Czy ty uczysz mnie woskowania? – spytał zirytowany Maybank.

– Mówię tylko, że za dużo wosku...

– Nie, nie, nie, pouczasz mnie – prychnął blondyn.

– Bo marnujesz wosk – stwierdził czarnoskóry.

– Jeszcze raz usłysze słowo ,,wosk" to przysięgam, że powyry... – zaczęła zdenerwowana Kiara.

– Czekaj, czekaj – wtrąciła się w jej zdanie, Amber. – Słyszycie to?

Blondynka usłyszała znajome trąbienie, które pamiętała od małego. Brzmiało to jak jej Van, który był pod opieką policji, więc nie wiedziała czy nadchodzi koniec świata czy ma halucynacje.

– Nie! – krzyknął JJ, wybiegając przed dom.

– Czy ja śnię?! – spytała głośno Kie.

– John B?! – zawołała Amber, wytrzeszczając oczy ze zdziwienia.

– Zgadnijcie kogo wypuścili! – chłopak wyszedł z samochodu, podskakując.

– Nie ma opcji! – szczęśliwa blondynka przytuliła się do niego pierwsza, a chwilę potem dołączyli do nich pozostali przyjaciele.

– Wyszedłeś z pudła!

– Jak to zrobiłeś? Uciekłeś? – spytał JJ z dumnym wyrazem twarzy.

– Wycofali zarzuty – odpowiedział John B.

– Serio? – Pope zmarszczył brwi.

– Zajebiście! – ucieszyła się Kie.

– Czyli mój i Amber wysiłek poszedł na marne? – zapytał Maybank, kręcąc głową.

– Wasz genialny plan ucieczki? – spytał Pope.

– I niewiarygodny – dodała Kiara.

– Taki był – zgodził się chłopak.

– Gdzie Sarah? – John B rozejrzał się po podwórku, po czym przeanalizował twarz każdego ze swoich przyjaciół. Ponowił pytanie, gdy zapadła niezręczną cisza. – Gdzie jest Sarah?

– Poszła się wczoraj spotkać z Wheezie, ale nie wróciła – odpowiedziała pierwsza Kiara.

Brunet lekko zdezorientowany i zmartwiony, utrzymał kontakt wzrokowy z dziewczyną. Po chwili, jednak doszedł do wniosku, że niemożliwe, aby się coś stało, więc wszedł do swojego domu.

JJ, Amber, Pope i Kie chodzili za nim w kółko jakby nie mogąc uwierzyć, że wszystko jest dobrze i John B naprawdę stoi w kuchni. Chłopak wyjął piwa i podał każdemu z nich. Jego wyraz twarzy był szczęśliwy dopóki nie zobaczył malinek na torsie swojego przyjaciela.

JJ zapomniał o zapięciu swojej koszuli, więc różowe ślady były widoczne. Ani Pope ani Kie tego nie skomentowali, więc zupełnie o tym nie myślał. Przełknął głośno ślinę i spojrzał się w oczy Johna B, które wyrażały wściekłość.

– Lepiej powiedz, że nie zrobiła tego moja siostra – powiedział cicho brunet, niemal miażdżąc puszkę z piwem w dłoniach.

Maybank zaśmiał się sztucznie i potarł dłonią kark. Zerknął na Amber, która wyglądała jakby miała zaraz zwymiotować, po czym z powrotem wrócił spojrzeniem do bruneta.

Kiara westchnęła, ponieważ przewidziała, że prędzej czy później John B ich nakryje. Sama się dziwiła, że przez tyle czasu nic nie podejrzewał.

John B otworzył puszkę piwa wziął dużego łyka i hamując wybuch krzyku, popatrzył na swoją bliźniaczkę.

– Musimy porozmawiać. Teraz – wycedził.

– Ale prze... – zaczął JJ, ale Amber uciszyła go ruchem ręki.

Zdenerwowana poszła za swoim bratem, który udał się do swojego pokoju. W drodze do piekła na ziemi, oceniała skalę jego złości. Podejrzewała, że może on zakazać JJ'owi spać w ich domu albo wprowadzić rygorystyczne zasady. Była, jednak pewna, że czeka ją spora kłótnia.

– Co to ma znaczyć?! – zapytał John B, wskazując dłonią na dwie torby Maybanka, leżące w kącie pokoju.

– Nie było miejsca, żeby to...

– Nie wkurwiaj mnie – przerwał jej brunet.

Amber opadła plecami na łóżko i spojrzała się w sufit. Nie mogła patrzeć w jego oczy, ponieważ wiedziała, że jest wkurzony, a nienawidziła wtedy na niego patrzeć. Czuła się winna. Była to jej wina. Wrócił z więzienia i zamiast to świętować dowiedział się o związku jego najlepszego przyjaciela i siostry.

– JJ ze mną... – zaczęła, po czym odchrząknęła. – Śpi.

– Z jakiego powodu? – spytał, chodząc w kółko.

Blondynka podniosła się do pozycji siedzącej i westchnęła. Przeniosła wzrok na Johna B, który zaciskał szczękę i z niecierpliwością oczekiwał odpowiedzi.

Cisza była przerywana przez tykanie zegara, który wisiał nad biurkiem. Sekundy dłużyły się w minuty. Amber miała wrażenie, że minęło już kilka godzin.

– Jestem w związku z JJ'em – oznajmiła w końcu.

Przypomniała sobie, że sama mówiła, że zrywa szybko plaster, więc teraz również chciała tak zrobić.

– Tak jak ja i Sarah? – zapytał John B chociaż ledwo mu to przechodziło przez usta.

– Tak – przytaknęła wolno Amber.

– O kurwa – brunet wypuścił głośno powietrze z ust, po czym sięgnął po puszkę i wypił do dna. – Moja mała siostrzyczka z moim najlepszym przyjacielem.

– Jestem kilka sekund młodsza – podkreśliła dziewczyna, starając się zachować spokój.

– Co nie zmienia faktu, że tego nie przeżyje...chyba mam atak paniki! – oznajmił John B, łapiąc się za klatkę piersiową.

– Mówisz serio? – spytała blondynka i zmarszczyła brwi.

– Nie żartuje – odpowiedział chłopak, podchodząc do drzwi, które otworzył. – JJ!

Maybank w kilka sekund pojawił się na przeciwko Johna B, któremu nagle zrobiło się lepiej. Brunet westchnął.

– Przepraszam – powiedział, po czym uderzył pięścią w twarz przyjaciela. – To za to, że umawiasz się z moją siostrą.

– John B! – krzyknęła Amber i uderzyła swojego brata w ramię. – Idioto!

– Ty też jesteś idiotką! – odpowiedział jej brunet.

– Czemu niby? To nie ja przed chwilą uderzyłam swojego przyjaciela – blondynka uniosła brwi.

– Tak, ale dałaś się przyłapać – powiedział John B i pokręcił głową. – To chyba trochę znaczy o twojej inteligencji.

– Przypomnę ci, że pomogłam ci znaleźć złoto – dziewczyna zmrużyła ze zdenerwowania oczy.

– Możesz być mądra, ale nie inteligenta – prychnął brunet i spojrzał się na JJ'a który trzymał się za nos.

– Trochę mi się należało. Patrz na te ślady – chłopak wskazał na malinki. – Jakbym miał siostre i zauważył bym takie coś u jej chło...

– Jak nie zamkniesz tej swojej prostej gęby to znowu dostaniesz! – wydarł się John B i wyszedł z domu.

– Musiałeś go prowokować? – spytała blondynka z wyrzutem.

– Nic się nie stało, do jutra mu przejdzie – zapewnił ją chłopak, po czym objął w pasie. – Przynajmniej się dowiedział i nie będziemy musieli się ukrywać.

– To się okaże – prychnęła Amber, po czym złapała go za rękę i wyszła z nim na dwór.

Przeszli na pomost i dopiero gdy weszli na łódkę przestali się trzymać za ręce. John B to zauważył, ale niczego nie komentował.

Amber usiadła obok Kiary, która podała jej dodatkową parę okularów słonecznych. Uśmiechnęła się do dziewczyny i wzięła łyka piwa.

– Sarah ot tak wyjechała i nie zadzwoniła? – spytał John B, który jako jedyny stał na pomoście i opierał się o barierki.

– Zostawiła tylko torebkę, nic nikomu nie mówiła – odpowiedział Pope.

– Myślę, że Ward ją dopadł – stwierdził chłopak. – Koleś chciał mnie zabić w więzieniu!

– Co? – zapytała Kiara.

– Żartujesz? – Amber lekko przerażona spojrzała się na własnego brata.

– Wysłał kogoś kto próbował mnie udusić – wyjaśnił, przecierając dłońmi twarz.

– Wiesz kto to był? – spytał JJ.

– Nie mam pojęcia, ale stary, przysięgam, że kiedyś zabiję tego sukinsyna – powiedział, po czym wszedł na łódkę i usiadł na przeciwko Kiary.

– Wszystko w porządku – oznajmiła dziewczyna i się uśmiechnęła.

– Kie, nie jest okej, musimy znaleźć Sarah – stwierdził John B.

– Nie dosłownie wszystko jest dobrze, jest tam – brunetka wskazała palcem na miejsce za jego plecami.

Amber uniosła brwi, widząc znajomą łódkę swojego byłego chłopaka. Topper nią kierował, a z tyłu siedziała Sarah, uśmiechnięta od ucha do ucha.

– John B? – spytała blondynka.

– Co ona do diabła robi z Topperem? – Kie wymieniła spojrzenie z Amber, która z każdą sekundą była coraz bardziej zdenerwowana.

– O mój boże, wyszedłeś?! – ucieszyła się Sarah i przeszła na łódkę Płotek.

Topper posłał uśmiech Johnowi B, który również wysilił się, aby unieść kąciki ust. Był zdezorientowany, ponieważ nie spodziewał się, że jego dziewczyna przypłynie z jej byłym chłopakiem.

– Hej! – Sarah przytuliła mocno bruneta.

Amber nie wsłuchiwała się w rozmowę między nimi tylko przeniosła spojrzenie na Toppera, który z uśmiechem im się przyglądał. Kiedy jego wzrok spoczął na niej blondynka wywróciła oczami i spojrzała się na Kie.

– Przyjadą po Rafe'a – oznajmił John B po chwili.

– Dobrze, całkiem mu odbiło. Nie dość, że wysłał kogoś do Amber to wczoraj mnie zaatakował – opowiedziała Sarah, kręcąc głową.

– Słucham? – spytała zszokowana Kie.

– Dlatego nie wróciłam – wyjaśniła przyjaciółka.

– Stracił rozum, niemal utopił własną siostrę – wtrącił się Topper. – Na szczęście dotarłem na czas.

– To prawda – przyznała córka Warda.

– Czyli zgaduję, że jestem twoim dłużnikiem – stwierdził John B, wzdychając.

– W porządku – blondyn wzruszył ramionami, po czym dodał. – Ktoś musiał uratować twoją dziewczynę.

Amber prychnęła pod nosem. Nie mogła uwierzyć, że Topper nadal mówi takie rzeczy. Specjalnie wbija szpilki, kryjąc się za miłym uśmiechem. Chciał pokazać kto w tej sytuacji był lepszy. Chciał pokazać, że to on powinien być z Sarah.

– Nie wytrzymam tego cyrku – oznajmiła blondynka, nie dbając o to, że Topper ją usłyszy.

– Zabawne, ale ona właściwie nie jest moją dziewczyną – stwierdził John B i spojrzał się na Sarah.

– W takim razie kim? – zaśmiał się chłopak z wyczuwalną kpiną w głosie.

– Powiedz mu – poprosił brunet.

Córka Warda lekko się skrzywiła, po czym kilka sekund później obróciła się przodem do Toppera.

– Jestem z nim – odparła.

Amber spojrzała się na swojego brata, który momentalnie spuścił wzrok. Wiedziała, że go to zabolało. Nie dość, że miał wyrzuty sumienia, że nie mógł uratować Sarah to jeszcze ona nie chciała się przyznać, że wzięli nielegalnie ślub.

– Jasne, jesteś z nim, rozumiem – Topper pokiwał głową, przerywając niezręczną ciszę. – Dobrze, że wszystko się wyjaśniło. Dla was wszystko jasne?

– Dla mnie jest jasne, że powinieneś już spadać – odpowiedział JJ, mierząc go chłodnym spojrzeniem.

– Racja, zbieraj się – poparł go Pope.

– Topper, dziękuję – powiedziała Sarah, po czym go mocno przytuliła.

– Oczywście, cieszę się, że nic ci nie jest – blondyn pogłaskał ją po plecach, wymieniając spojrzenie ze zdenerwowanym Johnem B.

Gdy Topper zniknął za horyzontem, znowu zapadła cisza. Nikt nie skomentował zaistniałej sytuacji. Każdy z nich musiał wyjaśnić sobie parę rzeczy, więc jako pierwszy zniknął John B wraz z Sarah. Później Kie i Pope.

– Idziemy kosić trawę? – spytał JJ, kiedy zostali oboje na łódce.

– Jeszcze pięć minut – mruknęła Amber, która leżała na krawędzi i się opalała.

Czuła jak słońce ją ogrzewa, a do jej uszu dochodził dźwięk fal. Oddychała spokojnie, jej głowę wypełniała pustka. Poczuła ulgę, ponieważ w końcu wszystko zaczynało się układać. John B wrócił do domu i był bezpieczny w Outer Banks. Rafe'a szukała policja. Miała nadzieję, że skończy się to dobrze i nie będzie to cisza przed burzą.

Blondynka usłyszała dźwięk kosiarki, więc podniosła głowę i zobaczyła JJ'a, który kosił trawę. Zaśmiała się pod nosem, gdy wkurzony walnął kilka razy przedmiot, ponieważ nie chciał się uruchomić.

Opuściła głowę i uświadomiła sobie beztroskość tej chwili. W końcu jej życie nie było zagrożone. Byli bezpieczni, przynajmniej taką miała nadzieję.

Odeszło jej również kolejne zmartwienie jakim było powiedzenie swojemu bratu o jej nowym związku. Umawiała się już z paroma chłopakami, ale John B nigdy tego nie komentował. Akceptował jej wybory do momentu, gdy zaczęła się umawiać z Topperem. Od początku mówił jej, że popełnia błąd i póżniej okazało się to prawdą. Teraz, jednak wiedziała, że mimo wszystko brunet jest zadowolony z tego, iż umawia się z Maybankiem. John B znał go od małego, ufał mu w stu jeden procentach i miał świadomość, że jej nie zrani.

– Amber! – zawołała nagle Kiara. – Coś się stało ojcu Pope'a, musimy jechać!

Blondynka zmarszczyła brwi i usiadła mając nadzieję, że to tylko halucynacje. Kiedy zobaczyła Kie, machającą do niej westchnęła i pobiegła w jej stronę.

Kilkanaście minut później grupka przyjaciół siedziała na tyłach sklepu Heywarda z szokiem wymalowanym na twarzach.

– Powiedz kiedy zaboli – poprosiła Sarah, gdy nakleiła plaster na czoło ojca Pope'a.

– Jest dobrze – mężczyzna westchnął, a gdy blondynka odeszła, dodał. – Dziękuje.

– Tato, co się stało? – Pope.

– Powinienem się domyślić. Wszedł, kiedy miałem zamykać i mnie zaskoczył. Najpierw mnie powalił i przydusił kolanem i spytał o ten klucz, który mi pokazałeś – wyjaśnił mężczyzna. – W razie gdybyście się zastanawiali to milczałem jak grób. Znalazłeś go?

Pope wyjął klucz z kieszeni i z powagą wymalowaną na twarzy, podał go swojemu tacie.

– Znalazłem. Był w mieszkaniu
prababci nad apteką, tak jak mówiłeś – przytaknął chłopak.

– Cholera, gdybyś mi go dał ten gość nie spuścił by mi lania – oznajmił Heyward. – Czemu oni go tak chcą? Jest bezwartościowy.

– Nie wiem. Najpierw dostaje list z prośbą o przyjazd do Charleston. Potem jakaś kobieta chce ode mnie klucz, o którym nie miałem pojęcia – Pope głośno westchnął.

– To nie ma żadnego sensu – stwierdziła Kie.

– Przestańcie tyle biadolić, wymyślcie coś! – rozkazał mężczyzna ze zmarszczonymi brwiami.

– Nie, dam ten klucz tej kobiecie i...

– Czy ja uczyłem cię, żebyś unikał konfrontacji? – przerwał mu Heyward.

– Nie – odpowiedział szybko Pope.

– Właśnie. Przyznaję wcześniej tego nie chciałem, ale teraz... – wskazał głową na klucz. – Teraz? Wchodzę w to. Mówili po co im ten klucz?

– Chodzi o jakiś stary krzyż – opowiedział chłopak. – To może być jakiś zaginiony skarb.

– Wiem z kim powinieneś porozmawiać, z twoją prababcią.

・✧・✧・✧・✧・✧・

Przyjaciele od godziny jechali Vanem w stronę domu opieki, który znajdywał się po drugiej stronie wyspy. John B co jakiś czas wymieniał w lusterku spojrzenie z Sarah, która zirytowana nie komentowała jego zachowania.

– Myślę, że to co powiedziała Limbrey nie było przypadkowe – powiedział Pope. – Klucz prowadzi do krzyża Santo Domingo.

– Mogę go zobaczyć? – spytał JJ, po czym zaczął analizować z każdej strony przedmiot.

– Co to w ogóle może być? – zapytała Sarah.

– Pewnie jakiś ważny zabytkowy artefakt – Pope wzruszył ramionami.

– Według wikipedii jest to dar od Nowej Hiszpanii dla króla Hiszpanii – przeczytała Kiara.

– Nowej Hiszpanii? A jest stara? – zażartował JJ, ale nikt się nie zaśmiał.

– Niezły prezencik, spójrzcie na to... – Kiara pokazała przyjaciołom ekran swojego telefonu, na którym wyświetlał się rysunek krzyża i człowieka.

– Obok stoi jakaś osoba – skomentowała zdezorientowana Sarah.

– Czyli to wielki krzyż – oznajmił Maybank.

– W tamtych czasach uważano, że jest to najbardziej drogocenny dar od Hiszpańskich prowincji – cytowała dalej Kiara. – Zaginął u wybrzeży Bermudów w 1829 roku.

– Bermudów? – upewnił się JJ.

– Tylko nie Trójkąt – odezwał się John B.

– Jak zawsze Bermudy to i Trójkąt. To epicentrum niewyjaśnionych zagadek – stwierdził Maybank.

– Co ma z tym wspólnego klucz znaleziony w mieszkaniu twojej prababci? – spytała Kiara, ignorując ich wymianę zdań.

– No właśnie.

– I jaki masz plan?

– Nie mam pojęcia – oznajmił ze szczerością Pope. – Dobre pytanie.

Następnie zapadła cisza. W ciągu trzydziestu minut dotarli na miejsce. Każdy z nich chciał iść na spotkanie prababci Pope'a, ale chłopak w porę zatrzymał każdego z nich.

– W zasadzie to chciałabym iść sam – odezwał się.

– Jesteś pewien? – dopytała zmartwiona Kiara.

– Tak, poradzę sobie, nie potrzebuję ciebie – zirytowany chłopak, wywrócił oczami.

JJ i Amber wymienili między sobą spojrzenie, a Kiara w tym czasie westchnęła ze zirytowaniem.

– Jesteśmy dziś wielką szczęśliwa rodzinką, prawda? – spytał Maybank.

・✧・✧・✧・✧・✧・

– Nadal nie mogę uwierzyć, że jesteś krewnym Denmarka Tanny'ego – ucieszył się John B.

– Dokładnie! – JJ niemal skakał ze szczęścia.

– Kolegujemy się z arystokratą? – spytał brunet, unosząc brwi.

– Król! – zawołał Maybank i udał, że wkłada niewidzialną koronę na głowę Pope'a. Zaśmiał się i z Brytyjskim akcentem, dodał. – Ukoronujemy go. Niech żyje lord Tannyhill!

– Nie jesteśmy godni! –Amber razem z Kiarą pokłoniły się chłopakowi.

– Możecie już dać z tym spokój? 

– Przenosimy się do Kociego Tyłka? – odezwała się Sarah, zmieniając temat.

– Jestem za – zgodził się blondyn.

– Popieram to, aby JJ się tam przeniósł! – powiedział z entuzjazmem John B, posyłając Amber złośliwy uśmiech, który ona zignorowała.

– Tylko kiedy? – spytała Kie.

– Nie mam gdzie się podziać, więc... – Sarah westchnęła.

– Ja też. Piętrowe łóżka?

– Tak – córka Warda pokiwała głową.

– Wypijmy za to – ucieszył się JJ i wziął łyka piwa od Amber.

– Ciągle myślę o liście, który przysłała Limbrey – powiedział Pope z zamyślonym wyrazem twarzy. – Był na nim symbol pszenicy, to musi mieć związek z Merchantem.

– Tak, jest to podejrzane – zgodziła się bliźniaczka Johna B.

– Jeśli znajdziemy krzyż możemy się nim podzielić jak złotem – stwierdził czarnoskóry.

– Jestem za! – krzyknął Maybank, widząc przed oczami górę pieniędzy.

– I żyć długo i szczęśliwie?

Radosna atmosfera zniknęła tak szybko jak się pojawiła. Limbrey stanęła pod dachem budynku Heywarda. Miała na sobie elegancką koszulkę o kolorze morskim i długi beżowy płaszcz. Z niewzruszonym wyrazem twarzy obserwowała przyjaciół. Tak jak zawsze towarzyszył jej ochroniarz, który nawet nie krył kpiny i z uśmiechem przytrzymywał jej parasol.

Na kilka sekund zapadła cisza, gdy wszyscy analizowali kto się właśnie pojawił. Amber myślała nad tym jak może się skończyć te spotkanie i prawie każdy jej pomysł był beznadziejny. Napięcie między nimi wzrosło przez co blondynka zaczęła zagryzać ze zdenerwowania wargę.

– Pobiliście mojego ojca! – krzyknął Pope z zamiarem podejścia do kobiety.

– Ja nikogo nie pobiłam – stwierdziła ze spokojem Limbrey, kiedy jej ochroniarz odciągnął chłopaka. – Dlaczego mój pracownik miałby pobić twojego ojca? To absurd. Możemy dalej negocjować, ale chcę dostać ten klucz.

W czasie gdy kobieta była skupiona na jednym z przyjaciół, reszta na tym korzystała. JJ puścił oczko do Johna B, dając mu sygnał. Znali się tyle lat, że potrafili porozumiewać się bez słów. Amber to wyłapała i zerknęła na Kie, która niezauważalnie pokiwała głową.

– Nie odpuszczę, bo nie mam wyboru, co oznacza, że ty też nie – powiedziała Limbrey.

– Pani Limbrey, zgadza się? – John B wtrącił się z opanowaniem do rozmowy. Wiedział, że ma przewagę i zaraz kobieta wraz z ochroniarzem się o tym przekonają. 

– Tak.

– Tego pani szuka? – chłopak wyjął z kieszeni złoty klucz.

– Tak – przytaknęła ponownie i jak zahipnotyzowana zaczęła się do niego zbliżać.

– Poziom wody w kanale to teraz jakieś siedem metrów, więc jeśli wrzucę tam ten klucz to pewnie nigdy go nie znajdziecie – stwierdził John B i niemal w sekundę zbliżył się do barierek i udał, że wrzuca przedmiot do wody. Limbrey wytrzeszczyła oczy, ale gdy zobaczyła klucz w drugiej ręce, westchnęła z ulgą.

– Co chciałbyś dostać? –  spytała. 

– Niech on się cofnie – brunet wskazał głową na ochroniarza, który przytrzymał Pope'a przy barierce.

– Oczywiście – zgodziła się kobieta, a ochroniarz stanął za nią. – Od początku mówiłam, że chcę działać rozsądnie.

Pope się wyprostował i stanął na przeciwko Limbrey. Starał się ukrywać zestresowanie i zdezorientowanie, więc ręce miał zaciśnięte w pięści. Złapał kontakt wzrokowy z Johnem B, który pokiwał głową.

– Zgadzam się. 

– Naprawdę? – uradowana kobieta niemal się uśmiechnęła.

– Dam pani klucz, ale chce nagranie – zarządził chłopak z powagą.

– Oczywiście.

– Pope, czekaj – John B nie mógł zaprzepaścić szansy jeszcze większego zmanipulowania dwóch dorosłych, więc podszedł do przyjaciela i położył mu rękę na ramieniu ze zbolałą miną. – Nie musisz tego robić.

– Nie, w porządku – chłopak posłał mu słaby uśmiech.

– Ale to należy do twojej rodziny – przekonywał go brunet.

– Wszystko w porządku – zapewnił go Pope. – Chodzi o twojego ojca i to jest dużo ważniejsze.

John B westchnął i podał czarnoskóremu przedmiot, po czym wrócił na swoje poprzednie miejsce.

– Nagranie – chłopak również poczuł, że jest na wygranej pozycji, więc uniósł lekko głowę i z pewnością siebie wyciągnął pustą rękę w stronę kobiety.

– Daj mu je – rozkazała Limbrey ochroniarzowi.

W tym samym czasie Pope przekazał jej fałszywy klucz, a mężczyzna podał mu dyktafon, który stał się teraz oczkiem w głowie każdego z przyjaciół.

– Żałuje, że nie podjąłeś tej decyzji wcześniej. Uniknęlibyśmy tych nieprzyjemności – powiedziała na pożegnanie Limbrey, po czym się odwróciła i odeszła.

– Do zobaczenia Pope – odezwał się ochroniarz z kpiną.

– Idź już – Kie wywróciła oczami.

– Ile mamy czasu zanim zauważy, że to inny stary klucz? – spytał JJ, gdy upewnił się, że dwójka dorosłych odeszła wystarczająco daleko, aby ich nie usłyszeć.

– Dziesięć minut – stwierdził John B.

– Kto z was to wymyślił? – Pope zeskanował twarzy grupy.

– Uwaga szok: to nie ja – zaśmiała się Kiara.

– No nie wiem...Powiemy mu? – John B z szerokim uśmiechem objął JJ'a, który próbował zachować powagę.

– Dobra robota! – zawołała Sarah.

– Może będą z ciebie ludzie! – ucieszyła się Kie.

– Nie do wiary – Pope pokręcił głową.

– Od zawsze wiedziałam, że pomysły JJ'a są dobre – oznajmiła Amber i uśmiechnęła się do Maybanka, który posłał jej całusa w powietrzu za co dostał od Johna B łokciem w żebro.

– Zawieźmy tą taśmę Shoupe'owi – zarządził brunet i objął swoją siostrę ramieniem tak, aby odciągnąć ją od drugiego chłopaka.

– Tak, jest! – zawołał.

– Ward Cameron idziemy po ciebie! – ucieszyła się Amber.

– Jadę z przodu!

・✧・✧・✧・✧・✧・

Dwójka rodzeństwa siedziała w średniej wielkości gabinecie szeryfa. Amber pamiętała niemal każdy szczegół, ostatnio często składała wizyty na posterunku. Tym razem, jednak nie odczuwała negatywnych emocji. Poczuła ulgę, która była jak wieczór spędzony na plaży. Odczuwała również satysfakcję, widząc minę Shoupe'a, który zmartwiony słuchał nagrania.

Na pasie startowym zobaczyłem martwą panią szeryf. Ward kazał mi polecieć ze złotem do Nassau i pozbyć się broni. On chroni syna, bo to Rafe Cameron zabił szeryf Peterkin – mówił Gavin podczas rozmowy telefonicznej. Wyraźnie było słychać, że jest zestresowany. – Szczerze? Jestem przerażony. Jeśli coś mi się stanie, mówię ci, że to sprawka Warda Camerona.

– Mówiłem ci, Shoupe. Ward zabił naszego ojca i Gavina – oznajmił opanowanym głosem John B.

– Wiesz też, że Rafe zabił Peterkin – dodała Amber.

– Wiem, dzieci, wiem – szeryf pokiwał głową, po czym zerknął na drugiego czarnoskórego mężczyznę. – Powiadomimy was, gdy otrzymamy termin rozprawy.

Rodzeństwo wyszło z gabinetu powstrzymując uśmiechy, cisnące im się na twarz. Gdy Amber opuściła posterunek wzięła głęboki wdech i poczuła się jakby odzyskała wszystko.

Spojrzała się na JJ'a, który opierał się o Vana z założonymi rękami na piersiach i uniesionymi kącikami ust. Kiedy ich spojrzenia się spotkały blondynkę wypełniło ciepło i jeszcze większa radość.

– JJ Maybank uśmiecha się, będąc przy budynku policji, chyba podmienili mi chłopaka – powiedziała, udając zdezorientowanie.

– Czuję nostalgię, chyba będę tęsknić za częstym bywaniem w tym miejscu – oznajmił opanowanym głosem i objął Amber w talii.

– Aż tak ci przykro? – spytała ironicznie.

– Bardzo, chyba potrzebuję pocieszenia – stwierdził, po czym złożył pocałunek na jej wargach.

– Kurwa, JJ zachowaj dwa metry od mojej siostry – przerwał im John B, niemal wpychając się pomiędzy nich.

– Ja nie komentuję tego jak czasami zachowujesz się z Sarah – odezwała się oburzona Amber.

– Ale ja jestem starszy i mogę się tak zachowywać, a tobie pozwalam tylko robić te rzeczy jak nie jestem w twoim towarzystwie – odparł brunet.

– Jesteś idiotą – dziewczyna posłała mu wredny uśmiech.

– A ty gł...

– Dobra, przestańcie – do rozmowy wtrącił się JJ. Twarze rodzeństwa skupiły się na nim, więc mógł kontynuować. – Udało się?

– Tak – potwierdziła Amber ze zwycięskim uśmiechem.

– Myślę, że w ciągu czterdziestu ośmiu godzin Ward Cameron będzie podziwiał świat zza kratek – powiedział John B.

– Ja pierdole! – ucieszył się Maybank, po czym przytulił swojego przyjaciela. – Udało się! Naprawdę się udało!

・✧・✧・✧・✧・✧・

– Uwaga! Panie i panowie, Ward Cameron, król Snobów idzie do paki! – ogłosił JJ.

– Do widzenia! Adios! – zaśmiał się Pope.

– Wynocha!

Podczas gdy trójka chłopaków siedziała w kuchni i świętowała, dziewczyny spędzały czas na werandzie ze śmiechem, obserwujac zachowanie swoich przyjaciół.

– Żałujesz tego? – spytała Kiara, która zauważyła nietęgą minę Sarah.

– Nie – odpowiedziała szybko dziewczyna. – On zasłużył na to wszystko i dobrze o tym wiem.

– Ale rozumiem, to twój tata – powiedziała Kie. – Na pewno jest ci teraz ciężko.

Dziewczyna westchnęła i przed następną wypowiedzią powstrzymał ją dzwoniący telefon.

– Wybacz – Sarah odeszła od dziewczyn, przykładając komórkę do ucha.

– Czuję, że nie mogę się cieszyć aż tak jakbym chciała, bo widzę, że ją to boli – powiedziała Amber z zamyślonyn spojrzeniem. – Ale nie mam do niej pretensji, bo on ją wychował i musi być to dla niej ciężkie. Po tylu latach dowiedzieć się, że tak naprawdę jest socjopatą.

– Z jednej strony jej współczuje, lecz z drugiej szaleję w środku – oznajmiła Kiara z uśmiechem.

– Idziemy do środka? Chyba to potrwa trochę dłużej.

Obie weszły do domu zadowolone. Amber zaśmiała się, widząc radosnego Johna B, który w końcu nie był blady i nie miał cieni pod oczami. Stanęła obok JJ'a, który objął ją w pasie jedną ręką, zostawiając dłoń na biodrze.

– Kto ze mną wypije? – spytała blondynka, biorąc do ręki butelkę alkoholu. – Chyba trzeba kupić szampana!

– Zgadzam się – potwierdził Pope.

– A co powiecie na... – zaczął Maybank i wyjął z kieszeni małe pudełeczko z narysowanym liściem marihuany.

– Chyb...

– Musimy jechać! Chcą aresztować mojego ojca, a ja muszę być tam dla Wheezie! – krzyknęła Sarah z dworu i skierowała się w stronę samochodu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top